Sędzia, która nie czyta i nie słucha – czyli parodia procesu

Artur Mezglewski

Dzięki uprzejmości strony postępowania, uzyskaliśmy dostęp do akt sprawy prowadzonej przez SSR Agnieszkę Jaźwińską z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Przedmiotem analizowanego postępowania był czyn polegający na niewskazaniu przez użytkownika auta osoby, której powierzony został pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie.

Szczegółowa analiza sprawy doprowadziła do konstatacji, że Sędzia Agnieszka Jaźwińska nie czyta akt i nie słucha stron – a jedynie udaje udaje, że to robi. Myliło jej się wszystko: nazwiska obwinionych, rodzaje orzeczeń, procedury karna z wykroczeniową, itp. Pani Sędzia Agnieszka Jaźwińska – z tym poziomem percepcji, jaki obecnie prezentuje – powinna zostać w trybie natychmiastowym odsunięta od orzekania.

4 listopada 2019 r. godz. 10.30

Na rozprawę w dniu 4 listopada 2019 r. stawia się obrońca obwinionego oraz publiczność. Obwiniony oraz oskarżyciel publiczny nie stawili się. Po sprawdzeniu obecności obrońca – na podstawie art. 5 § 1 pkt 1 k.p.w. ew. pkt 2 k.p.w. – składa wniosek o umorzenie postępowania przed wszczęciem przewodu sądowego. Wniosek ten składa się z dwóch części (praktycznie są to dwa różne wnioski):

  • że zaparkowanie pojazdu przez obwinionego w nieprawidłowo oznakowanej strefie zamieszkania nie stanowiło wykroczenia, a zatem Straż Miejska nie miała podstaw prawnych tą sprawą się zajmować – a tym samym nie miała podstaw do wysyłania do właściciela pojazdu żądań wskazania, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania – (3,45-5.02 min. nagrania);
  • że czyn z art. 96 § 3 k.w. nie ma znamion wykroczenia, gdyż właściciel pojazdu nie miał obowiązku na siebie donosić – zgodnie z orzeczeniem TK 3/13 (7,25-8,11 min. nagrania).

Sędzia Agnieszka Jaźwińska w pełni zaaprobowała owe wnioski, przytakując niemal każdemu słowu obrońcy. Zastanawiała się jedynie nad tym, czy sprawę umorzyć postanowieniem – przed wszczęciem przewodu, czy też wyrokiem – po jego wszczęciu. W końcu zdecydowała się na pierwszy wariant i oznajmiła, że o godzinie 16.00 ogłosi postanowienie umarzające sprawę.

A oto nagranie tej części rozprawy.

4 listopada 2019 r., godz. 15.15

Tego samego dnia, o godzinie 15.15, Sędzia Jaźwińska powróciła na salę rozpraw i ogłosiła postanowienie. Nie było to jednak postanowienie o umorzeniu postępowania, lecz postanowienie o nieuwzględnieniu wniosku obrońcy obwinionego o umorzenie postępowania przed wszczęciem przewodu sądowego. A oto protokół z tej rozprawy: Protokół z ogłoszenia postanowienia

Po lekturze powyższego protokołu pojawia się uzasadniona wątpliwość, czy Sędzia Jaźwińska w ogóle kojarzyła, czym się aktualnie zajmuje. A oto pytania szczegółowe, jakie przychodzą do głowy:

  • dlaczego w protokole zapisano, że ma miejsce „ogłoszenie wyroku”, skoro Sąd miał wydać postanowienie o umorzeniu?
  • dlaczego sędzia Jaźwińska obwinionego nazywa oskarżonym? Czyżby nie miała pełnej świadomości, że jest to sprawa o wykroczenie, a nie o przestępstwo?
  • dlaczego Sędzia Jaźwińska nagle odkryła, że sprawa, którą od rana rozpatruje, toczy się o czyn z art. 96 § 3 k.w? Czyżby wcześniej tego nie zauważyła?
  • czy Sędzia Jaźwińska słuchała treści wniosku obrońcy obwinionego? Bo ten wyraźnie wskazywał, że chodzi mu o czyn z art. 96 § 3 k.w.
  • dlaczego Sędzia Jaźwińska nie odniosła się ani jednym słowem do tej części wniosku, w której obrońca podniósł, że czyn z art. 96 § 3 k.w. nie posiada znamion wykroczenia, a właściciel pojazdu nie miał obowiązku na siebie donosić?

Czy Sędzia Jaźwińska w ogóle miała świadomość tego, co robi?

4 lutego 2020 r.

  1. Protokół pisemny oraz elektroniczny

Rozprawę kontynuowano w dniu 4 lutego 2020 r. Zacznijmy od zaprezentowania protokołu tradycyjnego z tej rozprawy. Otóż Sędzia Agnieszka Jaźwińska wskazuje w nim zupełnie innego obwinionego: zamiast J.B. w protokole widnieje Józef N. (nazwiska te nie brzmią podobnie). A zatem wątpliwości, czy Pani sędzia nie myli ze sobą spraw – pogłębiają się.

Oto ów protokół: Protokół z rozprawy w dniu 4 lutego 2020 r.

Poniżej prezentujemy elektroniczny (zanonimizowany) zapis całej rozprawy:

2. Wywołanie sprawy. Sprawdzenie obecności

Po wywołaniu sprawy na salę rozpraw weszli: oskarżyciel publiczny, obrońca obwinionego oraz piszący te słowa – w charakterze publiczności. W tym momencie Przewodnicząca doznała dziwnej wizji – rozpoznając w osobie dziennikarza (czyli w mojej osobie) obwinionego, przeciwko któremu toczy się postępowanie. A oto stenogram tej wizji (0,16-0,28 min. nagrania):

„Dzień dobry. Pani mecenas i pan Bonarski (nazwisko zmienione). Tak. I pan oskarżyciel. Pana oskarżyciela wpiszemy. Mamy pana Bonarskiego, już nie sprawdzam, bo wydaje się, że pamiętam – tak? To pan?”

Pani Sędzia nie mogła rozpoznać pana Bonarskiego, bo przecież pan Bonarski nigdy nie pojawił się w tutejszym Sądzie. Sędzia Jaźwińska miałaby tę wiedzę, gdyby zapoznała się z protokołem z poprzedniej rozprawy (bo przecież nie musiała pamiętać). W protokole tym  wyraźnie zaznaczono, że pan Bonarski się nie stawił.

Te wizje Pani Sędzi – w kontekście wszystkich jej omyłek i przejęzyczeń – wprowadzają obserwatora w stan coraz większego zaniepokojenia o kondycję psychofizyczną orzekającego Sędziego…

3. Usiłowanie wznowienia niewszczętego przewodu sądowego

W dalszej części rozprawy Sędzia Agnieszka Jaźwińska usiłowała dokonać wznowienia przewodu sądowego, który nigdy nie został wszczęty (1,16-1,43 min. nagrania). A oto stenogram tego fragmentu rozprawy:

„Proszę państwa. Wtedy miało być ogłoszenie wyroku. Ja tutaj w protokole nie mam zapisane, czy wszczęłam, czy nie. Mnie się wydaje, że wszczęłam i nie mam zapisanego. Nie chce mi się – szczerze mówiąc – przeglądać tej płytki – czy było, czy nie, dlatego wpiszę, że Sąd postanowił – na podstawie art. 409 k.p.k. w związku z art. 82 § 1 k.p.w. – wznowić przewód sądowy”.

Po zwróceniu uwagi Sędziemu przez adwokata, że przewód nie został wszczęty, Przewodnicząca wycofała się z powyższego postanowienia.

Powyższy fragment świadczy, że Sędzia Jaźwińska nie miała świadomości. jaki jest stan sprawy. Mówiła coś o ogłoszeniu wyroku, ale przecież o wyroku nie mogło być mowy, gdyż przewód nie został wszczęty. Po zwróceniu uwagi przez adwokata „Sędzia dowiaduje się” w końcu, że wszczęcie przewodu jeszcze nie nastąpiło, ale – pomimo tej informacji – nadal przewodu nie wszczyna…

4. Obrońca po raz kolejny uzasadnia złożone wnioski

W dalszej części rozprawy Przewodnicząca uzasadniła swoją decyzją o odmowie uwzględniania wniosku o umorzenie postępowania. Generalnie jej tłumaczenie sprowadzało się do stwierdzenia, że nielegalność znaków drogowych miałaby znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, gdyby pan Bonarski został obwiniony o czyn polegający na zaparkowaniu pojazdu w strefie zamieszkanie poza wyznaczonymi miejscami, ale nie może mieć znaczenia w sprawie o czyn z art. 96 § 3 k.w. polegający na niewskazaniu kierującego (1,55-2,48 min. nagrania).

Wobec powyższego adwokat jeszcze raz przedstawił uzasadnienie swoich wniosków, w szczególności podnosząc, że na rozprawie w dniu 7 listopada 2019 r. złożone zostały dwa wnioski – i do jednego z nich Sąd w ogóle się nie odniósł. Obrońca podniósł ponadto, że jeśli oznakowanie strefy było nielegalne, to nielegalne było również kierowanie przez Straż Miejską żądania o wskazanie sprawcy czynu, który nie stanowił wykroczenia (3,49-3,43 min. nagrania).

W reakcji na powyższe słowa Sędzia zapodała następującą wypowiedź:

„Z mojego punktu widzenia, z punktu widzenia formalnego nie do końca jest to prawidłowe” (3,45-3,50 min. nagrania).

Powyższe słowa Pani Sędzi to zwyczajny bełkot. Jak widać nie słuchała ona wypowiedzi adwokata, albo też nie była w stanie tej wypowiedzi zrozumieć. Obrońca po raz kolejny domagał się, aby Sąd ustosunkował się do argumentu, że sprawca czynu nie ma obowiązku dokonywania samodenuncjacji. Niestety, Pani Sędzia jego słów nie rozumie, albo nie chce słuchać…

5. „Miażdżąca” wypowiedź strażnika miejskiego (oskarżyciela publicznego)

O zabranie głosu został poproszony strażnik miejski Krzysztof Kotwicki – pełniący funkcję oskarżyciela publicznego. Oskarżyciel wypowiedział się:

  • co do obu podnoszonych zarzutów: kwestii legalności znaków oraz obowiązku samooskarżania się właściciela pojazdu,
  • co do wyroku Trybunału Konstytucyjnego, na który powoływał się obrońca.

a) co do zarzutu nielegalności znaków:

„Znaki są po to ustawiane, żeby je respektować. Jest organizacja ruchu. (…) Wykroczenie było ewidentne, ponieważ pan Bonarski nie zastosował się do znaku D-41. Zaparkował pojazd w miejscu do tego niedozwolonym” (4,00-4,48 min. nagrania).

b) co do braku obowiązku samodenuncjacji:

„Natomiast odniosę się również do art. 96 § 3 k.w. jak pani mecenas powiedziała, obwiniony nie może się sam oskarżać. Jeżeli już ma postawiony zarzut – to jak najbardziej. Natomiast w momencie, gdy poszło pierwsze pismo – jeszcze nie miał pan Bonarski postawionego zarzutu z art. 96 § 3 – czyli nie działa art 20 § 3 k.p.w. – więc miał jak najbardziej obowiązek wskazać, nawet siebie, w tym przypadku” (4,49-5,24 min. nagrania).

c) co do wyroku Trybunału Konstytucyjnego:

„Jak jest to orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, samowskazanie się narusza art. 2 Konstytucji. Ja to dokładnie przestudiowałem, przeczytałem. I tutaj nie ma pani mecenas – według mnie – racji” (5,26-5,42).

6. Wypowiedź „ad vocem” obrońcy

Do wypowiedzi oskarżyciela odniósł się obrońca:

„Wysoki Sądzie. Jeśli mogę się odnieść, zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który powoływałam na pierwszym terminie – Trybunał Konstytucyjny wyraźnie stwierdził w pełnym składzie, że sprawca wykroczenia nie może na siebie donosić, nie może samodenuncjować – wtedy, jeżeli to on popełnił wykroczenie. Jego odpowiedzialność jest po prostu wyłączona, jeżeli jako właściciel pojazdu popełnił wykroczenie. Jest to wyraźnie wskazane w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego – i na to orzeczenie powołują się sądy powszechne, m. in. Sąd Okręgowy w Poznaniu, gdzie Sąd z pełną aprobatą odniósł się i uznał orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego i wyraźnie wskazał, że nie można pociągać do odpowiedzialności z art. 96 § 3 k.w. osoby, która popełniła wykroczenie i jeżeli to ona nie odpowiedziała na wezwanie organu uprawnionego do wezwania. Pragnę również, Wysoki Sądzie, podnieść, że wezwanie skierowane do mojego klienta jest absolutnie pozbawione podstaw prawnych: nie jest w nim wskazane, w jakim charakterze ma się stawić, nie jest wskazana podstawa prawna tego wezwania. Powoływanie się na art. 54 § 6 k.p.w. jest bezzasadne. To jest przepis, który stanowi, że (…) można wezwać osobę, jeżeli ta osoba została przesłuchana na miejscu zdarzenia. I tylko wtedy. W innym przypadku organ nie ma prawa wysyłać wezwania. (…) Czyli nawet biorąc pod uwagę, czy była, czy nie była strefa zamieszkania, to w żadnym wypadku pan Bonarski nie mógł donosić na siebie, jako osobę, która tam auto pozostawiła”.

7. Przewód sądowy

W dalszej kolejności Przewodnicząca ujawniła dane osobowe obwinionego (bez odczytania) i zarządziła odczytanie wniosku o ukaranie. Następnie – również bez odczytania – ujawniła następujące dowody: wyjaśnienia obwinionego złożone w formie pisemnej, notatkę urzędową, notatkę z bazy CEPiK, informację właściciela, oświadczenie i stanowisko obwinionego wraz z załącznikami.

W trakcie przewodu sądowego żadnych dowodów nie przeprowadzono.

8. Głosy stron

a) Wypowiedź oskarżyciela publicznego:

„Wysoki Sądzie ja chciałbym wrócić do tego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Tam wiadomo, że nie było to orzeczenie jednomyślne. Są dwa uzasadnienia. Pierwsze większości sędziów, które nadało uprawnienia straży miejskich, jako organu, któremu osoba, właściciel pojazdu ma obowiązek wskazać użytkowania, posiadacza pojazdu w danym czasie. I było drugie orzeczenie mniejszości sędziów, gdzie faktycznie, były pewne zapisy niekorzystne, ale większość te uprawnienia nadała i tam jest wyraźnie powiedziane – pamiętam dokładnie, bo z tym się zapoznawałem – że osoba kierująca nie może sama siebie denuncjować. Tam jest wręcz przeciwnie – jest zapis, że osoba kierująca ma obowiązek również siebie wskazać. Wnoszę o uznanie pana Bonarskiego za winnego zarzucanego mu czynu, a co do kary – pozostawiam to Wysokiemu Sądowi” (13,35-14,51 min. nagrania). 

b) Wypowiedź obrońcy:

„Wysoki Sądzie. Nie wiem do jakich wyroków konkretnie odnosił się pan oskarżyciel, nie mniej jednak ja jeszcze raz pragnę podkreślić i wyraźnie wskazać, że chodzi o orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Są to [właściwie] dwa główne orzeczenia: z 30 września 2015 roku o sygnaturze K 3/13 i z 3 listopada 2015 r. o sygnaturze Sk 64/13. Wysoki Sądzie. Tutaj pan powołuje się na jakieś stanowiska sędziów Sądu Najwyższego – że jedni tak, drudzy inaczej. Ja [podtrzymuję] swoja argumentację w tym, że Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie (..) uznał, że osoba, która popełniła wykroczenie nie może sama siebie oskarżać. Dlatego pan Bonarski nie mógł na siebie donosić. To jest powszechna zasada: zasada nemo se ipsum accusare tenetur, czyli nie możemy dostarczać dowodów na swoją niekorzyść, nie możemy się samoobciążać. Pan Bonarski – co zostało ujawnione – przyznał się, że to on prowadził pojazd w tym dniu, kiedy zarzucone zostało mu popełnienie wykroczenia. I po drugie, Wysoki Sądzie, straż gminna nie miała podstaw do wszczynania czynności wyjaśniających, do wzywania obwinionego, aby składał on jakieś oświadczenia, do kierowania wniosku o ukaranie do Sądu, ponieważ obwiniony nie popełnił wykroczenia. Tutaj wynika z nauki przedstawicieli doktryny – pragnę przywołać stanowisko profesora Stefańskiego: realizacja obowiązku, który wynika z art. 74 ust. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym, ma ułatwić ustalenie kierującego w razie popełnienia wykroczenia. Natomiast Pan Bonarski nie popełnił wykroczenia, to było bezprawne żądanie straży gminnej. Straż gminna nie mogła kierować takiego wniosku, no bo nie było czynu, a czynu nie było – gdy idzie o zaparkowanie pojazdu – gdyż [na terenie], gdzie był on zaparkowany, było nielegalne oznakowanie. Dlatego, Wysoki Sądzie, mając na uwadze powyższe, wnoszę o uniewinnienie pana Bonarskiego” (14,53-17,15 min. nagrania).

Sąd – po wysłuchaniu głosów stron – odroczył wyrokowanie do dnia 6 lutego 2020 r.

