Policjanci z Poznania pobili studenta. Prokurator umorzył śledztwo…

Artur Mezglewski

Jest normą, że nadużycia policjantów pozostają bezkarne. Przypadek z Wrocławia obnażył jedynie czubek góry lodowej. Jedną z grup najczęściej prześladowanych przez Policję są kierowcy.

W ubiegłoroczny Wielki Piątek policjanci z Poznania pobili studenta. „Stróże prawa” rzucali nim o podłogę radiowozu i dusili za szyję. Straszyli, że go zastrzelą. W radiowozie nie było monitoringu. Policjanci wyrwali mu z rak telefon, którym usiłował nagrać zdarzenie. Sfałszowali wpisy w notatnikach służbowych. Prokuratura – jak zwykle – umorzyła śledztwo. W dniu jutrzejszym poznański sąd zadecyduje, czy umorzenie było zasadne…

  1. Zatrzymali do kontroli, bo zwrócił im uwagę

Do zatrzymania do kontroli drogowej doszło tylko dlatego, że Bartosz grzecznie zwrócił uwagę policjantom, że zatrzymali pojazd w niedozwolonym miejscu – tamując ruch. Początkowy przebieg kontroli został nagrany na nośniku kamery samochodowej.  Wyglądało to tak:

Policja podała jednak do publicznej wiadomości inną wersję przyczyn zatrzymania. Rzecznik Prasowy Ko-mendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu mł. insp. Andrzej Borowiak oznajmił dziennikarzom, że policjanci zatrzymali pojazd kierowany przez Bartosza, gdyż ten jechał za szybko….

Andrzej Borowiak – Rzecznik Prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu

W trakcie przeprowadzonego śledztwa zbadano zapis rejestratora jazdy zamontowanego w samochodzie Bartosza. Okazało się, że jego samochód poruszał się z prędkością 20-30 km/h, przy czym w jednym momencie osiągnął on maksymalną prędkość 42 km/h…

Prokuratura nie podjęła jednak wątku pomówienia, a inspektor Borowiak nigdy nie sprostował fałszywej informacji.

2. Przebieg kontroli

Po wylegitymowaniu kierowcy dowódca patrolu st. asp. Krzysztof Leśny kazał mu wyjść na zewnątrz i pokazać co ma w bagażniku. Bartosz poprosił policjanta o podanie przyczyn tej kontroli. Wówczas funkcjonariusz podeptał mu buty. Następnie został brutalnie wciągnięty do radiowozu i rzucony na podłogę. Spadając poczułem bolesne uderzenie o siedzenie, a następnie o ścianę.received_1345736772110424 Jeden z nich chwycił go za kurtkę i dusił trzymając za szyję oraz podnosił aż do dachu samochodu. Inny powiedział, że „jedyne co mogą dzisiaj zrobić, to nasrać na niego”. Padały z ich ust inne obraźliwe słowa: gówniarz, debil.

 Jeden z nich powiedział, że mam się cieszyć, że nie wyciągnął giwery i go nie zastrzelił. Powiedział również, że następnym razem to zrobi.

3. Obrażenia

Bartosz doznał następujących obrażeń: stłuczenia nadgarstka, barku, otarcia naskórka na szyi (z powodu duszenia). Odczuwał bóle pleców oraz głowy. W piątek został jednie przyjęty oraz zbadany przez lekarza w izbie przyjęć w Szpitalu Wojskowym przy ul. Grunwaldzkiej.
Oto zdjęcia wykonane w szpitalu:

4. Umorzenie postępowania

Śledztwo w niniejszej sprawie trwało rok. Dlaczego tak długo? Ano dlatego, żeby wyciszyć sprawę. Jak wiadomo, dopóki trwa śledztwo, dopóty nie można ujawniać  materiałów śledztwa – pod rygorem odpowiedzialności karnej. Z tego też powodu autor nie może ujawnić treści prokuratorskiego postanowienia, jak też informacji dotyczących przeprowadzonych (i nieprzeprowadzonych) dowodów.

W dniu jutrzejszym (tj. 24 maja 2017 r.) o godz. 11.00 Sąd Rejonowy Poznań Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu  (ul. Marcinkowskiego 32,  sala 4) rozpatrzy zażalenie pokrzywdzonego na postanowienie prokuratora o umorzeniu śledztwa. Jeśli Sąd utrzyma w mocy postanowienie prokuratora – sprawa zostanie definitywnie pozamiatana pod dywan.

W przypadku utrzymania w mocy postanowienia prokuratora, od jutra akta sprawy staną się jawne. W takim przypadku opublikujemy wszystkie szczegóły dotyczące sprawy. Już dziś jednak można przecież opublikować nazwiska funkcjonariuszy, którzy byli uczestnikami patrolu dokonującego kontroli drogowej oraz kontroli osobistej – przecież to nie tajemnica…

St. asp. Krzysztof Leśny (dowódca), st. post. Przemysław Szczepanek (asekurujący dowódcę), st. post. Lukasz Czarnuch (wykonujący kontrolę osobistą), st. sierż. Leszek Putyra (najaktywniejszy w wykonywaniu czynności kontrolnych), st. sierż. Sebastian Nowak, sierż. szt. Bartłomiej Jaworski.

Postanowienie o umorzeniu podpisała asesor Prokuratury Rejonowej we Wschowie Katarzyna Frymus (choć wiadomo, że decyzja o umorzeniu zapadła wyżej).

5. Dlaczego zdarzają się takie przypadki?

Przypadki nadużywania uprawnień przez funkcjonariuszy policji w ramach kontroli drogowej są nagminne. Większość przypadków w ogóle nie trafia do prokuratury, a te sprawy które trafiają zawsze są przewlekane, a następnie umarzane.

W opinii autora przyczyny takiego stanu rzeczy mają podłoże prawne oraz polityczne. Gdy chodzi o mankamenty natury prawnej, to Stowarzyszenie Prawo na Drodze od lat podnosi przede wszystkim trzy rzeczy:

  • w kodeksie drogowym muszą zostać uregulowane podstawy (przyczyny) kontroli drogowej;
  • w prawie o ruchu drogowym muszą zostać zapisane podstawowe prawa osoby kontrolowanej;
  • przebieg każdej kontroli drogowej musi być rejestrowany.

Tymczasem od czasów stalinizmu nic się nie zmieniło. Policjant może robić co chce, a kierowca nie ma żadnych praw i musi wykonywać wszystkie (nawet bezprawne) polecenia policjanta.

Stowarzyszenie Prawo na Drodze przygotowało projekt ustawy, który powyższe kwestie regulował. Niestety głosami 222 posłów Prawa i Sprawiedliwości – bez żadnej refleksji społeczny projekt został wyrzucony do kosza.

Projekt ustawy napisany przez kierowców i dla kierowców

Imienne wyniki głosowania są pod tym linkiem:

http://sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=8&NrPosiedzenia=36&NrGlosowania=36

 

Ci ludzie są winni tego, że w zakresie regulacji prawnych dotyczących ruchu drogowego oraz postępowania wykroczeniowego mamy nadal w Polsce stalinizm.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

40 odpowiedzi na Policjanci z Poznania pobili studenta. Prokurator umorzył śledztwo…

  1. cieciu pisze:

    Nie drażnij lwa… Rozpoczął sie proces w sprawie prowokacji dziennikarskiej dot. działań policji.

    https://wiadomosci.wp.pl/policja-procesuje-sie-z-dziennikarka-bo-udowodnila-ze-dzialaja-na-telefon-ministra-z-pis-6131394799663233a

  2. kwiatul pisze:

    Czyli powtarzajac sie mialem racje, ze to zorganizowana grupa przestepcza o charakterze zbrojnym dzilajaca w zmowie i porozumieniu. pozatym tym psom moznaby zrobic grupe z innych powodow. a na marginesie- kim musza byc psycholodzy,ktorzy ich wybieraja, przeprowadzaja badania i dopuszczaja do sluzby z bronia? tego juz sie trzeba zaczac bac.

  3. wwm pisze:

    „Policja liczy ponad 130 tys. doskonałych funkcjonariuszy” – tako rzecze niejaki Rafał Bochenek, rzecznik rządu PiS (znalezione dzisiaj w sieci).

    No proszę, a sanacji (terytorium dużo większe, publiczności niewiele mniej) wystarczyło dwadzieścia kilka tysięcy. Czego się boi aktualna władza ludowa, że potrzebuje
    „ponad 130 tys. doskonałych funkcjonariuszy”? Boi się ludu?

