Uprawnienia kierującego pojazdem w przypadku dokonania przez Policję nieprawidłowego (lub fikcyjnego) pomiaru prędkości

 

Artur Mezglewski

 

Obowiązujące przepisy prawa polskiego nie przyznają kierującym żadnych konkretnych uprawnień w zakresie sprawdzenia poprawności kontroli prędkości jego samochu. Kierowca jest zupełnie bezradny nawet w sytuacji dokonania przez policjanta pomiaru fikcyjnego. W praktyce mają miejsce przypadki, że funkcjonariusz nie kasuje na wyświetlaczu radaru wyniku pomiaru dokonanego wcześniej i przypisuje go kolejnym zatrzymanym kierowcom. Zdarzają się nawet takie sytacje, że policjant, który zgłasza dyżurnemu, że namierzył kolejnego kierowcę przekraczającego dozwoloną prędkość, faktycznie nie wyszwedł nawet z radiowozu i nie miał nawet radaru  w ręce…

 

 

1.      Organy uprawnione do dokonywania kontroli prędkości

Do dokonywania kontroli prędkości upoważnieni są: policjanci, funkcjonariusze Straży  Granicznej lub organów celnych, strażnicy miejscy (gminni), inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego oraz  – w bardzo ograniczonym zakresie – Żandarmeria Wojskowa i wojskowe organy porządkowe

Strażnicy  mogą dokonywać kontroli prędkości jedynie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich oraz drogach krajowych w obszarze zabudowanym, z wyłączeniem autostrad i dróg ekspresowych oraz jedynie w oznakowanym miejscu i określonym czasie,  uzgodnionymi z właściwym miejscowo komendantem powiatowym Policji.

Żandarmeria oraz wojskowe siły porządkowe mogą używać urządzeń kontrolno-pomiarowych jedynie w stosunku do kierujących pojazdami sił zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz w stosunku do żołnierzy pełniących czynną służbę wojskową kierujących innymi pojazdami.

W odniesieniu do strażników oraz inspektorów ITD nie wydano jeszcze właściwych przepisów wykonawczych, stąd formacje te, na razie nie mogą karać kierowców mandatami za przekroczenia prędkości (co nie oznacza, że bezprawnie tego nie czynią – uwaga ta dotyczy strażników miejskich). Stosowne rozporządzenia  zostanie wydane niebawem.

 

2.      Natura prawna działań polegających na dokonywaniu pomiarów prędkości

Używanie urządzeń kontrolno pomiarowych do badania prędkości pojazdów w ruchu drogowym jest czynnością faktyczną o charakterze materialno-technicznym. Czynność taka stanowi jedną z prawnych form działania administracji publicznej, do których zaliczamy także organy bezpieczeństwa i porządku publicznego.

 

 

3.      Obywatel jako użytkownik drogi publicznej

W stosunku do osób będących użytkownikami dróg publicznych obowiązujące przepisy wyznaczają cały szereg obowiązków, które mogą wypływać z różnych źródeł: norm prawnych, znaków, sygnałów, poleceń uprawnionych organów. W przypadku naruszenia przepisów ruchu drogowego przez użytkownika drogi, mogą wynikać dla niego określone skutki prawne. Skutki takie następują, jeśli złamanie obowiązku określonego zachowania na drodze zostało stwierdzone w sposób bezpośredni przez  podmiot uprawniony do dokonania kontroli ruchu drogowego  lub do kierowania ruchem.

 

4.      Skutki stwierdzenia przekroczenia przez kierującego dozwolonej prędkości

Za przekroczenie przez kierującego dozwolonej prędkości spotkają go skutki o  charakterze prawnoadministracyjnym oraz prawnowykroczeniowym. Skutkiem o charakterze prawno administracyjnym jest nałożenie na kierującego określonej liczby punktów karnych w ewidencji kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego. Skutkiem o charakterze wykroczeniowym (z reguły) będzie grzywna nałożona w postępowaniu mandatowym lub w postępowaniu sądowym.

 

5.      Pozycja kierującego pojazdem na gruncie przepisów prawa administracyjnego

Używanie urządzeń kontrolno-pomiarowych nie jest dokonywane w toku postępowania administracyjnego. Kierujący pojazdem nie ma zatem uprawnień strony postępowania, chociaż z faktu dokonania takiej kontroli mogą wypływać dla niego określone skutki prawne.

Obowiązujące przepisy prawa administracyjnego nie przyznają kierującemu pojazdem żadnych konkretnych uprawnień w zakresie kontroli poprawności pomiaru prędkości dokonanego przez Policję lub inny uprawniony organ. Przepisy te zakładają zatem pewną fikcję, polegającą na założeniu, że do przekroczenia prędkości doszło, jeśli uprawniony organ tak uznał. Fikcji tej kierujący pojazdem nie jest w stanie obalić nie tylko w sytuacji, gdy dokonany pomiar był nieprawidłowy, ale także wówczas, gdy faktycznie żadnego pomiaru nie wykonano…

Obowiązujące przepisy prawa o ruchu drogowym szczegółowo określają uprawnienia Policji  i innych organów w zakresie kontroli ruchu oraz obowiązki spoczywające na kierujących pojazdami. Nie zawierają jednak żadnych norm określających jakiekolwiek uprawnienia, które przysługiwały by kierującym w trakcie dokonywanej kontroli. W szczególności kierujący nie ma w przepisach administracyjnoprawnych zagwarantowanego prawa do:

– osobistego ustalenia, którym miernikiem prędkości pomiar został dokonany,

– osobistego sprawdzenia świadectwa legalizacji urządzenia,

– sprawdzenia prawidłowości dokonania pomiaru na podstawie analizy zapisów z pamięci elektronicznej urządzenia,

– osobistego sprawdzenia dokumentacji przebiegu kontroli prędkości.

 

6.      Regulacje zawarte w wewnętrznym prawie policyjnym

Pewne obowiązki po stronie policjantów, związane z ujawnieniem dokonanego pomiaru, wynikają z wewnętrznych przepisów policyjnych zawartych w Zarządzeniu Nr 609 Komendanta Głównego Policji. Z przepisów tych wynika, iż policjant ma m. in. obowiązek (§ 15 ust. 1):

– posiadania przy sobie potwierdzonej kopii świadectwa legalizacji przyrządów kontrolno-pomiarowych, używanych w służbie i okazać ją na prośbę osoby kontrolowanej,

– w miarę możliwości okazać, na żądanie osoby kontrolowanej, nagranie lub wynik pomiaru.

