Artur Mezglewski
W sporze obywatela z funkcjonariuszem prokuratura i sądy zawsze staną po stronie funkcjonariusza. Nagną prawo, napiszą absurdalne uzasadnienie, ale racji obywatelowi nie przyznają. Zatem Sądy są państwowe, a nie nasze. A jeśli Sądy są nie nasze, prokuratura jest nie nasza, policja jest nasza – to czyj jest Mazurek Dąbrowskiego? Czyja jest Biało-Czerwona Flaga? Nasza, czy ich?! Jeśli Flaga jest ich, to czas wyjeżdżać z kraju, a jeśli Flaga jest nasza, to miejsce prokuratorów i sędziów jest na zmywakach w Zjednoczonym Królestwie.
Zgodnie z obowiązującym prawem straż gminna może legitymować tylko tego, kto popełnił przestępstwo lub wykroczenie oraz tego, kto był świadkiem takiego zdarzenia. Jednak prokurator i sędzia z Poznania uznali, że legitymować można także tych, którzy hipotetycznie mogą popełnić przestępstwo w przyszłości, zaś sędzia z Gryfic generalnie uważa, że legitymować można wszystkich.
1. Sąd Rejonowy w Gryficach
W dniu 7 sierpnia 2013 r. jeden z członków SPnD monitorował pracę funkcjonariuszki Straży Gminnej w Karnicach, która obsługiwała fotoradar. Strażniczka była miła i rozmowna, a jej praca nie wzbudzała żadnych zastrzeżeń ze strony obserwatora. Nagle „na dzielni” pojawił się komendant miejscowej straży – Marek Bławat, który (bez wskazania podstawy) zażądał od obserwatora wylegitymowania się oraz wydał mu polecenie natychmiastowego udania się do siedziby straży w celu przeprowadzenia przesłuchania w charakterze świadka. Oto nagranie z tego zdarzenia:
Nie ustaliliśmy czym powodowany był ten „eksces intensywny” ze strony komendanta. Najprawdopodobniej komendant po prostu chciał zastraszyć „intruza”. Niewykluczone też, że po prostu chciał zaimponować pięknej funkcjonariuszce. W każdym razie, komendant Bławat nie miał podstaw do poddania obserwatora procedurze legitymowania. Nie miał też podstaw faktycznych do przesłuchania go w charakterze świadka, gdyż obserwator SPnD nie był świadkiem żadnego wykroczenia.
Obserwator złożył zażalenie do Sądu Rejonowego w Gryficach, wnosząc, aby Sąd zbadał podstawy prawne, zasadność, legalność oraz prawidłowość interwencji komendanta. Oto pełny tekst zażalenia: ZazalenieGryfice
Sąd Rejonowy w Gryficach orzekając w składzie: SSR Elżbieta Piotrowska (Przewodniczący), Marta Wędzińska (Protokolant) rozpatrując powyższe zażalenie w dniu 7 listopada 2013 r. pozostawił go bez rozpoznania. W uzasadnieniu postanowienia z dnia 7 listopada 2013 r. Sąd stwierdził m. in. że: „nie doszło w tym przypadku do zatrzymania skarżącego”, gdyż skarżący „mógł odmówić udania się do biura Straży Gminnej, gdzie został przesłuchany następnie w charakterze świadka”. Sąd stwierdził ponadto, że:
„Straż Gminna jako organ prowadzący postępowania w sprawach o wykroczenia mogła przesłuchać skarżącego w charakterze świadka, przy czym mogło to nastąpić również w innym czasie”.
Z kontekstu uzasadnienia powyższego postanowienia można wysnuć wniosek, iż w opinii Sądu Rejonowego w Gryficach straż gminna może KAŻDEGO PRZYPADKOWEGO CZŁOWIEKA poddać czynności legitymowania oraz przesłuchać go w charakterze świadka – bez obowiązku wykazania jakichkolwiek okoliczności uzasadniających popełnienie konkretnego wykroczenia będącego przedmiotem postępowania, jak też okoliczności, które mają być przedmiotem dowodzenia w ramach tego przesłuchania!!
Oto pełny tekst tego uzasadnienia:
Rozumiem zatem, że dowolny strażnik gminny może zaczepić idącą spokojnie drogą Elżbietę Piotrowską i bez podania przyczyny zaciągnąć ją do komendy w celu jej przesłuchania? Drodzy strażnicy z Gryfic, czy moglibyście takie zdarzenia sprokurować? Przecież nic wam za to (rzekomo) nie grozi, a Pani Piotrowska z pewnością i bez oporu da się wam przesłuchać…
2. Sąd Rejonowy Poznań – Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu
W dniu 5 grudnia 2013 r. jeden z członków Stowarzyszenia Prawo na Drodze monitorował pomiary prędkości dokonywane przez Straż Miejską w Poznaniu. Strażnik – niezadowolony z tego faktu – poddał obserwatora procedurze legitymowania. Dalszy przebieg zdarzenia był dość burzliwy. Doszło m. in. do nieuzasadnionego użycia przez straż miejską środków przymusu bezpośredniego. Zdarzenie to było filmowane i można go sobie obejrzeć, pod tym adresem:
W przedmiocie powyższego zdarzenia toczyło się prokuratorskie śledztwo, które prowadził prokurator Krzysztof Kopczyński z Prokuratury Rejonowej Poznań – Nowe Miasto. Śledztwo to zostało ostatecznie umorzone postanowieniem z dnia 30 maja 2014 r. (1 Ds 561/14). Uzasadnienie tego postanowienie jest wielowątkowe i bardzo obszerne. Tutaj odniesiemy się jedynie do tych jego fragmentów, w których prokurator Kopczyński opublikował swoje wnioski odnoszące się do zasadności podjęcia przez strażników miejskich czynności legitymowania wobec członka SPnD monitorującego pracę strażników miejskich.
Otóż prokurator Kopczyński nie dopatrzył się w działaniach obserwatora SPnD żadnego wykroczenia. Przede wszystkim zaś prokurator (bardzo niechętnie) przyznał, że samo rejestrowanie przez niego podejmowanych przez Straż Miejską czynności pomiaru prędkości nie jest prawnie zabronione. Natomiast zabronione byłoby publikowanie zarejestrowanych danych.
Pomimo powyższej konkluzji, prokurator Kopczyński uznał jednak, że „brak jest podstaw do kwestionowania prawidłowości czynności podjętych przez strażników miejskich w zakresie czynności legitymowania pokrzywdzonego”. Ów pogląd prokurator Kopczyński zbudował na następującym „logicznym” wnioskowaniu, że wprawdzie pokrzywdzony poprzez rejestrację zapisów z monitora fotoradaru żadnego przestępstwa ani też wykroczenia nie popełnił, ale mógł je popełnić w przyszłości, poprzez jego publikację w Internecie…
Oto fragment uzasadnienia postanowienia o umorzeniu śledztwa z dnia 30 maja 2014 r., odnoszący się tego problemu:
„Przenosząc powyższe ustalenia w zakresie stanu faktycznego i dokonując ich analizy przez pryzmat przywołanych przepisów uznać trzeba, iż brak jest podstaw do kwestionowania prawidlo9wości czynności podjętych przez strażników miejskich w zakresie czynności legitymowania pokrzywdzonego. Mianowicie podstawą do podjęcia tej czynności może stanowić konieczność identyfikacji osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa lub wykroczenia. Analiza materiału dowodowego zebranego w sprawie nie pozostawia wątpliwości, iż zarówno Dariusz Kozłowicz, jak i Piotr Draniczarek powzięli podejrzenie popełnienia przestępstwa przez pokrzywdzonego w związku z podejmowanymi przez niego czynnościami. które w ich ówczesnej ocenie mogły mieć charakter utrwalania danych chronionych prawem. Kwestię tę wielokrotnie artykułowali wobec pokrzywdzonego, podnosząc, iż jest ona wyjściowym i zasadniczym czynnikiem warunkującym wszelkie podejmowane przez nich wobec niego czynności. Jednocześnie dostrzec należy, iż przekaz tej informacji w wykonaniu strażników nie był precyzyjny, albowiem co do zasady określali oni podstawę do legitymowania jako „utrudnianie ich czynności służbowych”, co w bezpośrednim odbiorze istotnie mogło wywołać u pokrzywdzonego wątpliwość w zakresie konkretnej przesłanki leżącej u podstaw działań funkcjonariuszy (przynajmniej początkowo nim kwestia ta była po wielokroć tłumaczona przez strażników).
W tym miejscu wskazać należy, iż jakkolwiek strażnicy miejscy zarówno w czasie kwestionowanej interwencji, jak i później podczas przesłuchania, nie umieli precyzyjnie określić czynu zabronionego, jakiego potencjalnie mógłby dopuścić się wówczas pokrzywdzony, to jednak żywione przez nich obawy, przynajmniej częściowo znajdują swoje prawne uzasadnienie. (…)
Tym samym nie można uznać za iluzoryczną obawy, iż pokrzywdzony w związku ze swoim zachowaniem, polegającym na uporczywej rejestracji obrazu z laptopa służbowego strażników miejskich oraz zapisów w ich notatnikach służbowych, wszedł w posiadanie informacji dla niego nieprzeznaczonej. W tej sytuacji ustalenie personaliów takiej osoby uznać trzeba za uzasadnione. Jednocześnie podkreślić należy, iż oceny zasadności działań strażników dokonywać trzeba na czas interwencji bez posiłkowania się w tym zakresie wiedzą uzyskaną w okresie późniejszym w kwestii tego np., iż pokrzywdzony danych chronionych nie zdołał zarejestrować bądź odstąpił od ich upublicznienia. Okoliczności takiej funkcjonariusze nie mogli bowiem wykluczyć, a twierdzenie pokrzywdzonego sugerujące, iż ewentualną odpowiedzialność za ujawnienie tych danych poniosą wyłącznie strażnicy tylko wzmogły w nich obawy w tym przedmiocie”.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa zostało przez pokrzywdzonego zaskarżone, jednakże Sąd Rejonowy Poznań – Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu utrzymał w mocy postanowienie prokuratury u umorzeniu śledztwa.
Sędzia Agnieszka Parnowska, która rozpatrywała to zażalenie, w uzasadnieniu postanowienia z dnia 10 września 2014 r. (III Kp 473/14) przyjęła „z dobrodziejstwem inwentarza” całą misterną argumentację, która wyszła spod pióra prokuratora Kapczyńskiego. Stwierdziła m. in., że:
„Odnosząc się do postawionych w zażaleniu zarzutów, stwierdzić należy, że Prokurator szczegółowo wyjaśnił podstawę swojego wnioskowania co do tego, że strażnicy byli uprawnieni do wylegitymowania pokrzywdzonego, a Sąd zapatrywania te podziela. Podstawą legitymowania było bowiem zachowanie pokrzywdzonego polegające na filmowaniu zapisów dokonywanych w notatnikach służbowych strażników i ekranu laptopa, który rejestrował fakt przekroczenia prędkości przez konkretnych kierowców i auta – strażnicy byli przekonani o popełnieniu przez pokrzywdzonego w związku z tym przestępstwa. Co prawda strażnicy nie potrafili wskazać konkretnie o jakie przestępstwo chodziło, jednak słusznie w zaskarżonym postanowieniu odwołano się do treści art. 267 § 3 kk., który penalizuje posługiwanie się m. in. urządzeniem wizualnym w celu uzyskania informacji, do której sprawca nie jest uprawniony”.
Parnowska, to wyjątkowa …., udaje sędziego, ale kompetencje jak ostrze brzytwy.
Pingback: „Z sądu pan nie wyjdziesz!”, czyli zemsta komendanta | Stowarzyszenie Prawo na Drodze
…to poprostu przechodzi ludzkie pojecie. Sedziowie i prokuratorzy to jedna banda nieudacznikow a ksztalcili sie chyba u kowala. Krew mnie zalewa jak w telewizorze slysze, ze Polska to panstwo prawa… chyba lewa!!!
Link pod tekstem „Oto nagranie z tego zdarzenia” do poprawki. Brakuje dwukropka.
Kiedyś to się ładnie określało falandyzają prawa, teraz to po prostu wykorzystywanie władzy i uprawnień do krycia „swoich”.
A tu taki super rarytasik
http://www.fronda.pl/a/akcja-jaja-policja-karze-za-brak-nadzoru-nad-kura,43901.html
Wniosek po lekturze: jak to dobrze (a może właśnie nie dobrze) że po wsi nie biegają słonie.