Site icon Stowarzyszenie Prawo na Drodze

Utrzymanie tej samej odległości na początku i na końcu odcinka pomiarowego jest nierealne” (chodzi o pomiar prędkości wideorejestratorem)

Artur Mezglewski

Mamy absolutny hit! Oto biegły sądowy, wpisany na listy biegłych w czterech sądach okręgowych: we Wrocławiu, Legnicy, Sieradzu i Świdnicy przyznał, że  „utrzymanie tej samej odległości na początku i na końcu odcinka pomiarowego jest nierealne”. A zatem każdy pomiar  wideorejestratorem jest nieprawidłowy! Poniżej publikujemy tę wypowiedź, która padła w ramach opinii ustnej składanej do sprawy II W 35/22, która toczyła się przed Sądem Rejonowym w  Miliczu.

 

  1. Pośredni pomiar prędkości, czyli wielka mistyfikacja w wykonaniu Policji

Zamontowane w nieoznakowanych radiowozach wideorejestratory nie mierzą prędkości nagrywanego pojazdu. Sterownik urządzenia otrzymuje sygnały z czujników umieszczonych przy kołach policyjnego auta. Na ekranie pojawia się więc prędkość radiowozu.

Żródło: https://motofakty.pl/wideorejestratory-pod-lupa-poslow-czy-zmieni-sie-prawo/ar/c4-16205905

Cała „logika” tego rodzaju pośredniego pomiaru, opiera się zatem na założeniu, że radiowóz utrzymuje taką samą prędkość, jak pojazd, którego prędkość jest kontrolowana.

Stała prędkość wiąże się ze stałą odległością – przynajmniej na początku i na końcu odcinka pomiarowego. Ale przecież tej stałej odległości nikt i nic nie mierzy! Mało tego: polska drogówka w pośrednich „pomiarach prędkości” stosuje jedynie tryb automatyczny, tzn. operator urządzenia ustawia jedynie odpowiedni dystans (najczęściej 100. metrowy) i uruchamia urządzenie. Następnie urządzenie samo się wyłącza (i automatycznie kończy pomiar) po przejechaniu zadanego dystansu.

Wynika z tego, że nie o pomiar tutaj chodzi. Kierowca radiowozu pojedzie z taką prędkością, jaką chce. I tę prędkość przypisze kierowcy samochodu kontrolowanego.

W polskiej Policji królu statystyka. Jeśli zatem policjanci premiowani są za wyniki (np. za ilość zatrzymanych praw jazdy), to funkcjonariusz pojedzie zawsze te 102, 103 km/h w obszarze zabudowanym – chociażby jadący przed nim kierowca-nieszczęśnik jechał  znacznie wolniej.

2. Co się dzieje, gdy kierowca nie zgodzi się z pomiarem i odmówi przyjęcia mandatu?

Wówczas sprawa trafia do sądu. Naiwni ludzie, odmawiając przyjęcia mandatu, liczą, że bezstronny sąd rozstrzygnie sprawę sprawiedliwie, tzn. przeanalizuje prawidłowość dokonanego pomiaru.

Naiwnym ludziom trzeba przede wszystkim wytłumaczyć, że slogan „bezstronny sąd” jest jedynie figurą retoryczną. Bezstronni ludzie nie istnieją. W zdecydowanej większości spraw (ok. 80%) oskarżyciele publiczni w ogóle nie przychodzą na rozprawy – bo i po co? „Bezstronne sądy” doskonale sobie radzą w jednoczesnym wykonywaniu funkcji oskarżania i sądzenia…. W praktyce zatem, to sąd oskarża! A przecież sąd ma sądzić. Oskarżać ma oskarżyciel…

W praktyce orzeczniczej mamy do czynienia z dwoma typami sędziów: „wierzącymi” i „niewierzącymi”. Sędziowie „wierzący” (a takich jest ponad połowa) dają wiarę każdemu słowu policjanta, który wykonywał pomiar – i na tym „daniu wiary” opierają cały wyrok. Sędziom „wierzącym” nie są potrzebne już żadne inne dowody do skazania człowieka.

Z kolei sędziowie „niewierzący” zwykle powołują biegłego z zakresu technologii pomiarów prędkości (czy z jakiejś inne, pokrewnej, dziedziny).

3. Czy pomiar prędkości dokonany wideorejestratorem można zweryfikować?

Autor niniejszego opracowania monitoruje od kilkunastu lat postępowania sądowe w sprawach z zakresu wykroczeń oraz przestępstw popełnionych w ruchu drogowym. Obserwował rozprawy w niemal każdym okręgu sądowym w Polsce. Zetknął się z kilkudziesięcioma opiniami biegłych, dotyczącymi pomiarów dokonanych wideorejestratorami. Na bazie tych doświadczeń oraz własnych analiz wyraża następujące przekonania:

4. Przedmiot opinii biegłych – czyli dlaczego kierowcy przegrywają w sądach?

Kierowcy przegrywają w sądach z wideorejetratorami dlatego, że przedmiot opinii cwanych i przebiegłych biegłych nie polega na badaniu prędkości pojazdu obwinionego na odcinku pomiarowym, ale na odcinku dowolnie wybranym przez biegłego. Biegły wybiera sobie jakieś dwa punkty stałe, które są widoczne na nagraniu, a które następnie  „odnajduje” w rzeczywistej przestrzeni. Dysponując takimi danymi jak odległość oraz czas, wylicza średnią prędkość na wybranym przez siebie odcinku, stosując wzór matematyczny: V = s / t.

Wypada jednak zapytać, czy takie procedowanie jest zgodne z zasadami prawa, a także – czy jest uczciwe?

O ile zasady postępowania karnego mają zastosowanie także do postępowania mandatowego, to w powyżej przedstawionym modelu postępowania dochodzi do ewidentnego naruszenia zakazu reformationis in peius. Istotę tego naruszenia opiszemy językiem prostym, zrozumiałym przez każdego – ujmując przy tym rzecz chronologiczne:

Nie mamy Pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi?

W związku z powyższym, chciałbym wyrazić tezę własną, którą poddaję pod dyskusję:

Jeśli mandat został zakwestionowany przez „oskarżonego”, to nie można w dalszym toku postepowania (na etapie sądowym) modyfikować zarzutu, wychodząc poza przedmiot postępowania mandatowego – naruszałoby to bowiem zakaz reformationis in peius.

Oczywiście, istnieje możliwość ukarania sprawcy wykroczenia w powyżej przedstawionym, hipotetycznym przypadku. Ale komu by się chciało…

Bo wyobraźmy sobie taką sytuację. Policyjny wideorejestrator zarejestrował nagranie, z którego wynika, że kierujący pojazdem prawdopodobnie przekroczył prędkość. Ustalamy dane takiego delikwenta i nie proponujemy mu mandatu, ale wszczynamy czynności wyjaśniające i w ramach tych czynności powołujemy biegłego. Biegły ustala, że na pewnych, wybranych przez niego odcinkach, kierujący przekroczył prędkość. I wtedy kierujemy do sądu wniosek o ukaranie z prawidłowo uargumentowanym zarzutem. Wówczas wszystko jest de lege artis

Tylko co wtedy ze statystyką?…

5. Ci wspaniali młodzieńcy na swych szalejących gruchotach

To jeszcze nie koniec opowiadania. Pozostaje bowiem do oceny kwestia odpowiedzialności wykroczeniowej kierowców policyjnych radiowozów z wideorejestratorami. Kierowcy ci, w każdym przypadku „dokonywania pomiarów przy użyciu wideorejestratora”, popełniają takie samo (albo jeszcze większe) wykroczenie drogowe, co „zwierzyna, na którą polują”. Funkcjonariusze za każdym razem winni zatem płacić mandaty, a w przypadku pomiarów w obszarze zabudowanym – powinni tracić prawa jazdy. Polowania na kierowców przy użyciu  wideorejestratorów to nie tylko jedna wielka mistyfikacja, ale także najlelszy dowód na to, że funkcjonariuszom tego państwa nie chodzi o respektowania zasad państwa prawa. Ich jedynym celem jest upodlenie i poniżenie tego narodu.

Kilka lat temu opublikowaliśmy na ten temat tekst, który nie stracił na aktualności:

Prawo jazdy powinno być zatrzymywane także policjantom

Pomijając już kwestie prawne – zapytam retorycznie: czy radiowóz pędzący 100 km/h pędzi bezpieczniej niż pędzący z taką samą prędkością przykładowy pan Kazio? Czy jadący z astronomiczną prędkością radiowóz nie stwarza zagrożenia w ruchu drogowym? Czy określenie „pirat drogowy”, które z taką lubością używane jest w policyjnych programach propagandowych, nie należy odnosić także do wideorejestratorowych szaleńców?…

 

 

 

 

 

Exit mobile version