9. Jeszcze jedna próba dotarcia obrońcy do „głowy Sędziego”

Obrońca (co było działaniem niestandardowym) – jeszcze w dniu 4 lutego 2020 r. – po zakończeniu rozprawy, złożył na Biurze Podawczym Sądu odręczne pismo, w którym wskazał dokładnie cytaty z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, na które się powoływał podczas obu rozpraw – licząc na to, że Sąd podda je analizie. Jednakże Pani Sędzia Jaźwińska (prawdopodobnie) przed ogłoszeniem wyroku nie zapoznała się z tym elaboratem.

Ogłoszenie wyroku w dniu 6 lutego 2020 r.

Sędzia Agnieszka Urszula Jaźwińska

Wyrok – oczywiście był skazujący.

Komentarz autora niniejszej publikacji

  1. Odnośnie nielegalnych znaków

Pan Bonarski został obwiniony przez straż miejską o czyn z art. art. 96 § 3 k.w. – czyli o to, że nie wskazał na żądanie straży miejskiej, kto w dniu 6 lipca 2018 r. zaparkował jego pojazd w nielegalnie oznakowanej strefie zamieszkania na ul. KEN w Warszawie. Warto tu zaznaczyć, że pan Bonarski – co wynika z akt sprawy – parkując przy ul KEN, miał pełną świadomość, że przedmiotowe oznakowanie jest niezgodne z obowiązującym planem organizacji ruchu – a więc nielegalne. Był zatem słusznie przekonany, że żadnego wykroczenia nie popełnia.

Fakt nielegalnego oznakowania został potwierdzony dokumentem, bowiem do akt sprawy wykroczeniowej zostało dołączone pismo Wojewody Mazowieckiego (W I-IV.8174.291.2018), w którym Organ ten stwierdził, iż stan faktyczny tj. oznakowanie ul. KEN jest niezgodny z zatwierdzonym w dniu 27 sierpnia 2012 r. projektem stałej organizacji ruchu.

Skoro zatem oznakowanie było nielegalne – to oznacza, że ono nie obowiązywało kierujących. Konstatacja ta jest oczywista i wynika m. in. z wykładni obowiązujących przepisów przyjętych w orzecznictwa Sądu Najwyższego, sądów powszechnych oraz sądów administracyjnych. Znaki drogowe wyznaczają bowiem dyrektywę określonego zachowania uczestników ruchu tylko wówczas, gdy zostały usytuowane zgodnie z obowiązującym planem organizacji ruchu. I to jest oczywiste.

Wobec powyższego, warszawska straż miejska, nie miała podstaw prawych do prowadzenia jakiegokolwiek postępowania w przedmiocie niestosowania się do nielegalnych znaków – a tym samym indagowany właściciel pojazdu nie miał obowiązku reagowania na takie zapytania.

2. Odnośnie obowiązku samodenuncjacji

Niezależnie od argumentacji przedstawionej w punkcie 1, pan Bonarski nie miał obowiązku udzielenia odpowiedzi na zapytanie straży miejskiej – o ile to on sam był sprawcą czynu, polegającego na zaparkowaniu pojazdu w miejscu niewyznaczonym. Uprawnienie to wypływa przede wszystkim z konstytucyjnego prawa do obrony (art. 42), jak również z powiązaną z tym prawem zasadą nemo se ipsum accusare tenetur (nikt nie może być zmuszany do dostarczania dowodów przeciwko samemu sobie).  Zasada ta jest w pełni akceptowana w orzecznictwie oraz w doktrynie. P. Wiliński słusznie konstatuje, że:

„Konstytucyjne domniemanie niewinności odnosi się do każdego, kto popełnił czyn zabroniony [a tym bardziej do każdego komu może zostać postawiony zarzut jego popełnienia] – zatem nie tylko do oskarżonego w procesowym tego słowa znaczeniu. Obejmuje ono zatem także osobę „którą dopiero podejrzewa się czy nawet tylko nie wyklucza się popełnienia przez nią przestępstwa” (Paweł Wiliński, Proces karny w świetle Konstytucji, Warszawa 2011, s 167-173).