    • Krzysiek pisze:

      Proszę nie zapominać, że „w rezerwie” jest jeszcze całkiem młoda armia milicyjno-policyjno-mundurowych emerytów tak skromnie ze dwa-trzy razy liczniejsza …

      • wwm pisze:

        Nie zapominam – wszak (płacąc podatki) zapewniam im dach nad głową, wikt (taki „emeryt” byle czego nie zje i nie wypije), opierunek i opiekę lekarską.
        Pamiętam też o siedmiu tajnych służbach, które aktualna, „prawa” i „sprawiedliwa” ekipa odziedziczyła po poprzednikach – i których wcale nie zamierza likwidować. Wprost przeciwnie: „prawa” i „sprawiedliwa” ekipa wymyśla kolejne regulaminy – z czego wynika, że do kontrolowania ludu będą potrzebni kolejni „funkcjonariusze”.

      • wwm pisze:

        http://biznes.onet.pl/emerytury/wiadomosci/mswia-150-tys-b-funkcjonariuszy-pobiera-emerytury-srednia-to-3-6-tys-zl/3ydz8j

        Władza ludowa podaje, że emerytów „w policji” jest 104 tysiące.

        „Emerytury mundurowe stanowią odrębny system, tzw. zaopatrzeniowy, i są wypłacane z budżetu państwa”.

        Innymi słowy: są wypłacane z pieniędzy ukradzionych polskiemu podatnikowi.

    • sid pisze:

      Idiotów!

      • wwm pisze:

        Osoba o nazwie „sid” wystukała na klawiaturze komputera siedem liter (oraz wykrzyknik). Czy osoba o nazwie „sid” mogłaby wyjaśnić, co chciała przez to powiedzieć?

  4. wavi pisze:

    No cóż należy skontaktować się z ekipą Superwizjera.
    Niech nagłośnią też ten temat na fali wydarzeń we Wrocławiu .
    Jedyny moment by coś się udało głębiej zmienić.
    Kolejna taka wpadka w ciągu 1 mieś. nieźle potrząśnie „wierchuszką „

  5. 31wB pisze:

    „Sendzia” zażalenie odrzucił. Czyli stalinizm w Poznaniu ma się dobrze…..31

  6. Tomasz pisze:

    Sytuacja w polskim wymiarze sprawiedliwości zostanie uzdrowiona jeśli:
    1. zniesiona zostanie zasada kontradyktoryjności (sędzia nie musi w procesie szukać prawdy za wszelką cenę),
    2. los procesu będzie nie będzie leżał w rękach jednej osoby (brak ławy przysięgłych), 3. sędziowie nie będą objęci immunitetem (wyjęci spod odpowiedzialności),
    4. prokuratorzy nie będą rozliczani na podstawie „numerków” (czyli ilości spraw jakie „przerobili” czyli również odmowy i umorzenia), a na podstawie rzeczywistej efektywności
    5. wprowadzony zostanie monitoring oraz rejestracja dźwięku na salach rozpraw wszystkich sądów powszechnych w kraju,
    i tak można by wymieniać…
    Pamiętajmy, że obecna patologia wymiaru sprawiedliwości kształtowała się latami. Za Wałęsy nie przeprowadzono KONIECZNEJ lustracji środowiska sędziowskiego i wydziałów prawa wszystkich uczelni wyższych. Za SLD, w roku 1996 wprowadzono kompletnie „bezgłośnie” zbrodniczą dla prawdy w procesie zasadę kontradyktoryjności. Wszystkie ekipy rządzące od lat dziewięćdziesiątych nie zrobiły NIC by uzdrowić polskie sądownictwo – wręcz przeciwnie, z sądów uczyniono koło zamachowe fiskalizmu państwa, a z sędziów sprowadzono do roli urzędników, którzy jednocześnie posiadają ogromną władzę i bezkarność. Co prawda w obecnym rządzie są osoby takie jak Patryk Jaki, które widzą skalę patologii i mają wolę działania, ale to cały czas za mało, bo nie zapominajmy, że pomimo iż po wyborach zmieniła się obsada stanowisk ministerialnych to jednak większość urzędników niższego szczebla w MS, sędziowie, prokuratorzy pozostała bez zmian i ta klika paraliżuje wszelkie zarówno oddolne jak i odgórne zmiany. A nacisk lobby sędziowskiego by obecna sytuacja pozostała bez zmian jest ogromy. Zresztą, tak jak wspomniał pan Artur Mezglewski – na przykładzie projektu SPND bezrefleksyjnie odrzuconego przez większość rządzącą, widać jak na dłoni po pierwsze ignorancję posłów (z których większość zapewne nie wiedziała nawet co dokładnie jest głosowane), a po drugie właśnie nacisk lobby, bo gdyby projekt przeszedł to uderzyłby znacząco w „biznes wykroczeniowy”. Wszelkiego rodzaju lobbyści oczywiście dbają o to by zmiany w ustawodawstwie albo przechodziły kompletnie bezwiednie, albo, jeśli już zdołają na sobie zogniskować zainteresowanie opinii publicznej, to niemal wszystkie media starają się je przedstawić w jak najlepszym świetle (że niby to dla dobra obywateli). Ot choćby najnowsze zmiany w KW, które w mediach przedstawiło się je jako próbę zaradzenia problemowi pijanych kierowców, a zmiany te są niczym innym jak kolejnym uderzeniem w zwyczajnych kierowców i przyczynią się do niebagatelnego wzrostu liczby spraw o wykroczenia (którymi polskie sądy są zalane). Podobnie w przypadku najnowszej nowelizacji dotyczącej karalności alimenciarzy. W mediach naświetlono to jako zmianę dla dobra dzieci, a w rzeczywistości ta nowelizacja z dobrem dzieci ma niewiele wspólnego i jest jedynie kolejny krokiem w systemowym niszczeniu ojców przez sądy rodzinne i opiekuńcze.
    Nieważne czy jest to PiS czy nawet Kukiz – jak przychodzi co do czego, każda partia ugina się pod naciskiem określonych lobbystów. Niestety.

    • wwm pisze:

      „(…) zmiany te są niczym innym jak kolejnym uderzeniem w zwyczajnych kierowców i przyczynią się do niebagatelnego wzrostu liczby spraw o wykroczenia (którymi polskie sądy są zalane)”.

      Myli się Pan. Sądy niczym nie są (i nie będą) „zalane”. Dzieje się tak dlatego, że większość „zwyczajnych kierowców” pokornie podpisuje kwitki wypisywane przez przydrożnych zbójców. Jeśli „zwyczajni kierowcy” pozwalają się robić w konia – to są robieni w konia. Gdyby „zwyczajni kierowcy” masowo korzystali z prawa do odmowy przyjęcia tzw. mandatu – to tak, wtedy sądy nie byłyby w stanie przetrawić wszystkich „wniosków o ukaranie” przed upływem terminu przedawnienia.

      • Tomasz pisze:

        Ależ sądy są zalane sprawami o wykroczenia – potwierdzają to liczby bezwzględne:
        https://web.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1599039967072400&id=1509733339336397&substory_index=0&_rdc=1&_rdr
        Co gorsza liczba spraw o wykroczenia z roku na rok rośnie. Przypuszczam, że gdyby projekt obywatelski SPnD przeszedł w sejmie, to ich liczba zaczęłaby się drastycznie zmniejszać, tylko no właśnie…projekt dlatego nie przeszedł bo zepsułby intratny „biznes wykroczeniowy”…

        • wwm pisze:

          Proszę zestawić dwie liczby z roku 2015: liczbę prawomocnych (czytaj: podpisanych tzw. mandatów) z liczbą odmów (jest ona równa liczbie „spraw o wykroczenia”, które trafiły do sądów). Mamy 3,5 miliona – i 700 tys. Z tym, co trafia do sądów (w roku 2013 prawie 600 tys. „spraw”, w roku 2014 700 tys., w roku 2015 700 tys.) radzą one sobie bez problemów. Dowód: w roku 2015 przedawniło się 1039 „spraw o wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu komunikacyjnemu”. To zaledwie półtora promila tego, co w tym roku do sądów wpłynęło. Nie ma mowy o żadnym „zalaniu” sądów. Zalanie sądów (i praktyczny skutek, czyli przedawnienie znacznej części „spraw o wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu komunikacyjnemu”) nastąpiłoby wówczas, gdyby liczba odmów (a tym samym „wniosków o ukaranie” fabrykowanych przez milicję) była – powiedzmy – dwa lub trzy razy większa niż obecnie.
          Przy okazji: zapobiegliwy Zbigniew Z. (biznes musi się kręcić!) nie mógł przeboleć tych 1039 przedawnień – i „prawa” i „sprawiedliwa” władza ludowa wydłużyła termin przedawnienia „wykroczenia” do trzech lat.

          • Krzysiek pisze:

            To wydłużenie „przedawnienia’ do trzech lat nic nie da. Jestem pewien, że sprawa wypadku premier Szydło nie zostanie rozwikłana w ciągu nawet trzech lat (z uwagi na jej niebywale skomplikowany charakter, dorównujący skomplikowaniu katastrofy smoleńskiej) i tym samym zostanie umorzona.

          • Tomasz pisze:

            Ja uważam, że nawet tą ilość która jest obecnie można nazywać zalewem. Jeśli tych spraw byłoby dwa lub trzykrotnie więcej to wówczas taką sytuację można by śmiało nazwać paraliżem albo totalną patologią. Widzę chociażby po moim sądzie rejonowym, że od dobrych kilku lat tamtejszy wydział karny, mniej więcej 50, 60 % spraw które rozpatruje na wokandach to sprawy o wykroczenia… I to właśnie jest chore – zamiast zajmować się rzeczywistymi realnymi przestępstwami jak choćby przestępstwo oszustwa (art. 286kk), które jest coraz powszechniejsze, a które jest kompletnie bagatelizowane przez prokuratorów, sądy wolą zajmować się sprawami o wykroczenia, które policja kieruje do nich nawet jeśli wniosek o ukaranie jest kompletnie bezzasadny lub absurdalny. A co do przedawnienia, to ma Pan rację, zwiększenie okresu przedawnienia to nic innego jak załatanie luki w „systemie”, aby jak najmniej spraw ulegało przedawnieniu, czyli aby wpływy z grzywien były jeszcze większe. Ustawodawca zdawał sobie doskonale sprawę, że przedawnienie to najczęściej jedyna skuteczna broń ludzi występujących w charakterze obwinionych w sprawach o wykroczenia, bo sądy (na szczęście nie wszystkie) skazują wykroczeniowców nawet jeśli nie ma żadnego dowodu winy, a wręcz nawet jeśli ktoś niezaprzeczalnie wykazał swoją niewinność (no bo przecież policjant nie ma powodu aby kłamać).

          • wwm pisze:

            @Krzysiek

            „Sprawa” Beaty S. to jest przypadek szczególny. Jest jasne od samego początku, że „sprawa” ta nie zostanie rozwikłana. Ani w ciągu lat trzech – ani nawet trzystu.

            @Tomasz

            Fakty są takie: w roku 2015 przydrożne misie wypisały 3,5 miliona kwitków – a 3,5 miliona jeleni te kwitki podpisało. Znalazło się tylko 700 tys. takich, którzy odmówili podpisu (ale tylko 200 tys. zdecydowało się napisać sprzeciw do „wyroku nakazowego”). „Jeśli tych spraw byłoby dwa lub trzykrotnie więcej to wówczas taką sytuację można by śmiało nazwać paraliżem albo totalną patologią” – nie, to nie byłaby „patologia” (patologia jest teraz), to byłby powrót do normalności. Skoro „przedawnienie to (…) jedyna skuteczna broń ludzi występujących w charakterze obwinionych w sprawach o wykroczenia” to należy z niej korzystać.
            „Co gorsza liczba spraw o wykroczenia z roku na rok rośnie. Przypuszczam, że gdyby projekt obywatelski SPnD przeszedł w sejmie, to ich liczba zaczęłaby się drastycznie zmniejszać” – pewnie tak, ale „prawej” i „sprawiedliwej” władzy ludowej nie o to chodzi. Projekt poszedł do kosza. Skoro nie udało się „drastycznie zmniejszyć” liczby „spraw o wykroczenia”, to należy ją drastycznie zwiększyć – i to całkowicie legalnie, w ramach obowiązującego systemu. Niech Zbigniew Z. kombinuje (np. wprowadzi przedawnienie „wykroczenia” po trzydziestu, pięćdziesięciu – albo stu latach).

    • deV pisze:

      Re: Tomasz
      (…) widać jak na dłoni po pierwsze ignorancję posłów (z których większość zapewne nie wiedziała nawet co dokładnie jest głosowane) (…)

      Przy tej sraczce legislacyjnej trwającej od wielu lat posłowie by oszaleli gdyby wszystko choćby czytali pobieżnie, rozległość tematyczna powoduje skądinąd, że nawet mądry człowiek nie zna się na wszystkim od rolnictwa po sprawy elektroniki.

      Za to obywatel albo przedsiębiorca ma się znać na wszystkim i znać wszystkie niuanse wytworu tej sraczki.

    • xxx pisze:

      Kolego coś ci się pomyliło z tą kontradyktoryjnością. Właśnie kontradyktoryjność jest lekarstwem na wiele patologii polskiego wymiaru sprawiedliwości. W lipcu 2015 r. wprowadzono reformę, która w procesie karnym wprowadziła kontradyktoryjność. Efektem tego było pojawienie się realnego prawa do obrony, czego skutkiem z kolei był spadek liczby skazań z 98% do 70%. Niestety Ziobro stwierdził, że taka sytuacja nie może mieć miejsca i cofnął reformę, przywracając obowiązujący wcześniej system inkwizycyjny ( uchwalony jeszcze w czasach stalinowskich ). W obecnym stanie prawnym liczba skazań wróciła do poprzedniego stanu i realna możliwość obrony nie istnieje. Oskarżony = skazany, nie ważne czy winny czy nie, sądom nie przeszkadza skazywać ludzi bez żadnych dowodów. Można wynająć najlepszego adwokata, ale nic to nie da, na 98% zostanie się skazanym.

      • Krzysiek pisze:

        Dokładnie tak jest – nic dodać, nic ująć.
        Ktokolwiek miał nadzieję, że Mr „0” cokolwiek zrobi dobrego dla kierowców (i pieszych) musi przeprosić się ze swoją bezgraniczną naiwnością.

      • Tomasz pisze:

        Zasada kontradyktoryjności zdjęła z sędziego obowiązek szukania prawdy w procesie za wszelką cenę i na dobrą sprawę sprowadziła go do roli zwykłego urzędnika. Owszem orędownicy kontradyktoryjności, uzasadniając jej obecność argumentują, że dzięki niej ciężar dowodowy przenosi się na strony postępowania i ma mi to dawać rzekomo większe pole do manewru w procesie, tyle że koniec końców to sędzia ma pełnię władzy w procesie i to zawsze on decyduje czy jakikolwiek wniosek dowodowy zostanie uwzględniony. By to pokazać obrazowo wyobraźmy sobie np. że ktoś jest oskarżony o zabójstwo i podczas procesu cały zgromadzony materiał dowodowy, zeznania świadków świadczą o winie tej osoby. I dajmy na to w sprawie ma zapaść wyrok, wyznaczono termin i nagle do sądu zostaje dostarczony dowód np. w postaci nagrania z monitoringu na którym widać że osoba oskarżona nie popełniła zarzucanego jej czynu, który to dowód w normalnych warunkach (kiedy zasada kontradykoryjności nie obowiązuje) przesądza o uniewinnieniu tej osoby. Natomiast jeśli w analogicznej sytuacji obowiązywałaby zasada kontradyktoryjności, to sędzia wiedząc że istnieje taki kluczowy dowód w sprawie, może go nie uwzględnić / pominąć np. ze względu na jakąś wadę formalną (np. błędnie wpisana sygnatura sprawy, literówka, brak jakiegoś znaczka itd.). Czyli innymi słowy, ten sędzia wiedząc że istnieje dowód uniewinniający osobę oskarżoną może taki dowód całkowicie zlekceważyć, ponieważ zasada kontradyktoryjności nie nakłada na niego obowiązku uznania takiego dowodu (może go uznać ale nie musi). Pan mówi że Zbigniew Ziobro cofnął reformę (dzięki Bogu), tyle że sędziowie sobie niewiele z tego robią bo tak czy owak niejednokrotnie wybiórczo stosują zasadę kontradytkoryjności, ze szkodą dla procesu.

        • Tomasz pisze:

          * w ostatnim zdaniu miałem na myśli oczywiście w sprawach karnych

        • pioter pisze:

          Panie Tomaszu, najpierw polecam zapoznanie się z procedurą, bo trafił pan kulą w płot. Właśnie w obecnej procedurze sędzia sam sobie decyduje, który dowód uwzględnić, a który oddalić. W kontradyktoryjnej procedurze przytaczany przez Pana dowód musiałby przesądzić o niewinności oskarżonego o zabójstwo, w obecnej sędzia mógłby go uznać lub nie, bo stosuję zasadę swobodnej oceny materiału. Właściwie obecnie to może nawet uznać, że Ziemia jest płaska, i na tym procesie, w tej sali sądowej, Ziemia będzie płaska ….

          • Krzysiek pisze:

            Potwierdzam. To właśnie w dotychczasowej procedurze ostatnią rzeczą, której „dochodzili” sędziowie była prawda materialna o zdarzeniu. Ja na sali sądowej udowodniłem, że rzekomo poszkodowany i jego świadek kłamią, a sędzina w uzasadnieniu napisała, że „poszkodowany i świadek mogli dobrze nie widzieć”…
            To są KPINY a nie sąd i uczciwy proces sądowy !

        • xxx pisze:

          Z całym szacunkiem, ale jest Pan w błędzie. Obowiązujący w Polsce system inkwizycyjny został uchwalony jeszcze w czasach stalinowskich i przeszedł tylko niewielkie kosmetyczne zmiany od czasu jego uchwalenia. System ten jest tak skonstruowany, że w praktyce człowiek oskarżony nie ma szans na realną obronę. Wiem co piszę. Zostałem niesłusznie oskarżony przez prokuraturę ( na podstawie fałszywych zeznań pewnej osoby, która potem swoje zeznania przed sądem wycofała ) . Zostałem skazany na podstawie zeznań tylko tej jednej osoby, sąd kompletnie zignorował zaznania świadków obrony i uznał je za niewiarygodne, natomiast dał wiarę fałszywym zeznaniom, które zresztą zostały wycofane przez osobę, która mnie pomawiała. Gdyby proces toczył się na zasadach kontradyktoryjnych na 99% zostałbym uniewinniony. Oficjalne statystyki mówią, że w procesach prowadzonych w systemie inkwizycyjnym w naszym kraju 97-98% aktów oskarżenia kończy się skazaniem. Świadczy to o tym, że prawo do obrony praktycznie nie istnieje. Dla porównania liczba skazań w sprawach prowadzonych na zasadach kontradyktoryjnych, po reformie z lipca 2015r spadła do 70%, gdyż pojawiła się realna szansa obrony. Żeby kogoś skazać trzeba było przedstawić konkretne dowody jego winy. Właśnie spadek liczby skazań był powodem, dla którego Ziobro cofnął przeprowadzoną reformę. Przypominam, że środowiska sędziowskie i adwokackie pozytywnie oceniły wprowadzenie kontradyktoryjności, przeciw było jedynie środowisko prokuratorskie. Inkwizycyjmny system sądownictwa jest zdecydowanie gorszy od systemu kontradyktoryjnego. Pamiętajmy, że każdy z nas może stać się oskarżonym, nawet będąc niewinnym, czego sam jestem przykładem.

          • Tomasz pisze:

            Doskonale Pana rozumiem. Również zostałem niesłusznie skazany na podstawie fałszywych zeznań jednej osoby. Pamiętać jednak należy, że to nie tylko prokuratorzy nie są zainteresowani ściganiem wielu poważnych przestępstw – sędziowie bardzo pozytywnie wypowiadają się o kontradyktoryjności bo to właśnie dzięki niej mają o wiele mniej roboty w procesie, na dobrą sprawę sprowadzeni zostają do roli urzędnika, zachowując jednocześnie pełnię władzy w procesie. Niestety całe to środowisko jest drążone przez dosłownego „raka”. Pomimo że w niektórych kwestiach nie zgadzam się z ministrem Ziobro, to i tak wierzę że tacy ludzie jak on Jaki czy Warchoł posiadają wolę do naprawienia obecnej patologii w sądownictwie i prokuraturze, tyle że przeprowadzenie kompleksowych zmian to reforma rozpisana na wiele lat, choć nie oszukujmy się coś takiego jak niezawisłe sądy i niezależna prokuratura to i tak utopia bo człowiek z powodu swojej ułomnej natury nigdy nie będzie całkowicie niezależny i niezawisły. Trzeba dążyć do tego by nasz wymiar sprawiedliwości był po prostu jak najbliżej takiego ideału.

  7. pioter pisze:

    Okręgowa z Poznania prowadzi tak rewelacyjnie śledztwo w sprawie ś.p. Igora Stachowiaka, Rejonowa w Poznaniu w sprawie brutalnego pobicia w radiowozie studenta nie widzi przestępstwa, prokuratura z Poznania „zlewa” kolejne zawiadomienia, że wbrew obowiązującemu prawu i linii orzeczniczej NSA, miasto uprawia bandytkę, grabiąc kierowców z kasy za postój w niewyznaczonych miejscach w SPP. Co jest w tym mieście, że Umorzyciel Publiczny roztacza parasol ochronny nad bandytami i oszustami? Zbyszek odrzuca jakże potrzebny projekt zmian, Zbyszek nic nie robi, by naprawić sytuację w Poznaniu, Zbyszek za to angażuje prokuraturę na maksa i wydaje kolosalne, publiczne pieniądze, na prywatną sprawę swojej rodziny przeciwko lekarzom, bo nie dokonali cudu wskrzeszenia jego ojca. Ktoś jeszcze wierzy w Zbyszka, nieskalanego rycerza na białym koniu?

    • Krzysiek pisze:

      „Co jest w tym mieście, że Umorzyciel Publiczny roztacza parasol ochronny nad bandytami i oszustami?” – ano w tym mieście jest tęczowy Jacuś, który robi spędy LGBT (http://grupa-stonewall.pl/gay-friendly-poznan/). Dzięki temu „Poznań jest ważny” a mapie POstępowców.
      Z drugiej strony mamy takich PiSdzielskich Zbyszków, którzy mają głęboko w dooopie faktyczną naprawę rzeczypospolitej, a jedynie własne partyjne i osobiste korzyści. Powiem krótko – wszystkich ich j3bał pies.

    • 31wb pisze:

      Masz rację. To tzw.Kulczykdorf. A rządzi w nim prezydent Jaśkowiak zwany tęczowym Jackiem…31

    • Tomasz pisze:

      W przypadku sprawy Igora Stachowiaka do dymisji powinien podać się przede wszystkim Mariusz Błaszczak. Swoją drogą, jest szczytem obłudy i cynizmu, że taki Grzegorz Schetyna wypowiada się teraz na temat państwa policyjnego PiS – ten sam Grzegorz Schetyna który 2 września 2008 wydał rozkaz aresztowania 752 kibiców Legii w ramach tzw. „operacji widelec”, z których wielu zostało potem na komendach poddanych dosłownym torturom.

  8. Tomasz pisze:

    Jest niemal pewne, że sąd podtrzyma decyzję prokuratury – zgodnie z zasadą ręka rękę myje. Jeśli tak się stanie to ścieżka prawna jest wyczerpana bo do ETPC nawet nie warto pisać bo to jest nic więcej jak „urzędnicza wydmuszka” i niemal każdy wniosek który do nich trafia zostanie odrzucony bo nie będzie spełniał kryteriów dopuszczalności skargi o których mowa w art. 34 i 35 europejskiej konwencji praw człowieka.

    • Krzysiek pisze:

      Czyli pod względem „prawnym” system bandytyzmu państwowego jest zapięty na ostatni guzik. Każdego niewinnego można skazać za cokolwiek i dokładnie tak samo każdego winnego można uniewinnić z dowolnego powodu. Procedury są tak elastyczne, że „wyjątkowej kaście” wolno wszystko.

  9. AW pisze:

    Panie Prezesie, link do wyników głosowania do lekkiej korekty, trzeba skasować „http://” z samego końca linka.

  10. Maestro pisze:

    Nagrywajcie stream na żywo np. na youtube, a nie zwykłe nagranie. Tego nie skasują.

  11. j-23 pisze:

    Ziobro Zbigniew za odrzuceniem. Nadal wierzycie w czystość intencji pana Zbyszka?

  12. 31wb pisze:

    Bandyci w mundurach, mafia w sejmie?

    • Krzysiek pisze:

      No i co ? Wychodzi na moje, że trzeba to „demokratyczne państwo prawa” zwane RP zwyczajnie zlikwidować i zbudować od nowa. Przedtem jednak wszystkich dotychczasowych funkcjonariuszy państwowych (w tym emerytowanych lub „w stanie spoczynkowym”) zapakować w bydlęce wagony i wywieźć w Sybir do Putina – tam jeszcze są pewnie nie zlikwidowane Gułagi, które tanim kosztem można uruchomić i przywrócić ich dawną „świetność”.

Skomentuj wwm Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *