Artur Mezglewski
Stacjonarne fotoradary straży gminnych (miejskich) w niewielkim stopniu oddziałują prewencyjnie na kierowców. Ukryte za drzewami, znakami, nieprawidlowo oznakowane, nie przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Spełniają jedynie cele fiskalne – wyznaczane każdorocznie przez rady gmin. Natomiast pomiary dokonywane na wyznaczonych odcinkach dróg są wręcz niebezpieczne. Przyczyną takiego stanu rzeczy są nieprawidlowe przepisy dotyczące ich oznakowania. Znak D-51 umieszczany jest na początku odcinka drogi objętego okresową kontrolą. Tuż za znakiem może stać radar. Gwałtowne i nieprzewidywalne reakcje kierowców, dostrzegających nagle miernik prędkości, mogą być przyczyną wielu wypadków.
1.Wprowadzenie w tematykę
Powinno być zasadą, że wszystkie znaki drogowe, a także wszelkie urządzenia drogowe oraz wszelkie działania instytucji zajmujących się szeroko pojętą obsługą ruchu drogowego, powinny sprzede wszystkim służyć bezpieczeństwu.
Znaki drogowe oraz urządzenia drogowe powinny być umiejscawiane tam, gdzie są one potrzebne i powinny one wymuszać na użytkowników dróg określone zachowania, ukierunkowane na realizację zasady bezpieczeństwa.
Z bezpieczeństwem bezpośrednio związana jest prędkość pojazdów. W miejscach szczególnie niebezpiecznych, prędkość ta musi być przez kierowców ograniczana. Jednym ze sposobów wymuszania ograniczania prędkości jest instalacjaurządzeń, rejestrujących prędkość w miejscach szczególnie niebezpieczncyh.
Urządzenia te, przede wszystkim, powinny motywować do powolnej, przepisowej jazdy na danym odcinku drogi. Aby tak było – muszą one być odpowiednio wyraźnie oznakowane.
Zaryzykowałbym takie twierdzenie:
1) jeśli urządzenie pomiarowe będzie odpowiednio oznakowane, to wymusi ono właściwe reakcje kierowców,
2) skoro zatem przekroczenia prędkości zdarzają się tak często, to oznacza, że oznakowania są słabe, a zainstalowane urządzenia, służą realizacji celów fiskalnych, a nie celom poprawy bezpieczeństwa.
2. Już wydawało się, że będzie piękniej
W styczniu 2011 r. ówczesne Ministerstwo Infrastruktury przygotowało bardzo postępowy projekt rozporządzenia dotyczącego funkcjonowania fotoradarów oraz ich oznakowania. Według zapowiedzi Ministerstwa:
a) fotoradary (a właściwie ich obudowy) miały zostać pomalowane na jaskrawy żółty kolor – po to, aby były one z daleka widoczne dla kierowców;
b) zniknąć miały z naszych dróg atrapy fotoradarów – co miało potęgować poczucie nieuchronności kary dla kierowców, którzy przekraczaliby dozwoloną prędkość;
c) obudowy radarów chwilowo nieczynnych miały być zasłaniane.
W uzasadnieniu do projektu rozporządzenia czytamy takie slowa:
„Wejście w życie rozporządzenia pozwoli na wdrożenie systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym, którego celem jest przeciwdziałanie wypadkom drogowym oraz ograniczenie skutków wypadków. Jednocześnie wprowadzenie tych przepisów przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego, a tym samym do ograniczenia kosztów społecznych i materialnych wynikających ze skutków ewentualnych wypadków drogowych”.
Źródło: http://www.grupaimage.com.pl/?s=prd&i=informacja&id=18283
Fotoradary miały zatem przede wszystkim oddziaływać prewencyjnie.
3. Prawo obowiązujące – czyli co z tego wyszło?
Wyszło mniej więcej jak zwykle, czyli idea się rozmyła – jak niemal w każdym przypadku reform przeprowadzanych w naszym kraju.
a) Malowanie na żółto (po polsku)
Wraz z wejściem w życie przepisów wykonawczych do noweli Prawa o ruchu drogowym, czyli od lipca 2011 r. – wszystkie nowe fotoradary zaczęto malować na żółto. A co z już istniejącymi konstrukcjami? Te objęte zostały przepisem przejściowym, zawartym w rozporządzeniu zmieniającym Ministra Infrastruktury z dnia 22 czerwca 2001 r., stanowiącym, że:
„ Stacjonarne urządzenia rejestrujące i ich obudowy, zainstalowane w pasie drogowym przed wejściem w życie niniejszego rozporządzenia, które nie spełniają określonych w nim wymagań, mogą być wykorzystywane przez okres 36 miesięcy od dnia jego wejścia w życie”.
Dysponenci fotoradów dostali zatem 3 lata na pomalowanie parudziesięciu skrzynek!! Jestem gotów się założyć, że gdyby nie wprowadzono tego przepisu – wszystkie fotoradary pomalowane zostałyby na żółto w ciągu miesiąca.
Wprowadzenie tak długiego okresu przejściowego na wykonanie tych prostych czynności, świadczy na pewno o oportunizmie odpowiednich władz i instytucji, ale świadczyć też może o braku lojalności wobec społeczeństwa. Jest przecież oczywiste, że te niepomalowane radary przynoszą więcej dochodu od tych pomalowanych. Niestety, wysokość uzyskiwanych z mandatów grzywien jest odwrotnie proporcjonalna do stanu bezpieczeństwa na naszych drogach.
b) W każdej obudowie radar – czy aby na pewno?
Zgodnie z założeniami, radar miał być w każdej nie zasłoniętej żółtej skrzynce. Czy tak jest? Każdy kierowca wie, że nie jest. Rzecznik prasowy GITD oświadczył niedawno, że radary są w co drugiej skrzynce. Być może w co drugiej, ale czy o to chodziło autorom reformy?
Jest oczywiste, że – z przyczyn technicznych – muszą następować jakieś przerwy w działaniu urządzeń pomiarowych, ale na ten czas obudowy niedziałających urządzeń winny być zakrywane. W przeciwnym razie cała ta reforma traci sens, a setki milionów złotych wydane zostało na darmo.
c) Oznakowanie fotoradarów Inspekcji Transportu Drogowego
Stacjonarne urządzenia rejestrujące prędkość, którymi zarządza Inspekcja Transportu Drogowego, są znakowane prawidłowo, a oznakowanie to – niewątpliwie – oddziałuje prewencyjnie. Urządzenia te poprzedza każdorazowo znak drogowy D-51 (automatyczna kontrola prędkości). Znak ten umieszcza się przed stacjonarnym urządzeniem rejestrującym w odległości:
-
od 100 m do 200 m – na drogach o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h,
-
od 200 m do 500 m – na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 60 km/h, z wyjątkiem dróg ekspresowych i autostrad,
-
od 500 m do 700 m – na drogach ekspresowych i autostradach.
Znak ten stosuje się dla każdego kierunku ruchu, w którym stacjonarne urządzenie rejestrujące może dokonywać pomiarów prędkości.
d) Oznakowanie fotoradarów straży gminnych miejskich
Straże gminne (miejskie) instalują swoje fotoradary w stacjonarnych obudowach, a także (i przede wszystkim) dokonują okresowych pomiarów urządzeniami przenośnymi na wyznaczonych i oznakowanych odcinkach dróg. Fotoradary stacjonarne winny być oznakowane znakiem D-51 usytuowanym w odległości określonej w punkcie c). Natomiast w przypadku urządzeń przenośnych, na początku odcinka drogi objętego okresową kontrolą, winien być umieszczony znak D-51 z tabliczką z napisem „Na odcinku …”.
Gdy chodzi o instalację fotoradarów stacjonarnych użytkowanych przez straże gminne oraz ich oznakowań, to proceder ten nie ma nic wspólnego z realizacją zasady bezpieczeństa. Każdy, kto choć raz przejeżdżał przez tzw. Zagłębie Radarowe (w skrócie ZR), wie, że w Tamtych Stronach, każde przydrożne drzewo, każdy przydrożny śmietnik, każdy krzak może okazać się … fotoradarem. Fotoradary z zasady ustawiane są w miejscach niewidocznych z dalszej odległości: za drzewami, za znakami drogowymi itp.
Wiele zastrzeżeń można również mieć do oznakowania tych fotoradarów. Znaki D-51 bardzo często ustawiane są w nieprzepisowych odległościach: albo kilkadziesiąt metrów przed fotoradarem, albo kilometr, dwa kilometry przed nim.
Wszystko po to, żeby zmylić kierowców i przyłapać ich na – choćby drobnym – przekroczeniu prędkości. Każde takie przekroczenie to przecież zysk dla gminy – więc trudno się dziwić.
Oznakowanie odcinków dróg, na których straże gminne dokonują pomiarów prędkości urządzeniami przenośnymi, dokonywane jest zgodnie z obowiązującym prawem. Warto jednak zastanowć się, czy oznakowanie to służy bezpieczeństwu?
Oznakowania takich odcinków umieszczane są na początku i na końcu odcinka. Odcinki te wynoszą zwykle od 100 do 1000 m. Można zatem zapytać, jakie jest oddziaływanie prewencyjne takiego znaku, skoro tuż za nim może odbywać się pomiar?
Tego rodzaju kontrole – a szczególnie te, które dokonywane na odcinkach krótkich, np. 100 metrowych – nie tylko nie służą bezpieczeństwu, ale wręcz przeciwnie, stwarzają poważne zagrożenie na drodze. Kierowcy, którzy dostrzegają kontrolę radarową nagle, wykonują gwałtowne i nieprzewidywalne reakcje, które mogą być przyczyną wypadków. Odcinki, na których dokonywana jest kontrola prędkości winny być znakowane inaczej. Znak drogowy uprzedzający o takiej kontroli, winien być ustawiony w pewnej odległości od tego odcinka.
4. Przykład
W miejscowości Ślęcin (świętokrzyskie) wyznaczony jest 100 metrowy odcinek dla dokonywania okresowych opomiarów prędkości. Autor niniejszego opracowania w dniu 6 grudnia 2012 r. obserwował przez kilka minut miejsce dokonywania pomiarów. W tym krótkim okresie czasu, zaobserwował jedno, bardzo niebezpieczne zdarzenie.
Kierowca samochodu osobowego będąc w trakcie manewru wyprzedzania samochodu ciężarowego, nagle zauważył ustawiony przy drodze fotoradar i zaczął gwałtownie hamować. Nie wiele brakowało, aby zderzył się z samochodem wyprzedzanym. Niewiele też brakowało, aby najechał na niego samochod jadacy za nim.
Kierowca, który wykonywal manewr wyprzedzania niewatpliwie przekraczał dozwoloną prędkość. Być może jednak nie zauważył znaku D-42 (obszar zabudowany), gdyż w trakcie manewru, znak ten zasłonięty był przez ciężarówkę. Z tego samego powodu mógł nie zauwazyć znaku D-51. Znaki te nie były powtórzone po lewej stronie drogi.
czy straż gminna może stawiać fotoradar (na trójnogu) poza obszarem zabudowanym?
Projekt rozporządzenia Ministra Transportu … z dnia (uwaga) 18.01.2011 r. w sprawie znaku D-51 przewiduje umieszczenie łącznie z nim napisu „Okresowa kontrola na odcinku … „. Jednocześnie przewiduje ustawienie znaku w odległości 50-100 m tam, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi do 60 km/h, a 100-300 m jeżeli prędkość dopuszczalna wynosi powyżej 60 km/h . No ale to jest nadal tylko projekt. Dobrym miejscem do ustawiania radarów są formalne obszary zabudowane. Formalne bo oznaczone znakiem D-42, ale materialnie do najbliższego zabudowania jest 50, 100 a nawet 500 gdy znak ten wyznacz granicę administracyjną miejscowości.
Od początku roku w Warszawie rozpoczęła się masakra radarowa. Przez tyle lat jeździło się sprawnie, na wyczucie bez patrzenia na licznik. To jest w odróżnieniu np. od Zamościa spore ułatwienie. Teraz coś wstąpiło we wszystkie służby i zaczynają „strzelać” na masową skalę na 3 lub 4 pasmowych ulicach, pod wieczór, gdzie wszyscy z przyzwyczajenia jeżdżą tak 80 do 100 km/h. Oczywiście jak żyję długo w tym mieście to w tych miejscach wypadków (ani tez kolizji) nie widziałem.
Ale żeby spotkać jakiś radar rano, na lokalnych osiedlowych ulicach, gdy warszawscy urzędnicy i robotnicy biurowi śpieszą się żeby odbić kartę – to już nie widziałem nigdy. Matki z dziećmi czekają po parę minut prze przejściem dla pieszych np. przy stacji PKP W-wa Włochy przy ul. Chrobrego róg Popularnej, gdyż ww. wypadają zza zakrętu z prędkością nie gwarantującą zatrzymania przed tym przejściem.
Powtarzam – nigdy – przenigdy nie widziałem tam jakichkolwiek funkcjonariuszy z radarem.
Pomiędzy 10 a 11 rano wszystkie samochody Straży Miejskiej w dzielnicy Ursus (kilkadziesiąt sztuk) stoją zaparkowane przed jej siedzibą – pewnie jest odprawa. Porządku pilnujemy tylko w określonych godzinach. Pod marketami – nawet gdy drogi są oznaczone jako „Strefa ruchu” panuje wolna amerykanka. Normalnie Związek Radziecki.