W przedmiocie obowiązku samodenuncjacji właściciela pojazdu, który jest jednocześnie sprawcą czynu w związku z przepisem art. 74 ust. 4 p.r.d. oraz art. 96 § 3 k.w. wypowiedział się w sposób stanowczy ( i do tego dwukrotnie) Trybunał Konstytucyjny. Zgodnie z orzeczeniami TK odpowiedzialność za wykroczenie określone w art. 96 § 3 k.w. jest wyłączona w sytuacji, gdy właściciel lub posiadacz pojazdu uchyli się od obowiązku wskazania, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie w ramach prawa do obrony na podstawie art. 74 § 1 k.p.k. w związku z art. 20 § 3 k.p.w”. „Właściciel lub posiadacz pojazdu nie ma zatem prawnego obowiązku wskazania, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, jeżeli sam tym pojazdem kierował lub go używał i dopuścił się np. wykroczenia przekroczenia prędkości zarejestrowanego za pomocą urządzenia rejestrującego”. W konsekwencji Trybunał uznał, że „właściciel lub posiadacz pojazdu, w granicach prawa do obrony, nie ma obowiązku wskazywania, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, jeżeli on sam nim kierował, a tym samym powyższa sytuacja nie jest objęta odpowiedzialnością za wykroczenie z art. 96 § 3 k.w.”

Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są wiążące dla sądów powszechnych, dlatego też sądy te aktualnie kształtują wynikającą z tego orzeczenia linię orzeczniczą. I tak np. Sąd Okręgowy w Poznaniu wyrokiem z dnia 11 lipca 2019 r. (sygn. akt IV Ka 510/19) uniewinnił obwinionego właściciela pojazdu, który nie udzielił odpowiedzi na zapytanie Straży Miejskiej w Pile, kto zaparkował pojazd w strefie zamieszkania, gdyż to on właśnie tego dnia kierował tym pojazdem. SO w Poznaniu w uzasadnieniu tego wyroku stwierdził m. in.:

„Poczynione rozważania prawne potwierdzają więc, że odpowiedzialność za wykroczenie określone w art. 96 § 3 kw zostaje wyłączona w sytuacji, gdy właściciel lub posiadacz pojazdu uchyla się od obowiązku wskazania, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie w ramach prawa do obrony na podstawie art. 74 § 1 kpk. w zw. art. 20 3 kpw. To oznacza, że elementem treści normy z art. 96 3 kw w zw. z art. 78 ust 4 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym nie jest pociągnięcie do odpowiedzialności za wykroczenia właściciela lub posiadacza pojazdu, który nie wskazał komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, jeżeli sam tym pojazdem kierował lub go używał. Skoro właściciel lub posiadacz pojazdu, korzystając z prawa do obrony, nie musi realizować obowiązku z art. 78 ust. 4 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym wskazując siebie jako osobę, która kierowała lub używała pojazdu w oznaczonym czasie, to tym bardziej zaistnienie powyższej sytuacji nie jest objęte zakresem stosowania art. 96 § 3 kw i nie może prowadzić do odpowiedzialności wykroczeniowej (…)”
„W związku z przyjęciem takiego ustalenia, zgodnego z ostatnimi wyjaśnieniami obwinionego Sąd II Instancji uznał, że miał on prawo do zaniechania wskazania, na żądanie uprawnionego organu, siebie, jako osoby, która feralnego dnia kierowała pojazdem (…). W tej konkretnej sytuacji, pomimo niezastosowania się przez obwinionego do obowiązku wynikającego z art. 78 ust. 4 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawa o ruchu drogowym nie było zatem podstaw do przypisania mu odpowiedzialności wykroczeniowej z art. 96 § 3 k.w. Reasumując powyższe, Sąd II Instancji zgodził się z apelującym, iż doszło do obrazy prawa materialnego, tj. art. 96 § 3 kw, w zw. z art. 78 ust. 4 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (…).

3. Odnośnie percepcji Pani Sędzi Agnieszki Jaźwińskiej

Jak wynika z akt sprawy, w tym opublikowanych powyżej nagrań, obrońca obwinionego wielokrotnie usiłował dotrzeć do umysłu Pani Sędzi Jaźwińskiej i wytłumaczyć jej znaczenie zasady nemo se ipsum accusare tenetur, jak również wykazać związek pomiędzy nielegalnym oznakowaniem na ul. KEN z brakiem obowiązku udzielania odpowiedzi straży miejskiej na żądanie wskazania kierującego. Wszystko jednak na nic. Sędzia Jaźwińska okazała się klinicznym przypadkiem człowieka, który niczego nie czyta „bo jej się nie chce przeglądać płytek” oraz niczego nie jest w stanie zrozumieć, bo jej się nie chce skupić na tym, co mówi rozmówca.

Piszący te słowa był obecny na rozprawie w dniu 4 lutego 2020 r. i obserwował na własne oczy przytępiony wyraz twarzy Przewodniczącej, do której nic nie docierało. Patrząc i słuchając, co wygaduje, odnosiło się wrażenie, że jest to człowiek w tak dużym stopniu przepracowany lub wypalony, że nie jest w stanie kontrolować, jaką sprawę rozpatruje. Myliło jej się wszystko: nazwiska obwinionych, rodzaje orzeczeń, procedury karna z wykroczeniową itp. Pani Sędzia Jaźwińska – z tym poziomem percepcji, jaki obecnie prezentuje – powinna zostać w trybie natychmiastowym odsunięta od orzekania.

 

4. Odnośnie przygotowania merytorycznego oskarżyciela publicznego – strażnika miejskiego Krzysztofa Kotwickiego

Słuchanie tego, co na rozprawie wygadywał strażnik Krzysztof Kotwicki, było nie do zniesienia. Człowiek ten okazał się całkowitym ignorantem oraz konfabulatorem.

Strażnik ów stanął na stanowisku, że jeśli stoi znak, to trzeba go przestrzegać – niezależnie od tego, czy postawiony jest zgodnie z obowiązującym planem organizacji ruchu, czy nie. Stanowisko to jest diametralnie sprzeczne z wykładnią prezentowaną przez Sąd Najwyższy oraz sądy powszechne. Strażnik ów dokonał ponadto (o tempora. o mores!) rozszerzającej wykładni normy karnej. W czasie rozprawy stwierdził m. in.:

„Chodziło tylko o znak przy wyjeździe – że był ustawiony nie na tym szczycie. Czy to ma aż takie znaczenie dla wykroczenia?” 

Człowiek ten prawdopodobnie nie jest w stanie pojąć tego, że norm karnych nie można interpretować rozszerzająco, a wszelkie wątpliwości organ ma obowiązek rozpatrywać na korzyść obwinionego!

Najtragiczniejsze jest jednak to, że Przewodnicząca cały czas potakiwała słowom oskarżyciela…. Widać oboje pozostają na tym samym poziomie percepcji materiału normatywnego…

Niepojęta jest też zdolność oskarżyciela publicznego do sugestywnej konfabulacji. Strażnik zapewnił Sąd, że zapoznał się z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, na które powoływał się obrońca. Kiedy jednak (w ramach głosu stron) zaczął o tym orzeczeniu opowiadać, to okazało się, że strażnik pomylił orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z dnia z 30 września 2015 roku w sprawie K 3/13 z uchwałą Sądu Najwyższego z dnia 30 września 2014 r. w sprawie I KZP 16/14… Oba orzeczenia – co oczywiste – nie mają nic wspólnego ze sobą. W uchwale SN z dnia 30 września 2014 r. chodziło o uprawnienia straży gminnych do kierowania wniosków o ukaranie do sądu przeciwko właścicielom pojazdów odmawiającym wskazania kierującego. Sąd Najwyższy nie zajmował się w tej sprawie prawem właściciela do odmowy wskazania kierującego, lecz jedynie zakresem uprawnień oskarżycielskich strażników gminnych. Jest zatem dramatem Wymiaru Sprawiedliwości, że osoba występująca w Sądzie w charakterze oskarżyciela publicznego myli Trybunał Konstytucyjny z Sądem Najwyższym oraz wyrok z uchwałą.

Na koniec trzeba stwierdzić, iż wbrew stanowisku oskarżyciela publicznego:

  • jest nieprawdą, że Trybunał Konstytucyjny stwierdził, iż „samowskazanie się nie narusza art. 2 Konstytucji”;
  • jest nieprawdą, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie było jednomyślne;
  • jest nieprawdą, że „są dwa uzasadnienia: większości sędziów i mniejszości sędziów”;
  • jest nieprawdą, że Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że „osoba kierująca, jeżeli jest nią właściciel, ma obowiązek siebie wskazać”.

Pan Krzysztof Kotwicki powinien zatem występować na konkursach krasomówczych, a nie w sądzie!

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Nadzór na działalnoscią sądów, Niewskazanie kierującego, Organizacja ruchu, Sąd, Sądownictwo, Straż gminna (miejska), Wskazanie kierującego (art. 96 par. 3 kw), Znaki drogowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *