Sąd ręka w rękę ze Strażą Miejską upadla obywateli

Artur Mezglewski

Obywatel oskarżony przez Straż Miejską o to, że zaparkował swój samochód w strefie obowiązywania znaku B-36 „zakaz zatrzymywania” odkrył, że według obowiązującej organizacji ruchu, pod znakiem tym winna być umieszczona tabliczka z napisem „nie obowiązuje samochodów osobowych”. Odkrycia tego mógłby dokonać także Sąd, ale musiałby przeczytać akta sprawy…

Wobec powyższego obywatel złożył na rozprawie wniosek, w którego treści była zawarta informacja, że w sprawie ujawniła się negatywna przesłanka postępowania, która obliguje Sąd do natychmiastowego zakończenia sprawy i wydania wyroku uniewinniającego. Sąd jednak jego wniosku nie rozpatrzył, a nawet go nie przeczytał!  Jutro rano (07.03.2014 r.) Sąd ogłosi wyrok.

O niniejszym problemie była już mowa w poprzednim materiale . Poniżej przedstawiamy ciąg dalszy sprawy. W punkcie pierwszym przedstawione zostaną stanowiska Zarządu Dróg Miejskich, Policji oraz Straży Miejskiej w zakresie interpretacji oznakowania w rejonie ul. Łukowskiej w Warszawie. W kolejnych punktach  zrelacjonowane zostanie postępowanie, które toczyło się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi Południe.

1. Interpretacja oznakowania na ul. Łukowskiej – stanowiska władz 
a. Stanowisko Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie

Mieszkaniec Warszawy zwrócił się do Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie z prośbą o wyjaśnienie sytuacji w zakresie ruchu drogowego na ul. Łukowskiej.  Odpowiedzi na jego zapytanie udzielił pan Marek Wierczyński – Naczelnik Wydziału Organizacji Ruchu w Zarządzie Dróg Miejskich  w piśmie o numerze sygnatury ZDM-ZTOR-IO-MST-5512-1369-2-13. Z odpowiedzi tej wynika, że wyjazd z pętli autobusowej jest obecnie oznakowany jak skrzyżowanie, chociaż oznakowanie to jest nieprawidłowe – niezgodne z obecnie obowiązującymi przepisami prawa o ruchu drogowym.

Oto treść tego pisma:

W odpowiedzi na Pana wystąpienie zarząd Dróg Miejskich informuje, że wyjazd z pętli autobusowej na ul. Łukowską jest obecnie oznakowany, jako skrzyżowanie (ustawione są w tym miejscu znaki D-1 „Droga z pierwszeństwem” i A-7 „Ustąp pierwszeństwa).

Uwzględniając powyższe oznakowanie to na ul. Łukowskiej po stronie południowej znak B-36 „Zakaz zatrzymywania się” ustawiony w rejonie ul. Witolińskiej obowiązuje na tej ulicy na odcinku ul. Witolińska – wyjazd z pętli autobusowej.

Informujemy również, że w związku z tym, że wyjazd z pętli autobusowej na ulicę w myśl przepisow ustawy – Prawo o ruchu drogowym odbywa się na zasadach włączenia się do ruchu – ZDM sporządził projekt organizacji ruchu dotyczący likwidacji znaków D-1 „Droga z pierwszeństwem” i A-7 „Ustąp pierwszeństwa na ul. Łukowskiej przy wyjeździe z pętli autobusowej”.

Jednocześnie informujemy, że wyżej wymienione znaki zostaną usunięte w terenie po uzyskaniu wymaganych uzgodnień dla dokumentacji technicznej.

 b. Stanowisko Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji

 Mieszkaniec Warszawy zwrócił się do Wydziału Ruchu Komendy Stołecznej Policji z prośbą o wyrażenie opinii w sprawie sytuacji na ul. Łukowskiej. Odpowiedzi na tę prośbę udzielił podinsp. Krzysztof Bujanowski – naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji.  Naczelnik – w piśmie z dnia 14 stycznia 2013 r. (RD-a-851/13/2143/12 poinformował Mieszkańca warszawy, że w Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji dokładnie przeanalizowano jego sprawę. W efekcie tych analiz jednoznacznie stwierdzono, że znak B-36 nie obowiązuje na odcinku od wyjazdu z pętli autobusowej, który oznakowany został jako skrzyżowanie. Oto treść tego pisma:

 „(…) zastosowane we wskazanym miejscu oznakowanie, zarówno pionowe, jak i poziome oraz przepisy wykonawcze w zakresie ich znaczenia, obowiązywania oraz umieszczania na drogach sprawia, iż należy uznać powyższe miejsce jako skrzyżowanie.

Wynika to przede wszystkim z umiejscowienia na ul. Łukowskiej znaku drogowego wg wzoru D-1 „droga z pierwszeństwem” o zmniejszonych wymiarach, powtarzanego przed każdym skrzyżowaniem wzdłuż trasy z pierwszeństwem.

Ponadto w omawianym miejscu, występują znaki drogowe wg wzoru A-7 „ustąp pierwszeństwa”, B-2 „zakaz wjazdu”, oraz P-3 „linia jednostronnie przekraczalna krótka”, które stosuje się na skrzyżowaniach.

W związku z powyższym, znak drogowy wg wzoru B-36 „zakaz zatrzymywania się”, usytuowany na ul. Łukowskiej, tuż za skrzyżowaniem z ul. Witolińską, obowiązuje jedynie od momentu jego umiejscowienia do przedmiotowego skrzyżowania”.

c. Stanowisko Straży Miejskiej w Warszawie

Straż Miejska w Warszawie nie przyjmuje do wiadomości stanowiska organów władzy publicznej – właściwych do interpretacji przepisów dotyczących oznakowania dróg oraz opinii Policji, będącej organek administracji publicznej, właściwym w zakresie bezpieczeństwa i porządku ruchu drogowego. Straż Miejska w Warszawie „wywołała swój własny dowód” interpretujący dyrektywy wynikające ze znaków drogowych, znajdujących się na ul. Łukowskiej. Dowodem tym jest notatka urzędowa z dnia 14 listopada 2012 r. sporządzona przez strażnika miejskiego – insp. Marka Wąsowskiego (OT 7 RK 1). W notatce tej zostało ustalone, że:

„znak B-36 ustawiony na ul. Łukowskiej zaraz za skrzyżowaniem za ul. Witolińską poprzez wyjazd z pętli nie traktowany jako skrzyżowanie nie zostaje odwołany, a zatem obowiązuje do skrzyżowania z ul. Rodziewiczówny”.

2. Czynności wyjaśniające oraz wniosek  o ukaranie

Straż Miejska w Warszawie wszczęła czynności wyjaśniające przeciwko mieszkańcowi Warszawy, który w dniu 15 października 2012 r. zaparkował swój samochód przy ul. Łukowskiej – za wyjazdem z pętli autobusowej oraz wezwała go osobistego stawienia się do siedziby VII Oddziału Terenowego Straży Miejskiej m. st. Warszawy. w celu złożenia wyjaśnień w charakterze osoby podejrzanej. Jako podstawę prawną wezwania wskazano art. 54 par. 6 k.p.w.

Trzeba jasno powiedzieć, że powyższe wezwanie Straży Miejskiej było całkowicie pozbawione podstaw prawnych, bowiem z art. . 54  § 6 k.p.w. nie wynikają jakiekolwiek obowiązki po stronie osoby podejrzanej, a w szczególności nie wypływa z tego przepisu obowiązek obowiązkowego stawiennictwa.

Mieszkaniec Warszawy stawił się jednak na wezwanie i został przesłuchany jako „osoba, co do której istnieje uzasadniona podstawa do sporządzenia przeciwko  niej wniosku o ukaranie” – czyli w trybie art. 54 par. 6 k.p.w. Przesłuchanie odbyło się w dniu 6 listopada 2012 r., a przeprowadzała go mł. strażnik Monika Pala.

Warszawianin (chociaż nie miał takiego obowiązku) odpowiedział na wszystkie pytania przesłuchującej go strażniczki, z wyjątkiem pytań o miejsce zatrudnienia, sytuację rodzinną i materialną. Na te pytanie odmówił odpowiedzi.

Następnie, w dniu 7 lutego 2013 r., Straż Miejska w Warszawie skierowała do Sądu Rejonowego dla Pragi Południe wniosek o ukaranie, stawiając warszawianinowi dwa zarzuty:

a) nie zastosowania się w dniu 15 października 2012 r. do znaku B-36 , czyli o wykroczenie z art. 92 par. 1 k.p.w.;

b) odmowy udzielenia funkcjonariuszce Straży Miejskiej w dniu 6 listopada 2012 r. udzielenia informacji co do miejsca zatrudnienia, czyli o wykroczenie z art. 65 par. 2 k.p.w.

 Powyższy wniosek zatwierdził Norbert Grabowski – Zastępca Naczelnika Oddziału Straży Miejskiej w Warszawie.

Postawienie mieszkańcowi Warszawy zarzutu odmowy udzielenia informacji jest szczególnie bulwersujące. Jest bowiem rzeczą oczywistą, iż art. 65 kw nie ma zastosowania do osób przeciwko, którym toczy się postępowanie karne lub wykroczeniowe. Osoba przesłuchiwana w trybie art. 54 § 6 k.p.w. ma prawo do odmowy składania wyjaśnień, w tym także do odmowy udzielenia odpowiedzi na pytania, dotyczące jej danych osobowych. Uprawnienie to jest jednym z podstawowych elementów konstytucyjnie gwarantowanego prawa do obrony, które uszczegółowione zostało w art. 74 § 1 k.p.k., recypowanym przez art. 20 § 3 k.p.w.

3. Wyrok nakazowy

 W dniu 15 kwietnia 2013 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Południe w składzie: Przewodnicząca SSR Katarzyna Szuba-Łozińska, wydał wyrok nakazowy w tej sprawie.

Sędzia Katarzyna Szuba-Łozińska uznała mieszkańca Warszawy za winnego popełnienia obu zarzucanych mu czynów i wymierzyła mu karę grzywny w wysokości 300 zł plus 80 zł kosztów sądowych (sygn. akt. IV W 808/13).

Sędzia nie uzasadniła swego wyroku. Stwierdziła jedynie, że „na podstawie zebranych dowodów okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości”.

Tego wyroku (jak i tysięcy innych wyroków nakazowych) nie chce się nawet komentować. Polsce potrzebny jest po prostu „Majdan”, który zrobi porządek z arogancją elit władzy. Bo przecież sama władza nie ma żadnych bodźców, aby się zreformować. Statystycznego sędziego nikt przeciez nie rozlicza ani z tego czy wydaje sprawiedliwe wyroki, ani z arogancji z jaką traktuje podsądnych.

4. Rozprawa

Mieszkaniec Warszawy złożył sprzeciw od wyroku nakazowego z dnia 15 kwietnia 2013 r., a sprawa została skierowana do postępowania zwyczajnego i znalazła się w referacie Sędzi Justyny Kucharskiej.

Rozprawa odbyła się w trzech terminach. Na pierwszym terminie w dniu 31 lipca 2013 r. odczytano jedynie wniosek o ukaranie, a sędzia Justyna Kucharska wykazała się jedynie taką aktywnością, że usilnie sugerowała obwinionemu, aby ten cofnął sprzeciw. Sędzia wyjaśniła obwinionemu, że wyrok w postępowaniu zwyczajnym może być surowszy od wyroku nakazowego.

Obwiniony sprzeciwu nie cofnął, a Sąd rozprawę odroczył na dzień 18 listopada 2013 r. Zarządził też wezwanie na kolejny termin rozprawy dwóch świadków:

  • Teresę Rajchlin – strażniczkę, która dokonywała interwencji na ul. Łukowskiej w dniu 15 października 2012 r.,
  • Monikę Pala – strażniczkę, która nałożyła mandat i przesłuchiwała kierowcę w charakterze podejrzanego.

Na rozprawę w dniu 18 listopada stawiła się jedynie Monika Pala. Złożyła ona krótkie zeznania na okoliczność przesłuchania obwinionego, które miało miejsce w siedzibie oddziału Straży Miejskiej w dniu 6 listopada 2012 r. Teresa Rajchlin nie stawiła się. Przewodnicząca stwierdziła, iż „zgodnie z posiadanymi z urzędu informacjami Teresa Rajchlin jest obecnie na emeryturze i ma kłopoty zdrowotne”. Sąd postanowił zatem jedynie odczytać jej zeznania, złożone w dniu 5 lutego 2013 r. w siedzibie Straży Miejskiej. Oto treść tych zeznań:

„W dniu 15.10.2012 r. pełniłam służbę z fun. Barbara Molawka. Około godziny 08.52 w Warszawie na ulicy Łukowskiej 1 fun. Molawka ujawniła wykroczenie polegające na niezastosowaniu się do znaku drogowego B-36 „zakaz zatrzymywania” przez kierującego pojazdem marki Seat (…) poprzez postój pojazdu w strefie obowiązywania znaku. Ponieważ kierowcy nie było w pojeździe wystawiła wezwanie do stawiennictwa w siedzibie Straży Miejskiej celem złożenia wyjaśnień w powyższej sprawie, które pozostawiła za wycieraczką pojazdu na przedniej szybie, następnie wykonała dokumentację fotograficzną. To wszystko co mam do powiedzenia w tej sprawie”.

Nadmienić należy, iż obwiniony nie został zawiadomiony o tym przesłuchaniu i w nim nie uczestniczył. Nie miał więc możliwości zadania pytań świadkowi Teresie Rajchlin.

Sąd postanowił odroczyć rozprawę, wyznaczając kolejny jej termin na dzień 4 marca 2014 r. Sąd postanowił ponadto zwrócić się do ZDM o udzielenie informacji i załączenia stosownych dokumentów na okoliczność oznakowania ul. Łukowskiej w rejonie pętli autobusowej.

Kiedy zbliżał się termin kolejnej rozprawy, obwiniony udał się do siedziby Sądu, aby sprawdzić, czy są w aktach sprawy jakieś nowe dokumenty. Okazało się, że ZDM przesłał plan sytuacyjny ul. Łukowskiej wraz z organizacją ruchu, jaka powinna obowiązywać w dniu 15 październik 2012 r. (a więc w dniu rzekomego wykroczenia). Po zapoznaniu się z tą dokumentacją, kierowca odkrył, że według organizacji ruchu obowiązującej w dniu zdarzenia, znak B-36 nie dotyczył samochodów osobowych, gdyż powinien mieć dołączoną tabliczkę z napisem „N.d.s.o.”!

Ktoś zatem usunął bezprawnie tę tabliczkę. Nie wiadomo kto, nie wiadomo kiedy. Jest jednak rzeczą zastanawiającą, że faktu tego nie ustalił strażnik Marek Wąsowski – autor notatki urzędowej, stwierdzającej stan prawny i faktyczny w zakresie oznakowania ulicy Łukowskiej. Marek Wąsowski napisał w swojej notatce wręcz coś przeciwnego:

„potwierdziłem w Zarządzie Dróg Miejskich w dniu 12.11.2012 r. w Wydziale Organizacji Ruchu u pana Stańczuk Marcina, że oznakowanie dróg w powyższym rejonie jest zgodne z Planem Organizacji Ruchu”.

Również oskarżyciel publiczny Straży Miejskiej starszy insp. Robert Bogdański zapewniał na rozprawie, że sprawdził zgodność oznakowania z Planem Organizacji Ruchu.

Odkryty przez kierowcę fakt ma kolosalne znaczenie dla sprawy. Jeśli bowiem Plan Organizacji Ruchu na przedmiotowym odcinku ul. Łukowskiej nie przewidywał zakazu zatrzymywania się dla samochodów osobowych, to jego czyn polegający na zaparkowaniu samochodu w tym miejscu, nie posiadał jakichkolwiek znamion wykroczenia. Taka interpretacja tego zdarzenia wynika z obowiązującego prawa, jak również z orzecznictwa Sądu Najwyższego. Wskazać tutaj można chociażby wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 czerwca 2013 r. (sygn. akt IV KK 14o/13), w którym SN podniósł, że  „tylko legalne ustawienie znaku może skutkować odpowiedzialnością za wykroczenie”. Tymczasem usunięcia tabliczki z napisem „N.d.s.o.” przy ul. Łukowskiej nie dokonano w sposób legalny. Zdziwienie jedynie budzi fakt, że legalna władza (w tym także Straż Miejska) przez wiele lat nie zareagowała na nielegalną ingerencję w oznakowanie na ul. Łukowskiej.

Co zatem w tej sytuacji winien zrobić Sąd? Wobec ujawnienia negatywnej przesłanki postępowania – Sąd ma obowiązek – działając na podstawie art. 5 par. 1 pkt 1-2 oraz art. 63 par. 3 k.p.w. – natychmiast  zakończyć postępowanie dowodowe i wydać wyrok uniewinniający. Skoro bowiem zachowanie obwinionego nie nosiło znamion wykroczenia, to znaczy, że proces ten w ogóle nie powinien zostać wszczęty. Jeśli jednak został wszczęty – powinien zostać natychmiast zakończony.

Rozprawę w dniu 4 marca w niniejszej sprawie zaplanowano na godz. 12.00. Jeden z członków Stowarzyszenia Prawo na Drodze przybył pod salę rozpraw nr 14 nieco wcześniej i był świadkiem takiego oto zdarzenia. Oskarżyciel publiczny Robert Bogdański siedział na ławce pod salą rozpraw. Wtem z sali rozpraw wyszła na korytarz sędzia Justyna Kucharska, a wraz z nią protokolantka. Strażnik poderwal sie, przywital z nimi jak z dobrymi znajomymi.

– „Co dzisiaj pana do nas sprowadza? – zapytała pani sędzia. Na to on, że trzy sprawy. „A jakie”? Ano takie a takie. „Aha… No i co”? – zapytała sędzia. – „Ano nic, podtrzymuję wcześniejsze stanowisko” – odparł strażnik.  „Aha, no to do zobaczenia” – odpowiedziała na odchodne pani sędzia.

Rozprawę wywołano kilka minut po godzinie 12. Obwiniony złożył do akt sprawy pisemny wniosek o ograniczenie postępowania dowodowego oraz wydanie wyroku uniewinniającego na podstawie art. 5 par. 1 pkt. 2 k.p.w. Pani sędzia wzięła wniosek do ręki i przeczytała jedynie pierwszą część tytułu wniosku i rzekła, że Sąd żadnego postępowania  dowodowego nie ma zamiaru prowadzić. Następnie włożyła pismo do akt, nie dając możliwości wypowiedzenia się w przedmiocie wniosku – ani obwinionemu, ani oskarżycielowi publicznemu. Sąd zatem nie rozpatrzył wniosku obwinionego, a nawet go nie przeczytał!

W tej sytuacji obwiniony złożył wniosek dowodowy – wnosząc o przesłuchanie strażniczek miejskich dokonujących interwencji na ul. Łukowskiej w dniu 15 października 2012 r. na okoliczność ustalenia, czy znak B-36 był zaopatrzony w tabliczkę z napisem „nie dotyczy samochodów osobowych”. Sąd oddalił ten wniosek i zakończył przewód sądowy. Wyrok zostanie ogłoszony w dniu jutrzejszym, tj. 7 marca 2014 r. w sali nr 14 Sądu Rejonowego dla Pragi Południe (ul. Terespolska) o godz. 8.50.

Przebieg rozprawy obserwowało czterech przedstawicieli Stowarzyszenia Prawo na Drodze. Wszyscy wyszli z rozprawy oburzeni. Wszyscy też podpisali oświadczenie, które zostało przekazane przez obwinionego do akt sprawy jako załącznik do jego wniosku o otwarcie na nowo przewodu sądowego. W oświadczeniu tym stwierdzono, że Sąd nie zapoznał się z treścią wnioskiem obwinionego, a nawet nie przeczytał pełnego tytułu wniosku.

Śledząc przebieg rozprawy, trudno było oprzeć się wrażeniu, że Sąd do czasu zakończenia przewodu sądowego nie zapoznał się aktami postępowania (które zresztą nie są zbyt obszerne). Wygląda na to, że Przewodnicząca nie przeczytała nawet pisma, które nadesłał Zarząd Dróg Miejskich. Kto wobec tego czyta akta za sędzię Justynę Kucharską?…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Postępowanie przed sądem, Straż gminna (miejska), Znaki drogowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

68 odpowiedzi na Sąd ręka w rękę ze Strażą Miejską upadla obywateli

  1. moi pisze:

    A czy straż miejska w ogóle miała prawo sporzadzić wniosek o ukaranie, czy to rola policji?

  2. 31węzłowy Burke pisze:

    Co jeszcze musi się zdarzyć aby ten nie-rząd ciemniaków odszedł ? John Chris Woods ?

  3. Keykosz pisze:

    Panowie, moja historia jest jeszcze bardziej skomplikowana.
    Jakis czas temu dostalem dwa wezwania do stawienia sie do SM w charakterze osoby co do korej istnieje uzasadnione prawdopodobienstwo skierowania sprawy do sadu. Chodzilo o nie zastosowanie sie do znaku B-1. Straznicy podali date ale nie podali godziny rzekomego wykroczenia wiec sprawe uznalem za jakis zart, ale ostatnio dostalem pismo ze zostal skierowany do sadu wniosek o ukaranie i teraz cytuje:
    ” Owe postępowanie zostało proceduralnie wszczęte na żądanie osoby pokrzywdzonej z tytułu wykroczenia godzącego w dobra indywidualne, a niewątpliwie wynikające z posiadania przez nią ustawowego prawa podjęcia decyzji w kierunku ścigania i ukarania sprawcy.”
    Dodam tylko ze ja nigdy nie mialem do czynienia ze straza miejska i nidgy nie odmawialem przyjmowania mandatow, a obwinianie mnie w tym przypadku o takie wykroczenie to jakas jedna wielka bzdura.
    Czy ktos sie kiedys spotkal z takim przypadkiem w strazy miejskiej?

  4. dociekliwość pisze:

    Wg Departamentu Nadzoru MSW policja nie posiada obecnie prawa do nakładania mandatów karnych a to z powodu utraty mocy regulacji do art 95 p 4 kpsw tj Dz. U Nr 174 Poz 1430. Istotna jest kóńcowa część art 95 p 4 kpsw z której wynika iz realizacja prawa policji do nakładania mandatów wynika z „Rozporządzenie to określa jednocześnie
    warunki i sposób wydawania upoważnień do nakładania grzywien w
    drodze mandatu karnego.”
    Logicznie rozumując, utrata mocy rozporządzenia oznacza utratę ważności wydanych „upoważnień do nakładania mandatów” a inne wydane przy uchylonej podstawie prawnej nie posiadają mocy prawnej.
    Zdaje się zasadnym żądać okazania przez policjanta „wydanych upoważnień do nakładania mandatów” w celu sprawdzenie legalności nakładania mandatów tj dopuszczalności realizacji prawa policji z art 95 p1 kpsw.

    Nadto, brak regulacji do art 95 p 4 kpsw logicznie prowadzi do wniosku, że Policja działa po omacku i w ciemno, bowiem nie posiada żadnej podstawy prawnej dla ustalenia czy dane wykroczenie jest objete trybem mandatowym i jaka konkretnie wysokość grzywny jest przypisana do naruszonego przepisu.

    Dodatkowo, logicznie rozumując, policja na ślepo kieruje sprawy do sądu zamiast do trybu mandatowego , skoro nie posiada wiedzy które sprawy podpadają pod tryb mandatowy a które nie.

    Jeśi nie ukarano obywatela mandatem i nie mógł on odmówić przyjęcia mandatu, to wg art 99 kpsw nie istnieje zasadna przesłanka ustawowa do sporządzania i wnoszenia wnisków o ukaranie do sądu.

    Wynika to z pisma MSW sygn DN-PP-0750-120/2014/AK z dnia 5 maja 2014 r.

    Konsekwentnie i logicznie rozumując wszystkie mandaty nałożone przez policję przy braku ważnych upoważnień do nakładania grzywien nadają się do unieważnienia- uchylenia w trybie art 101 kpsw a pieniądze do zwrotu i to , wg MSW od 11 października 2002 r tj daty wg MSW obowiązywania Dz. U nr 174 poz 1430 w tym daty wygaśnięcia wydanych na tej podstawie upoważnień.

  5. Marek Browiński (lub czasopisma) pisze:

    …polecam, bo ta sprawa dość ciekawie się rozwinie 🙂

    http://www.ino-online.pl/blogi.php?e=1&w=11723&us=185

    • 31węzłowy Burke pisze:

      Szanowny Panie Marku ! Przejeżdżałem dziś ok. 8.30 oraz ok. 13.50 w Inowrocławiu obok tego słynnego miejsca przy moście ale nie było tam ani młodego chudego kłamczuszka ani śmierdzącego tłustego wieprza ze sraży miejskiej. I nad tym bardzo ubolewam. Pozdrawiam. 31

  6. 31węzłowy Burke pisze:

    Czyli pozostaje Mg-42 ew. Gatling. Pozdrawiam zacnych. 31

  7. radon pisze:

    Po to jest druga instancja, żeby naprawiać błędy pierwszej. Niestety ta zasada okazuje się idealną wymówką dla sądów I instancji na wszelkie okazje, w tym braku należytego (lub po prostu zupełnego braku) zapoznania się ze sprawą. Trochę pracowałem w wymiarze sprawiedliwości i uwierzcie mi, I instancja to fabryka a nie instytucja. Na własne uszy słyszałem hasła ze składu sędziowskiego, że jak ktoś ma rację to niech się odwołuje. Tak długo, jak nie pojawią się zasady typu 10% uwalonych wyroków w II instancji to ostrzeżenie dla sędziego z I instancji, a kolejne 10% to obowiązek zdania jakiegoś egzaminu odświeżającego ( a do tego czasu zawieszenie), tak długo wszyscy w I radośnie się śmieją bo sprawa zamknięta to jeden numerek mniej a tylko o to chodzi. Oczywiście są sędziowie, którzy planują swoją karierę w II instancji (muszą przejść przez I instancję). Tylko Ci przywiązują wagę do statystyk swoich wyroków. Reszta, której wystarczy do swojej kariery zaledwie I instancja, ma odwołania od swoich wyroków głęboko w poważaniu. „Nie mamy Pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi ? „

    • Lubuszanin pisze:

      @radon
      Dzięki kolego za ten wpis. On wiele wyjaśnia. Kurna… ten wpis wszystko wyjaśnia. I teraz już wiadomo gdzie ci wszyscy funkcjonariusze zaufania publicznego (od strażnika po sędziego) mają bliźniego swego.

      A dlaczego? Bo patrzy się na statystykę i szmal. A prawo, sprawiedliwość , zdrowy rozsądek i inne takie duperele bedące (z założenia) atrybutami ludzi którym powierzono odpowiedzialne funkcje publiczne jest zbiorem pustego frazesu i co najwyżej powodem do gorzkiego/nikczemnego żartu.

      Niestety tak zepsutej zupy nie da się przyprawić aby smakowała. Trzeba ją wywalić i to najlepiej z garnkiem (szkoda mycia) i wszystko ugotować na nowo.
      Tylko kto to zrobi?

    • Krzysiek pisze:

      W II instancji pracują sędziowie, którzy przeszli I instancję. Tam opanowali do perfekcji takie procedowanie, aby ich wyrok ostał się w czasie apelacji. Kiedy już zostają sędziami tej „wyższej” instancji, to pod tym właśnie kątem oceniają wyroki swoich młodszych stażem Koleżanek i Kolegów – tak, bo to są ich Koledzy z „pracy”, często spowinowaceni. Zresztą sam kpk szczegółowo wylicza podstawy do wniesienia apelacji. Podstawową i najczęstszą jest „błędne ustalenie stanu faktycznego” wynikające z uznania fałszu oskarżenia i zeznań świadków za prawdę materialną. Kolejnymi są:
      – „obraza przepisów postępowania, mająca wpływ na treść wyroku, polegająca na DOWOLNEJ ocenie zgromadzonego materiału”;
      – nieustalenie wszystkich faktów (obraza art.9 kpk).
      To te trzy najważniejsze z podstaw apelacyjnych nie dotyczących samego procedowania.
      I teraz pytanie zasadnicze – który z sędziów II instancji zada sobie jakikolwiek trud, aby wnikliwie przeanalizować akta sprawy i „podrasowane” protokoły rozpraw tak, aby udowodnić naruszenie powyższych zasad ?
      Czy ktokolwiek z nich ma w tym jakikolwiek interes ?
      Odpowiedź jest wszystkim znana.
      Dlatego tylko i wyłącznie (z rzadkimi wyjątkami) jedynie naruszenie procedury powoduje skierowanie sprawy ….z powrotem do I instancji !

  8. Wojtek pisze:

    Do TK trafiły trzy sprawy. Odbyła się jedna (P 27/13). Pozostały dwie. Czy wiadomo kiedy odbędą się następne odsłony?

    K 3/13 – Podmiot inicjujący postępowanie: Prokurator Generalny,
    SK 64/13 – Podmiot inicjujący postępowanie: Ł. W. [skarga konstytucyjna obywatela],
    P 27/13 – Podmiot inicjujący postępowanie: Sąd Rejonowy Lublin-Zachód III Wydział Karny w Lublinie

  9. Joanna pisze:

    No ale
    http://trybunal.gov.pl/rozprawy/komunikaty-prasowe/komunikaty-po/art/6756-wskazanie-sprawcy-wykroczenia-drogowego/
    a szczególnie ten fragment

    ” Odnosząc się zatem do zarzutu niezgodności art. 96 § 3 k.w. z zasadą zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa (art. 2 konstytucji), Trybunał stwierdził, że nie ma podstaw prawnych adresowanie do właściciela lub posiadacza pojazdu przez uprawniony organ alternatywnego żądania wskazania, komu został powierzony pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie albo przyjęcia mandatu karnego za popełnione wykroczenie drogowe. Jeżeli organ nie ma wątpliwości, kto jest sprawcą wykroczenia drogowego, co jest warunkiem koniecznym ukarania go mandatem karnym w postępowaniu mandatowym, nie może jednocześnie podejmować czynności zmierzających w kierunku ujawnienia innego sprawcy tego wykroczenia. Z drugiej strony, jeżeli organ ma wątpliwości co do tego, czy sprawcą wykroczenia jest właściciel lub posiadacz pojazdu, to – nie może go ukarać mandatem karnym..”

    mówi o tym, że wszelkie wezwania z tzw.wyliczanką są nielegalne.
    a co dalej idzie za tym sądy powinny umorzyć postępowania wszczęte na podstawie owych wyliczanek

  10. BB pisze:

    Była sobie konstytucja. Nastepnie ekipa rządząca, której się wydaje, że stanowi prawo, wpadła na pomysł kase od kierowców aby załatac dziure w budzecie. Wymyślili więc metode niekonstytucyjną, która odbierała obywatelowi prawo do odmowy składania zeznań i nakazywała denuncjować siebie lub najbliższych. Kiedy ktoś się za to zabrał, machina wymuszania pieniędzy kosztem łamania konstytucji, jest już tak rozbudowana i rozpędzona, że zatrzymanie jej, doprowadziłoby do budżetowej katastrofy. W związku z tym w obszarze PoRD, uznano, że konstytucja nie obowiązuje dla „dobra” kraju. W każdym innym obszarze można uniknąć denuncjowania siebie lub najbliższych, jednak dla PoRD zrobiono wyjatek i zaznaczono, które zapisy konstytucji nie obowiązują w świetle PoRD. „Brak sankcji za naruszenie art. 78 ust. 4 p.r.d. skutkowałby nieuchronnie, powszechnym ignorowaniem obowiązku wskazania komu właściciel/posiadacz powierzył samochód czy motocykl do kierowania (użycia) w oznaczonym czasie. Przepis ten stałby się martwą literą prawa.” Bezczelność najwyższego stopnia. Przekładając to na j.polski… Przepis który wyrósł na gruncie bezprawia, nie może być uśmiercony mimo niezgodności z konstytucją, ponieważ skutkowałoby to obecnością martwego przepisu w kodeksie. Aby temu zapobiec, uznano, że zapis jest zgodny z konstytucją, nawet nie analizując w najmniejszym stopniu wpływu na obywateli Państwa Polskiego. Po prostu, machina ma sie kręcić, zapis ma byc żywy więc koniec końców trzeba uznać, że przepis jest OK i basta.

  11. Krzysiek pisze:

    @party – bredzisz człowieku i sam wyładowujesz tutaj swoje frustracje na dodatek w wyrafinowany sposób. Nikt z SPnD nie kwestionuje prawa jako takiego. Domagamy się jedynie, aby stosujący prawo również je przestrzegali. Czy to tak trudno zrozumieć ?
    A polscy sędziowie w znacznej części wykorzystują swoją władzę sądowniczą do upadlania ludzi. To jest również ich „zasługą”, że ten prowincjonalny kraik bez żadnego znaczenia gospodarczego jest dostarczycielem jedynie taniej siły roboczej i stanowi bazę produkcyjną tańszą już nawet od chińskiej. Po 10.04.2010 nikt tego bantustanowego państewka nie traktuje poważnie, bo i po co ???
    Przeczytaj sobie waść to:
    http://mises.pl/wp-content/uploads/2007/09/bastiat-prawo.pdf
    a może zrozumiesz co to znaczy duch, a nie litera prawa.

    • party pisze:

      Frédéric Bastiat – Francuz i już na wstępie opisany w takich sposób: „Nie wyśmiewał, nie demaskował i nie krytykował socjalizmu jako abstrakcyjnej teorii, ale rozpatrywał go takim, jakim był rzeczywiście”

      Bredzę powiadasz? Bredzę, że interes ogółu upada kosztem partykularnych interesów np. stowarzyszenia, które obrało sobie za cel unikać odpowiedzialności za swoje czyny z powodu nieszczęścia narodzin w państwie którym gardzą. W państwie gdzie paliwo nie spełnia norm i jest OK., gdzie nepotyzm jest jednym z zasadniczych problemem w kształtowaniu zdrowego prawa. W państwie w którym Polacy jak potulne owieczki chodzą na wybory i wybierają „jedynki” bo tak proponują prezesi. W państwie w którym tragedia w postaci katastrofy samolotowej pokazuje prawdziwe oblicze narodu. Gorsze jest w tym wszystkim to, że to zło bijące od służb (wszelkiej maści) jest również Twoim (nas wszystkich) udziałem. W państwie, gdzie co innego mówi się projektując ustawy, a co innego się uchwala, gdzie lobbing polityczny to normalka, a Ty piszesz, że ja bredzę? I co z tego, że mam takie poglądy z którymi się nie zgadzasz?

      Ten rak o którym napisałeś toczy również Ciebie. Dajesz mi przykład nic dla Polski nieznaczącego Francuza, który rzekomo zawsze wytrwale i chętnie dyskutował ze zwolennikami socjalizmu, komunizmu i protekcjonizmu. No to jak tak, to pogadaj m. in. z Lubuszaninem i z tym co suma jego nicka to 4 (pierwsza cyfra to 3 J, a piszę tak, bo brzydzę się jego poglądami ). Mnie nie przeszkadza być w Waszych oczach tym najgorszym. Jeśli czujesz się z tym dobrze, to możesz „strzelać” mi w plecy, na szczęście znam swoją wartość i nie straszne mi pomówienia. Ajeśli już tak jest, to powinieneś zgłębić definicję tchórza.

      Bastiat proponowaną publikacją powinien dać Tobie ( i nie tylko) „lekcję zdrowego rozsądku” (taki mały zbieg okoliczności) , a Ty cudze chwalisz, a swojego nie znasz!

      • Krzysiek pisze:

        Nie istnieje coś takiego jak „interes ogółu”, bo to jest właśnie socjalistyczny frazes i pojęcie-wytrych, którego się używa do naruszenia interesu, a właściwie wolności jednostki. Wady tego państwa każdy widzi doskonale, jednak nie każdy jest za ten stan rzeczy odpowiedzialny. Czy ja lub Ty mamy coś wspólnego z lipnym paliwem, albo z ordynacją wyborczą będącą zaprzeczeniem demokracji ? Galopujesz Waść za daleko z tym „rakiem” co to wszystkich toczy – otóż nie wszystkich, ale tych, którzy za stan państwa i stosowanie prawa odpowiadają.
        Powtarzam – nikt w SPnD nie broni przestępców drogowych, ale wszyscy bronią się przed wrobieniem w „pirata drogowego”.

        • party pisze:

          Krzysiek pisze: 13 marca 2014 o 16:05
          Nie istnieje coś takiego jak „interes ogółu”, bo to jest właśnie socjalistyczny frazes…”

          interes ogółu, czy dobro ogólne, co za różnica. A może jednak ma znaczenie z czyjego palca wyplute zostanie?
          deV pisze: 12 lutego 2014 o 10:00
          „…Bierze się to stąd, że prawo jest nam narzucane przez naszych tfu „reprezentantów” (a im kto inny dyktuje) a nie pochodzi z umowy społecznej jak np. w Szwajcarii. Nie jest też to prawo nakierowane na dobro ogólne…”

  12. zenker pisze:

    I co upodlił sąd tego obywatela, czy nie ?

    • redakcja pisze:

      Sąd upodlił obywatela skazując go wyrokiem nakazowym oraz prowadząc przez półtora roku sprawę, która w ogóle nie powinna być wszczęta.
      Co do aktualnego wyroku- na razie nie można się wypowiadać – do czasu, gdy strona zdecyduje o swoim stanowisku w sprawie. A jest o czy pisać. Do wyroku tego na pewno się odniesiemy – jeśli się on uprawomocni.

      • 31węzłowy Burke pisze:

        Redakcja jednak przesadza : czy może bydlę koloru czarnego, zielonego, granatowego upodlić człowieka samo będąc bydlęciem ? To jest po prostu niemożliwe . Bydlę upodli się samo gdy jest podany adres stodoły, nazwisko i stopień . To całkowicie wystarczy o czym przekonał się np. komediant Bulwan któremu tak odbiło z biciem rekordów. Albo ten inny komediant SM co pijany zasiadł za kierownicą i przyłożył w autobus ? Albo genialny film Pana Emila o srażnikach tańczących z psią kupą w Poznaniu ? A od czego się zaczęła dyskusja o wariatach z PSS czyli policja, sraż, sond jak nie od internetu ? Czyli : redakcjo , ja się będę trzymał mojej tezy. Czyli wytykajmy tu różnokolorowe Waffen bo oni się tego bardzo boja ale też pokazujmy przykłady zacnych….31

        • Krzysiek pisze:

          Polska jako państwo stacza się w bandytyzm skierowany przeciwko własnym Obywatelom. W dawnych czasach władcy z reguły napadali zbrojnie sąsiednie plemiona, aby pozyskać łupy wojenne i niewolników oraz tym samym zapewnić ekonomiczny byt swojego kraju. Historia świata dostarcza aż nadto tej tezie przykładów. Kiedy jednak państwo jest tak słabe militarnie jak współczesna „kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”, no to jedyne co pozostaje takiemu „państwu” to rabować i niszczyć własnych Obywateli. Dlatego też ci wszyscy urzędnicy i funkcjonariusze państwowi tym tylko się zajmują – rabowaniem większości Obywateli. W historii polskiej były już powstania przeciwko obcym zaborcom. Teraz jednak mamy wroga najgorszego, bo wewnętrznego. Do nich nic nie dociera, podobnie jak do komórek rakowych nie dociera, że rozmnażając się niszczą swojego jedynego żywiciela. Czy Polskę i Polaków stać na ostatnie powstanie narodowe przeciwko urzędniczemu rakowi ?….

  13. gestapowsko nkwdeckie standardy Pawki Morozowa- Ewy Kopacz + ekipy Tuska pisze:

    art 96 p. 3 kw i art 65 p 1-2 kw to niezgodne z art 2 Konstytucji i z jako taką samą Konstytucją standardy urzeczywstniania nkwdeckiej wizji świata Pawki Morozowa wg Kopacz Ewa- „zabezpieczenia denuncjacji”, analogicznej instytucji gestapowskiej , jako powód do egzekucji Polaków za ukrywanie Żydów. Pod pretekstem „ułatwiania” wszelkim służbom egzekucji grzywien Pawka Morozow- w Polskiej wersji Ewa Kopacz i jej sitwa z Sejmu, na takie ubeckie standardy się powołuje, nadto uznając brak potrzeby istnienia TK, na zasadzie” jest przepis to o co chodzi” w tym „przecież poprzedni istniał i istnienije przepis art 65 p 1-2 kw, to w czym problem i nie jest zasadna likwidacja normy „zabezpieczającej denuncjację”.

    Totalitaryzm jest Konstytucyjnie zakazany, co nie przemawia do Kopacz Ewa i jej koszernych mocodawców od Pawki Morozowa , gdy w grę wchodzą gestapowsko nkwdeckie standardy wprowadzania i utrzymywania parapodatków w formie represji za brak konstytucyjnego obowiązku denuncjacji.

    Szmalcownictwo wprowadzane boczną furtką do prawnego zamordyzmu to kolejny powód do emigracji i chyba o to chodzi aby Polska się wyludniła, skoro na terenach pustynnych w Izraelu nie jest tak fajnie jak u Nas a tam trzeba stawiać nrdowskie mury skoro strzelają i życie niebezpieczne.

    Pawka Morozow – Kopacz Ewa uznaje, że totalitaryzm jest prawnie dozwolony i w zasadzie zbędna jest instytucja TK i sam zamysł istnienia tejże, skoro Sejm ustanowił prawo to nie można tego prawa likwidować.

    Kopacz Ewa jako prelegent legendy stalinizmu Pawki Morozowa nie widzi różnicy tworzenia zamordyzmu pod rządami poprzedniej konstytucji- iluzji zasad, gdzie nikt nie mógł sprawdzić zgodności normy z Konstytucją z powodu braku instytucji TK.

    Do nkwdeckiej mentalności beneficjentów poprzedniego ustroju komunistycznych pieszczochów komunizmu nie trafia-fakt obiektywnie oczywisty, iż wszelkie przepisy powstałe pod rządami poprzedniego ustroju i tamtej konstytucji, obligatoryjnie nie mogą być zgodne z obecną Konstytucją, bo przecież obecna konstytucja poprzednio nie istniała, co jest asumptem do badania każdej normy z obecnym prawem za zgodność.

  14. art 65 par 2 kw pisze:

    ściganie i karanie z art 65 par 2 kw jest niedopuszczalne, bowiem ów przepis jest wprost osadzony w realiach art 1 tej normy. Z par 1 art 65 kw może odpowiadać każdy, natomiast z par 2 tylko ten na kim ciąży „obowiązek udzielania ” ” co do okolicznosci wymienionych w par 1 ”
    Patrząc przez pryzmat art 96 par 3 kw, to ów obowiązek umocowano w art 78 ust 4 prawa o ruchu drogowym, natomist „obowiązek” do którego odwołuje się par 2 art 65 kw nie jest nigdzie w ustawie unormowany ! i nadto , co oczywiste ma sie odnosic do par 1 tj popełnionego uprzednio wykroczenia umyśłnego wprowadzenia w błąd, co do tożsamosci własnej lub innej osoby… tj oszustwa czynnego wymierzonego w ogran lub instytucji wyposażonej w uprawnienia do legitymowania. Jako że par 2 art 65 kw należy traktować łącznie, to rozłączne traktowanie , nie jest możliwe a jest debilizmem sądowym, skoro „odrąbanie” par 2 od par 1 pozbawia sensu i celowości działania tak rozumianego prawa.
    O ile art 78 ust 4 kodeksu drogowego stanowi obowiązek a jego wymuszenie umozliwia art 96 par3 KW, to niewykazanie przez debili ze służ obowiązku o jakim mowa w art 65 par 2 kw czyni zadość przepisowi art 5 par 1 ust 1 kpswjako negatywnej przesłanki do ścigania i karania.
    Ale od czego są tirówki z sądów- skoro przy braku obowiązku o jakim mowa w art 65 par 2 kw i tak zapadają wyroki skazujące za to, ze ktoś realizuje pełne i legalne prawo do poszanowania prywatności tj ochrony przewidzainej w art 47 Konstytucji RP, art 8 ETPCz a do niekorzystania z tego prawa wg art 31 Konstytucji, nikt nikogo nie ma prawa zmuszać, bo art 31 ust 3 do wymuszeń przywieduje wyłączność ustawy a nie widzi mi się debili sądowo policynych.

  15. wyrokowiec pisze:

    Mam apel do Was o to, aby postępowanie przed TK nie odbyło się bez udziału Stowarzyszenia. Poniższy link do wystąpienia niedouczonej pielegniarki na stołku Marszałka Sejmu wybitnie wskazuje na intencje polityki represyjnych , ukierunkowanej na łatwy zysk kosztem czynienia z obywateli wyrokowców.
    Zamordyzm państwowy mający na celu uzupełnianie niedoborów finansowych poprzez ustanawianie i popieranie kolejnych przepisów penalizujących finansowo brak obowiązku autodenuncjacji, jest zdaniem pielęgniarki Kopacz zgodny z Konstytucja i zapewne z prawami człowieka.

    http://db.trybunal.gov.pl/sprawa/sprawa_pobierz_plik62.asp?plik=F-709345658/P_27_13_sjm_2013_10_18_ADO.pdf&syg=P%2027/13

  16. oszust czynny z art 65 par 2 kw+ z art 86 par 1 kw pisze:

    Tytułem komentarza do sprawy: mam dwa wyroki sądu skazująe za to samo oraz trzeci wyrok tzw X SO z Warszawy z art 86 par 1 kw tj za zamach na organy oraz na bezpieczeństwo w komunikacji ruchu.

    W postępowaniu konsensualno- nakazowo – zaocznym- oczywiscie pod nieobecność stron i pomiotu z KRP II Mokotów tzw oskarżyciela publicznego, uczyniono ze mnie wyrokowca tj oszusta i sprawcę jakiegoś wypadku , przy czym ani jedno ani drugie nie istnieje w stanie rzeczywistym..

    Ale od czego są służalcze babskie składy orzekające- uklepią wszystko, niezależnie od rzeczywistości, na zasadzie „róbta co chceta”
    Babska z PG od spraw kasacyjnych kontynuują „rżnięcie głupa” w co najmiej podejżanych okolicznościach.
    Okazuje się, że w Polsce istnieje do „n” potęgi środków odwoławczych wg art 482 kpk od wyroków zaocznych tj nieznana ustawie „apelacja” i znany ustawie „sprzeciw”.
    W wyniku rozpoznania przez X SO nieznanego ustawie środka zaskarżenia tj „apelacji” od wyroku zaocznego X So utrzymał w mocy poprzedni wyrok tj z art 86 par 1 kw.

    Na taki burdel jest ślepa całkowicie PG, mimo, wiedzy o tym, że X SO utrzymał w mocy poprzedzający wyrok SR , który nie istniał w nieistniejącym trybie nieznanego ustawie srodka zaskarżenia.

    PG jednocześnie uznaje, że ma wyłączne prawo do decydowania o tym czy skazany jako beneficjent, nosiciel i dysponent prawa do obrony tj art 4 kpsw i art 6 kpk- art 42 ust 2 Konstytucji RP, ma prawo do skorzystania z prawa do obrony, bowiem twierdzi, „że nie skorzysta z przysługujacych PG uprawnień dowywiedzenia kasacji na korzyść”.

    Wg kompletnego braku douczenia i skrajnej postaci uposledzenia umysłowego „zdolnych nkwdzistek” z PG, korzystanie z prawa do obrony umocowanego w dziale „wolności i prawa osobiste Konstytucji RP- art 42 ust 2” jest prawem osobistym służb PG i nadto, jako dobro osobiste chronine art 23 i 24 kc nie stanowi dobra osobistego wyrokowca .
    Nie trafia do PG, że wg art 16 kpk to łune mogą tylko „pouczyć” o tym, że takie prawo przysługuje a nie arbitralnie, dowolnie nim zarządzać, dysponować i ograniczać.

  17. 31węzłowy Burke pisze:

    Szanowna Redakcjo ! Czy Redakcja ma jakąś wiedze na temat „Ustawy a dnia 21 luty 2014 o zmianie ustawy -Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia”. Ustawa ta ma ponoć zawiera zasady nagrywania spraw dotyczących wykroczeń. Z góry dziękuję. 31

  18. wirecki pisze:

    Trudno się spodziewać wyroku innego niż uniewinniającego, chociaż to Warszawa pełna dziwactw. Takowe, związane również z parkowaniem w Warszawie przy ul. Myśliwieckiej, przedstawia także http://www.autosalonpomorski.pl w „Prawie wszystko na P”. Tu urzędnicy, zarządcy, strażnicy i sędziowie trafili na oblatanego prawnika. Warto skorzystać z jego prodocedury dochodzenia zadośćuczynienia pieniężnego za niesłuszne karanie i szarpanie po sądach. Ale jest i drugi aspekt sprawy na „P” – patologia. To bardzo niejasne relacje na styku operatorzy płatnych stref parkowania a urzędnicy adminstracji publicznej z otwartymi kieszeniami. Te strefy zadusiły już niejedno centrum miasta. Sytuacja jest paradoksalna: samorządom lokalnym lepiej zarabiać ochłapy z płatnych stref parkowania niż mieć o wiele więsze korzyści z czynszów czy najmu lokali sklepowych , gastronomicznych. Te ostatnie, przeważnie pozamykane lub omijane, generują straty większe niż zyski ze stref. Dziwne, że Najwyższa Izba Kontroli jeszcze nie zajęła się tą sprawą. Tym bardziej, że cuchnie tak samo jak podejmowana na tych łamach kwestia podnajmowania przez straże fotoradarów z prywatnych firm.

  19. 31węzłowy Burke pisze:

    Wpisz w you tube : Straż miejska -Bezpieczeństwo ?

  20. Krzysiek pisze:

    @31wB:
    …”Czy to wina tzw. grubej kreski czy też brak badań psychiatrycznych ?”
    Po części wina i jednego i drugiego, ale przede wszystkim wina filozofii działania tzw „wymiaru sprawiedliwości”, który ze swej definicji powinien wymierzać sprawiedliwość, a nie karać pod dyktando ministra finansów. Gruba kreska oznaczała faktyczny brak jakiejkolwiek lustracji środowiska sędziowsko-prokuratorskiego, a jedynie dotknęła w niewielkim stopniu milicjantów i ubeków. Skoro prezesami sądów pozostali dawni zasłużeni towarzysze, no to nie dziwmy się, że narybek sędziowski szybko został poinstruowany jak ma wymierzać „sprawiedliwość”. A przede wszystkim każdemu nowo powołanemu sędziemu dano jasno do zrozumienia na czym polega jego rola i OD CZEGO ZALEŻY JEGO AWANS. Oczywiście nikt nie skieruje przed powołaniem żadnego sędziego na badania psychiatryczne, bo najpierw trzeba byłoby na nie wysłać posłów, senatorów, ministrów, premiera i prezydenta, a także kandydatów na nich. Pozostaje oczywiście otwarta kwestia kto by przeprowadził badania psychiatryczne tych lekarzy-orzeczników, ale pewnie środowisko lekarzy psychiatrów dałoby radę i podzieliło się tym tortem, choćby nawet kosztem nadgodzin i urlopów.
    Moim zdaniem całkowity błąd systemowy polega na tym, że funkcja sędziego zamiast być ukoronowaniem kariery zawodu prawniczego, a nie jak obecnie sprawa jest postawiona jak zwykle w Polce na głowie – jest jej początkiem. Gdyby sędzią mógł zostać jedynie wybitny prawnik jak adwokat, profesor prawa, czy ktoś, kto rzeczywiście pojął istotę stosowania prawa i wydawania wyroków – to wtedy środowisko sędziowskie byłoby elitą środowiska prawniczego. Nie muszę chyba mówić, że bycie sędzią nie byłoby dożywotnie lecz kadencyjne. Tymczasem w państwie „sprawiedliwości inaczej” sędziami zostają młokosi po aplikacji sędziowskiej, gdzie im nałożono do łbów zasady sprawnego wydawania wyroków i takiego procedowania procesu, aby zminimalizować skuteczność apelacji bądź kasacji. Stąd też wyroki „nakazowe” czyli współczesna postać sądu kapturowego, który bez wezwania pozwanego wydaje wyrok oczywiście skazujący, gdyż „wina oskarżonego nie budzi najmniejszych wątpliwości”. Idę o zakład, że na tej aplikacji sędziowskiej uczą przyszłych sędziów tych debilnych formułek, którymi są wprost ukwiecone wszelkie uzasadnienia wyroków i jak Polska długa i szeroka praktycznie we wszystkich sprawach brzmią dosłownie tak samo ! Do tego dochodzi tzw „immunitet” sędziowski, czyli de facto CAŁKOWITA BEZKARNOŚĆ sędziego za orzekane wyroki. Jest to niczym nie wytłumaczony PRZYWILEJ, który powoduje, że sędzia ma wszystko i wszystkich, oprócz ma się rozumieć swojej kariery sędziowskiej czyli dochrapania się stołka prezesa sądu, w „baaardzo głębokim” poważaniu. Jest to przywilej wydawania wyroków, które nawet będąc niesprawiedliwe nie mogą być często uchylone, bo sąd wyższej instancji działa na dokładnie takich samych zasadach jak ten I instancji. A ponieważ człowiek jest BEZBRONNY WOBEC WŁASNEGO PRZYWILEJU to z tego przywileju korzysta w sposób najczęściej zupełnie sprzecznym niż powinien.
    Dlatego mamy tak mało sędziów sprawiedliwych, natomiast tak wiele zwykłych łotrów ubranych w sędziowskie togi. Osobiście po moim spotkaniu najbliższego stopnia z polskim „wymiarem sprawiedliwości” i poznaniu kilku sędziów orzekających w mojej sprawie mogę wyrazić opinię, że ABSOLUTNIE NIC w Polsce w tej materii się nie zmieni w sposób ewolucyjny i demokratyczny. Dzisiejsze państwo polskie jest z definicji państwem przestępczym, bandyckim wręcz, wobec własnych Obywateli, którzy już masowo wraz z całymi rodzinami uciekają z tej „Zielonej Wyspy”. Gdyby państwo polskie było przyjazne Polakom, to Polacy z całego świata wracaliby chyba do Polski, a nie spieprzali stąd. Pozostaje zatem pytanie: dla kogo szykowane są polskie ziemie, skoro polski rząd do spółki z polskimi sędziami robi wszystko w swej mocy, aby wypędzić jak najwięcej Polaków ?… Kiedy dokonany zostanie już niedługo kolejny rozbiór Polski, tym razem już ostateczny, to dzisiejsi funkcjonariusze aparatu ucisku i terroru zapewne ze zdwojoną energią przystąpią do gnębienia swoich własnych rodaków, tak jak już w historii bywało z naszymi braćmi starszymi w wierze.

  21. ayk pisze:

    W dalszym ciągu nie uzyskałem odpowiedzi od autora czy ktoś (bohater tego cyrku, SM, policja, zarząd dróg czy też ktoś ze Stowarzyszenia) podziałali w zakresie doprowadzenia do zgodności stanu w terenie z zatwierdzoną organizacją ruchu.
    Jednym słowem: czy tabliczkę uzupełniono czy dalej jej brakuje?

    • redakcja pisze:

      Tabliczki nadal brakuje. Sąd wydał wyrok (w miarę korzystny), ale nadal nie zauważył, że tabliczka powinna być. Stowarzyszenie na razie nie planuje wystąpienia w sprawie, o którą Pan pyta, a to dlatego, że w tym rejonie powinna nastąpić gruntowna zmiana oznakowania.
      Rozważamy natomiast, czy nie złożyć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez strażnika (ów) miejskiego, polegające na złożeniu zawiadomienia o wykroczeniu, którego nie popełniono (art. 238 kk), ewentualnie z art. 234 kk (fałszywe oskarżenie).

      • Marek Browiński (lub czasopisma) pisze:

        …gwałt niech się gwałtem odciska 🙂 …

      • Lubuszanin pisze:

        A można wiedzieć jaki wyrok sąd ogłosił?

        • redakcja pisze:

          Wyrok: 1. zarzut (parkowanie) – niewinny, 2. zarzut (odmowa podania danych) – umorzenie. O niektórych szczegółach na razie wolałbym nie pisać na ogólnym.

          • Lubuszanin pisze:

            Sprawa wytoczona straznikom zapewne zostanie albo nie przyjęta przez sàd albo będzie umożona z uwagi na małą szkodliwość etc. Tu bardziej logiczne jest wystąpienie z pozwem cywilnym przeciw miastu. Ba, ten przypadek nadaje się na pozew zbiorowy

          • redakcja pisze:

            Nadaję się i owszem, ale nie uzbiera się ludzi. W sprawie nielegalnych radarów z Debrzna zgłosiło się do pozwu 7 ludzi. Marazm jest okropny.

          • Lubuszanin pisze:

            Na marazm nie mamy wpływu, ale czy to tylko marazm? Ja bym tego tak nie oceniał. Myślę że jest to bardziej brak wiedzy o danej możliwości, może brak dokumentów, ktore zostały już wyrzucone przez poszkodowanych.

            W tym konkretnym przypadku poszedlbym z pozwem przeciwko miastu. Jak zatrudnia jołopów to niech buli… I niech boli.

      • 31węzłowy Burke pisze:

        Tak, to znakomity pomysł. Szacunek.31

      • ayk pisze:

        To, że powinna nastąpić gruntowna zmiana oznakowania nie jest wytłumaczeniem obecnie nieprawidłowego oznakowania w tym miejscu. Dziwne to Wasz podejście. Z jednej strony walczycie z bezprawiem na drodze, a z drugiej brak działań w kierunku aby kolejni, potencjalni poszkodowani nie wpadali w pułapkę.
        Chcecie leczyć skutek czy przyczynę?
        Jak dla mnie to brak konsekwencji.

        • redakcja pisze:

          Oznakowanie jest błędne i sprzeczne z ustawą prawo o ruchu drogowym. Musi zostać zmienione.

          • party pisze:

            Tu chodzi o to aby gonić, nie złapać. Czytając owy przypadek zauważyć można, że sąd był „be” zanim ogłoszono wyrok (upadla…). Trzeba mieć duuużo wolnego czasu by pisać te elaboraty dotyczą bezpieczeństwa i stosowania prawa na drodze. Rzecz jasna winne są służby, kierowcy to ofiary. Zawsze ten sam schemat. A kiedy @ayk pyta stowarzyszenie o podjęte kroki w sprawie, to dowiaduje się, że oznakowanie jest błędne, co sam artykuł jasno uwypuklił i „…musi zostać zmienione”, ciekawy zwrot, ale kiedy cofamy się wyżej @redakcja napisał, że SPnD nie planuje wystąpienia w sprawie dodając obiecujący zwrot „na razie”. Ważniejszym dla stowarzyszenia jest zawiadomienie na strażnika, a nawet pozew zbiorowy by się przydał, podpowiada ktoś. Można by oczekiwać, że zarządca drogi zmieni organizację na prawidłową, ale on do tej pory pewnie nie wie o braku tabliczki nieprawidłowościach. A tak stowarzyszeniu dobrze szło w Lublinie, i co?
            Rozumiem, że więcej satysfakcji daje wylewanie pomyj na straże, policję i sądy.
            Ta strona to wymarzone miejsce do zredukowania poziomu frustracji z wyrafinowanym sposobem moderacji postów.

          • redakcja pisze:

            Stowarzyszenie wystąpiło dzisiaj z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej do ZDM. Trzeba najpierw ustalić wszystkie fakty i stanowiska.
            Stowarzyszenie nie zatrudnia na etacie pracowników i nie korzysta z żadnych subwencji – robi tyle ile może – w ramach swoich skromnych środków.

          • Lubuszanin pisze:

            @party
            „Ważniejszym dla stowarzyszenia jest zawiadomienie na strażnika, a nawet pozew zbiorowy by się przydał, podpowiada ktoś. Można by oczekiwać, że zarządca drogi zmieni organizację na prawidłową, ale on do tej pory pewnie nie wie o braku tabliczki nieprawidłowościach.”

            No wyobraź sobie Party, że w urzędzie siedzi urzędnik któremu płacą za to by okresowo sprawdzał prawidłowość oznakowania. Ba, i żeby to był tylko jeden urzędnik.
            Ba, okresowe sprawdzenie drogi i oznakowania jest wymagane stosowną ustawą.
            ——————————–
            Jak to było?
            „Siedzą piją, lulki palą,
            czasem z nudów coś uchwalą….
            Każdy by tak chciał – taki łatwy szmal. „

          • ayk pisze:

            @Lubuszanin: Zgodzę się z Tobą ale jak czytamy dalej nic nie zmieniono.
            Tak ciężko jest komuś ze Stowarzyszenia usiąść i napisać maila do zarządcy. Wierz mi, że jakbym był z Wawy to bym to sam zrobił.
            Poza tym @redakcja pisze, że „Stowarzyszenie wystąpiło dzisiaj z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej do ZDM. Trzeba najpierw ustalić wszystkie fakty i stanowiska.” Zatem czy przed publikacją tekstu i informacji o sprzeczności stanu w terenie z przyjętą organizacją ruchu nie sprawdzili tego w ZDM?
            Na prawdę nie rozumiem czy tak trudno jest poświęcić 5 minut i napisać, aby zarządca uzupełnił oznakowanie?
            @party dobrze napisał – jak na razie nie podano, żadnego konkretnego powodu braku podjęcia działań w celu zmiany tego stanu rzeczy a tym samym ochrony kolejnych, nieświadomych obywateli.
            Ktoś tu chyba pomylił priorytety.

  22. mo do pisze:

    Jakie bydło wychodzi z ludzi, gdy nie ma nad nimi kontroli..
    Strażnicy miejscy i sędziowie bez braku ponoszenia odpowiedzialności za swoje czyny są elementem aspołecznym. Straże miejskie powinny zostać pozbawione wszelkich możliwości nakładania mandatów. Sądy powinny zostać oczyszczone z takich gamoni. Może jak w sądach pozostanie 1/3 myślącej populacji to wymiar sprawiedliwości będzie bardziej rzeczywisty.. To wszystko jest do zrobienia, a jak będzie się żyło lepiej 😀

  23. Krzysiek pisze:

    Powoli to wszystko zaczyna być nudne…
    Czy to „polucja”, czy „sraż miejska”, to wszystko i tak kończy się w „niezawisłym” sądzie. I właśnie ten „niezawisły” sond wydaje takie a nie inne wyroki, dzięki którym „polucja” i „sraże miejskie” robią to co robią.
    Tak więc nie miejcie pretensji do gestapowców poprzebieranych w takie czy inne mundury, ale skierujcie swój gniew na tych „najsprawiedliwszych wśród sprawiedliwych”. Mnie osobiście ciekawi, co takiego skłania niby „niezawisłych” sędziów do wydawania stronniczych wyroków ? Jedynym wytłumaczeniem jest to, że ta sitwa sędziowska jest ręcznie sterowana i staje na tylnych łapach przed swoim treserem, za te judaszowe srebrniki. Rzeczywiście – selekcja naboru sędziów w Polsce musi być genialna !:(

  24. Marek Browiński (lub czasopisma) pisze:

    …to w Inowrocławiu trafił mi się porządny sędzia :)…

  25. Wojciech Pasek pisze:

    Sprawę należy nagłaśniać, z nazwiskiem sędzi powinna zapoznać się jak największa liczba obywateli. Za taką jakość pracy nie należy się po prostu pensja sędziowska. Volenti non fit iniuria, pani sędzia kompromituje się sama na własne życzenie, niech dowiedzą się wszyscy.

  26. Wojtek pisze:

    Przeczytałem to z wypiekami na twarzy. Praworządność w Polsce sięgnęła dna z gnijącym mułem. Co tutaj komentować?

  27. Marek Browiński (lub czasopisma) pisze:

    …tylko znak D-46 Droga wewnętrzna informuje kierowcę że to nie przejeżdża przez skrzyżowanie…

  28. 31węzłowy Burke pisze:

    Redakcjo ! Tytuł jest wielce mylący albowiem nie jest możliwym aby bydlę upodliło człowieka ; po prostu nie ma takiej możliwości . Pozdrawiam. 31

Skomentuj mo do Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *