Site icon Stowarzyszenie Prawo na Drodze

O tym jak historia zatoczyła koło i powróciła, po 30 latach, do swojego początku

 Akt I czyli wprowadzenie

A było to tak: znany opozycjonista poznański Andrzej Radke dokładnie dnia 1 października 1985 został aresztowany przez siepaczy niejakiego Wojciecha Jaruzelskiego po zarzutem nielegalnego rozpowszechniania prasy bez rejestracji i takie tam inne głupoty. Czyli art. 45 „Ustawa z dnia 26 stycznia 1984. Prawo prasowe”. Wpadli siepacze, zakuli nieszczęśnika w kajdany i wrzucili do lochu. Tamże przebywał kilka miesięcy po czym sędzia czarnej komunistycznej nocy, mając na uwadze tak straszliwe zbrodnie złoczyńcy Pana Radke uznał że kara 7 miesięcy w lochu jest akurat. A wszystko z powodu naruszenia w/w ówczesnego komunistycznego prawa prasowego. Ale po co nam tu historia sprzed lat aż trzydziestu może ktoś zapytać. Ano dlatego że po 30 latach dokładnie z tego samego artykułu tej samej ustawy o to samo Andrzeja Radke oskarżyła policja ( piszemy policja ale naprawdę to jest ta sama milicja z 1985 „aby w insze lumpy wyrychtowana” ) z miasta Szamotuły woj. wielkopolskie.

Akt II czyli cel, strategia, taktyka

Tym razem chodzi o to że Pan Andrzej Radke prowadzi blog „wikiduszniki” gdzie przedstawia sprawy dotyczące miejscowej społeczności. Każdy może tam dokonywać wpisów. Ale są to często opinie ukazujące miejscowe władze w nieprzychylnym świetle w tym ich grzechy i grzeszki a nawet swawole. A to się władzy nie podoba a więc, działając wspólnie i w porozumieniu, zorganizowali grupę o charakterze zbrojnym w składzie: wójt, jego następca, posterunek policji w Dusznikach, komenda policji w Szamotułach. I wykonała ta grupa tytaniczny wprost wysiłek, w tym intelektualny, jak tu ukrócić niecne działania Pana Radke i jego współpracowników. No i wymyślili : tenże sam artykuł prawa prasowego z 1984 roku czyli z lat wolności i demokracji, tyle że tzw. socjalistycznej.

Akt III czyli siły stron

Siły po stronie „państwa prawa „a skierowane przeciw Panu Radke są potężne: wójt, jego następca wraz z częścią urzędników, komisariat policji w Dusznikach, komenda policji w Szamotułach, sąd rejonowy w Szamotułach. Szacujemy że zaangażowanych jest w to minimum kilkanaście osób; oczywiście opłacanych przez obywateli z ich własnych podatków. Uzbrojeni są policjanci m.in. w broń palną, łącznie z ciężkimi karabinami maszynowymi, miotacze gazu, pałki, tarcze, kajdany , kolczatki, wozy bojowe, drony, itd. Co do uzbrojenia wójta to informacje są sprzeczne ale jedna zawsze się powtarza czyli widły, kufajka i gumiaki; niektórzy wspominają też o rzekomym sierpie ponoć ukrytym w rękawie ale może zioła chłopina zbiera co by więcej twarzą po podłodze nie tańcował… Z drugiej strony mamy chudzielca z szanowną małżonką . A ich uzbrojenie to klawiatura . Przewaga zorganizowanej grupy o charakterze zbrojnym zbrojnym jest oczywista . Tyle że Pan Radke miał odwody o charakterze pospolitego ruszenia o których zorganizowana grupa nie wiedziała a i on sam zapewne też . Ale o tym dalej.

Akt IV czyli pierwsze salwy

Siły stron kierują się na pole bitwy.
Na sale Sądu Rejonowego w Szamotułach (jedna z ulic przyległych do sądu i aresztu nazywa się Cmentarna a druga …1 Maja) wkracza harcownik ( jak się później na sali okazało) zwany chyba li tylko ku uciesze szanownej publiczności oskarżycielem publicznym ( cokolwiek znaczy słowo „publiczny” a znaczy różnie; także z domem się kojarzy ..) z komendy policji w Szamotułach, trzygwiazdkowy Piotr Adamczak, z wielkim pistoletem u boku. Ale wkracza też ok. 20 osób w tym Polsat, TVN z olbrzymimi kamerami, nagrywarkami, Radio Merkury, Gazeta Wyborcza, Głos Wielkopolski, Stowarzyszenie Prawo na Drodze itd. Cofnijmy się nieco w czasie i zauważmy że tzw. oskarżyciel publiczny ,zapewne milicyjnym sprytem kierowany, przyczłapał tuż przed rozprawą czyli przed godz. 13.00 tak jak wyznaczono ale pechowo dla niego że wokandę wywołano 10 minut później… Siedząc samotnie pod salą nr.214 taki jakiś niepewny był widząc grupę ok. 20 zacnych ludzisk; wbił wzrok w poruszaną lekkim wiaterkiem gałązkę za oknem… Tyle że gdy ktoś z zacnych próbował go namówić do „dania głosu” to on czasami tylko wychrypiał że nie może rozmawiać i że w komendzie czeka rzecznik prasowy z komunikatem (zauważmy że wokanda nie wywołana a rzecznik już przygotował komunikat czyli taki jasnowidz z Szamotuł). Największe wrażenie na piszącym te słowa wywarł „atak „ekipy z TVN oraz Polsatu w składzie x2 pewien znany dziennikarz + 2x operator kamery + 2x dźwiękowiec. Był też pewien młodzian z SPnD który w sposób nie budzący żadnych wątpliwości , ale kulturalny, wyjaśnił milicjanto-policjantowi swój pogląd na haniebność czynu milicyjno -policyjnego czyli akt oskarżenia. Jednak nadal nie udało się nikomu nic wyciągnąć od milicjanto-policjanta oprócz bełkotu o rzeczniku czekającym w komendzie i że nie wolno mu rozmawiać. Niemota jakiś ? Ale jesteśmy znów na sali i okazało się że …zabrakło miejsc siedzących więc trzeba było się nieźle ścisnąć. Jak toczyła się rozprawa długo by o tym pisać więc zostawmy te sprawy na boku bo w/w media zrobiły to celniej niźli potrafi raczej skromne nasze pióro. Tyle tylko że zwrócimy uwagę na kilka rzeczy tak rzadko widywanych w sądach. Chodzi o precyzyjne i bezstronne prowadzenie rozprawy przez Pana Sędziego (tak) o nazwisku Paweł Legawiec. Pan Sędzia bez żadnego problemu zaakceptował fakt nagrywania sprawy, nie bawił się w żadne formalności, nie rozpytywał co to za ludziska na sali. Jakże wielka różnica np. z sądem w Brzezinach na przykład gdzie sędzina o mało zawału nie dostała na widok i publiczności i kamer; a i nie zezwoliła na nagrywanie bo, wg niej nie przemawia za nagrywaniem dupereli ważny interes społeczny… Jeśli do tego dodamy wielką, w naszej ocenie, kulturę prowadzenia rozprawy to Pan Sędzia mógłby prowadzić szkolenia dla całej gamy sędziów mało udanych ; że tak powiemy. A miał co robić bo kolejne frazy wygłaszane przez milicyjno-policyjnego harcownika musiały prowokować przynajmniej dyskretny śmiech wśród publiczności. Ale i z tym Sędzia dał sobie radę radząc że jak ktoś chce się wyśmiać do woli to niech wyjdzie na korytarz. Nie mówił jednak tego z marsową miną ale nawet jakby odwrotnie… Nikt jednak nie wyszedł prawdopodobnie dlatego że takiego występu milicyjno-policyjnego nie można było sobie odpuścić. W efekcie, po kolejnych daniach rozweselających tak licznie serwowanych przez milicjanta-policjanta-harcownika (czyli 3 x gwiazdka na ramieniu) , publiczność uważnie wpatrywała się w podłogę sali sądowej…Sędzia natomiast bardzo taktownie zwrócił uwagę milicjanto-policjantowi że wygłaszane przez niego kwestie mijają się z sednem sprawy. Na co ten zareagował w ten sposób że wpatrywał się uporczywie w swoje notatki. Była to pierwsza rozprawa a następna w grudniu . Już po opuszczeniu sali doszło do wymiany opinii (wśród zacnych tylko albowiem milicjanto-policjant poddał tyły i w zwycięskim odwrocie wycofał się na z góry upatrzone pozycje. Zrobił to tak perfekcyjnie że nikt nie zauważył tej ucieczki…sorry, zwycięskiego odwrotu…) na temat istoty procesu i wyniki są zatrważające : po 30 latach rzekomej wolności i głosu ludu powróciliśmy do roku 1985! I prawa czyli bezprawia tzw. stanu wojennego! Pytanie czy ten proces to tylko przypadek czy też może nowa tendencja wśród grupy trzymającej władzę? Czy batalia SPnD toczona z SM/SG czy policją wystarczy? Czy skoordynowane ataki SM/SG , ITD, policji… na społeczeństwo to nie jest wypowiedzenie kolejnej wojny narodowi? A w/w proces ma zamykać usta niepokornym? Jak mogło w ogóle dojść aż do takiej paranoi? Czy potrzebna jest jednak mobilizacja społeczna na wielką skalę? Jak taką mobilizację przeprowadzić? Jak zrobić aby państwo służyło NAM a nie samo sobie ? Zapraszam do dyskursu.
Jest też akcent wielce optymistyczny w tej szalonej hucpie grupki trzymającej władzę. A mianowicie udział licznej, i to nie byle jakiej, publiczności a także wyraźna, jak na razie, neutralność Pana Sędziego.
Piszący te słowa był tamże i co widział i słyszał to opisał; choć w olbrzymim skrócie przecież i to tylko pewne wątki. Korzystaliśmy też z artykułu autorstwa Krzysztofa K. Kaźmierczaka pt. „Były opozycjonista oskarżony przed sądem za to samo co w PRL” zamieszczonego w „Głosie Wielkopolskim” z dnia 09 październik 2015 (nr 236). Szeroko na ten temat w relacjach audio-wideo w/w mediów.
Dociekliwy czytelnik może jednak zapytać: a jaki jest związek w/w sprawy ze Stowarzyszeniem Prawo na Drodze ? Co zagnało tam także członków SPnD ? Odpowiedź jest dwuczęściowa czyli: po pierwsze aby dojechać z Polski to publiczność i media musieli dojechać do Szamotuł drogami przecież i przy tym zgodnie z prawem na drodze aby kolesie tzw. oskarżyciela na rogatkach nie wzięli ich do niewoli i tym samym uniemożliwili udziału w sprawie. A więc tu jest wyraźny związek przyczynowo-skutkowy. Teraz już bez ironii czyli po drugie: godna podziwu jest solidarna postawa i znajomych Pana Radke jak i tych co jego przedtem nie znali ale przyjechali aby dać wyraz poparcia dla niego i jego zacnej małżonki a jednocześnie wyrazić swój sprzeciw wobec hucpy reżimu ciemniaków. I dlatego tam byliśmy i jesteśmy z tego dumni.
Na zakończenie informujemy ewentualnego czytelnika ale i kandydata na publiczność że tuż pod gmachem sądu ( piszącemu te słowa przez moment wydawało się że na frontonie przez chwilę mignął napis „ Naród sobie” ale to jednak chyba tylko takie wrażenie…) jest mały sklepik typu alles zusammen a w nim różniste szneki, drożdżówy, serniki, jabłeczniki. Również takiej okazji nie można sobie odpuścić.

                                                                                                                          31. węzłowy Burke

Exit mobile version