Artur Mezglewski
Sędzia Wojciech Łączewski zyskał sławę dzięki swoim kontrowersyjnym wyrokom. Zasłynął m. in. tym, że wydał nieprawomocny wyrok skazujący na Mariusza Kamińskiego – byłego szefa CBA. Przez jednych kreowany jest na sprawiedliwego szeryfa, a przez innych uważany za zwykłego karierowicza, uwikłanego w politykę.
Sędzia Łączewski był „bohaterem” jednego z materiałów, publikowanych na naszej stronie. Będąc jeszcze asesorem w Sądzie Rejonowym w Janowie Lubelskim, wydał wyrok skazujący – mając pełną świadomość tego, że obwiniony nie został prawidłowo zawiadomiony o rozprawie.
Czuję się w obowiązku przypomnieć o tym fakcie, bo jestem przekonany, że Wojciech Łączewski nigdy nie powinien był zostać sędzią.
Wojciech Łączewski, prowadząc – jako asesor – sprawę o wykroczenie w Sądzie Rejonowym w Janowie Lubelskim (sygn. akt VI W 134/05), wysłał obwinionemu wezwanie na rozprawę na adres jego zameldowania, a nie na adres do korespondencji, który obwiniony wskazał podczas czynności wyjaśniających (odległość pomiędzy obiema miejscowościami wynosiła 256 kilometrów). Łączewski wysłał zatem wezwanie na adres, pod którym wiadomo było, że obwiniony nie przebywa. Obwiniony nie dowiedział się zatem o terminie rozprawy i na nią się nie stawił.
W protokole rozprawy Łączewski zawarł dwa sprzeczne ze sobą stwierdzenia, a mianowicie: „rozprawa odbyła się jawnie w całości w postępowaniu zwyczajnym” oraz „Sąd postanowił na podstawie art. 71 § 4 KPW prowadzić sprawę zaocznie”.
Rozprawa zakończyła się skazującym wyrokiem zaocznym i zasądzeniem „stosunkowo wysokiej grzywny” (kilkakrotnie wyższej od orzekanych w takich samych sprawach przez innych sędziów). Odnosząc się do prowadzenia rozprawy pod nieobecność obwinionego Łączewski zawarł w uzasadnieniu wyroku takie oto rewelacje:
„W ocenie Sądu Rejonowego w Janowie Lubelskim zaistniały przesłanki umożliwiające takie postępowanie, pomimo tego, że obwiniony nie odebrał wezwania na rozprawę wysłanego pod jego adres zameldowania. Bez znaczenia pozostaje również fakt podania przez obwinionego adresu do doręczeń.
Przepis art. 67 § 2 KPW stanowi, że adres dla doręczeń może wskazywać jednie obwiniony, który przebywa poza granicami kraju. Skoro jednak obwiniony wskazał adres dla doręczeń (w tym zakresie zważyć należy na odmienności pomiędzy kodeksem postępowania w sprawach o wykroczenia a kodeksem postępowania karnego) to stwierdzić należy, że skuteczne doręczenie mogło nastąpić na każdy ze wskazanych adresów.
Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 10 kwietnia 1974 roku o ewidencji ludności i dowodach osobistych osoba przebywająca na terenie Rzeczypospolitej Polskiej obowiązana jest wykonywać obowiązek meldunkowy (art. 2 wskazanej ustawy). (…) Osoba, która przebywa w określonej miejscowości pod tym samym adresem dłużej niż trzy doby, jest obowiązana zameldować się na pobyt stały lub czasowy najpóźniej przed upływem czwartej doby, licząc od dnia przybycia. Oznacza to, że obwiniony w ciągu trzech dni przebywania poza miejscem zameldowania winien wypełnić obowiązek meldunkowy. Z kolei gdyby pod adresem wskazanym dla doręczeń przebywał krócej niż trzy dni i powrócił do miejsca swego zameldowania to musiałby odebrać adresowaną dla niego przesyłkę, która była awizowana przez okres 14 dni.
Nie można natomiast przewidywać, że obwiniony nie przebywa pod swoim adresem zameldowania przez okres 14 dni (okres awizowania przesyłki) ponieważ wiązałoby się to z niedopuszczalnym domniemaniem, że obwiniony popełnia wykroczenie stypizowane w art. 147 § 1 Kodeksu Wykroczeń.
Zatem w świetle poczynionych rozważań stwierdzić należy, że obwiniony miał obiektywną możliwość odebrania adresowanej do niego przesyłki, czego nie uczynił co doprowadziło do pozostawienia przesyłki w aktach ze skutkiem doręczenia, w związku z czym zaistniały warunki do prowadzenia rozprawy pod nieobecność obwinionego, zgodnie z przepisem art. 71 § 4 KPW, w tym do wydania wyroku zaocznego włącznie.”
Powyższy wyrok został uchylony przez Sąd Okręgowy w Zamościu – na skutek apelacji złożonej przez obwinionego. Asesor Wojciech Łączewski pomimo powyższej wpadki otrzymał jednak nominację na sędziego Sądu Rejonowego w Puławach. Dzięki tej nominacji kontynuuje on sędziowskie tradycje swojej rodziny. Teraz orzeka w Warszawie.
Czyli „geniusz”?31
Jeśli w roku 2015 obowiązuje „przymus meldunkowy” z czasów biznatyńsko – sowieckich czyli ustawy ogłoszonej w „sejmie” : ) w 1974 czyli za panowania Leonida Breżniewa ( a nadal obowiązuje : ) to znaczy że my żyjemy w drugiej PRL a nie żadnej III RP w której TVN24 ma pełną gębę frazesów o państwie prawa . Cytowane uzasadnienie wyroku jest na poziomie Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu Leninizmu. Taki młody sędzia i już taki… leninowski ? To jacy będą ci co przyjdą po nim ?
Najwidoczniej pierwszy prezes tego sondu znał samego Stalina, następny Chruszczowa, kolejni odpowiednio Breżniewa i Jaruzelskiego i tak dalej.
No to co mogli zrobić młodzi sędziowie, jak tylko dostosować się do „linii politycznej” swoich prezesów ?
Ten system tak działa !
Nie było w Polsce ani lustracji, ani rozliczenia we wszelkich dziedzinach życia publicznego, to mamy PRL-bis.
Towarzysz sendzia postawił na niewłaściwego konia . I nie tylko on jeden. Może dobrym pomysłem byłoby wysyłanie do Ziobry i Kamińskiego typowych skurwysynów w różnych togach ? Z uzasadnieniem oczywiście ? 31
Tu nie chodzi o personalia, tu chodzi o zasady.
Tak, pełna zgoda. Ale od czegoś trzeba zacząć. Tylko takie pytanie że nie będzie to ich droga. Nie wiem. To nic nie robić?31
Obecny system „prawny” nie spadł z Nieba, lecz jest efektem już 70-letniego procesu „uszczelniania”, „zapinania na ostatni guzik”, „doskonalenia przepisów” i tym podobnych działań.
W efekcie Polacy żyją „we własnym kraju”, w którym tzw „wymiar sprawiedliwości” dysponując systemem prawnym „zapiętym na ostatni guzik” jest w stanie, bez najmniejszych praktycznie problemów, skazać za dowolne przestępstwo dowolną niewinną osobę, jak również uniewinnić dowolnego faktycznego przestępcę.
Tym samym polski system prawny „wymiaru sprawiedliwości” osiągnął poziom DOSKONAŁOŚCI (aczkolwiek nie takiej doskonałości, jak wielu jeszcze doskonalszych na świecie).
Arsenał środków, jakimi dysponuje współczesny polski sędzia jest tak ogromny, że aż porażający. Począwszy od możliwości oskarżenia przez prokuraturę dosłownie wyssanego z palca, poprzez zeznania świadków mówiących „najprawdziwszą prawdę” (jak w tej anegdocie: klient pyta adwokata, czy ma przedstawić świadka ? Na to adwokat odpowiada: nie ma potrzeby. Mam swoich – sprawdzonych !), „niebudzącej najmniejszych wątpliwości niewiarygodności wyjaśnień oskarżonego” (lub odwrotnie – gdy trzeba uniewinnić przestępcę – wiarygodności jego wyjaśnień), opinie biegłych sądowych „takich jakie być powinny w danej sprawie”, aż po uzasadnienia wyroków, które stanowią clou tej tytanicznej wręcz pracy polskich sędziów w „służbie sprawiedliwości”.
Tak więc nie dziwmy się, że sędzia Łączewski napisał w uzasadnieniu to, co napisał. Papier przyjmie wszystko ! Ważne jest to, że wykonał swą pracę najlepiej jak potrafił i „zlecenie wymiaru sprawiedliwości” zostało skrupulatnie wykonane, za co sędzia Łączewski słusznie dostał awans.
Tak działał, tak działa i tak dalej będzie działał polski „wymiar sprawiedliwości”, gdyż „kilku pokoleniowy dorobek środowiska sędziowskiego” nie może pójść „na darmo”.
Tyle miałem do powiedzenia i dziękuję za uwagę.