Reakcja Policji na wykroczenia i inne zdarzenia drogowe

Artur Mezglewski

 Działalność polskiej Policji kojarzona jest z represją. Funkcjonariusze pełniący służbę na drogach, nie są nastawieni na pełnienie działań służebnych wobec społeczeństwa, lecz społeczeństwo to traktują jako „potencjalnych sprawców wykroczeń”.  Swoją rację bytu oceniają przez pryzmat ilości nałożonych mandatów i wniosków skierowanych do sądu. Funkcjonariusze Policji niejednokrotnie świadomie i celowo eskalują negatywne następstwa zdarzeń drogowych np. poprzez kierowanie wniosków o ukaranie do sądu, w przypadkach, kiedy jest to zupełnie nieuzasadnione.

 

 1.      Podstawowe zadanie Policji

„Tworzy się Policję jako umundurowaną i uzbrojoną formację służącą społeczeństwu” – tak brzmią pierwsze słowa ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji.

Ustawa przyznała policjantom wiele uprawnień. Powierzono im wiele zadań. Ale chyba te początkowe słowa  ustawy syntetyzują najkrócej jak tylko można i najdobitniej cały sens istnienia tej formacji.

 

2.      Reakcja na wykroczenie – zasady ogólne

W postępowaniu w sprawach o wykroczenia nie obowiązuje zasada legalizmu (zasada legalizmu obowiązuje w postępowaniu karnym). Uprawniony organ nie ma zatem obowiązku wszczynania postępowania, nawet jeśli w zakresie swego działania ujawni wykroczenie. Nie oznacza to, że działa tu zasada przeciwna, czyli zasada oportunizmu (zasada oportunizmu oznaczałaby, że organ nie musi działać). W sprawach o wykroczenia obowiązuje bowiem zasada celowości. Oznacza ona, że oskarżyciel publiczny, instytucja państwowa lub społeczna są uprawnione do złożenia wniosków o ukaranie, ustawa jednak nie nakłada na nich bezwzględnego obowiązku prowadzenia postępowania. Nie istnieją zatem wykroczenia ścigane z urzędu w formie obowiązkowej. Funkcjonariusz ma prawo odstąpić od złożenia wniosku o ukaranie, czy też nałożenia mandatu, jeśli uzna za wystarczające zastosowanie wobec sprawcy wykroczenia środków oddziaływania wychowawczego (art. 41 Kodeksu Wykroczeń), a w szczególności, gdy wobec sprawcy zastosowano środek odpowiedzialności dyscyplinarnej lub porządkowej.

Zasada celowości nie oznacza jednak dowolności lub arbitralności w załatwianiu spraw. Na organach państwowych ciąży obowiązek rozważenia, czy ze względu na wagę wykroczenia i osobowości sprawcy należy kierować do sądu wniosek o ukaranie, czy też wystarczy zastosowanie środków oddziaływania wychowawczego.  Przede wszystkim zaś, na organach porządku publicznego ciąży obowiązek podjęcia jakiegoś działania, czyli jakiejś reakcji na wykroczenie. Reakcja ta nie musi jednak przybrać postać zastosowania środków penalnych i powinna być dostosowana do sytuacji, a więc powinna uwzględniać stopień społecznej szkodliwości  czynu, charakter czynu, postawę sprawcy itp.

W przypadkach, gdy zastosowanie środków pozapenalnych jest niewystarczające, reakcja Policji winna polegać na zastosowaniu wobec sprawcy wykroczenia trybu mandatowego – jeśli tylko w danym przypadku postępowanie mandatowe jest prawnie dopuszczalne.  Nie istnieje żaden przepis prawny, który by formalnie zobowiązywał funkcjonariuszy  do zastosowania trybu mandatowego. Z formalnego punktu widzenia Policja może skierować wniosek o ukaranie do sądu, bez podjęcia próby zakończenia sprawy w trybie mandatowym, a więc od ręki. Zważyć jednak należy, iż :

            „istotną zaletą postępowania mandatowego jest to, iż odciąża ono właściwe organy orzecznictwa od konieczności rozpoznawania ogromnej liczby drobnych spraw, co pozwala im na skoncentrowanie się na sprawach poważniejszych. Nie bez znaczenia są tu społeczne koszty postępowania (w trybie mandatowym zaoszczędza się wzywania świadków, odrywania ich od pracy itp.), a także interes obwinionego, dla którego – w wypadku gdy nie kwestionuje naruszenia prawa – taki sposób załatwienia sprawy jest korzystny” (A. Marek, Prawo wykroczeń, Warszawa 2008, s. 214-215).

 

3. Specyfika reakcji Policji w przypadkach zdarzeń drogowych

W przypadku różnorakich zdarzeń drogowych, podjęcie  przez Policje prawidłowej reakcji nie jest proste. Przede wszystkim funkcjonariusze z reguły nie są świadkami zdarzenia, lecz przybywają na miejsce, kiedy jest już po wszystkim, a pojazdy biorące w nim udział, uległy przemieszczeniu. W przypadku kolizji i innych drobnych zdarzeń, na miejsce nie przyjeżdża biegły sądowy ds. rekonstrukcji zdarzeń drogowych. Policjanci nie posiadają na wyposażeniu żadnego sprzętu pomiarowego.  Najczęściej nie mają też właściwego przygotowania do dokonania fachowej i prawidłowej oceny zdarzenia. Podejmowana przez nich ocena sytuacji opiera się jedynie na relacjach uczestników zdarzenia i ewentualnie świadków i na wiedzy potocznej.  W takiej sytuacji nietrudno o dokonanie oceny nieprawidłowej a nawet  krzywdzącej dla któregoś z uczestników zdarzenia. Dlatego w przypadku zdarzeń drobnych, a zwłaszcza wówczas, gdy uczestnicy sami dochodzą do porozumienia, reakcja Policji powinna być ograniczona jedynie do rejestracji zdarzenia  i ewentualnej pomocy w zakresie zabezpieczenia niezbędnej pomocy technicznej i medycznej .

 

4. Praktyka

Większości obywateli działalność Policji kojarzy się z represją.  Obławy, akcje (często medialnie nagłośnione, dla uzyskania lepszego efektu), mandaty, pościgi, pouczenia, wnioski o ukaranie.  Zarzut ten w szczególności dotyczy policjantów z wydziałów ruchu drogowego. Raczej trudno wyobrazić sobie taką sytuację, gdy do samochodu, który uległ awarii (pech chciał, że w miejscu, gdzie jest zakaz zatrzymywania) podjeżdża radiowóz, a funkcjonariusz pyta kierowcę: jak mógłbym panu pomóc?  Stroskany kierowca usłyszy raczej od policjanta takie słowa: nakładam na pana mandat w wysokości 100 zł. Przyjmuje pan?

W poszczególnych przypadkach zdarzeń drogowych funkcjonariusze Policji zamiast podejmować działania zmierzające do łagodzenia konfliktów i napięć, napięcia te eskalują. Trudno oprzeć się wrażeniu, że policjanci starają się za wszelką cenę „wykryć” jak największą ilość wykroczeń – tak, jakby każdorazowo otrzymywali od swoich przełożonych polecenia wykonania określonych limitów mandatów, czy też ewentualnie limity wniosków o ukaranie do sądu. Trudno, aby pełniąc służbę z takim nastawieniem, nie dochodziło do przypadków nadużycia władzy.

 

 

5.      Przykład – sprawa  RSoW 455/11 prowadzona przez KPP w Jaśle

W dniu 24 marca 2011 r. ok. godz. 15.00, na jednej z bocznych uliczek w centrum Jasła, doszło do kontaktu dwóch samochodów osobowych. Świadomie nie nazywamy tego zdarzenia kolizją, bowiem  w wyniku tego kontaktu, na elementach karoserii obu wysłużonych już samochodów, doszło jedynie do pojawienia się, ledwo dostrzegalnej gołym okiem, ryski. Dodajmy: po jednej nowej rysce, bo rysek na obu samochodach było ci już dostatek – zanim do tego zdarzenia doszło. W samochodzie Audi (samochód, który cofał) ryska ta powstała na elemencie znajdującym się pomiędzy tylnymi lewymi drzwiami a błotnikiem. Natomiast w samochodzie Seat Toledo ryska pojawiła się po prawej stronie przedniego zderzaka.

Do kontaktu doszło w sytuacji, gdy jeden z kierowców (inwalida, starszy człowiek) wykonywał manewr parkowania przed swoim domem. Był to manewr parkowania równoległego, wykonywany poprzez cofanie w wolne miejsce  (tzw. koperta).  Ulica ta jest jednokierunkowa, jednakże obowiązujące przepisy zabraniają cofania, jedynie w tunelu, na moście, wiadukcie, autostradzie oraz drodze ekspresowej (art. 23 ust. 2 PRD). Zresztą ulica ta jest jednokierunkową właśnie po to, aby mieszkający tam ludzie mogli na jednym pasie jezdni parkować swoje samochody. Każdy kierowca natomiast wie, że zaparkowanie w wolne miejsce przodem nie jest możliwe.

Obaj kierowcy mieli różny stosunek emocjonalny do nowych rysek na swoich samochodach. Różnie też oceniali zaistniałe zdarzenie, a także różnie go opisywali. Różnica zdań dotyczyła przede wszystkim tego, kto kogo „rysnął”. Kierowca, który parkował swój samochód, uważał, iż to ten drugi kierowca najechał na niego w momencie, kiedy kończył wykonywać manewr parkowania. Natomiast kierowca, który nadjechał, twierdził, że zdążył się zatrzymać przed cofającym samochodem, jednakże pojazd ten, w trakcie cofania, najechał na niego.

W efekcie tej różnicy zdań, kierowca Seata wezwał Policję. Na miejsce zdarzenia przyjechał patrol z KPP w Jaśle w składzie: st. sierżant Agnieszka Wilk oraz mł. aspirant Bogdan Szot. St. sierżant Agnieszka Wilk spisała dane uczestników zdarzenia i zaapelowała do kierowców, aby się  jakoś dogadali i doszli do porozumienia. Na skutek tego apelu kierowca Audi wręczył kierowcy Seata kwotę 50 zł. Kierowca Seata przyjął tę kwotę i wyglądało, że jest zadowolony. Wydawało się więc, że sprawa się zakończyła swoistym happy endem. Nic podobnego. W sprawie nastąpił nagły i niespodziewany zwrot.

W momencie, kiedy kierowca Seata trzymał jeszcze w ręku 50 zł, nagle ożywił się – milczący dotąd aspirant Bogdan Szot. Polecił on kierowcy Seata, aby zadzwonił na Policję. Kierowca Seata wykonał połączenie ze swojego telefonu. Nie wiadomo z kim rozmawiał i co było przedmiotem tej rozmowy. Po tej rozmowie aspirant Bogdan Szot nakazał kierowcy Seata, aby ten zwrócił kierowcy Audi przekazane wcześniej 50 zł, a gdy ten zwrócił pieniądze, poinformował kierowców, że „przyjdzie wezwanie na Policję”. Bezpośrednio po tej rozmowie dwójka policjantów odjechała.

Tego samego dnia st. sierżant. Agnieszka Wilk sporządziła notatkę urzędową, w której zapisała m. in., że kierowca Audi „oświadczył, że cofając najechał na nadjeżdżający pojazd (…), który widząc włączone światła cofania powinien ustąpić mu pierwszeństwa przejazdu, a nawet cofnąć”. Jest to informacja nieprawdziwa – kierowca Audi nigdy takiego oświadczenia nie składał. Sierżant Agnieszka Wilk nie wspomniała w notatce ani słowem o fakcie, że nastąpiło pogodzenie się kierowców, oraz o tym, że aspirant Szot nakazał kierowcy Seata zwrot przyjętych przez niego pieniędzy.

Aspirant Bogdan Szot, gdy był przesłuchiwany w charakterze świadka w trakcie czynności wyjaśniających także nie wspomniał o fakcie pogodzenia się kierowców.

Czynności wyjaśniające (RSoW 455/11) prowadził dzielnicowy – aspirant Wojciech Weber. Dokonał on przesłuchania siedmiu osób – większość z nich musiała przyjechać specjalnie na te zeznania z różnych miejscowości powiatu jasielskiego. Biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych nie powoływano. Nie zabezpieczono też żadnych dowodów rzeczowych. Czynności wyjaśniające trwały ponad 2 miesiące i w ich ramach wytworzono kilkadziesiąt stron dokumentacji. W dniu 8 lipca do Sądu Rejonowego w Jaśle wpłynął wniosek o ukaranie przeciwko kierowcy Audi z zarzutem popełnienia wykroczenia z art. 86 § 1 Kodeksu Wykroczeń (spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym). Wniosek ten podpisali: aspirant Wojciech Weber (dzielnicowy), komisarz Alojzy Pasiowiec (kierownik rewiru dzielnicowych) oraz mł. inspektor Robert Woźnik (Komendant Powiatowy).

Zanim jednak doszło do sporządzenia wniosku o ukaranie,  autor niniejszego opracowania, w dniu 26 kwietnia 2011 r., interweniował w tej sprawie u Komendanta Powiatowego Policji w Jaśle Roberta Woźnika. Zwrócił się on do Komendanta z dwoma pytaniami:

  1. W jakiej sytuacji wykonywanie manewry parkowania „w kopertę” na ulicy jednokierunkowej jest wykroczeniem z art. 86 § 1 KW?;
  2. Dlaczego policjanci nie zaproponowali mandatu za to wykroczenie, lecz skierowali sprawę do sądu i wszczęli niepotrzebnie długotrwałe i kosztowne postępowanie?

Komendant Robert Woźnik – udzielając odpowiedzi na pierwsze pytanie – stwierdził, że wykonywanie manewru parkowania tyłem, na ulicy jednokierunkowej, w każdym przypadku stanowi wykroczenie spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Natomiast odpowiadając na pytanie drugie, powiedział, że nie wierzy w to, żeby policjanci nie zaproponowali kierowcy mandatu na miejscu zdarzenia, gdyż ryzykowali by w ten sposób swoją pracą. Wyraził przekonanie, że na pewno mandat był proponowany, tylko kierowca Audi odmówił jego przyjęcia.

Kierowca Audi – będąc przesłuchiwany w dniu 21 kwietnia zadał podobne pytanie dzielnicowemu Wojciechowi Weberowi: dlaczego nikt nie zaproponował mandatu, tylko niepotrzebnie ciąga się ludzi po komisariatach i sądach? Dzielnicowy Wojciech Weber odpowiedział: „prawodawca nie nałożył obowiązku nakładania mandatu”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Policja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na Reakcja Policji na wykroczenia i inne zdarzenia drogowe

  1. P pisze:

    Szanowni,
    ku przestrodze chciałbym pokrótce opisać mój wypadek i kontakt z Policją na miejscu zdarzenia.
    Jadąc autostradą A2 za Poznaniem z w stronę granicy niemieckiej, nagle bardzo zaczęła drgać kierownica, przez co straciłem możliwość kontroli samochodu i -jadąc lewym pasem – wyrzuciło mnie najpierw częściowo na pas zieleni, następnie na prawo w stronę budki telefonicznej, gdzie doszło do zderzenia ( na wysokości reflektora przedniego od strony pasażera ). Zderzenie spowodowało odbicie samochodu i okręcanie się wokół własnej osi i obijanie się o bariery.
    Po wybuchu poduszek i kurtyn bocznych, oczywiście nić nie widziałem ( wszechobecny talk ). Miałem wrażenie, że auto zatrzymało się na prawym pasie. Jako ,że wcześniej wymijałem kilka tir-ów, patrzyłem w lewą boczną kurtynę i czekałem na śmierć :((. W całym tym zdarzeniu miałem jednak szczęście i po ochłonięciu i wydostaniu się z pojazdu, zobaczyłem że stoi na trzecim pasie wjazdowym na autostradę.
    Dosyć szybko pojawiła się karetka, która sprawnie zabrała mnie do szpitala.
    W szpitalu przyjechał patrol Policji, który wykonał badanie alkomatem ( oczywiście O,O ), spisała i pojechała. Po wykonaniu badań, obolałego i w głębokim szoku, ten sam patrol Policji zabrał mnie na miejsce zdarzenia. Tam czekał już kolejny patrol, tzw. Policja autostradowa i tu się zaczęło. Najpierw próbowano mi wmówić, że przysnąłem ( wypadek miał miejsce ok. 8:30 ). Po tym, jak stanowczo zaprzeczyłem temu, policjanci próbowali innych argumentów z koronnym- nie dostosowanie prędkości do warunków jazdy. I ten argument obaliłem.
    Poprosiłem o oględziny i zbadanie stanu technicznego pojazdu. Prośba moja została jednak zignorowana, kontynuowany był natomiast wątek niedostosowania prędkości i presja na wystawienie mandatu. Argumenty przedstawiane i manipulacja jakiej zostawałem poddawany ( a byłem w głębokim szoku. Nie wierzyłem, że żyję ) oraz sugestie na przyjęcie mandatu, m.in. nie będzie Pan musiał przyjeżdżać taki kawał do miejscowego Sądu, samochód naprawi Pan z ubezpieczenia AC ( którego -jak się okazało – nie było. Samochód służbowy !!! ), wystawimy mandat najniższy z możliwych w tych okolicznościach, pomożemy przy znalezieniu lokalnej pomocy drogowej, żeby pojazd zabrać z miejsca wypadku ( samochód służbowy bez Assistance !!! ), jednym słowem dusza ludzie. Jak wspomniałem, ledwie żyłem i mandat ten mi wlepili. Po podpisaniu, policjanci zdradzili prawdziwe swoje intencje: z OC samochodu, który Pan prowadził, naprawi się autostradę !!! Nie liczył się zatem człowiek, okoliczności, chęć wyjaśnienia okoliczności, zbadanie stanu technicznego pojazdu, tylko… naprawa autostrady.
    Smutne prawda… moja historia, obrazuje tekst, który Państwo wyżej opublikowaliście.
    Pytanie, jak ochronić siebie w takich przypadkach ? Nie przyjmować mandatu…?
    ( Historia ma ciąg dalszy. Pracodawca informował mnie kilkukrotnie, że auto jest ubezpieczone AC. Po wypadku okazało się to nieprawdą i pracodawca od razu mnie zwolnił a następnie wytoczył proces o zniszczenie mienia…, ale to już inna opowieść, której konsekwencją jest pytanie: czy przyjmować mandat ).
    Ku przestrodze nie tylko dla pracobiorców poruszających się samochodami służbowymi.

    • pioter pisze:

      Jak pan widzi, przyjęcie mandatu zawsze znacznie pogarsza sytuację. Co do pracodawcy – jeśli był pan na umowie o pracę, to za szkodę z winy nieumyślnej może obciążyć maksymalnie do wysokości 3 pensji. Oczywiście gratuluję pryncypała, który zamiast ucieszyć się, ze człowiekowi nic się nie stało, wywala go z roboty płacząc nad rozbitą rzeczą ….

    • 31wB pisze:

      Podaj nazwiska wszystkich polucjantów i z jakiej komendy. 31

    • wwm pisze:

      Padł Pan ofiarą przydrożnych oszustów w białych czapkach. Nie Pan pierwszy – i nie ostatni. Byli tacy, co pokładali jakieś nadzieje w panu Z. (minister „sprawiedliwości”) i niejakim Błaszczaku (z woli prezesa Jarosława Aleksandra na posadzie „ministra spraw wewnętrznych”), ale już widać, że zgrzeszyli naiwnością.

      • Krzysiek pisze:

        Ja bym nie stawiał już „krzyżyka” na panach Z. czy B.
        Po prostu trzeba Prezesowi „przemówić do rozumu” i wtedy panowie Z. i B. wykonają w podskokach i z należytą starannością wszelkie polecenia jakie zażyczy sobie LUD !
        A co trzeba zrobić, aby Prezes przemówił z kolei panom Z. i B. do rozumu ?
        Ano trzeba powiedzieć jasno Prezesowi co GO OSOBIŚCIE czeka, jeśli nie wykona tego, czego oczekuje LUD !
        Przypominam, że wg obowiązującej nadal Konstytucji PRL/RP to NARÓD jest SUWERENEM.
        A jak NARÓD daje się robić w bambuko, no to ma na co zasłużył ….

    • Lubuszanin pisze:

      Po jaką cholerę żeś Pan wychodził ze szpitala i jechał na miejsce zdarzenia? Trzeba było zostać na obserwacji. Autem niech się martwi Policja. Należało panom cwaniakom oświadczyć że coś sie stało z układem kierowniczym. Na próby naklaniania do kilku wersji do przyjecia mandatu należało spisać notatkę i dać do podpisu policjantom. W razie odmowy, zlożyc pod notatką oświadczenie iż panowie odmowili podpisania się pod własnymi propozycjami. Data, godzina, miejsce i podpis. Został stworzony dokument dla sądu. Generalnie Pana bład polegał na tym iż w dobrej wierze chciał pomoc Policji. Policji się nie pomaga ale tez nie utrudnia. Wszelkie działania i oświadczenia mogą zostać użyte przeciwko kierowcy i z reguły tak się dzieje. Obywatel ma obowiązek jedynie podać imię, nazwisko i adres zamieszkania. Nawet nie musi odpowiadać na pytanie czy czuje się winny tj czy przyjmuje mandat. A jeśli policjant jest namolny w swej manipulacji to należy go po prostu zapytać czy jest głuchy czy głupi.

  2. Krzysiek pisze:

    Z zeznań uczestników tego zdarzenia wynika, że „poszkodowany” kierowca Seata praktycznie uniemożliwił zaparkowanie Audi. Na ulicy jednokierunkowej czy nawet dwukierunkowej każdy manewr parkowania tyłem powoduje konieczność wjechania na wolny pas jezdni, uniemożliwiając tym samym jazdę następującym za nim. Ponadto z reguły jadący z tyłu nie ma możliwości ominięcia tak umiejscowionego pojazdu.
    Powstaje zatem pytanie: w jaki sposób ustawodawca wyobraża sobie ustąpienie „pierwszeństwa” ruchu pojazdowi nadjeżdżającemu z tyłu ?
    Czy pojazd nadjeżdżąjący z tyłu ma zawsze pierwszeństwo ruchu przed znajdującym się przed nim ?
    Czy sam fakt zatrzymania się i zasygnalizowania manewru cofania nie jest wystarczający, aby nadjeżdżający z tyłu zatrzymał się w odpowiedniej odległości umożliwiającej bezpieczne zaparkowanie poprzedzającemu ?
    Literalne brzmienie przepisów dotyczących cofania jest następujące:

    „Art. 23. 1. Kierujący pojazdem jest obowiązany:
    1. przy wymijaniu zachować bezpieczny odstęp od wymijanego pojazdu lub uczestnika ruchu, a w razie potrzeby zjechać na prawo i zmniejszyć prędkość lub zatrzymać się;
    2. przy omijaniu zachować bezpieczny odstęp od omijanego pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, a w razie potrzeby zmniejszyć prędkość; omijanie pojazdu sygnalizującego zamiar skręcenia w lewo może odbywać się tylko z jego prawej strony;
    3. przy cofaniu ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu i zachować szczególną ostrożność, a w szczególności:
    a. sprawdzić, czy wykonywany manewr nie spowoduje zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia,
    b. upewnić się, czy za pojazdem nie znajduje się przeszkoda; w razie trudności w osobistym upewnieniu się kierujący jest obowiązany zapewnić sobie pomoc innej osoby.
    2. Zabrania się cofania pojazdem w tunelu, na moście, wiadukcie, autostradzie lub drodze ekspresowej”

    Natomiast nikt oczywiście nie pamięta o tym przepisie:
    „Art. 3. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.”
    który jednoznacznie nakazuje również kierującemu pojazdem nadjeżdżającym na zachowanie szczególnej ostrożności.
    Opisane dowody materialne czyli owe „ryski” na obu pojazdach świadczą bardziej za wersją kierowcy Audi, gdyż przy najechaniu tyłem na stojącego już Seata ślady te umiejscowione byłyby raczej na zderzakach, a nie na boku Audi, gdyż Audi było już częściowo na kopercie.
    Jakby nie patrząc można w tym przypadku mówić o współwinie, przy czym wina kierującego Seatem polega na ZANIECHANIU działania, które mogłoby nie doprowadzić do kolizji.

Skomentuj Lubuszanin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *