Site icon Stowarzyszenie Prawo na Drodze

Bezzasadny regres ubezpieczyciela za oddalenie się z miejsca zdarzenia

 Artur Mezglewski

Sprawcy drobnych stłuczek parkingowych oraz kolizji drogowych nie powinni ponosić dodatkowej odpowiedzialności wykroczeniowej za oddalenie się z miejsca zdarzenia, gdyż Prawo o ruchu drogowym nie nakłada na nich obowiązku pozostania na miejscu zdarzenia, a Kodeks wykroczeń nie penalizuje takiego zachowania. Obowiązek pozostania na miejscu zdarzenia wynika jedynie z przepisów cywilnych, t.j. z ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych. W przypadku ucieczki sprawcy z miejsca zdarzenia ubezpieczycielowi przysługuje prawo regresu, czyli zwrotu odszkodowania z tytułu OC.

W praktyce Policja z lubością oskarża uczestników zdarzeń o oddalenie się z miejsca zdarzenia – nawet wówczas gdy sprawca nie zauważył, że wyrządził komuś szkodę. Przyjrzeliśmy się jednej z takich spraw, która miała swój finał w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód i doszliśmy do wniosku, że jedynym logicznym powodem tego rodzaju nadużyć mogą być nietransparentne powiązania policjantów z poszczególnymi ubezpieczycielami..

 

  1. Zdarzenie

W dniu 26 lipca 2017 r.  o godz. 17:13 w Lublinie na ul. Sierpińskiego Pan Jacek wyjeżdżał  na wstecznym biegu z warsztatu samochodowego.  Pod koniec manewru cofania usłyszał odgłos lekkiego uderzenia, ale był przekonany, że zawadził rurą wydechową lub innym elementem podwozia o krawężnik.  W następnym tygodniu, gdy ponownie  przyjechał do warsztatu, zaczepił go zamieszkały naprzeciwko Pan Maciej i poinformował, że tydzień  temu został uszkodzony jego samochód (ledwo zauważalne wgięcie  na błotniku oraz uszkodzony zaczep holownika). Po dokonaniu oględzin uszkodzonego samochodu oraz po obejrzeniu nagrania z monitoringu Pan Jacek  uznał swoją winę i podpisał odpowiednie oświadczenie. Następnie z kopią tego oświadczenia udał się na Komendę Miejską Policji  w Lublinie z misją samodenuncjacji – licząc na pouczenie lub niewysoki mandat.

2. Czynności Policji

Prowadzący sprawę asp. Grzegorz Kochaniec nie zakończył sprawy mandatem karnym. Posadził Pana Jacka na krześle, wypytał go szczegółowo o wszystkie dane osobopoznawcze, poinformował, że zostanie skierowany wniosek o ukaranie do Sądu, a następnie przedstawił mu taki oto zarzut:

„W dniu 26 lipca 2017 r. ok. godz. 17:13 w Lublinie na ul. Sierpińskiego, kierując po drodze publicznej pojazdem marki Opel, w wyniku nieprawidłowo wykonanego manewru cofania uszkodził zaparkowany pojazd marki Honda, a następnie oddalił się z miejsca zdarzenia”.

Następnie Pan Jacek złożył wyjaśnienia, które zostały zaprotokołowane. W wyjaśnieniach podkreślił, że był skupiony na obserwacji drogi (duży ruch) i że nie był świadomy tego, że uszkodził czyjeś mienie.

Na ten moment rodzi się pytania: dlaczego asp. Kochaniec nie zakończył sprawy mandatem i dlaczego w tak drobnej i oczywistej sprawie postanowił angażować Sąd – sam  również tracąc kilka godzin na nikomu niepotrzebne czynności?

Na koniec asp. Kochaniec podstępnie podsunął Panu Jackowi do podpisania wniosek o skazanie bez rozprawy na karę grzywny 300 zł. Pan Jacek nie zauważył, że pomimo złożonych wyjaśnień asp. Grzegorz Kochaniec nie usunął z opisu czynu „oddalenie się z miejsca zdarzenia”.

Wniosek o ukaranie do Sądu podpisał asp. Grzegorz Kochaniec oraz podinsp. Marzanna Mandziuk pełniąca funkcję Naczelnika Wydziału d/s Wykroczeń i Przestępstw w Ruchu Drogowym.

3. Postępowanie nakazowe

Sprawa Pana Jacka trafiła do postępowania nakazowego. W dniu 29 września 2017 r. Sąd wydał wyrok nakazowy i skazał go za czyn opisany przez Policję w zarzucie (a więc także za oddalenie się z miejsca zdarzenia), zasądzając grzywnę w wysokości 300 zł. i podając jako kwalifikację  prawną art. 97 k.w.W sprawie orzekał sędzia Bernard Domaradzki. Sygnatura akt III W 1325/17)

Sędzia Domaradzki jest bardzo dobrym sędzią, ale w tym przypadku nie dostrzegł podstępu zgotowanego przez Komendę Miejską Policji. Pewnie zobaczył, że sprawca się przyznał się do czynu i poddał karze – i dlatego podpisał wyrok. Gdyby przeczytał z uwagą wyjaśnienia obwinionego – dostrzegł by, że do żadnej ucieczki z miejsca zdarzenia obwiniony się nie przyznał i że policyjny wniosek o skazanie bez rozprawy za zgodą sprawcy, to zwyczajny szwindel.

4. Regres ubezpieczyciela

Tymczasem do Pana Jacka zwróciło się Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji AXA z żądaniem  zapłaty regresu za zrealizowaną szkodę (714 zł), a to na tej podstawie, że Pan Jacek zbiegł z miejsca zdarzenia… AXA negatywnie zareagowało na odwołanie Pana Jacka i skierowało do niego przedsądowe wezwanie do zapłaty.

W tym miejscu warto podkreślić, że – zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Sądu Najwyższego ( np. z dnia 18 listopada 1998 r., sygn. akt II CKN 40/98) nie każde oddalenie się z miejsca zdarzenia jest równoznaczne z ucieczką i to ubezpieczyciel powinien udowodnić, że sprawca zbiegł z miejsca wypadku, a nie oddalił się nieświadomie.

Tymczasem AXA nie przedstawiła żadnych dowodów potwierdzających okoliczność, że Pan Jacek świadomie oddalił się z miejsca zdarzenia.  AXA w swoich pismach zwyczajnie zastrasza Pana Jacka, grożąc postępowaniem sądowym oraz egzekucyjnym.

Na tym etapie sprawy Pan Jacek zwrócił się o pomoc do Stowarzyszenia Prawo na Drodze.

5. Sprzeciw od wyroku i postępowanie zwyczajne

Kierując się naszą radą, Pan Jacek złożył sprzeciw od wyroku nakazowego (chociaż wcześniej, nieświadomie, poddał się karze) – tak wiec sprawa trafiła do postępowania zwyczajnego. Rozprawy w postępowaniu zwyczajnym były monitorowane przez członków SPnD, a na ostatni termin ustanowiony został obrońca (mec. Michal Skwarzyński).

Sąd przesłuchał obwinionego oraz pokrzywdzonego, a następnie – z urzędu – wezwał naocznego świadka zdarzenia (którego Policja nie raczyła przesłuchać na okoliczność ucieczki obwinionego z miejsca zdarzenia).

Świadek ten na rozprawie zeznał:

„Zauważyłem, że samochód wyjeżdżający z podjazdu uderzył w samochód stojący po drugiej stronie podjazdu. Zapisałem numery rejestracyjne, bo zobaczyłem, że sprawca odjechał. Ja stałem na podjeździe, byłem około 30 metrów od zdarzenia. Widziałem tylną stronę tego samochodu, który został uszkodzony. Obwiniony wykonywał manewr cofania i z tego co mi się wydaje to środkową częścią swojego zderzaka uderzył w tylną lewą część pojazdu pokrzywdzonego. Nie mogę potwierdzić, że słyszałem oddźwięk kolizji, widziałem poruszające się auto pokrzywdzonego, kołyszący się samochód. Zdarzenie miało miejsce przy prędkości 2-3 km/h. Na samochodzie pokrzywdzonego zostały ślady po tej kolizji, reflektory nie były zbite. Ja nie zauważyłem co się stało z pojazdem obwinionego, to nie było mocne uderzenie. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie czy obwiniony mógł nie zauważyć, że uderzył”.

Po złożeniu zeznań, ale jeszcze w obecności świadka, Sąd (również z urzędu) przeprowadził  dowód z projekcji nagrania z monitoringu, który zarejestrował zdarzenie.

Na filmie widać było wyraźnie, jak samochód kierowany przez Pana Jacka powoli wycofywał w kierunku wjazdu do posesji, aby następnie włączyć się do ruchu, skręcając w prawo w ruchliwą ulicę. Kiedy wycofywał swój pojazd widać było, że samochód pokrzywdzonego lekko się poruszył – nie było jednak słychać żadnego odgłosu.

Po przeprowadzeniu tego dowodu Sąd zamknął przewód i oddał głos stronom. Oskarżyciel publiczny podtrzymał swój zarzut i zażądał grzywny w wysokości 400 zł, a także  zasądzenie na Skarb Państwa stosowanych kosztów. Obrońca wniósł o zmianę opisu czynu poprzez wyeliminowanie słów „a następnie oddalił się z miejsca zdarzenia”, o zwolnienie obwinionego z kosztów sądowych oraz o ukaranie obwinionego stosowaną grzywną. Adwokat podniósł argument, że obwiniony nie powinien ponosić kosztów postępowania sądowego, gdyż postępowanie to w ogóle nie było potrzebne. Skoro obwiniony przyznał się do winy, sprawa winna była się zakończyć w postępowaniu mandatowym.

6. Wyrok

W wyroku z dnia 13 grudnia 2017 r. Sąd skazał obwinionego za czyn, z którego opisu usunięte zostały słowa „a następnie oddalił się z miejsca zdarzenia” i ukarał go karą grzywny w wysokości 150 zł. Sąd zwolnił obwinionego z kosztów sądowych – zgodnie z wnioskiem adwokata. Sprawę prowadził sędzia mjr Piotr Chwedończuk.

Warto na koniec wspomnieć, iż sędzia Chwedończuk wpisał do sentencji  wyroku prawidłową kwalifikację prawną czynu, tj. art. 23 ust. l pkt 3 lit. b Ustawy z dnia 20 czerwca 1997r. Prawo o ruchu drogowym w zw. z z art. 97 k.w. Oskarżyciel publiczny nie uważał tego za konieczne. Zależało mu jedynie na tym, aby do opisu czynu przemycić okoliczność „oddalenia się z miejsca zdarzenia”…

Wnioski

 Istnieje uzasadnione podejrzenie, iż jedynym powodem, dla którego lubelska policja w oczywistej, drobnej sprawie wszczęła postępowanie przedsądowe i skierowała wniosek o ukaranie do Sądu były nietransparentne powiązania decydetnych funkcjonariuszy z ubezpieczycielem.

Policji nie zależało ani na szybkim zakończeniu sprawy (nie nałożono mandatu), ani na jej rzetelnym przeprowadzeniu (nie przesłuchano naocznego świadka). Nie skupiono się nawet na tym, aby w prawidłowy sposób skonstruować kwalifikację prawną zarzutu. Liczyło się tylko to, aby w opisie czynu znalazły się słowa o „oddaleniu się z miejsca zdarzenia” – pomimo, iż oddalenie się z miejsca zdarzenia nie jest czynem objętym jakąkolwiek kryminalizacją.

Exit mobile version