Aleksandra Madej, Emil Rau
Za nami kolejne posiedzenie sądu w sprawie wrabiania przypadkowego „jelenia” w sprawstwo zniszczenia szyby BMW poznańskiej drogówki, na którym kolejnych pięciu świadków składało swoje zeznania. W nich pojawiły się znowu wątki już wcześniej poruszane przez innych funkcjonariuszy, tj. wszechobecna patologia w wydziale w postaci walki o stołki, o jak największe wpływy czy chęć uzyskiwania za wszelką cenę przychylności przełożonych.
O całym przebiegu zdarzenia można przeczytać we wcześniejszych wpisach:
Ciąg dalszy tematu rozbitej szyby w nieoznakowanym BMW
Sąd Rejonowy Poznań Grunwald i Jeżyce czyli gdzie jest Yeti, o którym mówią, że istnieje
14 grudnia 2022 r. na kolejnej rozprawie w Sądzie Rejonowym Poznań Grunwald i Jeżyce przesłuchano kolejnych świadków w sprawie dziwnych losów pękniętej szyby w nieoznakowanym radiowozie marki BMW. Pierwsza ze świadków zeznawała pani Małgorzata D., która potwierdziła wystawienie w maju 2019 r. – na prośbę policjanta, którego znała osobiście – duplikatu kontrolki pojazdu, ale nie pamiętała powodu jej wydania. Twierdzi, że dobrym skutkiem tego zdarzenia jest to, że wydział transportu nie wydaje już duplikatów kontrolek pojazdów, a związane jest to właśnie z zaginięciem tamtej kontrolki od BMW.
Świadek Witold K. zeznał, że ma pewną wiedzę o uszkodzeniu szyby w przedmiotowym aucie marki BMW. Wspomniał, że adnotacja o uszkodzeniu była zawarta w jego notatniku służbowym. Oznajmił także, że na okazanej mu kserokopii kontrolki nie rozpoznał swojego wpisu.
Kolejny świadek, Marcin Z., zeznał, że posiadał wiedzę o rozbitej szybie w radiowozie BMW, gdyż był wtedy oficerem kontrolnym służby, a informacje przekazał mu Krzysztof G., który pełnił służbę w tym radiowozie. Marcin Z. kazał panu Krzysztofowi G. i panu Jackowi L. odnotować to w kontrolce i w notatnikach służbowych, sporządzić na tę okoliczność notatkę służbową, a sam swoim przełożonym przekazał tę informację ustnie. Na pytanie oskarżonego Pawła S. czy ma wiedzę, dlaczego Krzysztof G. został „zdjęty” z funkcji kierownika świadek odpowiedział, że Krzysztof G. na własną prośbę chciał się przenieść do referatu organizacji służby. Po przeniesieniu Krzysztofa G. to właśnie Marcin Z. został kierownikiem ogniwa. Stwierdził, że stanowisko samo w sobie było pod względem finansowym równoważne, ale pod względem prestiżowym miał więcej obowiązków.
Z kolei Mariusz P. zeznał, że przed ujawnieniem szkody poruszał się radiowozem, ale wtedy nie widział uszkodzenia na przedniej szybie czołowej. Trudno mu było również określić, czy takie uszkodzenie auta dyskwalifikuje je z użytku, a o aferze z pęknięciem szyby w radiowozie dowiedział się wtedy, kiedy został wezwany na przesłuchanie przez BSW.
Ostatni ze świadków, Patryk W., zeznał, że widział pękniętą szybę w radiowozie, gdyż w dniu zdarzenia był jednym z kierowców radiowozu. Robiąc obsługę pojazdu zobaczył uszkodzenie szyby, które znajdowało się w górnej części szyby, przy lusterku. Ten fakt odnotował w swoim notatniku, sprawdził również kontrolkę tego pojazdu, która wtedy zawierała wpis o uszkodzeniu.
Niesłychaną sytuacją było to, że policjanci odpowiedzialni m.in. za kontrolę stanu technicznego pojazdów w ruchu drogowym nie umieli jednoznacznie ocenić, czy poruszanie się pojazdem z uszkodzoną szybą czołową jest dopuszczalne przez przepisy prawa. Dla nas jest oczywiste, że zbita lub pęknięta szyba w samochodzie powinna skutkować wyeliminowaniem go z ruchu drogowego przez zatrzymanie dowodu rejestracyjnego pojazdu, a za jazdę z takim uszkodzeniem auta grozi mandat karny w wysokości nawet do 500 zł. Skoro ustalenie tak prostych faktów jest jednak dla policjantów specjalizujących się w materii ruchu drogowego trudne, dlatego z tego miejsca prosimy pana naczelnika poznańskiej „drogówki” o ponowne przeszkolenie w/w policjantów w zakresie wymagań technicznych dla dopuszczonych do ruchu pojazdów.
Wszyscy świadkowie twierdzili, że sprawa była „ogólna”, nie była tajemnicą – policjanci między sobą przekazywali jakiś informacje, a temat ten na pewno pojawiały się w rozmowach „na korytarzach”. Wyłania się z owych zeznań obraz policyjnych „dołów”, w których jasnym jest, że szeregowy policjant powinien być najlepiej takim małym, głupiutkim i bezmyślnym robocikiem, dla którego nadrzędnym celem powinno być „ślepe” wykonywanie ustalanych „z czapy” wytycznych, przekazywanych wprost z wybuchowych gabinetów Komendy Głównej Policji. Pożądane przez zwierzchników postawy w działaniu to nie „służyć i chronić”, ale bezkrytyczne realizowanie statystycznych „celów premiowych”, czyli np. przeprowadzanie mocno wątpliwych – co do legalności – akcji „łapanek” czy wyrabianie planów ilościowych mandatów na podstawie pomiarów dokonywanych za pomocą wątpliwego w działaniu sprzętu (bez wiarygodnych decyzji ZT, legalizacji czy zbójeckie metody nagrań na dystansach rzędu 50 – 100 m). Z powyższego wyłania się mroczny obraz, że obowiązkiem zwykłego funkcjonariusza może być także realizacja takich zadań, za które w państwach demokracji groziłoby nie tylko zwolnienie dyscyplinarnie, ale też zasiadanie na ławie oskarżonych, otrzymanie wyroku, możliwość pozbawienia prawa do emerytury mundurowej. I nic się w tym zakresie raczej nie zmieni, bo dopóki polska policja nie będzie podlegała rzetelnemu nadzorowi niezależnych i sprawnie działających instytucji, tak długo potencjalnie i rzeczywiście będzie stwarzała zagrożenie dla wolności i praw obywateli. Niestety, nikt nie jest obecnie zainteresowany tym, aby np. Biuro Spraw Wewnętrznych stało się sprawną i wyspecjalizowaną jednostką, która z wielką siłą będzie tropić nieprawidłowości we własnych szeregach, by dla każdego z nas policjant wreszcie został prawdziwą osobą zaufania publicznego, cieszącą się należnym tej profesji szacunkiem.
Ostatnia rozprawa potwierdziła nasze liczne spostrzeżenia, że jeśli chodzi o zeznających świadków – funkcjonariuszy, to sądy in principium zgadzają się na jaskrawe łamanie przez nich prawa, bo za takie działanie należy uznać nie tylko dopuszczenie do składania zeznań przez świadków w mundurze (zgodnie z przepisami, na czas wezwania do sądu, policjanci powinni otrzymać zwolnienie ze służby), ale też na NIELEGALNIE WNOSZENIE NA SALĘ SĄDOWĄ BRONI PALNEJ, czego wprost zabrania art. 54 § 1 Ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych. Ale poznański sąd, zamiast dbać o bezpieczeństwo uczestników rozprawy, zdecydowanie bardziej woli – od czasu do czasu – zajmować się straszeniem niezależnych dziennikarzy, relacjonujących dla Państwa tę bulwersującą sprawę (broń nie przeszkadzała także pani prokurator, która miała ją prawie na wyciągnięcie ręki …).
To już komedia czy tragikomedia? A może tylko kiepski show…