Wyrok za trzy kwiatki – czyli prawo przy drodze

Artur Mezglewski

Glosa krytyczna do wyroku Sądu Rejonowego w Krośnie z dnia 21 stycznia  2013 r. (sygn. II W 1004/12)

Przewodniczący: SSR Beata Leśniak

Protokolant: Ilona Prajsnar

 Teza:

Ingerencja prawa karnego (wykroczeniowego) w sferę stosunków cywilnoprawnych, jakie zachodzą między współwłaścicielami, jest niedopuszczalna. Tym samym niedopuszczalne jest pociągnięcie do odpowiedzialności wykroczeniowej współwłaściciela za zniszczenie rzeczy wspólnej[1].

 Sąd Rejonowy w Krośnie orzekając w składzie jednoosobowym wydał w dniu 21 stycznia 2013 r. wyrok skazujący wobec osoby obwinionej o umyślne dokonanie zniszczenia sadzonek kwiatów juki w ilości trzech sztuk o wartości 45 zł poprzez zdeptanie ich butami działając na szkodę pokrzywdzonej Rozalii K., tj. o wykroczenie z art. 124 § 1 Kodeksu wykroczeń.

Wniosek o ukaranie wniosła Komenda Miejska Policji w Krośnie.

Sąd uznając obwinioną Henrykę K. za winną popełnienia zarzucanego jej wnioskiem o ukaranie czynu, skazał ja na karę grzywny w wysokości 100 zł, orzekając ponadto obowiązek zapłaty równowartości zniszczonego mienia w kwocie 45 zł na rzecz pokrzywdzonej Rozalii K. w terminie jednego tygodnia od daty uprawomocnienia się wyroku. Zasądził ponadto od obwinionej na rzecz Skarbu Państwa zryczałtowane wydatki postępowania w kwocie 100 zł i wymierzył jej opłatę karną w kwocie 30 zł.

Sąd uznał, iż zasądzona kara „powinna wpłynąć na obwinioną wychowawczo, działać zapobiegawczo oraz stanowić nauczkę na przyszłość”.

Sąd Rejonowy w Krośnie.

Sąd Rejonowy ustalił następujący stan faktyczny:

– obwiniona Henryka K. jest siostrą pokrzywdzonej Rozalii K. Są one ze sobą skłócone, a spór dotyczy podziału majątku po ich zmarłym bracie;

– sporny majątek obejmuje działkę nr 277, na której doszło do zniszczenia trzech sadzonek kwiatów juki;

– jeszcze przed wszczęciem postępowania spadkowego Rozalia K. wydzieliła sobie 1/6 działki nr 277, traktują tę [w oryginale uzasadnienia wyroku: tą] część jako nieruchomość, która będzie się jej należeć;

– w dniu 4 października 2011 r. – bezpośrednio po oględzinach przeprowadzonych przez biegłego sądowego, ale już po jego oddaleniu się z miejsca czynności –  „obwiniona Henryka K., która stała na drodze zaraz przy działce nr 277, podeszła do rosnących na tej działce juk i trzy z nich zniszczyła poprzez zdeptanie butami”;

– „o fakcie zniszczenia juk Rozalia K. i Władysław F. niezwłocznie powiadomili Policję. Na miejsce przyjechał funkcjonariusz Piotr Kucharski, stwierdzając zniszczenie trzech juk”.

Na zdjęciu przedmiotowa działka, a na niej, po lewej stronie, w pobliżu białego wiadra, widoczne są sadzonki juki, rozpościerające się pośród gąszcza traw.

            Powyższy stan faktyczny Sąd ustalił na podstawie zeznań świadków: Rozalii K., Władysława F, Władysława W. (biegłego Sądu Okręgowego w Krośnie), Piotra Kucharskiego (funkcjonariusza Policji), protokołu z  oględzin, na podstawie zdjęć oraz map.

            Obwiniona w swoich wyjaśnieniach zaprzeczyła, jakoby zniszczyła sadzonki juki. Stwierdziła, że „niniejsza sprawa jest wynikiem złości ze strony pokrzywdzonej. Pokrzywdzona bowiem oraz Władysław F. domagali się działki 277, podczas gdy działka ta przypadła obwinionej”.

            Sąd uznał, iż „wyjaśnienia obwinionej nie zasługują na wiarę” oraz, że „nie ma żadnych powodów, aby zeznania Rozalii K., Władysława F. i Piotra Kucharskiego uznać za nieprawdziwe. Zeznania te tworzą bowiem spójną i logiczną całość i nie ma w nich luk bądź sprzeczności, które podważałyby ich wiarygodność. Tymczasem wyjaśnienia obwinionej nie znajdują potwierdzenia w żadnym dowodzie, który mógłby korzystać z waloru tak dużej wiarygodności”.

            Stanowisko Sądu Rejonowego w Krośnie w zakresie odpowiedzialności wykroczeniowej za ujawniony czyn jest zasadniczo błędne. Sąd wszak ustalił, iż działka, na której rosły kwiaty juki, stanowiła współwłasność majątkową w częściach ułamkowych. Działka ta była przedmiotem postępowania spadkowego i do momentu działu spadku jej współwłaścicielami byli wszyscy spadkobiercy – w tym pokrzywdzona Rozalia K.  oraz obwiniona Henryka K. (a także jeszcze cztery inne osoby).  Sąd ustalił ponadto, iż pokrzywdzona – własną tylko powagą i bez zgody wszystkich pozostałych współwłaścicieli – „wydzieliła sobie” część działki i na tej wydzielonej części (także bez zgody wszystkich współwłaścicieli) zasadziła sadzonki juki.

            Skoro kwiaty na działce zostały zasadzone – stały się one – tak samo jak działka – współwłasnością wszystkich współwłaścicieli – jako część składowa gruntu!

            Przyjmując nawet za fakt procesowo udowodniony, że Henryka K.  celowo i świadome zniszczyła trzy sadzonki kwiatów juki, nie można jej przecież przypisać odpowiedzialności karnej, gdyż będąc właścicielką kwiatów mogła nimi rozporządzać wedle swojej woli, a ewentualne spory pomiędzy współwłaścicielami,  co do sposobu zarządu działką, rozstrzygać może sąd w postępowaniu cywilnym, a nie karnym.

            Dziwi też niechlujstwo Sądu w oszacowaniu wysokości powstałej szkody oraz w ustaleniu katalogu osób poszkodowanych. Sąd skazał Henrykę K. za zniszczenie trzech sadzonek kwiatów juki o wartości 45 zł, a przecież nie przeprowadził dowodu z opinii biegłego, co do wartości zniszczonej roślinności. Jak powszechnie wiadomo, sadzonki juki można zakupić „na targu” po 5 zł za sztukę, a w Internecie oferty sprzedaży tych sadzonek dochodzą nawet do 0,99 zł za sztukę.

            Sąd nie ustalił ponadto katalogu osób pokrzywdzonych, a całą sumę odszkodowania przyznał Rozalii K. A przecież pokrzywdzoną jest także Henryka K. oraz czwórka pozostałych spadkobierców…

            Opisywana sprawa nie jest incydentalna, a groteskowy proces prowadzony przed krośnieńskim sądem jest jednym z tysięcy podobnych.  Tak bowiem działa polski system prawa karnego. Podstawowe zasady tego systemu są następujące:

a)    Policja musi wykazać się odpowiednim „dorobkiem”, dlatego nakłada mandaty i kieruje wnioski do sądów w najdrobniejszych sprawach – nawet w sprawach mocno wątpliwych;

b)    Sądy traktują wnioski o ukaranie kierowane przez Policję jako  „najważniejszy dowód winy” i nawet nie analizują ich pod kątem merytorycznej poprawności czy też zasadności (ot chociażby pod tym kątem społecznej szkodliwości czynu);

c)     Osoby obwinione muszą w sądach „udowodniać swoją niewinność”, gdyż w przeciwnym razie zostaną skazane – wedle zasady „lepiej kogoś skazać niż nie”.  W niniejszej sprawie sąd stwierdził przecież: „wyjaśnienia obwinionej nie zasługują na wiarę (…) nie znajdują bowiem potwierdzenia w żadnym dowodzie, który mógłby korzystać z tak dużej wiarygodności, jak dowody pozostające w opozycji do obwinionej”.

Przy okazji warto przypatrzeć się owym dowodom, które w oczach krośnieńskiego sądu  posiadają walor „tak dużej wiarygodności”. Tymi dowodami są zeznania dwóch osób, które będąc skłócone z Henryką K. prowadzą z nią spór majątkowy. Jedna z tych osób „o tak dużej wiarygodności” – bez uzgodnienia z pozostałymi współwłaścicielami i nie czekając na podział spadku, samowolnie wydzieliła sobie działkę i posadziła na niej kwiaty.

Dla krośnieńskiego sądu – prawdopodobnie – nie było ważne to, kto zeznał na niekorzyść Henryki K., ale ważne było to, że wniosek do sądu złożyła Policja. Policja jest państwowa i sąd jest państwowy, a organy państwowe muszą przecież ze sobą współpracować – taka jest bowiem obecna filozofia „Wymiaru Sprawiedliwości”.  A gdzie jest miejsce na bezstronność sądu? W sporze z obywatela z Policją na bezstroność sądu miejsca nie ma.

PS.
Przy okazji można poczytać jak to jest ze społeczną szkodliwością czynów w przypadku, gdy autorem czynu jest komendant Policji:

[1] Teza ta jest prawidłowa przy prawidłowym rozumieniu zasady subsydiarności prawa karnego.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Policja, Postępowanie przed sądem i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na Wyrok za trzy kwiatki – czyli prawo przy drodze

  1. lii pisze:

    Dobre dobre. znowu psedopiszącyprawnik!!
    1.Niepodjęcie działania przez policję to działanie na niekorzyść pokrzywdzonego!
    2. Wspólna jest działka a nie mienie na niej zasiane bądź pozostawione(jak ja coś u kogoś pozostawię to w dalszym ciągu jest jego czy moje!
    3. Proszę się zapoznać z podobnymi wyrokami Sadów (identyczny jak ten)!
    4. Wspólnota to nie to samo co wspólność małżeńska (gdzie oprócz wyjątków każde minie nabyte jest wspólne)!
    5. To że ktoś przychodzi do mediów i się żali nie znaczy że ma racje!
    6. Media jak już coś opiszą/pokażą nie znaczy ze mają rację!
    7. Nie wrzucać do jednego worka MKK i wniochów pod kątem statystyki! Chyba że jest się wszechwidzący i jasnowidzem!

  2. Pingback: Jak nie dać się naciągnąć na mandat? Cz. II. Obywatel w sądzie. | Kamery samochodowe, DVR - filmy, testy, opisy, nowości.

  3. Jarosław pisze:

    Ja niestety nie przekonałem sędziego w Wodzisławiu Śląskim, że nie wiem kto siedzi za kierownicą mojego firmowego samochodu (zdjęcie rejestracji i bagażnika). Chociaż sędzia punktował niezbyt lotnego strażnika pytaniami i stwierdzeniami o jego uchybieniach (strażnik nie przesłuchał mojej żony, która razem ze mną stawiła się na komendzie SM w Wodzisławiu przyznając, że być może to ona prowadziła ) stwierdził, że nie przekonałem go, iż nie wiem kto był kierowcą – ja czy żona i dokopał mi kosztami i grzywną (do zapłacenia za dwa tygodnie). Pan w todze uznał, że mimo wszystko pan w funkcyjnej czapce nie musi nic udowadniać. Jest święty formularz podpisany przez świętą krowę – to jest dowód i trzeba ukarać 🙂

    • redakcja pisze:

      Domniemanie winy… O tym pisze od dwóch lat. Niestety nie potrafił Pan sędziemu udowodnić swojej niewinności…
      No cóż. Pan sędzia ma kodeksy i Konstytucję w d-e.

    • Jancio pisze:

      Jeśli chcesz walczyć dalej to tu jest furtka.
      Prawo o ruchu drogowym nakazuje obowiązek wskazania przez właściciela lub współwłaściciela pojazdu, kto kierował samochodem będącym jego własnością, w czasie popełnienia wykroczenia drogowego - podkreśla Dariusz Zbroja, wicedyrektor zespołu prawa karnego w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. - Przepis ten w ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) sankcjonuje odmowę takiego wskazania.
      W ocenie RPO, jeżeli chodzi o wnoszenie wniosków o ukaranie, prowadzenie czynności wyjaśniających, oskarżanie przed sądem czy też wnoszenie środków odwoławczych w sprawach o to wykroczenie, inspekcja transportu nie posiada uprawnień. - Inspekcja nie ma możliwości karania za odmowę podania personaliów użytkownika pojazdu - podkreśla w rozmowie z Kubą Strzyczkowskim Dariusz Zbroja.

      Wicedyrektor zespołu prawa karnego w biurze RPO dodaje, że jeżeli kierowca jednak zostanie skazany może się zwrócić do rzecznika praw obywatelskich o kasację nadzwyczajną.
      za http://www.polskieradio.pl/9/302/Artykul/791419,Fotoradary-polowanie-na-kierowcow-ale-czy-zgodnie-z-prawem

  4. Krzysiek pisze:

    Warto raz jeszcze przytoczyć te 3 „filary” polskiego „wymiaru sprawiedliwości inaczej”:
    a) Policja musi wykazać się odpowiednim „dorobkiem”, dlatego nakłada mandaty i kieruje wnioski do sądów w najdrobniejszych sprawach – nawet w sprawach mocno wątpliwych;

    W przypadku wykroczeń i wypadków drogowych, w których trudno jednoznacznie wskazać faktycznego sprawcę lub udział uczestników w danym zdarzeniu, rola policji sprowadza się do wytypowania sprawcy na podstawie „widzimisię” policjanta, który dane zdarzenie obsługuje. Mając „sprawcę” policjant nakłada mandat, albo kieruje sprawę do sądu. Sprawa załatwiona, niech martwi się dalej prokurator i sąd….

    b) Sądy traktują wnioski o ukaranie kierowane przez Policję jako „najważniejszy dowód winy” i nawet nie analizują ich pod kątem merytorycznej poprawności czy też zasadności (ot chociażby pod tym kątem społecznej szkodliwości czynu);

    I tu jest przysłowiowy „pies pogrzebany”. Sąd, głównie w osobach sędzin, których doświadczenie w prowadzeniu samochodu sprowadza się zwykle do przejazdu z domu na parking pod budynkiem sądu i z powrotem (ewentualnie z zahaczeniem o parking pobliskiego centrum handlowego) nie ma wystarczającej wiedzy teoretycznej i praktycznej, aby merytorycznie przeanalizować wniosek policji. Dla sądu sam fakt skierowania wniosku do sądu jest DOWODEM winy oskarżonego. Ewentualne wątpliwości rozstrzyga tzw „biegły sądowy”, który najczęściej „dla świętego spokoju” udowadnia „winę” oskarżonego swoją opinią. To jest z reguły przysłowiowy „gwóźdź do trumny” dla tak oskarżonej osoby.
    To jest dokładnie TAK SAMO jak za czasów Świętej Inkwizycji: świadek doniósł, że sąsiadka „kopulowała z diabłem”, więc skoro widział, to znaczy, że tak było….
    Jeśli świadkiem był jakikolwiek urzędnik państwowy, to wyrok może być już tylko jeden…

    c) Osoby obwinione muszą w sądach „udowodniać swoją niewinność”, gdyż w przeciwnym razie zostaną skazane – wedle zasady „lepiej kogoś skazać niż nie”. W niniejszej sprawie sąd stwierdził przecież: „wyjaśnienia obwinionej nie zasługują na wiarę (…) nie znajdują bowiem potwierdzenia w żadnym dowodzie, który mógłby korzystać z tak dużej wiarygodności, jak dowody pozostające w opozycji do obwinionej”.

    Tak jest dokładnie i w mojej sprawie – muszę udowadniać swoją niewinność, no bo przecież wszystkie „dowody” ze świadków i rzekomo poszkodowanego są bardziej wiarygodne od moich wyjaśnień i zeznań świadka obrony. Nie ma najmniejszego znaczenia fakt, że zeznania świadka oskarżenia i rzekomo poszkodowanego są częściowo sprzeczne i całkowicie sprzeczne z moimi zeznaniami i zeznaniami świadka obrony oraz, że rzekomo poszkodowany zmienia swoje zeznania, tym samym przyznając się, że ewidentnie składa fałszywe zeznania.
    Raz „ustalona” przez policję, prokuratora czy biegłego „wina” oskarżonego nie podlega żadnej dyskusji, pomimo szeregu wątpliwości a wręcz udowodnienia niewinności przez oskarżonego !
    Jeśli świadkiem obrony jest osoba spokrewniona z oskarżonym, to jej zeznania są całkowicie ignorowane. Jak powiedział mi „mój” policjant: „Dla policji i sądu żona to nie jest żaden świadek !!!”
    (To chyba dlatego żony policjantów są częstymi ofiarami przemocy w rodzinie…).
    Sąd stoi na stanowisku, że osoba pokrzywdzona zawsze jest niewinna i jej zeznania zawsze są „wiarygodne”, choćby kłamała „jak z nut”.
    Natomiast oskarżony zawsze jest niewiarygodny.
    Dlatego też zasada domniemania niewinności w polskim systemie prawnym nie istnieje.

    Do skazania kogokolwiek w „państwie prawa inaczej”, jak nazywa się „dumnie” III RP, wystarczy jeden świadek, który zezna to, co „ma zeznać”, a co pasuje do sporządzenia aktu oskarżenia.

    • wawa_marek pisze:

      > zeznania świadka oskarżenia i rzekomo poszkodowanego są częściowo sprzeczne i całkowicie sprzeczne z moimi zeznaniami i zeznaniami świadka obrony oraz, że rzekomo poszkodowany zmienia swoje zeznania, tym samym przyznając się, że ewidentnie składa fałszywe zeznania.

      A co Pan powie na sytuację gdy zeznania moje i drugiej strony kolizji są zbieżne, a opinia 2 biegłych całkowicie od nich odbiega, gdyż biegli wiedząc że zeznania strony drugiej obciążą ją przedstawili wersję z „Gwiezdnych Wojen” gdzie pojazd pomimo że przejechał obok to nie wyprzedził i nawet gdy przyśpieszył (wg zeznań drugiej strony), to w istocie nie przyśpieszył.

      • redakcja pisze:

        Mnie już nic nie zdziwi…

      • Krzysiek pisze:

        Jeśli zeznania obu stron są zbieżne, to najprawdopodobniej zdarzenie miało taki a nie inny przebieg, chociaż nie musiało, bo ludzie różne bzdury wygadują nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
        Co się tyczy biegłych sądowych to mam jak dotychczas tylko dwa doświadczenia. Przed wielu laty zadzwonił do mnie pewien „biegły sądowy” z zakresu wyceny maszyn i pytał się o maszynę, w której sprzedaży pośredniczyłem. Biegły był na tyle „biegły” w tych sprawach, że nie miał najmniejszego nawet pojęcia do czego ta maszyna służy ani od jak dawna stosowana jest technologia, która wykorzystuje te maszyny. Udzieliłem mu stosownych informacji dzięki czemu zapewne sporządził „mądrą” opinię i zgarnął te kilka stówek od sądu.
        Drugiego „biegłego” poznam za kilka dni na kolejnej rozprawie, gdzie mu osobiście udowodnię mizerię jego „biegłości”.
        Jeśli chodzi o opinie biegłych z zakresu wypadków drogowych i rekonstrukcji miejsca wypadku to sprawa wygląda pozornie skomplikowanie. Strony mogą oczywiście pleść co im ślina na język przyniesie. Rolą prawdziwego, tzn. rzetelnego i bezstronnego biegłego sądowego jest wykonanie opinii na podstawie dowodów materialnych, a w razie ich braku lub niewystarczającej ilości, na WERYFIKACJI zeznań uczestników i świadków. Akurat ruch pojazdów samochodowych nie jest zjawiskiem „nie z tego świata” lecz bardzo dokładnie opisany przez dział mechaniki : dynamika i kinematyka ruchu pojazdów samochodowych. Co jako mgr inż. mechanik o specjalności „samochody i ciągniki”mogę osobiście potwierdzić.
        Wszystko co mówią strony, powtarzam, WSZYSTKO, może biegły sądowy zweryfikować w prosty sposób przeprowadzając analizę wariantową danego zdarzenia, o ile oczywiście chce tego dokonać. Jeśli z analizy wynika, że dane zdarzenie nie mogło mieć takiego przebiegu, to nie mogło, a osoba opisująca taki przebieg zdarzenia mówiąc delikatnie – mija się z prawdą. Co nie znaczy, że świadomie kłamie. Może zwyczajnie inaczej pamiętać cały przebieg zdarzenia.
        Jeśli jest taka możliwość, to chętnie zapoznałbym się z tymi dwoma opiniami.

  5. wawa_marek pisze:

    To jest ciekawy przykład na to jak Sądy powszechne orzekają w błahych sprawach. Zapewne nikt nie czytał akt. To samo dotyczy większości spraw o wykroczenia drogowe. Orzekanie jest „z automatu”, a uzasadnienia są wklejane z dostępnego menu.
    Tak na marginesie – powinniśmy utworzyć osobną kategorię np. „Nieopodal drogi” …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *