Sąd Rejonowy Poznań Grunwald i Jeżyce – czyli gdzie jest Yeti, o którym mówią, że istnieje, ale mało kto go widział…The Show Must Go On…

Jędrzej Kitowicz

W tymże sądzie toczy się słynna sprawa 4 (w tym 3 już emerytów) policjantów z poznańskiej drogówki oskarżonych przez prokuraturę o przestępstwa zagrożone karą więzienia do lat 8. Czyli to nie są żarty… Tej grozie przeczy jednak atmosfera panująca przed salą i przed gmachem sądu, która przypomina raczej piknik pod wiszącą skałą. Swobodne rozmowy, wymiana poglądów i opinii dotyczących toczącej się sprawy.

Akt I – czyli świadkowie

oznorMB

Świadkowie zeznają – co pamiętają (przypominamy, że dotyczy to zdarzenia z 2019 roku). Są to od dawna powszechnie znane fakty, bo nic się w policji nie ukryje… Są też odczytywane ich wcześniejsze zeznania. Zeznania złożone na sali rozpraw są w zasadzie zgodne z odczytanymi zeznaniami złożonymi w śledztwie. Niczego nowego na sali nie ujawniono ponad to, co jest od lat powszechnie znane – w tym, co już opublikowano w środkach masowego przekazu. Zachowania świadków spokojne i nienaganne. Zeznania spójne i logiczne. Motywem powtarzającym się w zeznaniach jest element nacisku, czy wręcz poleceń w kierunku przypisania uszkodzenia szyby radiowozu osobie spoza kręgu policyjnego (materiały m.in. na stronie Stowarzyszenia Prawo na Drodze, Głosu Wielkopolskiego, Gazety Wyborczej, Onetu, Skargi, mediów elektronicznych… W sumie wiadomo o ok. 45 materiałach prasowych dotyczących tej sprawy – choć było ich więcej, bo dochodzi nieznana ilość z radia i TV).
A na forach wrzało i wrze.. Sprawę ujawnił Głos Wielkopolski, do którego o pomoc zwrócili się zbulwersowani policjanci i zdali szczegółową relację. W serii artykułów ujawniono szczegółowe informacje które wywołały lawinę…
A ta lawina ujawniła patologię części formacji, która ma stać na straży prawa, ładu i porządku… Jest też strona pozytywna, gdyż część policjantów nie dała się złamać i stąd ta afera ujrzała światło dzienne… BRAWO WAM! Szacunek szkieły!

Akt II – czyli sąd i obrońcy

Nigdy w dziejach nie widzieliśmy tak niemrawych obrońców jak ci którzy mają reprezentować oskarżonych. Nawet na meczach IV Ligi amatorskiej. A obserwowaliśmy grubo ponad 300 rozpraw – w tym osób przysyłanych chyba w zastępstwie, raczej nie przygotowanych i milczących. I nie zadających żadnych pytań świadkom… Niemrawych…
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory…
Pewnym wyjątkiem jest obrońca, zwany gdzieniegdzie pieszczotliwie dziadkiem, który lubuje się w słodkich glissandach … Co też spotkało się z reakcją Sądu, który w kilku przypadkach uchylał te – ponoć pytania do świadka – jako powtarzające się. Dobre i to…Tenże sam nie chce, nie potrafi zadać świadkom konkretnych pytań, płynąc po niezmierzonych i wzburzonych oceanach intelektualnej improwizacji, co powoduje, że sędzia, z anielską cierpliwością, rzuca mu koła ratunkowe przy układaniu logicznych zdań… Tenże dziękuje Sądowi formułką, że właśnie o to mu chodziło… O innym obrońcy, nazwanym umownie „człowiekiem w czarnym kitlu”, powiemy tylko tyle, że bywa na sali, ale bardzo rzadko włącza się czynnie do przebiegu rozprawy… Niemrawy…
O czasy, o ludzie…
Jeden z oskarżonych zadawał pytania sugerujące odpowiedź – co wywołało protest pewnego dziennikarza oraz niesłychanie spokojnej dotąd pani prokurator… Przy tym godnym uwagi jest fakt, że na kolejnych rozprawach pojawiają się tylko dwaj, ciągle ci sami,  oskarżeni. A nie stawiają się inni z dwóch pozostałych oskarżonych. I tym samym pozbawiają się prawa do aktywnej obrony… Poddali się, czy taką przyjęli linię obrony?
Na jednej z rozpraw, jakby lekko zażenowana, sędzia wytacza armatę przeciw wróblom i strzela w stronę prasy, że do Sądu wpłynęły pisma donoszące, że prasa ujawniła nazwiska i wizerunki oskarżonych (jak się należy domyślać dotychczas nikomu nie znane…), a także zeznania złożone przed sądem, co może spowodować, że inni świadkowie mogą to jakoś wykorzystać przy składaniu zeznań (a przynajmniej tak to zrozumiano…) To może trzeba było ich odizolować na czas do zapadnięcia prawomocnego wyroku…. I w związku z tym zabrania rejestracji obrazu, zgadzając się na rejestrację tylko dźwięku. I nie kieruje tego do konkretnego dziennikarza, ale zabrania wszystkim. Czyżby odpowiedzialność zbiorowa? Na pytanie: co to konkretnie za materiały i czy Sąd je widział? –  sędzia z rozbrajającą szczerością oświadcza, że nie widziała…
Także „człowiek w czarnym kitlu” (zapewne obrońca, który słownie zgłaszał o tym Sądowi z równie rozbrajającą szczerością) oświadcza, że on wprawdzie nie widział takiego materiału,  ale mu powiedzieli… Na pytanie: co to za konkretny materiał i gdzie można znaleźć chwat odpowiada, że pewnie na stronie Sądu… A tak na marginesie, to z ogólnie dostępnych relacji wideo i zdjęć z rozpraw wynika, że był to częściowo czas epidemii i prawie wszyscy na sali mieli twarze zasłonięte maskami ochronnymi, bo takie wtedy obowiązywało prawo. W innych relacjach widać przedziwnie zamaskowane twarze oskarżonych, co wywiera i smutne, ale i humorystyczne wrażenie… (skojarzyło się to od razu ze znakomitym filmem Jeżdziec bez głowy…). Można i tak… Absurdalnie zresztą.
Wokanda od zawsze jest w gablotach przed salami rozpraw, w miejscu ogólnie dostępnym,  gdzie każdy może wejść i się zapoznać i wejść na salę, bo to mu gwarantuje przecież Konstytucja… Taka ciekawostka…
Na ostatniej rozprawie sędzia błyskawicznie znów zabrania rejestracji obrazu mówiąc, że zgadza się jeno na rejestrację dźwięku. I powołuje się na Art. 357 Kodeksu Postępowania Karnego… (tyle, że dziennikarze nie zdążyli jeszcze złożyć wniosków o rejestrację… ). A przywołany Art. 357 Kodeksu Postępowania Karnego brzmi tak : „Sąd zezwala przedstawicielom środków masowego przekazu na dokonywanie za pomocą aparatury utrwaleń obrazu i dźwięku z przebiegu rozprawy.” Nie ma w nim mowy o jakiejkolwiek warunkowości. Takie formalne zezwolenie obowiązuje niejako z mocy prawa. Więcej, często sądy w ogóle nie wymagają składania takich wniosków… Taki zakaz uniemożliwia obiektywną 1:1 ocenę pewnych spraw, bo zapamiętany obraz na pewno się różni od beznamiętnej relacji wideo, która jest podstawą do szczegółowej analizy, klatka po klatce. Bo np.mowa ciała może być ważniejsza od wypowiedzianych słów.
Czy zakaz rejestracji wideo leży w interesie Wymiaru Sprawiedliwości? Na pewno nie. Czy nie jest zatem pożądanym przedstawienie pełnej relacji audio-wideo, aby każdy mógł wyrobić swoje zdanie? Na zasadzie swobodnej oceny materiału. Na takie materiały czeka społeczeństwo, w tym tysiące policjantów. A ewentualny komentarz autora można zamieścić po obejrzeniu – wyraźnie go jednak odcinając od relacji. Toż to podstawowy obowiązek dziennikarza: dojście do prawdy, co jest przecież zgodne z zadaniem Sądu. Czy lamenty oskarżonych i ich obrońców przeważają nad uzasadnionym interesem społecznym, którym jest poznanie prawdy? Swoją drogą zadziwia brak rejestracji przez Sąd tak poważnej sprawy, bo na sali nie ma kamer i monitora. Sąd zasugerował, aby ten problem zgłosić do Ministra Sprawiedliwości. Zapewne będzie taki wniosek, bo koszt wielki nie jest a materiał nagrany jest bezdyskusyjny. Problem istotny, bo pod adresem dziennikarzy padają uwagi, że prasa manipuluje materiałem, nie zamieszczając relacji wideo. Wyjaśniamy, że to nie decyzja dziennikarzy.

Czyli: kto się boi i dlaczego rejestracji rozpraw w formie audio-wideo?

PS. Jeszcze na korytarzu sądowym, a potem przed sądem w ruch idą telefony i składane są komuś relacje. A za kilka minut zapytanie: znowu zabronili wam nagrywania ? Jakie uzasadnienie?

Część III – czyli prasa czyli rozważania teoretyczne …

Jak powszechnie wiadomo podstawowym i najważniejszym aktem prawnym obowiązującym w naszym kraju jest : „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997r.”.
A tamże :
„Art.8.1 . Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej”.
„Art.14. Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków masowego przekazu”.
„Art.54.1 Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”.
2.Cenzura prewencyjna środków masowego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.
„Art.32. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”.
W/w wymienione artykuły zawierają treści oczywiste i nie ma potrzeby ich objaśniania. Ale pojawia się wątpliwość, czy w tej konkretnej sprawie w/w zapisy Konstytucji są stosowane bezpośrednio. A w tym, czy nie doszło tu do zastosowania cenzury prewencyjnej – co jest zabronione przez Konstytucję. Nigdy dotychczas nie spotkaliśmy się z takim podejściem sądów. A wręcz odwrotnie – sądy w olbrzymiej przewadze, są nastawione przyjaźnie i otwarcie do prasy. Więcej: pomagają nawet przez wyjaśnianie na sali rozpraw zawiłych nieraz niuansów procedur w tym aktualnych zmian w przepisach. I za to im chwała.
Każdy materiał, zanim zostanie upubliczniony, podlega ocenie przez prawników specjalizujących się w danym obszarze prawa. Taka jest praktyka z wyjątkiem tzw.transmisji na żywo. No właśnie… Nieraz obserwowaliśmy na sali sądowej, w tym w Sądzie Najwyższym, mnogość transmisji na żywo i nikomu nic nie przeszkadzało. Więcej, przewodniczący składu, z nieukrywanym zadowoleniem , przywitał prasę dodając: wiecie gdzie są gniazdka ? (do zasilania sprzętu). Zero zakazów, zero wymogu wniosków o rejestrację… Przecież nie można zakładać że SN złamał prawo… A jeśli ktoś na sali chciał być nierozpoznawalny to zakrywał twarz, albo jej fragment. Proste…
Jeśli ktoś uważa, że jego interes prawny został naruszony, to ma do dyspozycji drogę sądową  A z półsłówek króciutkiej rozmowy między obrońcą (wywołanej przez obrońcę) a Sądem wynika, że Sąd wysłał jakieś pismo do Redakcji. Nie znamy treści tego pisma, bo Sąd nie ujawnił, wspominając jeno, że odpowiedzi jeszcze nie widział. Pytanie czy oskarżeni i ich obrońcy wystosowali pismo do Reakcji – co jest powszechnie przyjętą praktyką i dobrym obyczajem. A tu poskarżyli się Sądowi – niczym przedszkolak Jasiu pani przedszkolance… Plose pani, Jadzia ukladła mi kledki… Albo „Jadzia się bije”… W tej konkretnej sprawie znane nam materiały prasowe istniejące w przestrzeni publicznej nie dają podstaw do twierdzenia, że zostały naruszone jakieś przepisy. Gdyby tak było, to odpowiednie działy w mediach społecznościowych, takie materiały usuwają. Co zresztą jest coraz częściej odbierane przez internautów jako forma cenzury. Jeśli jednak nie są usuwane, czy ograniczane, to oczywistym jest konstatacja, że nie naruszają prawa i są zgodne z obowiązującym w danym kraju prawem.

Reasume

Czyli gdzie sens, gdzie logika… Kierując się zasadami doświadczenia życiowego i logicznego rozumowania, można przyjąć dość karkołomną tezę, że najprawdopdobniej obrona i oskarżeni rozpaczliwie, a nawet desperacko, niczym Nagumo pod Midway, szukają jakiejś linii obrony. Takie ich prawo. Może takiej: oskarżeni są niewinni, bo świadkowie zeznawali, jak zeznawali, bo na podstawie relacji prasowych wiedzieli, co zeznawali inni… Czyli, że ziemia jest okrągła, bo z relacji prasowych wynika, że tak zeznawali inni..
A do tego dowiedzieli się, jak się oskarżeni nazywają…. (bo przecież się nie znają…), bo nazwiska wyczytali dopiero z wokandy w miejscu publicznym, w sądzie i nigdy nikt przez 4 lata na komendzie o sprawie nie wspominał…
Dodajmy przy tym, że oskarżeni i świadkowie pracowali w jednym budynku. A jeden z nich nadal pracuje.. I przez te 4 lata pracują w różnych zespołach o zmiennym składzie. I przez te 4 lata nigdy, przenigdy, nie rozmawiali na tak bulwersujący temat. Nigdy, przenigdy…  W mediach społecznościowych i w gazetach w ogóle burzy na ten temat nie było… W TV czy radiu to już w ogóle… To oczywiście taka krotochwila… I przez 4 lata nikt w komendzie i w policji ani słowa… ?
Czy leci z nami pilot?
A na sakramentalne pytanie Sądu, czy świadek wie w jakiej sprawie go wezwano – pada równie sakramentalna odpowiedź, że tak, wie… Należy tu podkreślić godną i  odpowiedzialną postawę świadków. Nie było ani jednego przypadku jakiejkolwiek agresji, czy niegrzeczności w stosunku do oskarżonych czy ich prawników. A wręcz przeciwnie, emanowali spokojem i kulturą w przeciwieństwie do niektórych oskarżonych, którzy nieraz usiłowali prowokować świadków. Poza tym, po co policjanci  – jakby  nie było funkcjonariusze publiczni – mieliby niby uzgadniać zeznania, czy je modyfikować pod inne  – tym bardziej, że złożyli je już ,przed laty przed prokuratorem? Jakie z tego mieliby korzyści? Oprócz ewentualnego zagrożenia karą za składanie fałszywych zeznań…
PS. Tekst ten nie jest w żaden sposób skierowany przeciw jakiejkolwiek osobie. Można i trzeba go interpretować jako dziełko amicus curiae.
Godnym uwagi jest fakt, że sędzia nie unika dyskursu z obecnymi na sali dziennikarzami. Jednak dyskurs ten w zasadzie nie zbliżył do siebie poglądów Sądu i prasy – i strony pozostały przy swoim. Smutne, ale prawdziwe. Jesteśmy jednak głęboko przekonani, że ta różnica w poglądach nie przekształci się w jakiś przedziwny konflikt – co zapewne by ucieszyło i oskarżonych i ich obrońców…
W chwili zdarzenia i potem policjanci byli jednocześnie funkcjonariuszami publicznymi. A więc sugerujemy lekturę wyroku: Wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu Wydział I Cywilny z dnia 30 grudnia 2016r. Sygnatura akt.IA Ca 728/16.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bezstronność sądu, Jawność postępowania, Policja, Postępowanie dowodowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Sąd Rejonowy Poznań Grunwald i Jeżyce – czyli gdzie jest Yeti, o którym mówią, że istnieje, ale mało kto go widział…The Show Must Go On…

  1. Charlie bazooka pisze:

    Nagumo pod Midway stracił wszystkie 4 lotniskowce. Zostały storpedowane i zbombardowane.

Skomentuj Charlie bazooka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *