Artur Mezglewski, Piotr Jakubiak
W dniu 16 września 2020 r. w miejscowości Udrycze Wola pijany policjant z zamojskiej drogówki spowodował zdarzenie drogowe, zderzając się czołowo z szambowozem – na skutek czego niestety poniósł śmierć na miejscu. W mediach nie podawano jednak informacji dotyczących potwierdzonego stanu nietrzeźwości sprawcy wypadku i wykonywanego przez niego zawodu. Dbałość zamojskiej komendy o dobrą pamięć po zmarłym koledze jest zrozumiała, jednak KMP powinna również zadbać o tych, których ów policjant za życia skrzywdził. Miał on bowiem taki zwyczaj, że nakładał mandaty karne za prędkość, którą „mierzył” bez uruchomiania miernika prędkości…
Pani Anna miała wątpliwą przyjemność spotkania się ze śp. Markiem Prusem, który zatrzymał ją do kontroli drogowej i obwinił o przekroczenie prędkości, chociaż miernika prędkości nawet nie miał w ręku. Odmówiła przyjęcia mandatu karnego, licząc na sprawiedliwy osąd zamojskiego Sądu. Tymczasem spotkanie z Sądem okazało się niczym… zderzenie z szambowozem. Sąd pierwszej instancji posłużył się dyspozycyjnym biegłym, który po półgodzinnym przejrzeniu akt wydał jednoznacznie negatywną opinię ustną. Natomiast Sąd Okręgowy odrzucił wszystkie wnioski obrony i zapowiedział ogłoszenie wyroku skazującego na dzień 3o grudnia 2021 r. na godz. 9.00.
- Zdarzenie drogowe
Zdarzenie miało miejsce w dniu 1 kwietnia 2019 r. ok. godz. 9:15 w Zamościu na ul. Legionów (ciąg Drogi Krajowej nr 17). Ruch na drodze był duży, pani Anna jechała w ciągu kilku pojazdów w kierunku Lublina. Odległości pomiędzy autami były niewielkie.
Niespodziewanie na skraju jezdni pojawił się policjant (st. asp. Marek Prus) – wydając jej sygnał do zatrzymania. Policjant nie miał w ręku żadnego miernika. Okazało się, że „zmierzona” prędkość to 76 km/h. Kierująca autem poprosiła o okazanie jej wyniku pomiaru oraz innych parametrów. Aspirant Prus udał się do radiowozu, wyciągnął z niego miernik UltraLyte 20-20 i okazał jej dwa parametry pomiaru: prędkość oraz odległość. Odmówił natomiast okazania parametru upływu czasu od dokonania pomiaru.
Pani Anna odmówiła przyjęcia zaproponowanego mandatu w wysokości 100 zł. Wobec tego aspirant Marek Prus sporządził notatkę urzędową, w której zapisał, że pomiar został wykonany z wnętrza samochodu, z odległości 230 metrów.
Jeszcze tego samego dnia Pani Anna skierowała skargę do Komendanta Wojewódzkiego Policji na działania funkcjonariusza. Podniosła w niej m. in. to, że nie okazano jej wszystkich parametrów pomiaru oraz, że rzekomo wykonano jej pomiar prędkości z wnętrza samochodu.
W związku ze skargą aspirant Marek Prus usunął w notatce urzędowej słowa „z wnętrza samochodu”, nadpisując słowa „z zewnątrz samochodu”. I odtąd już konsekwentnie twierdził, że pomiar wykonał znajdując się poza radiowozem.
Problem jednak w tym, Marek Prus dokonał zatrzymania pojazdu obwinionej nie mając przy sobie urządzenia – i jest to bezsporne. Potwierdził to świadek – kierowca zatrzymanego wcześniej samochodu, który w tym momencie przyjmował mandat wypisywany przez innego policjanta. Potwierdziła to także pani Anna, składając wyjaśnienia. Co ciekawe, nie zaprzeczył temu także asp. Marek Prus, który będąc przesłuchiwany przed Sądem Rejonowym w Zamościu w dniu 21 stycznia 2020 r., zeznał:
„Nie wiem dlaczego podchodząc po raz pierwszy do samochodu obwinionej urządzenie zostawiłem w samochodzie. Nie jest to pierwszy taki przypadek w mojej służbie, jak i innych kolegów. Okazuje się na życzenie kierowcy wynik pomiaru”.
Powyższe zeznanie asp. Marka Prusa nosi oczywiste znamiona mataczenia, bowiem zgodnie z zarządzeniem nr 30 Komendanta Głównego Policji, policjant dokonujący kontroli prędkości urządzeniem laserowym MA OBOWIĄZEK OKAZAĆ kierującemu parametr upływu czasu od dokonania pomiaru. § 26 ust. 2 pkt 2 tegoż zarządzenia stanowi, iż policjant ma obowiązek odnotować w notatniku służbowym czas, jaki upłynął od pomiaru do okazania jego wyniku kierującemu pojazdem. A zatem, skoro parametr ten winien by wpisany w notatniku, to znaczy, że okazanie go kierującemu jest obowiązkowe.
Jeżeli w aktach sprawy nie ma odnotowanego parametru upływu czasu od momentu dokonania pomiaru do momentu okazania pomiaru kierującemu, to wyniku określonego pomiaru w żaden sposób nie można przypisać konkretnemu kierującemu, gdyż parametr ten jest dowodem, że pomiar został wykonany aktualnie, bezpośrednio przed zatrzymaniem pojazdu. Należy bowiem pamiętać, że urządzenie Ultralyte zapamiętuje ostatni wykonany pomiar – a zatem pomiar okazany pani Annie mógł został wykonany nawet poprzedniego dnia, innemu kierującemu.
Aspiranta Marka Prusa – niestety – nie zapytamy już o bliższe wyjaśnienie tej sytuacji, gdyż ten w dniu 16 września 2020 r. będąc w stanie nietrzeźwości, spowodował wypadek drogowy – zderzył się czołowo prowadzonym przez siebie autem osobowym z szambowozem, na skutek doznanych obrażeń poniósł śmierć na miejscu. Oto link do materiału TV Zamość:
https://zamosc.tv/tv/17907-smiertelny-wypadek-w-m-udrycze-kolonia/
Pozostała po nim zatem następująca wersja zdarzenia:
Aspirant wykonał pomiar prędkości w czasie, kiedy znajdował się poza pojazdem służbowym (chociaż wcześniej wydawało mu się, że pomiar był wykonany z wnętrza samochodu). Następnie zaniósł miernik prędkości do wnętrza pojazdu i – już bez miernika – podszedł do krawędzi jezdni, aby zatrzymać pojazd, którego prędkość rzekomo została zmierzona. Zatrzymana do kontroli drogowej kierująca pojazdem zażądała okazania wyniku pomiaru oraz pozostałych parametrów pomiaru. W związku z tym aspirant poszedł po miernik do samochodu i pokazał jej dwa parametry, a trzeciego – z jakiegoś powodu – jej nie okazał.
Z powyższego opisu przedstawionego przez aspiranta wynika, że żadnego pomiaru prędkości pojazdu kierowanego przez panią Annę nie było – a w każdym razie taki stan faktyczny należy przyjąć. Zdegenerowany policjant najzwyczajniej w świecie bawił się swoją robotą. Czuł się na drodze Panem Bogiem, który wszystko może i któremu wszystko wolno. Jest też bardzo prawdopodobne, że był w tym dniu w takiej niedyspozycji, że nie był w stanie wykonać precyzyjnego pomiaru. Wrabiał zatem przypadkowych kierowców w wykroczenia, które sam wymyślał…
To była parodia kontroli drogowej. A teraz nastąpić miała parodia, jaką odstawi Sąd. Bo parodią jest to, że Sąd z całą powagą zaczął zajmować się pomiarem prędkości, którego nie było…
2. Sprawa w sądzie I instancji – dyspozycyjny biegły
Sprawa pani Anny trafiła do Sądu Rejonowego w Zamościu do referatu sędzi Małgorzaty Ziomek-Zabawy. Wydawać by się mogło, że przed panią Sędzią pojawiło się trudne zadanie, gdyż zadaniem sądu karnego jest dokładne ustalenie okoliczności czynu, a w sprawie pojawiło się mnóstwo wątpliwości związanych z pomiarem, którego nie było:
- w materiale dowodowym wskazywane są różne odległości pomiaru;
- w materiale dowodowym wskazywano różne miejsca dokonania rzekomego pomiaru;
- w notatnikach służbowych nie ma informacji o przeprowadzonych testach miernika przed rozpoczęciem służby;
- w aktach sprawy nie było informacji o czasie, jaki upłynął od momentu dokonania pomiaru do momentu okazania go kierującej ;
- policjant Marek Prus nie został przeszkolony w zakresie obsługi laserowych mierników prędkości (co jest obowiązkowe);
- w czasie dokonywania pomiaru na ul. Legionowej panował duży ruch – istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że rzekomy pomiar mógł zostać zakłócony przez inny poruszający się pojazd.
Okazało się jednak, że sędzia Małgorzata Ziomek-Zabawa miała pomysł na „pomyślne” przeprowadzenie procesu i zakończenie go skazaniem obwinionej. Kluczem do tego sukcesu okazał się Michał Bańko – dyspozycyjny biegły. Autorzy niniejszego opracowania naprawdę wiele już widzieli, ale z czymś takim zetknęli się po raz pierwszy. Otóż biegły Michał Bańko został wezwany na termin rozprawy i przed rozprawą otrzymał na chwilę akta sprawy do wglądu. Po półgodzinnym przejrzeniu akt (bo przeanalizować ich w tym czasie nie byłby w stanie) biegły oświadczył, że jest gotowy do opiniowania (sic!!!) – i na rozprawie w dniu 20 września 2020 r. złożył ustną opinie, jednoznacznie obciążającą panią Annę!
Opinię tę można streścić w następujący sposób: laserowy miernik prędkości UltraLyte LTI 20-20 100 LR jest urządzeniem tak doskonałym, że nie ma żadnej możliwości wykonania nim błędnego pomiaru. Można nim mierzyć nawet z odległości 1200 metrów z dowolnej pozycji (także siedzącej) – UltraLyte zawsze wykona prawidłowy pomiar, albo wyświetli błąd. Można nim mierzyć celując nawet w kawałek auta, nawet, gdy samochody jadą „na ciasno” – jeden za drugim. Biegły Michał Bańko stwierdził ponadto, że pomiar byłby prawidłowy także w przypadku, gdyby został wykonany z wnętrza samochodu.
Na szczegółowe roztrząsanie wszystkich absurdów wyartykułowanych przez biegłego Michała Bańko szkoda czasu. Zajmijmy się tylko jednym z nich – a mianowicie stwierdzeniem, że przedmiotowy pomiar mógł być wykonany z wnętrza samochodu (i byłby to na pewno pomiar prawidłowy). Fotografie znajdujące się obok wykonane zostały przez Komendę Miejską Policji w Zamościu. Radiowóz został ustawiony w tym samym miejscu, w którym stał w dniu 1 IV 2019 r. Samochód obwinionej nadjeżdżał od strony kierowcy. Na siedzeniu kierowcy siedział kolega aspiranta Prusa. Na drodze znajdowało się mnóstwo samochodów. I teraz zobaczcie Państwo, czy jest rzeczą możliwą, aby osoba siedząca na siedzeniu pasażera (a więc bez zachowania pozycji celowniczej), celując przez ramię siedzącego obok kierowcy radiowozu, byłaby w stanie „ustrzelić” pojazd znajdujący się w odległości 200 – 350 metrów, poruszający się w kolumnie kilku samochodów? To zdjęcie wykazuje jasno, że biegły Michał Bańko jest zwyczajnym oszołomem, wpisanym nieopatrznie na listę biegłych, a jego wiedza zaczyna się i kończy na tym, co naopowiadali mu niedouczeni policjanci.
Biegły Michał Bańko zawarł w swoje ustnej opinii kilka stwierdzeń, które świadczą, że nie posiada on podstawowych kwalifikacji do wykonywania swojej funkcji. Oto one:
- posługiwanie się laserowymi miernikami prędkości nie wymaga wiedzy
specjalistycznej; - „to, skąd wykonuje się pomiar (z samochodu czy z zewnątrz), nie ma żadnego
znaczenia”; - prawidłowy pomiar może być wykonany z pozycji siedzącej;
- kalibracja (chodziło o test stałej odległości) może zostać dokonana w każdym
miejscu, nawet w miejscu właściwego pomiaru; - pomiar może zostać wykonany „jedną ręką”;
- „obecność innych pojazdów przed mierzonym nie stanowi przeszkody, pod
warunkiem, że jest widoczny choćby fragment mierzonego pojazdu – na tyle szeroki, by
padał na niego promień lasera”.
Warto w tym miejscu tutaj przywołać tezy z orzecznictwa Sądu Najwyższego odnoszące się do cech, jakie winna spełniać każda opinia biegłego.
W wyroku z dnia 13 października 1998 r. (II KN 225/96) Sąd Najwyższy zauważył, że :
„Nie wystarczy, aby biegli przedstawili swoją ostateczną konkluzję, winni bowiem także wskazać drogę, która doprowadziła ich do odpowiedzi na postawione pytanie. Winni więc przedstawić opis metod i sposób przeprowadzonych badań oraz ich wynik. Jest to szczególnie ważne w każdej opinii, a już z całą pewnością w opinii, w której konkluzja prowadzić ma do tak doniosłych konsekwencji prawnych, jak to, czy oskarżony może ponosić odpowiedzialność karną”.
Z kolei w innym wyroku Sąd Najwyższy jeszcze dobitniej akcentuje konieczność zaprezentowania przez biegłego zastosowanych metod badawczych. I jest to wymóg na tyle poważny, że brak jego spełnienia dyskwalifikuje opinię. Sąd Najwyższy stwierdził bowiem, iż:
„Nieujawnienie przez biegłego stosowanych przez niego metod badawczych pozostaje w sprzeczności z istotą dowodu z opinii biegłego, będącej wywodem specjalistycznym, w którym biegły odwołuje się do swoich widomości specjalnych, wskazuje etapy wnioskowania (badanie, ustalone fakty), przedstawia przesłanki, którymi kierował się wydając opinię (koncepcje naukowe przyjęte do interpretacji ustalonych faktów). Brak wiedzy o stosowanych przez biegłego metodach badawczych nie pozwala na pełną weryfikację wyników jego pracy”.
Dowód: wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 marca 2017 r. II KK 375/16.
W doktrynie prawa karnego mocno akcentuje się konieczność zamieszczenia w opinii rzetelnego sprawozdania z badań. Sprawozdanie to stanowi najistotniejszą część opinii. Podkreśla się też, że biegli nie mogą ograniczyć się jedynie do podania wyników swoich eksperymentów, ale muszą dokonać szczegółowego opisu ich przebiegu. W związku z tym część sprawozdawcza musi zawierać informację o całości zastosowanych metod badawczych i sposobie ich zastosowania oraz jednoznaczne i kategoryczne wnioski stanowiące odpowiedzi na postawione w postanowieniu pytania, zarówno główne, jak i szczegółowe. Jest to ugruntowane stanowisko w literaturze fachowej, np.: Stefański, Zabłocki, Kodeks postępowania karnego, t. 1, 2003, s. 911) czy D. Świecki w Komentarzu do art. 200 Kodeksu postępowania karnego, ak. 5.
Jak ponadto słusznie stwierdził Sąd Apelacyjny w Białymstoku w uzasadnieniu wyroku z dnia 30 maja 2014 r. (II AKa 95/14), sprawozdanie z przeprowadzonych przez biegłego czynności jest warunkiem uznania jego opinii za rzetelną i fachową. Pełna teza tego poglądu wybrzmiała w powołanym wyroku następująco:
„Opinia biegłego powinna zawierać sprawozdanie z przeprowadzonych czynności i spostrzeżeń oraz oparte na nich wnioski. Opinia biegłego nie może ograniczać się wyłącznie do odpowiedzi na pytanie zadane przez organ procesowy. Takiej opinii nie można uznać za rzetelną i fachową, gdyż bez sprawozdania z przeprowadzonych badań i bez zapoznania z materiałami źródłowymi nie jest możliwe dokonanie przez sąd takiej oceny”.
Biegły Michał Bańko nie tylko nie przedstawił w założeniach do swojej opinii jakiejkolwiek metodologii, ale też nie zawarł w niej sprawozdania z przeprowadzonych badań, bo żadnych badań po prostu nie przeprowadził.
Przedstawiona przez biegłego Michała Bańko „opinia” nie zawiera jakichkolwiek cech opinii jako dowodu w sprawie. Jego wywód zaprezentowany na rozprawie powinien stanowić przedmiot postępowania karnego o czyn z art. 233 § 4 Kodeksu karnego. Nierzetelność jego „opinii” jest oczywista.
Trzeba również zauważyć, iż niewyobrażalnym skandalem jest postawa sędziego, który z góry założył, że biegły Michał Bańko nie przeprowadzi żadnych badań, a jedynie przygotuje podkładkę pod wyrok skazujący. Jakie bowiem badania mógł przeprowadzić biegły w sytuacji, gdy Sąd udostępnił mu akta do wglądu tuż przed rozprawą!? Sędzia Małgorzata Ziomek-Zabawa powinna odpowiedzieć za ten czyn przed sądem dyscyplinarnym. To jest oczywisty, poważny i niebezpieczny delikt. To, co zrobiła Pani Sędzia określić należy mianem „metody iście stalinowskiej”. W Sądzie Rejonowym w Zamościu wydarzyło się zatem coś, co nie miało prawa się wydarzyć!
3. Wyrok Sądu I Instancji
Sąd Rejonowy w Zamościu skazał panią Annę za niepopełnione wykroczenie. Całość orzeczenia wklejamy do tekstu. Do niektórych ustaleń Sądu nie omieszkamy się jednak odnieść.
Wyrok Sądu Rejonowego w Zamościu z dnia 28 kwietnia 2020 r., sygn. II W 518/19
Wątpliwości w przedmiocie ustalenia, z jakiej odległości faktycznie został wykonany rzekomy pomiar, Sąd nie rozstrzygnął, gdyż uznał to za nieistotne – Sąd stwierdził, że skoro biegły Michał Bańko zaopiniował, że pomiary urządzeniem Ultralyte mogą być dokonywane z odległości do 1200 metrów, to nie ma potrzeby rozstrzygania tej wątpliwości… Trudno z takim poglądem polemizować. Zauważamy jedynie, że wynika z niego to, iż Sąd w ogóle nie był zainteresowany ustaleniem przebiegu zdarzenia. Był jedynie zainteresowany skazaniem obwinionej…
Sąd Rejonowy ustalił ponadto, że policjant dokonujący pomiaru miał dobrą widoczność na okolicę, gdyż „pomiędzy zatoczką, w której stał radiowóz, a pojazdami jadącymi od strony Carrefoura, nie było żadnych przeszkód w postaci budynków lub innych obiektów, które mogłaby przesłaniać widoczność … Sąd nie odniósł się natomiast do zagadnienia, że jeden pojazd mógł zasłonić drugi pojazd. Najważniejsze, że na drodze nie było budynków…
Sąd ustalił także, że policjant Marek Prus „odbył szkolenie służbowe, nabywając umiejętność obsługi przyrządów służących do pomiaru prędkości. Podstawą tego ustalenia były zdaniem Sądu następujące dowody: znajdujące się w aktach sprawy zaświadczenie o ukończeniu kursu oraz pismo z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Powyższe ustalenie obraża ludzką inteligencję – jest ponadto contra legem, bowiem w aktach sprawy znajduje się zaświadczenie o ukończeniu przez Marka Prusa przeszkolenia specjalistycznego kontrolerów służby ruchu drogowego (a nie w zakresie obsługi mierników prędkości). Problem ponadto w tym, że Marek Prus owo szkolenie odbył na przełomie 1999/2000 roku – a więc w czasie, kiedy polska policja nie korzystała jeszcze z mierników laserowych i nie szkoliła policjantów w zakresie ich obsługi.
Pierwsze urządzenia laserowe pojawiły się w Polsce dopiero w 2012 roku. W kontekście powyższego niepojęte jest to, że Komenda Miejska Policji w Zamościu w znajdującym się w aktach sprawy piśmie z dnia 7 kwietnia 2019 r. stwierdziła, że „Marek Prus posiada przeszkolenie z zakresu ruchu drogowego, co upoważnia go do użytkowania wszelkiego rodzaju mierników prędkości”. Komenda Policji z Zamościa nie miała prawa takiego stwierdzenia wyartykułować, gdyż Komendant Główny Policji w zarządzeniu z dnia 22 września 2017 r. w sprawie pełnienia służby na drogach (a zarządzenie KGP jest prawem wewnętrznym wiążącym wszystkich policjantów) zaliczył stosowanie przyrządów kontrolno-pomiarowych do pomiaru prędkości do czynności wymagających wiedzy specjalistycznej. Takie szkolenia przeprowadzane są od 2017 roku w Szkole Policji w Katowicach. Marek Prus nie miał zatem prawa znaleźć się na drodze publicznej z laserowym miernikiem prędkości w ręku!
Znamienne jest także to, że zamojski Sąd – zamiast ustalić stan prawny na podstawie obowiązujących przepisów prawnych, oparł na interpretacji tychże przepisów dokonywanej przez niedouczonych policjantów!
4. Postępowanie przed Sądem II Instancji
Wyrok Sądu Rejonowego w Zamościu został zaskarżony. Postępowanie odwoławcze prowadzi SSO Urszula Zwolak. Sędzia Zwolak oddaliła wszystkie wnioski i nie zapoznała się nawet z tym materiałem, który jest w aktach. Zgodziła się jedynie na przeprowadzenie uzupełniającej – tym razem pisemnej – opinii przez Michała Bańko. Poniżej publikujemy przedmiotową opinię w całości, a następnie ją skomentujemy.
A oto tekst opinii pisemnej, którą przedstawił biegły Michał Bańko:
Uwagi do opinii biegłego Michała Bańko
Opinię biegłego Michała Bańko można by skrótowo określić „stekiem bzdur” Nieprzygotowany czytelnik (np. Sąd Okręgowy) może w te bzdury uwierzyć. Dlatego też, przynajmniej do niektórych, bzdur się odniesiemy.
Biegły Bańko – odpowiadając na pytanie dotyczące braku przeprowadzenia testów – napisał, że:
„Jeśli chodzi o kwestię wykonywania testów czy sprawdzeń przez policjantów przed wyjazdem w teren, w ocenie biegłego nie mają one żadnego znaczenia dla eksploatacji tego urządzenia. Tzw. testowanie (przed wyjazdem w teren) jest formalnym wymogiem, nie związanym bezpośrednio z technologią, poprawnością, czy innymi kwestiami technicznymi pomiarów”.
Powyżej wyrażony przez biegłego Bańko pogląd jest przede wszystkim sprzeczny z prawem policyjnym oraz z instrukcją obsługi. Zgodnie z zarządzeniem nr 30 Komendanta Głównego Policji przeprowadzenie owych testów jest obowiązkowe na początku każdego dnia pomiarowego. O istotności testów wypowiadają się jednoznacznie wszyscy biegli sądowi, zajmujący się technologią pomiarów prędkości. Poniżej wskażemy fragment jednej z opinii sporządzonej przez biegłego Piotra Białobrzyckiego dla Sądu Okręgowego w Zielonej Górze w sprawie VII Ka 770/17. Wybraliśmy – spośród wielu – tę opinię dlatego, iż Piotr Białobrzycki jest osobą, która kilkanaście lat temu sprowadziła z USA i sprzedała polskiej policji pierwsze laserowe mierniki prędkości UltraLyte 20-20. Mało kto zatem zna to urządzenie tak dobrze, jak on. A oto stosowny fragment, odnoszący się do braku przeprowadzenia testów urządzenia:
„Pomiary laserowym przyrządem ULTRALYTE LTI 20-2- można uznać za prawidłowe i miarodajne co do zasady, pod warunkiem, że celowa była zbieżna z wiązką lasera. Niestety, w przedmiotowej sprawie brak jest dowodów na tę okoliczność, w szczególności na przeprowadzone przez któregoś ze świadków, zgodnie z instrukcją obsługi, czynności sprawdzających przyrząd przed jego pierwszym użyciem. Wobec braku powyższych informacji w aktach sprawy (w szczególności testu zbieżności wiązki lasera z celową), nie można stwierdzić, czy przyrząd działał prawidłowo w chwili dokonania pomiaru prędkości motocykla obwinionego”.
Odpowiadając na pytanie dotyczące dywergencji wiązki pomiarowej, biegły Michał Bańko zamieścił tekst dotyczący pomiarów miernikiem TruCam. Dlaczego Bańko pisze w tym punkcie o TruCamie, skoro przedmiotem postępowania jest pomiar urządzeniem UltraLyte 20-20? Wygląda na to, że Bańko wkleił w tym miejscu jakiś fragment z innej opinii, dotyczącej miernika TruCam… Trudno się zatem do tego fragmentu odnosić.
W kolejnym akapicie biegły Michał Bańko raczył wyrazić pogląd, który go dyskwalifikuje jako rzeczoznawcę do pomiarów prędkości, a mianowicie, ze „policjant doświadczony, a nawet taki, który z miernikiem laserowym ma do czynienia np. kilka tygodni, jest w stanie określić, że miernik np. „nie trafia w cel”. Wypowiadając ów pogląd Bańko nie wskazuje żadnego źródła, skąd pochodzi jego wiedza. W szczególności nie powołuje się na jakąkolwiek literaturę, ani też na jakiekolwiek opublikowane badania, które by można było zweryfikować.
Michał Bańko nie udzielił odpowiedzi na pytanie, dotyczące dokumentów szkoleń, twierdząc, że „to nie jest pytanie do biegłego z zakresu techniki pomiarów prędkości”… No rewelacja. Biegłego od pomiarów prędkości po prostu nie interesuje to, czy policjanta ktoś nauczył obsługi urządzenia!… No comment.
W kolejnym akapicie opinii znowu pojawia się tajemniczy TruCam. Biegły korzysta tutaj z okazji i chwali się swoimi „strzałami” w kant samochodów jadących w ciasnej kolumnie. Istotnym dowodem na poprawność tych pomiarów – zdaniem biegłego – jest widniejący krzyżyk (punkt celowniczy) na karoseriach poszczególnych pojazdów. Panie Bańko – komu chcesz wcisnąć ten kit? Sędziemu? Sędziego może i nabrałeś, ale tysięcy czytelników tego tekstu nie nabierzesz. Otóż po pierwsze: punkt celowniczy widniejący na fragmentach tych pojazdów jest punktem pozorowanym, a nie rzeczywistym. To urządzenie generuje ten punkt, ale to wcale nie oznacza, że wiązka lasera również pada dokładnie w to miejsce. Po drugie – w pojazd uderza wiązka emitowana przez laser, która ma swoją dywergencję (szerokość), a operator urządzenia jej nie widzi. Celujący policjant nie wie, „o jaki pojazd zaczepia ta wiązka”. To co widzi policjant w wizjerze to w pewnym sensie fikcja. I po trzecie – uwzględnić należy pole celowania – o czym będzie mowa dalej. Teraz jedynie wyjaśnimy, że pomiar trwa 0,3 sekundy – i w tym czasie wiązka laserowa „krąży” nie wiadomo gdzie. Im większa odległość od mierzonego pojazdu, tym szerokość wiązki jest większa, ale i pole celowania większe. Pan biegły Bańko uchwycił moment, który mu odpowiada i czyni z tego dowód na poprawność pomiaru! I wreszcie po piąte – na jakiej podstawie biegły Bańko twierdzi, że zamieszczone na fotografiach pomiary oddawały rzeczywistą prędkość pojazdu mierzonego? Przecież, aby zbadać poprawność działania danego urządzenia, to trzeba jednocześnie wykonać pomiar tego samego pojazdu (i w tym samym czasie) inną metodą pomiarową, lub nawet wieloma innymi metodami pomiarowymi. Dopiero wtedy zweryfikujemy poprawność działania urządzenia. A jeśli nie można tego zweryfikować i jeśli jest choćby cień wątpliwości, że pomiar nie oddaje rzeczywistej prędkości pojazdu (bo np. w „kadrze” znajdowało się kilka pojazdów), to taki pomiar należy odrzucić!! Poczytaj pan, panie Bańko, trochę literatury, drukowane nie szkodzi. Poczytaj Pan np. publikację wydaną w języku polskim przez S. Janczewksiego pt. Zrozumieć policyjny radar i lidar, którą amerykańscy specjaliści wydali dla takich amatorów, jak pan. Przeczytaj w tej książce pan m. in., że gdy w USA przeprowadzano eksperymenty z urządzeniem UltraLyte, to dla sprawdzenia poprawności działania tego urządzenia, wykonywano jednocześnie pomiary innymi urządzeniami do pomiaru prędkości, takimi jak: radar K-455, rejestrator PEEK 241, system Compulink III, piąte koło dołączone do pojazdu testowanego. A pan, panie Bańko, jakie metody pomiaru stosował weryfikując poprawność pańskich „strzałów”?…
W bardzo obszernym fragmencie opinii: od strony 17 do strony 29 – biegły „analizuje”, czy urządzenie pomiarowe spełnia wymagania określone przepisami rozporządzenia wykonawczego do ustawy Prawo o miarach. Biegły Michał Bańko jednak nie zorientował się, że z dniem 8 lutego 2018 r. przepisy te uległy zmianie. Biegły przeprowadził obszerną „analizę” przepisów, które od dawna nie obowiązują!!
Dla przykładu porównamy treść § 9 rozporządzenia i porównamy treść przepisu, który komentuje biegły w swojej opinii z treścią tego samego paragrafu, który aktualnie obowiązuje.
Otóż według biegłego Michała Bańko § 9 rozporządzenia brzmi następująco:
- Przyrząd z urządzeniami dodatkowymi rejestrującymi powinien: 1) rejestrować wynik pomiaru prędkości oraz datę i co najmniej godzinę i minutę wykonanego pomiaru; 2) umożliwiać identyfikację pojazdu w sposób określony w instrukcji obsługi
- Przyrząd z urządzeniami dodatkowymi rejestrującymi i urządzenia dodatkowe rejestrujące powinny zapewniać zgodność zmierzonych i zarejestrowanych danych
- Zarejestrowane dane powinny być zabezpieczone przed dostępem osób nieupoważnionych oraz przed ich zmianą i zniszczeniem.
- Wymaganie, o którym mowa w ust. 3, powinno być spełnione także podczas transmisji danych.
Jako komentarz do tego (nieobowiązującego) przepisu Bańko zamieścił jedno słowo „Spełnia”.
Tymczasem § 9 tego rozporządzenia – w aktualnie obowiązującym stanie – brzmi następująco:
- Przyrząd powinien rejestrować zmierzoną prędkość, datę i czas dokonania pomiaru oraz obraz lub sekwencję obrazów kontrolowanego pojazdu z jego numerami rejestracyjnymi. Czas dokonania pomiaru prędkości powinien być rejestrowany z rozdzielczością nie mniejszą niż 1 s.
- (uchylony).
- Zarejestrowane dane powinny być zabezpieczone przed dostępem osób nieupoważnionych oraz przed ich zmianą i zniszczeniem.
- Wymaganie, o którym mowa w ust. 3, powinno być spełnione także podczas transmisji zarejestrowanych danych.
- Zarejestrowane dane powinny być połączone w sposób uniemożliwiający ich zmianę.
- Zarejestrowane dane, jeżeli są transmitowane, powinny zawierać dodatkowo sumy kontrolne lub pieczęcie elektroniczne i mogą zawierać dodatkowo podpisy elektroniczne osób dokonujących pomiaru, umożliwiające potwierdzenie przez przyrząd i przez oprogramowanie zewnętrzne współpracujące z przyrządem niezmienności tych danych po ich transmisji do systemów ogólnodostępnych.
- Przyrząd powinien zapewniać transmisję danych za pośrednictwem interfejsów do powszechnie dostępnych urządzeń informatycznych w postaci zaszyfrowanej w sposób zapewniający potwierdzenie poprawności transmisji.
- Zarejestrowane dane mogą być usunięte z przyrządu jedynie po uzyskaniu przez przyrząd potwierdzenia poprawnej ich transmisji do systemów ogólnodostępnych, a ich usunięcie powinno być rejestrowane w postaci dziennika zdarzeń zawierającego datę i czas usunięcia danych, zakres tych danych, datę i czas ich utworzenia oraz imię i nazwisko osoby dokonującej transmisji danych.
Dowód: ROZPORZĄDZENIE MINISTRA GOSPODARKI z dnia 17 lutego 2014 r. w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w kontroli ruchu drogowego, oraz szczegółowego zakresu badań i sprawdzeń wykonywanych podczas prawnej kontroli metrologicznej tych przyrządów pomiarowych – link do strony sejmowej: http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20190001081/O/D20191081.pdf
I co, panie Bańko, – spełnia? Czy któreś z tych wymagań UltraLyte spełnia? Czy np. rejestruje zmierzoną prędkość, datę i czas dokonania pomiaru oraz obraz lub sekwencję obrazów kontrolowanego pojazdu z jego numerami rejestracyjnymi? Czy rejestruje czas dokonania pomiaru prędkości z rozdzielczością nie mniejszą niż 1 s.?
Właśnie dlatego padło pytanie do biegłego o wymagania. A pan nawet nie wszedł na stronę sejmową, żeby sprawdzić, jaki jest tekst obowiązującego rozporządzenia! I teraz Sąd nie wie, czy UltraLyte spełnia wymogi obowiązującego prawa, czy nie spełnia….
Jako skandaliczną należy uznać odpowiedź biegłego Michała Bańko na pytanie, czy w przypadku efektu ślizgu wiązki pomiarowej urządzenie wyświetli nieprawidłowy pomiar, czy też kod błędu?
Odpowiedź ta jest następująca:
„Nazwanie tego efektu ześlizgnięciem się wiązki powstało chyba na forach internetowych odwiedzanych przez obwinionych czy ukaranych mandatami za przekroczenie prędkości – światło lasera nie ma cech, które pozwalają mu pełzać czy ześlizgiwać się z obiektu – promień lasera albo trafia w cel albo nie”.
Otóż wbrew temu, co wypisuje biegły Bańko, efekt ześlizgnięcia się wiązki pomiarowej jest znany i jest opisywany w wielu poważnych publikacjach naukowo-technicznych oraz w wielu opiniach doświadczonych biegłych sądowych. Biegły Bańko jednak nie czyta żadnej literatury i nie konsultuje swojej wiedzy z innymi biegłymi, mającym większe doświadczenie. Powołam się w tym miejscu chociażby na opinię biegłego Wojciecha Leśniaka, sporządzoną dla Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w Warszawie, sygn. IV W 828/20, w której biegły ten bardzo dokładnie opisał zjawisko ślizgu, zamieszczając stosowne obliczenia wartości błędu pomiarowego wywołanego tym efektem. Opinia ta znajduje się w aktach sprawy w Sądzie Okręgowym w Zamościu. Tylko iść, przeczytać – i już się będzie wiedziało….
Biegły Michał Bańko raczył wyartykułować pogląd, że nie ma możliwości, aby urządzenie UltraLyte wykonało błędny pomiar (s. 33 opinii). Jego zdaniem urządzenie albo wyświetli prawidłowy wynik, albo wyświetli kod błędu. Pogląd ten jest tak dalece odosobniony i błędny, że szkoda się nawet na ten temat rozwodzić. Dla przykładu podam tylko, że Sąd Rejonowy w Tarnowie przeprowadził eksperyment procesowy, podczas którego wykazano, że stojący na ulicy pojazd porusza się z prędkością ok. 20 km/h. Szkoda wchodzić w głębszą polemikę z biegłym Bańko w tym temacie, bo to zwyczajny oszust.
Istnym kuriozum jest fragment opinii, znajdujący się na stronie nr 9 – otóż pan Bańko wyraża pogląd, że jeżeli lidar „źle mierzy”, to operator szybko się zorientuje o powstałym problemie, bo „namierzając” pojazd znajdujący się w „szacowanej na 150 czy 200 m odległości” zamiast prędkości pojawi się na wyświetlaczu… odległość! O tej funkcji miernika nie wiedzą nawet chyba jego projektanci z Laser Technology, Inc. w Colorado. Tym bardziej jest to zadziwiająca teoria, gdyż w pozostałej części swoich wypocin pan biegły powtarza marketingowy bełkot importera, że urządzenie dokonuje albo poprawnego pomiaru i wskazuje wartość prędkości, albo wyświetla błąd E-xxx.
Rozbrajająca jest odpowiedź biegłego na pytanie nr 8.4: czy UltraLyte 20-20 posiada funkcję rejestracji obrazu lub sekwencji obrazów kontrolowanego pojazdu z jego numerami rejestracyjnymi. Biegły odpowiedział na nie tak:
Biegły nie odnalazł we wspominanym Rozporządzeniu takiego warunku funkcjonalności, dotyczącej mierników prędkości.
Biegły Bańko zaznaczył ponadto, że „do niniejszego opracowania załączony został wydruk niniejszego rozporządzenia”.
Problem jednak w tym, że biegły Bańko zamieścił wydruk rozporządzenia, które obowiązywało do dnia 7 lutego 2018 r. !!! Biegły Bańko nie posiada bowiem umiejętności korzystania z aktualnie obowiązujących przepisów prawnych!!!!
Wiele można jeszcze pisać o tym steku bzdur podniesionym przez zamojski Sąd do rangi opinii biegłego. Zakończymy jednak nasz komentarz prawdziwym smaczkiem. Otóż biegły został poproszony o to, aby obliczył ile wynosiło pole celowania. A oto odpowiedź na to pytanie:
„Biegły prosi o wyjaśnienie, co obwiniona rozumie pod pojęciem pole celowania, w jakich jednostkach jest wyrażane i o czym ono mówi, na co wskazuje”…
Otóż mamy rewelację najwyższej rangi: biegły sądowy, który zajmuje się przyrządami celowniczymi (do takich należą m. in. laserowe mierniki prędkości) nie wie, co to jest pole celowania i pyta obwinioną, w jakich jednostkach się go mierzy!!! (sic!!!) To jest rzecz niewyobrażalna i niepojęta! To jest po prostu kolejny no comment…
Rozprawa w dniu 30 listopada 2020 – obrońca składa wniosek o powołanie innego biegłego
Sędzia Urszula Zwolak wysłuchała powyższy wniosek obrońcy oraz przyjęła opinie sporządzone przez innych biegłych w zakresie pomiarów urządzeniem UltraLyte, a także wyroki polskich sądów, wydane na podobnych stanach faktycznych. Sprawiała nawet wrażenie osoby miłej i rzetelnie podchodzącej do sprawy. Sędzia odroczyła rozprawę do dnia 17 grudnia 2021 r. – aby się zastanowić nad wnioskami. Powiedziała, że policja nie będzie informowana o tym terminie. To był jednak podstęp, gdyż Sędzia w tym czasie kontaktowała się z policją i uzyskała z Komendy Miejskiej w Zamościu pismo, z którego ma rzekomo wynikać, że urządzenie UltraLyte 20-20 było sprawne w dniu zdarzenia, gdyż było sprawne podczas wykonanej po spornym „pomiarze” legalizacji ponownej. Pismo to, jak się domyślamy, ma stanowić podkładkę pod wyrok skazujący.
Rozprawa w dniu 17 grudnia 2021 r.
Sędzia Urszula Zwolak przyszła na rozprawę w dniu 17 grudnia 2021 z zupełnie innym nastawieniem niż poprzednio. Głos miała nieprzyjemny, zmieniony. Nawet nie starała się ukryć swojej niechęci do obwinionej. Tak jakby została przez kogoś negatywnie nastawiona. To najlepszy przykład, że sprawy sądowe nie ważą się na sali rozpraw, ale poza nią…
Kiedy uczestnicy rozprawy weszli na salę, Sędzia powiedziała do wszystkich: „proszę siadać”, a kiedy wszyscy usiedli – niemal jednym tchem – zestrofowała obwinioną, że powinna wstać, gdy Sąd do niej mówi…
Chwilę później obrońca złożyła wniosek o nagrywanie rozprawy przez obwinioną, Sędzia odrzekła nieprzyjemnym głosem:
„Proszę bardzo. Możemy być nagrywani potrójnie. Nic to nie zmieni…”.
Sędzia Zwolak uznała opinię Michała Bańko za wystarczająco jasną i pełną. Oznajmiła to w następujących słowach:
„Sąd uważa opinię biegłego Michała Bańko za wystarczająco jasną i pełną, a to opinia biegłych ma być dla Sądu wystarczająca. Strony, jeśli są niezadowolone z opinii, to nie znaczy, że będziemy wywoływać opinie aż do skutku, aż strona będzie zadowolona. I to wszystko na ten temat. Koniec dyskusji”
Sędzia Urszula Zwolak nie zaliczyła ponadto w poczet materiału dowodowego licznych opinii innych biegłych oraz opartych na nich wyroków sądowych, z których jasno wynikało, że biegły Michał Bańko „odstaje” od doktryny i tworzy swoją własną, absurdalną fizykę.
Sędzia argumentowała, że opinie z innych spraw oraz wyroki innych sądów nie mogą stanowić dowodu w sprawie. Powyższy pogląd Sądu jest zupełnie niezrozumiały. Owe opinie i wyroki nie zostały bowiem złożone do akt sprawy w celu ich przeprowadzenia jako dowodu. Materiały te zostały złożone, jako argumenty uzasadniające uznanie opinii Michała Bańko za nierzetelną i powołanie innego biegłego. Sąd winien te argumenty i racje rozpatrzeć, a nie traktować je w kategoriach dowodów…
Krótko podsumował to obrońca:
Sędzia Urszula Zwolak oddaliła ponadto wszystkie wnioski dowodowe złożone przez obrońcę. Z materiałami dowodowymi załączonymi do wniosków nawet się nie zapoznała. Z rzetelności dziennikarskiej podajemy, jakie wnioski dowodowe złożyła obrona:
- W związku ze stwierdzeniem biegłego, suponującym iż każdy błędny pomiar urządzeniem UltraLyte 20-20 100 LR nie zostanie wyświetlony na wyświetlaczu (według biegłego na wyświetlaczu wyświetli się wówczas słowo „error”) wnoszę o:
– dopuszczenie i przeprowadzenie na rozprawie odwoławczej dowodu z eksperymentu procesowego, polegającego na dokonaniu na sali rozpraw błędnego pomiaru urządzeniem UltraLyte 20-20 – w celu udowodnienia, że urządzenie UltraLyte 20-20 nie identyfikuje wszystkich kategorii błędów (urządzenie wykona i wyświetli błędny pomiar).
2. W związku ze stwierdzeniem biegłego, że prawidłowy pomiar urządzeniem UltraLyte 20-20 można wykonać „siedząc w samochodzie na fotelu pasażera”, „nawet z odległości rzędu 200-300 m” i w dodatku „jedną ręką” – wnoszę o:
– włączenie do materiału dowodowego – stanowiącego załącznik do niniejszej apelacji – nagrania DVD, ilustrującego eksperyment (badanie) laserowego miernika
prędkości, który przeprowadzony został przez trenera kadry narodowej biathlonistów Krzysztofa Rymskiego z wykorzystaniem trenażera Scatt;
– przeprowadzenie na rozprawie dowodu z odtworzenia w/w nagrania,
– przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego z zakresu strzelectwa sportowego i powierzenie tej funkcji ad hoc trenerowi pierwszej klasy Krzysztofowi Rymskiemu –
byłemu trenerowi strzeleckiemu polskich reprezentacji biathlonowych, który obecnie pełni funkcję Prezesa Zarządu Śląskiego Związku Strzelectwa Sportowego: adres
siedziby Związku: ul. Kościuszki 191, 40-555 Katowice.
W dniu 3o grudnia 2021 r. Sędzia Urszula Zwolak przyjdzie do Sądu, aby ogłosić wyrok skazujący (numer sali nie został podany). Myślę, że mieszkańcy Zamościa powinni przyjść na to ogłoszenie. Niech wiedzą i niech zobaczą, jakie jest u nich sądów sprawowanie. Nikt, kto to zobaczy i usłyszy, w sądów obronie ze świecą stał nie będzie…
Na koniec taka oto refleksja. Jakiś czas temu w Sądzie Okręgowym w Zamościu rozpatrywany był podobny przypadek – tyle, że obwinioną o przekroczenie prędkości była żona prezesa Sądu Okręgowego – wpływowego PiSowskiego sędziego. Wówczas Sąd Okręgowy w Zamościu zupełnie inaczej podszedł do sprawy. Oto link do materiału:
Znamy biegłego pana x – tez mi naCIAPAisał stek bzdurEKS ,,,,,, , warto aby takich ludzi weryfikować , szkolić , tyle w temacie po prostu brak słow
Czy macie Państwo doświadczenie z biegłymi, którzy opierają swoje rekonstrukcje na symulacjach w programie PC-Crash? Przeciętny człowiek nie jest w stanie wskazać, co w takich symulacjach jest nie tak. Sądy koncentrują się tylko na wnioskach z takich opinii, bo niczego innego nie są w stanie zweryfikować. Jak się przed tym bronić?
Wynik symulacji zależy od tego, jakie dane wyjściowe się do nich wrowadzi. Proszę przede wszystkim zwrócić uwagę na to, jaki czas reakcji zalożono. Problem też w tym, że biegli nie załączają do akt sprawy całości badań – tylko sam ich wynik (pisemną lub ustną opinię). Niczego zatem nie można zweryfikować. Ten mroczny świat jest zatem przepastny…
czyli w sondach po staremu …
ehh
Dobrze opracowany materiał z przebiegu tej sprawy, wniesiony ogromny wkład w badanie tej sprawy – jestem pod wrażeniem. Szkoda tej Pani, która nie ma szans na uczciwy proces. Jedno jest pocieszające, Pan Bóg czuwa i czasami zabiera z ziemi to co niepotrzebne – i to przez zderzenie z gównowozem!
Czy obywatel ma jakąkolwiek szansę zmienić sąd wobec którego będzie sądzony?
Jak by była taka sytuacja, że ktoś potrącił kogoś na pasach jak przechodził na czerwonym i w sądzie sędzią jest matka poszkodowanego/poszkodowanej. Czy jest jakakolwiek możliwość zmiany sędziego/sądu?
Pytam z ciekawości. Bo jak bym trafił na sąd w Zamościu to na dzień dobry poprosiłbym o zmianę sądu ;D
Pytanie jeszcze o ciąg dalszy? Czy jak już wyda ta Pani sędzia wyrok skazujący – to rozumiem, że jest jeszcze 3 instancja? (jakaś poważna?) Czy naprawdę nie ma żadnych mechanizmów dyscyplinujących sędziów. Czy gdyby jakiś sąd najwyższy wskazał rażące naruszenia prawa podczas tego procesu (z tego co czytam – to nawet dla laika takowe są) nie można takiego sędziego ukarać?
nie ma trzeciej instancji
Czyli nie ma szansy na uczciwy proces… szkoda.
Jest jeszcze instytucja kasacji wyroku do Sądu Najwyższego – ale ona może być wniesiona tylko przez RPO lub PG.
To całe towarzystwo powinno być wyrzucone na zbity pysk z ministrem zwanym Miękkim Szonem włącznie. Powinna zostać wprowadzona kontradyktoryjność a także zasada, że dowody zdobyte z naruszeniem prawa nie stanowią żadnej wartości dowodowej. Sędziowie i prokuratorzy powinni być wybierani przez społeczeństwo. Tylko po takich zmianach będzie szansa, że do sądu pójdzie się po sprawiedliwość a nie po wyrok.
Coś w tym jest..
Skandal to mało powiedziane. A kasta trzyma się mocno. …