Należy jednak uwzględnić, że:

a)      powyższe przepisy nie przyznają kierującemu żadnych praw, na podstawie których mógłby gdziekolwiek dochodzić swoich roszczeń, poza możliwością złożenia skargi na funkcjonariusza,

b)      zarządzenie KGP Policji wiąże jedynie policjantów, a nie wiąże funkcjonariuszy innych służb.

W praktyce przepisy zarządzeń wewnętrznych Komendanta Głównego często nie są przez policjantów realizowane – i dzieje się to za wiedzą i zgodą komendantów powiatowych Policji. I tak np. inspektor Stanisław Wilczyński – Komendant Powiatowy Policji w Nisku, stwierdził pisemnie, że

„Przepisy wewnętrzne nie nakładają na policjanta obowiązku okazywania czasu od pomiaru ani też okazywania świadectwa legalizacji, robione to jest tylko grzecznościowo…”

 

Dowód: pismo Komendanta Powiatowego Policji w Nisku do Sądu Rejonowego w Nisku z dnia 15 marca 2011 r. (RD-697/11)

 

 

7.      Uprawnienia przysługujące kierującemu w postępowaniu wykroczeniowym

Kierujący, który kwestionuje prawidłowość dokonanego pomiaru może odmówić przyjęcia mandatu karnego. Wówczas wszczęte zostanie przeciwko niemu postępowanie sądowe, poprzedzone przeprowadzeniem tzw. czynności wyjaśniających.

Na etapie czynności wyjaśniających obowiązujące przepisy (art. 54 § 6 KPW) przyznają mu prawo do zgłaszania wniosków dowodowych, w tym także prawo do złożenia wniosku o sprawdzenie przez Policję lub inny organ prowadzący czynności prawidłowości dokonanego pomiaru. Powyższy wniosek nie jest jednak wnioskiem dowodowym w sensie ścisłym. Na etapie czynności wyjaśniających kierującemu nie przysługują bowiem prawa strony procesowej. O ewentualnym przeprowadzeniu dowodu każdorazowo z urzędu decyduje organ, który prowadzi czynności wyjaśniające. Nadmienić należy, że jest to ten sam organ, który wcześniej dokonał pomiaru prędkości…

Kierujący na etapie czynności wyjaśniających nie ma prawa do przeglądania akt postępowania, gdyż takiego prawa nie przyznał mu ustawodawca.

W postępowaniu przed sądem kierowca (jako obwiniony) ma już pełne uprawnienia strony postępowania. Ma prawo wglądu do materiału dowodowego oraz ma prawo składania wniosków dowodowych. Sąd może oddalić wniosek dowodowy jedynie wówczas, gdy (art. 170 § 1 KPK w związku z art. 39 § 2 KPW):

–  przeprowadzenie określonego dowodu jest niedopuszczalne;

– okoliczność, która ma być udowodniona, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy albo jest już udowodniona zgodnie z twierdzeniem wnioskodawcy;

–  dowód jest nieprzydatny do stwierdzenia danej okoliczności;

–  dowodu nie da się przeprowadzić,

–  wniosek dowodowy w sposób oczywisty zmierza do przedłużenia postępowania.

Odnośnie przysługującego kierowcy prawa wglądu do materiału dowodowego, zauważyć należy, co następuje.

Kierowca ma wgląd jedynie do akt prowadzonego przeciwko niemu postępowania wykroczeniowego, nadal nie uzyskał jednak prawa wglądu do dokumentacji przeprowadzonej kontroli prędkości.

Kierowca jako strona postępowania może wnioskować, aby sąd zwrócił się do Policji, czy też innego organu, który przeprowadził kontrolę prędkości, o przekazanie dokumentacji dotyczącej przebiegu tej kontroli, jednakże sąd nie ma praktycznie żadnych możliwości wyegzekwowania od Policji dostarczenia żądanych dokumentów. Tym bardziej nie ma najczęściej możliwości sprawdzenia, czy dana dokumentacja dotyczy przedmiotowego zdarzenia i czy jest kompletna.

W praktyce zatem sąd rozpatruje sprawę wykroczeniową jedynie na podstawie tych dokumentów, które Policja zechce łaskawie nadesłać, bez możliwości dokonania ich prawidłowej, pełnej weryfikacji.

 

8.      Praktyka

W praktyce zdarzają się przypadki dokonywania przez Policję nieprawidłowych pomiarów prędkości przy użyciu ręcznych mierników prędkości. Wcale nierzadko zdarzają się też przypadki dokonywania przez nich pomiarów fikcyjnych. Radary ręczne są dość ciężkie, a wykonanie prawidłowego pomiaru wymaga pewnego wysiłku oraz pewnej sprawności i doskonałego refleksu. Nie wszyscy funkcjonariusze taką sprawność posiadają. Nie wszystkim się też chce gimnastykować. W związku z tym, iż poszczególni komendanci nakładają na patrolujących policjantów obowiązek wykazania się określonym, dziennym dorobkiem mandatowym, policjanci ci po wykonaniu pomiaru i uzyskaniu na wyświetlaczu określonej wartości, przekraczającej znacznie dopuszczalną prędkość, nie kasującą tego pomiaru, lecz przypisują go następnym zatrzymanym kierowcom (znane mi są osobiście 3 takie przypadki).

Kierowcy zwykle nie zdają sobie sprawy z faktu, że niejednokrotnie okazywany im przez funkcjonariusza pomiar prędkości na wyświetlaczu tzw. radaru nie został uzyskany na skutek dokonanego aktualnie pomiaru, lecz jest to pomiar innego samochodu, który został dokonany wcześniej i świadomie nie został przez policjanta skasowany….

Nawet w przypadku kwestionowania przez kierującego prawidłowości dokonanego pomiaru oraz wnioskowania przez niego dokonania  weryfikacji pomiaru, jednostki organizacyjne Policji nie przeprowadzają żadnego postępowania, które zmierzało by do ustalenia rzeczywistego przebiegu kontroli. W momencie złożenia przez funkcjonariusza drogą radiową meldunku o stwierdzeniu naruszenia w postaci przekroczenia prędkości, Policja uznaje ten fakt za oczywisty i ujmuje go w swoich statystykach, dotyczących wykrywalności popełnianych wykroczeń.

W przypadku, gdy sprawa trafia do sądu, a kierujący stanowczo domaga się przeprowadzenia kontroli dokonanego pomiaru, Policja przesyła do sądu świadectwo legalizacji urządzenia pomiarowego starego typu, które nie posiada pamięci elektronicznej, a więc nie dające możliwości odtworzenia dokonanych pomiarów.  Urządzenia takie są  nadal na wyposażeniu komend i komisariatów Policji. Sąd nie ma możliwości sprawdzenia, jakie urządzenie było eksploatowane danego dnia przez określony patrol i czy było to jedyne urządzenie pomiarowe na wyposażeniu tego patrolu. Przed wszystkim sąd nie ma skutecznego sposobu na to, aby uzyskać pełny rejestr wszystkich pomiarów wykonanych przez dane urządzenie.

Jest regułą, że zachowanie kierowcy, polegające na kwestionowaniu pomiaru prędkości i odmowie przyjęcia przez niego mandatu karnego, traktowane jest przez policjantów jako postawa „arogancka”. Osoba, która śmie podważyć „wyrok” policjanta może spodziewać się ze strony Policji się różnorakich przejawów zastraszania i szykanowania. Najostrzejszą formą szykan jest kampania prasowa, w której podawane są opinii publicznej jedynie wybiórcze informacje dotyczące zdarzenia. Zdarza się też, że kampania taka oparta jest na oczywistym kłamstwie. Policjant, którego ambicja została urażona, jest zdolny do wszystkiego.

 

9.      Przykład – rzekomy pomiar prędkości dokonany przez sierżant Joannę Wziątek z Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli

 

a)      Początek sprawy

W dniu 24 maja 2009 roku o godz. 15.30 sierżant Joanna Wziątek z Komendy Policji w  Stalowej Woli zgłosiła drogą radiową do KPP w Nisku,  że „kierujący w miejscowości Katy odmówił mandatu karnego”. Sierżant Joanna Wziątek w notatniku służbowym spisała dane personalne kierowcy oraz sporządziła notatkę, iż krytycznego dnia o godz. 14.10 kierowca odmówił przyjęcia mandatu. Na marginesie notatnika, na wysokości danych personalnych kierowcy, dużymi, „drukowanymi” literami wpisała słowo WNIOSEK.

W dniu 8 czerwca 2009 r. sierżant Joanna Wziątek sporządziła ponadto notatkę urzędową – na potrzeby postępowania sądowego w sprawie o przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. W notatce tej napisała m. in.:

„W dniu 24.05.2009 r. w godz. 13:00-21:00 pełniłam służbę patrolową w ramach koordynacji wojewódzkiej radiowozem nieoznakowanym Renault Laguna nr rej. RZ 65854 na trasie T15 i T16 wspólnie z funkcjonariuszem z KPP Nisko Dominikiem Wdowiakiem. Około godz. 14:20 w trakcie pracy na RMP w miejscowości Katy na drodze krajowej (K19) dwukierunkowej o dwóch pasach ruchu, sierż. D. Wdowiak zatrzymał do kontroli drogowej pojazd marki Skoda Fabia nr rej. LU 4511H jadący od strony Niska. (…) Przyczyną kontroli było przekroczenie prędkości w obszarze zabudowanym oznaczonym odpowiednimi znakami D-42, przez wymienionego o 60 km/h t.j. 110/50 km/h. To ja dokonałam pomiaru w/w prędkości. (…) podczas kontroli w/w był arogancki, niemiły, kilkakrotnie powtarzał że on uczy prawa takich policjantów jak my i że zna prawo” (…).

b)     Reakcja kierującego na zaistniałe zdarzenie

Kierujący  nie został przesłuchany na miejscu zdarzenia pomimo ciążącego na policjantach ustawowego obowiązku przeprowadzenia takiego przesłuchania. Nadmienić należy, iż kierujący zdecydowanie zażądał takiego przesłuchania. Kierujący od samego początku kwestionował prawidłowość pomiaru. Wielokrotnie też (ustnie i pisemnie) wyjaśniał, że sierżant Joanna Wziątek nie dokonała żadnego pomiaru prędkości jego samochodu: nie miała ani przez chwilę radaru w ręce i nawet nie wyszła z radiowozu (cały czas siedziała na siedzeniu kierowcy).

Kierujący bezpośrednio po zdarzeniu zawrócił z drogi i udał się do KPP w Nisku celem złożenia zawiadomienia o nieprawidłowej kontroli oraz w zakwestionowania dokonanego pomiaru. Jego pobyt w Komendzie w Nisku został odnotowany przez dyżurującego policjanta. Pełniący wówczas służbę mł. aspirant Mariusz Juśko sporządził notatkę służbową z dnia 18 czerwca 2009 r., w której odnotował  m. in.:

„Około godz.. 15.20 do KPP Nisko zgłosił się (…) celem złożenia zawiadomienia na nieprawidłowo przeprowadzoną kontrolę drogową przez patrol Policji w miejscowości Katy. Jak twierdził został zatrzymany niesłusznie do kontroli drogowej za przekroczenie prędkości i niesłusznie ukarany za to wykroczenie mandatem karnym, którego właśnie odmówił. Z wypowiedzi wynikało, że on nie jechał z taką prędkością jaka została mu okazana przez Policjantów Ruchu Drogowego. W/w mężczyzna podczas pobytu w KPP w Nisku zachowywał się nerwowo, był wzburzony i arogancki” (…).

Kierujący następnego dnia tj. 25 maja 2009 r. pojechał do Rzeszowa i osobiście przedstawił całą sprawę wysokiemu stopniem funkcjonariuszowi Komendy Wojewódzkiej i złożył pisemną skargę. W skardze tej, odnosząc się do faktu rzekomego przekroczenia prędkości stanowczo zaprzeczył, aby prędkość jego samochodu mogła wynieść 110/km.

Kierujący skierował ponadto w dniu 3 czerwca 2009 r. do Policji w Jarocinie wniosek o niekierowanie wniosku o ukaranie, w którym napisał:

„Wnoszę o niekierowanie przeciwko mnie wniosku o ukaranie w związku ze zdarzeniem, które miało miejsce 24 maja 2009 r. po godz. 14.00 w miejscowości Katy k/Domostawy, gdyż dokonany wówczas pomiar prędkości mojego samochodu był nieprawidłowy”.

 

Na powyższe pismo (które od samego początku znajduje się w aktach sprawy)  kierujący nie otrzymał żadnej odpowiedzi ze strony Policji.

Także w dniu 3 czerwca 2009 r. kierujący skierował do komisariatu w Jarocinie wnioski dowodowe, do złożenia których upoważniał go art. 65 § 6 KPW. W piśmie tym zwrócił się m. in.

„o sprawdzenie w zachowanej dokumentacji jakie pomiary prędkości zarejestrował policyjny patrol w dniu 24 maja 2009 r. patrolujący drogę krajową w miejscowości Katy bezpośrednio przed pomiarem prędkości mojego samochodu, czyli ok. godz. 14.00”.

 

Na powyższe pismo, które także od samego początku znajduje się w aktach sprawy, kierujący nie otrzymał do dnia dzisiejszego żadnej odpowiedzi.

Fakt, iż kierujący w dniu 24 maja 2009 r. kwestionował dokonany rzekomo przez policjantkę pomiar – oprócz aspiranta Juśko potwierdzili także dwaj inni policjanci, przy czym jeden z nich zeznawał na tę okoliczność pod odpowiedzialnością karną.

c)       Informacja jaką Komenda Policji z Niska przekazała prasie

Pomimo powyższych, niezaprzeczalnych, jasnych i niepodważalnych dowodów, świadczących, że kierujący od samego początku i na różne możliwe sposoby  kwestionował rzekomy pomiar prędkości i od samego początku domagał się od Policji jego sprawdzenia, Policja żadnych dowodów nie przeprowadziła, natomiast przekazała prasie informację, że kierujący pomiaru prędkości nie kwestionował…

Rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nisku Anna Kowalik-Środek w maju 2010 r. przekazuje prasie następującą informację:

„Kierujący nie kwestionował prędkości swojego samochodu. Pokazano mu wynik pomiaru. Na początku domagał się od policjantów pouczenia. Kiedy tak się nie stało, odmówił przyjęcia mandatu. Dlatego policja skierowała sprawę do sądu”.

Fałsz przekazany przez rzeczniczkę Komendanta z Niska jest podwójny, bowiem kierujący od samego początku kwestionował pomiar i nie domagał się od policjantów żadnego pouczenia.

d)     Ogólnopolska kampania medialna

Na podstawie tej jednej, krótkiej informacji, której źródłem była KPP w Nisku, bez zapoznania się z aktami spraw (gdzie znajdowały się, opisane powyżej dowody), bez dania  kierującemu możliwości przedstawienia swojego stanowiska, informując kłamliwie społeczeństwo, że dziennikarze starali się skontaktować z kierującym, a jednocześnie odmawiając publikacji sporządzonego przez niego sprostowania – rozpoczęła się ogólnopolska kampania. Nierzetelne artykuły na temat tej sprawy publikowały m. in.:

Echo Dnia, Nowiny, Dziennik Wschodni, Sztafeta, Gazeta Pomorska, Moje Miasto, Na Sygnale, Nowy Tydzień, Wirtualna Polska.

Dziennikarzami, którzy nadali całej sprawie ogólnopolskiego charakteru byli:

Sławomir Czwal – obecny wicestarosta niżański, oraz

Marcin Radzimowski – szef tarnobrzeskiej redakcji Echa Dnia.

Szerzej na ten temat w artykule: https://prawonadrodze.org.pl/index.php/archives/353

We wszystkich publikacjach podkreślano, że kierujący nie kwestionował pomiaru prędkości. Żadna gazeta nie podała, że kierujący zeznawał, że policjantka żadnego pomiaru nie wykonała. Wszystkie tytuły sugerowały, że kierujący odmówił przyjęcia mandatu, bo się obraził na sędziego i policjantów. Wszystkie akcentowały namiętnie fakt, że kierujący jest księdzem i że jest profesorem KUL. Żadna nie napisała, że kierujący od niemal 20 lat nie pracuje w duszpasterstwie, lecz jest profesorem nauk prawnych i zajmuje się m. in. procesowym prawem wykroczeń. Żadne medium nie poinformowało o tym, że kierujący nie podał policjantom ani sędziemu informacji o tym, że jest duchownym, a więc że nie miał zamiaru wykorzystywać w procesie swojej pozycji społecznej. Tego oszałamiającego „odkrycia”, ze obwiniony jest duchownym, dokonał sędzia Krzysztof  Dembowski ze Stalowej Woli, gdy – już po rozprawie – przeglądał strony internetowe. I to on nadał tej informacji sensacyjnego charakteru.

Najbardziej jednak horrendalne jest to, iż jeden z policjantów (anonimowy) ze Stalowej Woli udzielił na ten temat wywiadu do antykatolickiego pisma Fakty i Mity. Jedna z informacji, o której mowa jest w tym artykule jest prawdziwa, a nie o nie mowy w aktach sprawy, więc finformacje podane w Faktach i Mitach muszą pochodzić od osoby, która znała przebieg zdarzenia w Katach z pierwszej reki.

Link do artykułu w Faktach i Mitach (Tytuł artykułu KULtura prawna):

http://www.faktyimity.pl/FileResource.axd?d=L1BvcnRhbHMvMS9GaWxlcy9wZGZ5LzIwMTAvRmlNXzIxXzUzMy5wZGYsZnJlZQ==

Jest rzeczą niespotykaną i niepojętą, że funkcjonariusz publiczny, jakim jest policjant,  udziela wywiadu do periodyku, który zajmuje się podsycaniem nienawiści na tle religijnym! I jest rzeczą niezrozumiałą, że ABW do tej pory nie zainteresowała się tą sprawą.

e)      Ustalenia Policji dotyczące miernika prędkości, którym dokonano rzekomego pomiaru prędkości

Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie prowadziła w tej sprawie postępowanie w czerwcu 2009 r. Komisarz Zdzisław Sudoł – Naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie w dniu 22 czerwca 2009 r. (pismo R- 371/2009) ustalił, że:

„(…)  policjantka (…) dokonała pomiaru prędkości Ręcznym Miernikiem Prędkości RAPID 2K uzyskując wynik 110/km.

Powyższe ustalenie nastąpiło na podstawie kopii świadectwa legalizacji ponownej, które przesłane zostało przez Komendę Powiatową  Policji w Stalowej Woli. Ze świadectwa tego wynika, że był to przyrząd o numerze fabrycznym 0056, znak fabr. RAPID 2K, wyprodukowane w 2001 roku, jego wytwórcą była firma ZURAD z Ostrowa Mazowieckiego. Świadectwo legalizacji było ważne do 30 listopada 2009 r.

Komenda Wojewódzka w Rzeszowie nie badała tego urządzenia, ani na miejscu, ani też nie zażądała przywiezienia go do Rzeszowa. Nie ustaliła zatem na podstawie analizy zapisów w pamięci urządzenia, jakie pomiary były wykonane na tym urządzeniu w dniu 24 maja 2009 r. Swoje twierdzenie, że policjantka dokonała pomiaru prędkości na tym urządzeniu, i że osiągnęła wynik 110/km oparto jedynie na podstawie notatki służbowej sporządzonej przez sierżant Joannę Wziątek…

W dniu 21 lipca 2009 r. Naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KPP w Nisku komisarz Wojciech Parylak sporządził przeciwko kierującemu wniosek o ukaranie. Jedynymi dowodami dołączonym do wniosku były zeznania policjantów z patrolu, dokonującego kontroli drogowej Joanny Wziątek i Dominika Wdowiaka oraz świadectwo legalizacyjne radaru. Nie było to jednak świadectwo  radaru RAPID 2K, ale radaru RAPD 1A – czyli radaru starej generacji, który nie posiada pamięci elektronicznej…

Komisarz Parylak nie dołączył do wniosku żadnej dokumentacji przebiegu kontroli, ani też żadnych dowodów potwierdzających, że policjanci pobrali na służbę właśnie ten radar (i tylko ten radar). Nie dołączył też żadnego materialnego dowodu potwierdzającego dokonanie pomiaru!

Od tego czasu wszystkie komendy twierdzą (łącznie z rzeszowską), że pomiar prędkości został wykonany RAPIDEM 1A. Żadna z komend nie tłumaczy ani jednym słowem dlaczego na przełomie czerwca i lipca 2009 r. nastąpiła zmiana stanowiska.

f)       Przebieg procesu sądowego (Sąd Rejonowy w Nisku II W 438/10)

Wniosek złożony przez komisarza Parylaka rozpatrywał sędzia Krzysztof Dembowski – mieszkaniec Stalowej Woli. Nie zwrócił się on do Policji o jakiekolwiek dowody. Uznał kierującego winnym jedynie na podstawie zeznań dwójki policjantów z patrolu: Joanny Wziątek i Dominika Wdowiaka. Dla sędziego Dembowskiego w wydaniu wyroku skazującego  nie przeszkadzało nawet to, że w aktach sprawy Policja wskazywała dwa różne radary – nie uznał za konieczne wyjaśnienie tej kwestii.

Na skutek apelacji sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu i na szczęście trafiła do uczciwego człowieka (a takich w wymiarze sprawiedliwości jest naprawdę niewielu), który nie przeląkł się ogólnopolskiej kampanii prasowej i nie uległ ogromnym naciskom Policji. Uchylił on wyrok wydany przez sędziego Dembowski, a w uzasadnieniu dokonał totalnej krytyki całego postępowania. Sąd w Tarnobrzegu przede wszystkim podważył wiarygodność jedynych dowodów obciążających kierującego, tj. zeznań złożonych przez funkcjonariuszy Policji. Przede wszystkim sąd uznał te zeznania za wzajemnie sprzeczne – obszernie ilustrując w uzasadnieniu wyroku owe sprzeczności. Sąd w Tarnobrzegu przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia i polecił ponowne przesłuchanie świadków –policjantów.

Po przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania, Sąd Rejonowy w Nisku rzetelnie sprawę prowadzi i usiłując uzyskać od Policji dokumentację dotyczącą pomiaru prędkości dokonanego w dniu 24 maja 2009 r. Przede wszystkim sąd usiłuje – wedle wskazań Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu – ponownie przesłuchać głównego świadka oskarżenia – Joannę Wziątek (policjanta obecnie nosi inne nazwisko i  nie pracuje już w Stalowej Woli, lecz w Sandomierzu).

A oto efekt usiłowań Sądu:

Sąd wezwał Joannę wziątek na rozprawę w dniu 23 lutego 2011 – świadek nie stawiła się, brak dowodu doręczenia (ktoś w Policji Stalowowolskiej nie dopełnił obowiązku i nie przekazał wezwania policjantce).

Sąd wezwał Joannę Wziątek po raz kolejny na rozprawę w dniu 23 marca 2011 r. – świadek nie stawiła się, brak dowodu doręczenia (ktoś w Policji Stalowowolskiej nie dopełnił obowiązku i nie przekazał wezwania policjantce).

Sąd wezwał Joannę Wziątek na rozprawę w dniu 28 kwietnia 2011 r. – świadek nie stawia się, Policja ze Stalowej Woli wezwania świadkowi nie przesłała. Sąd postanowił ustalić adres policjantki na własną rękę…

Na rozprawie w dniu 25 maja okazuje się, że świadek jest w 7 miesiącu ciąży i będzie przez dłuższy czas na zwolnieniu. A potem pewnie urlop macierzyński i opieka nad dzieckiem… W aktach sprawy brak jest zwolnienia od lekarza sądowego…

Kolejna rozprawa wyznaczona na dzień 30 czerwca 2011 r. …

Proszę zapytać znajomych prawników ,co przydarzyło by się normalnemu „niepolicyjnemu” świadkowi w takiej sytuacji…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Policja, Postępowanie dowodowe, Postępowanie przed sądem, Ręczne mierniki prędkości. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

17 odpowiedzi na Uprawnienia kierującego pojazdem w przypadku dokonania przez Policję nieprawidłowego (lub fikcyjnego) pomiaru prędkości

  1. ebe pisze:

    W powyższym artykule użył Pan w punkcie 3 tj. Obywatel jako użytkownik drogi publicznej”
    Pewnego stwierdzenia, że:
    „…..W przypadku naruszenia przepisów ruchu drogowego przez użytkownika drogi, mogą wynikać dla niego określone skutki prawne. Skutki takie następują, jeśli złamanie obowiązku określonego zachowania na drodze zostało stwierdzone w sposób bezpośredni przez podmiot uprawniony do dokonania kontroli ruchu drogowego lub do kierowania ruchem.”

    Aby było prościej podam przykład:
    Czujny obywatel wykonał zdjęcie swoim telefonem pojazdowi, który zaparkował wg niego w sposób nieprawidłowy tzn. zaparkował w strefie zamieszkania w miejscu do tego niewyznaczonym. Zdjęcie to zrobił na tzw. „zaś” mając w zanadrzu ewentualnego haka na swojego wroga. Okoliczność na wykorzystanie zdjęcia trafiła się 6 miesięcy później, gdzie „prawy obywatel” złożył zawiadomienie o nieprawidłowym parkowaniu w komisariacie policji. Policja wszczęła, a że było za późno na mandat, skierowała sprawę do sądu.

    Moje pytania brzmią:
    1.Jeśli złamanie obowiązku, bądź określonego zachowania na drodze nie zostało stwierdzone w sposób bezpośredni, a na dodatek przez podmiot nieuprawniony do kontroli ruchu drogowego, to dlaczego wszczęto czynności wyjaśniające i ostatecznie skierowano wniosek o ukaranie do sądu?
    2.Jakie przepisy prawa regulują, że tylko przez podmiot uprawniony i w sposób bezpośredni ujawniający takie wykroczenie drogowe spowoduje skutki prawne dla sprawcy wykroczenia?
    3.Czy fotografie wykroczeń zrobione przez osobę nieuprawnioną (np. policjant/strażnik po służbie) za pomocą prywatnego telefonu mogą służyć powyższym ujawnieniom?

  2. Zbyszek pisze:

    Miałem ciekawe zdarzenie z Policją. Trasa Wodzisław Śl – Żory. Zatrzymali mnie za 70/50 ale nie zgodziłem się z pomiarem. Chciałem żeby pokazali mi prędkość na radarze. OK, była. Poprosiłem więc o pokazanie czasu jaki minął od mojego pomiaru i tu problem. Pajac nie chciał mi go pokazać, więc powiedziałem że się nie zgadzam na przyjęcie mandatu. Mówiłem mocno podniesionym głosem w obecności innego zatrzymanego który aż się odwrócił żeby popatrzeć na mnie. Policjanci się wystraszyli i jak tylko tamten odjechał oddali mi dokumenty. Walczcie o swoje!!! Pozdro

  3. Tomasz Motyliński pisze:

    Mnie policjant którego pomiar odważyłem się podważyć, próbował oskarżyć o grożenie mu złożeniem zawiadomienia do prokuratury. Policjant nazywa się Adam Rakowiecki i nadal pracuje w policji w Gnieźnie. Wszelkie moje skargi na niego odbiły się o ścianę.

    • K.J. pisze:

      Samo grożenie złożeniem zawiadomienia do prokuratury nie jest czynem zabronionym. Każda prokuratura oddali taki zarzut

  4. Krzysiek pisze:

    Jeszcze jedna uwaga odnośnie tego konkretnego urządzenia w Łodzi.
    Po raz kolejny jadąc tamtędy mając na uwadze poprzednie zdarzenie jechałem już sporo wolniej – w granicach rzekomego ograniczenia do 50 km/h tj. z prędkością licznikową 60 a faktyczną około 50, bo o tyle zawyża prędkościomierz w moim aucie.
    No i znowu, „radar” zmierzył aż 70 km/h !
    Przy nawrotce zaobserwowałem tych „piratów” co jadąc realnie 50-80 mieli pomiary w granicach 70-100.
    Jaki jest sens pokazywać na publicznej tablicy ewidentnie fałszywe pomiary prędkości ?
    Czy w tym konkretnym miejscu, aby nie być „wyświetlonym na tablicy” trzeba jechać realnie 30 – 35 km/h ?!
    Chyba zadam takie pytanie właścicielowi tego „radaru”….

  5. Krzysiek pisze:

    Rzadko bo rzadko, ale spotyka się urządzenia radarowe, które mierzą prędkość nadjeżdżających pojazdów oraz dodatkowo rozpoznają numer rejestracyjny pojazdu, który prędkość ponoć przekroczył. Spotkałem takie urządzenie dotąd 2 razy: na obwodnicy Sycowa (DK8) jakieś 2 lata temu oraz wczoraj w Łodzi na ulicy Śmigłego-Rydza (ulica tranzytowa DK14 bodajże). W pierwszym przypadku przed skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną za ograniczeniem do „50” stał stacjonarny fotoradar a dopiero za nim owe urządzenie z tablicą wyświetlającą numer rejestracyjny oraz zmierzoną prędkość . Widząc z daleka światło czerwone na skrzyżowaniu oraz stojący, jak samotne w polu drzewo, fotoradar, oczywiście zwolniłem i siłą rozpędu dojechałem do owego urządzenia minąwszy fotoradar. Prędkość była już niewielka, bo kilkanaście metrów dalej było już skrzyżowanie i czerwone światło. Jakie było moje zdziwienie, gdy na wyświetlaczu pojawiła się moja rejestracja oraz prędkość bodajże …aż 59km/h !!!
    Wg mojej oceny prędkość była zawyżona o dobre 15-20 km/h.
    Od tego przypadku minęły już dobre 2 lata i oczywiście żaden mandat do mnie nie dotarł.
    Wczoraj natomiast podobne urządzenie w Łodzi wskazało prędkość aż ..85 km/h (na ograniczeniu do 70 przy faktycznej prędkości około 70-75.
    Około 200 metrów dalej za tym urządzeniem stoi znak ograniczenia do 50.
    Sama ulica to droga tranzytowa, po 3 szerokie pasy ruchu w każdą stronę.
    W mojej ocenie urządzenia te celowo podają zawyżoną prędkość i ją wyświetlają, aby „zmusić” jadących do jeszcze wolniejszej jazdy. O ile starsze i liczniejsze urządzenia tego typu, które podawały jedynie informację: „Jedziesz …i tu wskazanie ile” nie podawało numeru rejestracyjnego, to te już ten numer pokazują i zapewne jest on odnotowany w pamięci urządzenia.
    Ponadto pomiar dokonywany jest jak zauważyłem z dość dużej odległości, a odczyt i wskazanie numeru rej. opóźniony. Rodzi to wątpliwości, co do rzetelności zarówno samego pomiaru (pomiar prędkości jadącego z tyłu lub z boku) jak i odczytania numeru (odczyt numeru pojazdu jadącego w osi urządzenia).
    W związku z tymi zdarzeniami mam pytania:
    – czy ktoś ma doświadczenia z tego typu urządzeniami ?
    – czy takie urządzenia są zalegalizowane do pomiaru prędkości ?

    • Krzysiek pisze:

      Mój wczorajszy wpis został zmoderowany i usunięty.
      Rozumiem, że podawanie linków do informacji prasowych nie jest dozwolone, co przyjmuję do wiadomości.
      Natomiast sprawa tych urządzeń wygląda tak, że są instalowane przez Zarząd Dróg i mają za zadanie jedynie informować kierujących o przekroczeniu prędkości. Ani policja, ani Straż Miejska nie korzystają z tych urządzeń w celu nakładania mandatów (obecnie, bo nie wiadomo jak będzie w przyszłości).
      Mamy zatem kolejny „wynalazek”, który będzie mierzył prędkość i jak każde urządzenie pomiarowe jest obciążone błędem pomiarowym.
      Ponadto w przypadku odczytu rejestracji możliwe będą przekłamania tego odczytu albo podanie niepełnego numeru, co ilustrowało jedno z linkowanych zdjęć – były same cyfry bez początkowych liter.
      Moje dwukrotne spotkanie „bliskiego stopnia” z tym urządzeniem wskazuje, że podawana prędkość jest zawyżana w stosunku do rzeczywistej o około 10-15 km/h. Dla celów jedynie dyscyplinujących kierowców wydaje się to być dopuszczalne – kierowca widząc swój numer rejestracyjny z reguły natychmiast zdejmuje nogę z gazu i / lub zaczyna hamować.
      Jest też druga, negatywna strona zastosowania tegoż urządzenia. Jadąc nawet z prędkością większą niż dopuszczalna większość kierowców, jeśli nie wszyscy, jest skoncentrowana na obserwowaniu drogi i jej pobocza. W momencie pojawienia się takiej informacji na wyświetlaczu znajdującym się nad drogą kierujący odruchowo kieruje wzrok na to urządzenie, a następnie na swój prędkościomierz, aby skonfrontować wyświetlany „wynik” z rzeczywistym wskazaniem w swoim pojeździe. To wszystko może trwać około 2-3 sekund albo i dłużej. Przez ten czas uwaga kierowcy zostaje odwrócona od obserwowania drogi na rzecz zupełnie zbędną gdy tymczasem pojazd pokonuje spory odcinek drogi.
      Czy pomysłodawcy zastosowania takiego urządzenia wzięli ten aspekt pod uwagę ?
      Uważam, że montowanie tego typu urządzeń przed samymi skrzyżowaniami jest niedopuszczalne i powinno być zakazane ! Tak jak w przypadku obwodnicy Sycowa na DK8, gdzie odwrócenie uwagi kierowcy od obserwowania skrzyżowania i sygnalizatora świetlnego może w skrajnych przypadkach doprowadzić do wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle.
      Z drugiej strony nagminne w Polsce montowanie fotoradarów przed skrzyżowaniami i przejściami dla pieszych z sygnalizacją świetlną jest również, moim zdaniem, absurdalne. Skoro jadący z drogi bocznej stoją na czerwonym, to o jakim zagrożeniu kolizją czy wypadkiem my mówimy ?
      Kończąc ten wątek można stwierdzić, że omawiane urządzenia mogą służyć ewentualnie do weryfikacji wskazań prędkościomierzy, które i tak fabrycznie są „podrasowane” i wskazują prędkość wyższą od rzeczywistej do nawet 10% (lub 10 km/h).
      Aby ta weryfikacja była prawidłowa, to musiałaby być pewność, że urządzenie wskazuje prędkość faktyczną. A to jest już bardzo problematyczne.
      Czyli znowu dużo pary w gwizdek, a efektów mało, lub nie takie, jakie być powinny.
      Pozostaje jedynie rachunek do zapłaty za instalacje takich urządzeń…..

  6. Nagrywaj rozmowy. pisze:

    To też pewnie szanowne Sądy będą miały głęboko schowane, ale zawsze to jakiś dodatkowy dowód: w momencie zatrzymania przez Policję (nie tylko na drodze) kliknij REC dyktafonu w telefonie i miej go cały czas przy sobie. A nóż potem pomoże.
    Pozdrawiam,
    Wojtek

  7. Redakcja pisze:

    Praktycznie nie ma Pan szans. Pana sytuacja nie jest wyjątkowa. To snandard. Toczę bój w podobnej sprawie już ponad dwa lata. Mój sukces polega na tym, że sprawa jest już przedawniona i co najwyżej umożą sprawę. Ja się jednak na to nie godzę.
    Proszę się kontaktować ze mną w tej sprawie drogą mailową: redakcja@prawonadrodze.org.pl Być może będę mógł Panu coś pomóc, a przynajmniej podzielę się doświadczeniami. Moja sprawa jest w toku, więc nie mogę na razie wszystkiego ujawniać publicznie . Ale szanse ma Pan niewielkie. Policjant w sądzie ma zawsze rację.
    Pozdrawiam,
    a.m.

  8. Policja Drogowa może zrobić wszystko i jest zupełnie bezkarna pisze:

    W maju poza terenem zabudowanym zatrzymała mnie policja do kontroli. Wcześniej ostrzegali mnie przez CB radio i mrugali światłami inni kierowcy więc jechałem z dozwoloną prędkością 90 km / h.
    Policjant nie miał w ręku radaru tylko lizak z którym wybiegł z za krzaków ok 70 przed samochodem z przeciwnej lewej strony 10 m od krawędzi jezdni. Pokazał mi prędkość 112 km/h.
    Mandatu nie przyjąłem bo to nie była moja prędkość. Zrobiłem kilka zdjęć, które pokazywały „nieprawidłową „pracę i … inną godzinę jak ta która była na radarze i została wpisana w protokole – różnica 30 minut. Czyli była to prędkość zmierzona 30 minut wcześniej !!!
    Sąd odrzucił ten dowód. Policjanci w sądzie kłamali , zeznania ich były sprzeczne lub zasłaniali się niepamięcią. Zeznali także że nie znają instrukcji obsługi radaru i nie mają żadnego zezwolenia na posługiwanie się radarem.
    Druga sprawa we wrześniu bowiem wniosłem o przeprowadzenie dowodu z instrukcji obsługi radaru, który ma wykazać że pomiar wykonywany pod takim kątem jest obarczony dużym błędem.
    Czy mam szansę wygrać ? Nie wiem, bo nie wierzę w sądową sprawiedliwość jeżeli przeciwnikiem jest bezkarna policja. To smutne ale prawdziwe.

  9. Policja Drogowa poz jakimkolwiek prawem - to skandal i robienie ze społeczeństwa idiotów. pisze:

    Jestem poważnym człowiekiem i kierowcom z wieloletnim doświadczeniem. Nie toleruję piractwa, chamstwa na drodze i wyścigów małolatów na ulicach miast. Ale na to policja uwagi nie zwraca. Jedynym jej zajęciem to chowanie się za krzakami i powielanie sytuacji, która obszernie została tu. opisana.
    Mój przypadek to taki : wiedząc że stoi tam policja jechałem zgodnie z ograniczeniem prędkości 70 km/h. Policja stała w polu za zakrętem i zatrzymując mnie pokazała prędkość 142 km / h . Policjant nie miał w ręku radaru – radar leżał na masce samochodu. Mandatu nie przyjąłem i sprawa trafiła do sądu we Wrześni. Przed sądem udowodniliśmy że w tym miejscu nawet TEORETYCZNIE nie można zatrzymać samochodu jadącego z taką prędkością. Zażądaliśmy przeprowadzenia wizji lokalnej. Na wizję przyjechały 2 radiowozy z 8 policjantami i robili sobie jaja. Nawet mnie popychali na oczach sędziego a sędzia nie reagował bo go to bawiło. Przeprowadzone TRZY próby potwierdziły nasze wyliczenia i policjanci wyszli na durniów. Podczas wizji w trzeciej próbie na polecenie sędziego nawet zatrzymano ruch na drodze ale policja nie potrafiła zatrzymać samochodu.
    Po trzeciej próbie sędzia kazał zapisać: eksperymentu nie można było prawidłowo przeprowadzić ponieważ świadek przeszkadzał w jej przeprowadzeniu.
    Na kolejnej rozprawie uznał że policjanci prawidłowo wykonywali swoje obowiązki, że okazana prędkość 142 km/h była faktyczną i uznali mnie za winnego.
    W odwołaniu Sąd Wojewódzki bez powiadomienia „powołał” biegłego, który wystawił na żądanie sądu opinię że można w tym miejscu zatrzymać pojazd z taką prędkością nawet wbrew matematycznym przeczącym wyliczeniom; biorąc pod uwagę odległość od zakrętu i widoczność policjantów, reakcję człowieka, namierzenie, reakcję kierowcy, drogę hamowania itp.
    NIE MA SPRAWIEDLIWOŚCI W SĄDACH a dowolna ocena faktów przez sądy to kpina ze sprawiedliwości, prawa i uczciwych obywateli.

    • Redakcja pisze:

      Dziękuję za upublicznienie tego przypadku. Szkoda, że nie podał pan nazwisk policjantów i sędziów. Ich sąsiedzi i przyjaciele mają ich zapewne za uczciwych i szlachetnych ludzi. Jedyne co można zrobić to piętnować tych ludzi publicznie. To jedyne co różnicuje dzisiejszą sytuację obywatela z okresem PRL-u.
      Pozdrawiam,
      a.m.

  10. recydywa pisze:

    ad c) To „niekwestionowanie wyniku pomiaru” to jakiś ich standard; mnie też tak wrabiali przed rejonowym. W moich zeznaniach nic takiego się nie znajdowało. To było oczywiste łgarstwo, poczynione przez policjantów w zeznaniach złożonych przez nich na potrzeby postępowania zaocznego. Niby składali je niezależnie, ale jak się porówna, ustawka aż razi w oczy – identyczne, przekalkowane stwierdzenia i frazy. Sędzia w rejonowym oczywiście łyknął to bez popitki, bo było mu potrzebne do uzasadnienia tezy, że tak właściwie nie wiadomo, czego ja się panów policjantów czepiałem, odmawiając przyjęcia mandatu. Przyznać muszę, że wespół w zespół, ta mafia zrobiła ze mnie głupka koncertowo. No więc dostosowując się do tej nowej roli, w apelacji przytaknąłem (bo co mi pozostało), że owszem, chłopaki mówili prawdę, szczerą prawdę i tylko prawdę, aczkolwiek niepełną. „Zapomnieli” mianowicie dodać, iż faktycznie, nie kwestionowałem wyniku, ale tylko i wyłącznie w rozumieniu cyferek na wyświetlaczu, tj. były tam takie, jakie oni podawali we wniosku o ukaranie. Przyjęcia mandatu odmówiłem natomiast, gdyż zakwestionowałem sposób jego (tego wyniku) uzyskania, czyli nieprawidłowości mogące mieć wpływ na to, że owe cyferki były g… wartym, świecącym gadżetem, mogącym równie dobrze przedstawiać numery totolotka.
    Czytając powyższe, widzę, że robienie ludzi w balona, w majestacie prawa, należy w tym kraju nie tyle do kategorii ekscesów aparatu władzy, co jest produktem „taśmowym” dobrze naoliwionej maszynki.

  11. Maripoli pisze:

    Dzięki powyższej analizie widzimy, ile jeszcze luk jest w prawie.

  12. redakcja pisze:

    Dziękuję JE za słuszną uwagę. Słowo „pionowej” zastąpione zostało w tekście słowem „ponownej”.

  13. JE pisze:

    1. Nie świadectwo legalizacji pionowej tylko ponownej
    2. Zarówno rapid 1A jak i 2K nie posiadają pamięci elektronicznej, która zachowuje wyniki pomiaru po wyłączeniu urządzenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *