Prokuratorskie zarzuty za błogosławieństwo znakiem krzyża z wnętrza samochodu

Artur Mezglewski

Prokurator Dariusz Sudak z Łańcuta wniósł akt oskarżenia przeciwko panu Maurycemu z zarzutem popełnienia przestępstwa z art. 190 k.k. (groźby karalne)  za rzekome wykonywanie z wnętrza  samochodu znaku krzyża oraz krat w kierunku swojej teściowej – Marzeny J. Czyn ten miał być rzekomo powtarzany kilka razy w czasie przejazdów samochodem na trasie Rzeszów –  Kraczkowa. Wedle ustaleń Prokuratury Rejonowej  w Łańcucie  pokrzywdzona odbierała te gesty jako groźbę pozbawienia życia.

Pan Maucycy zaprzecza, jakoby powyższe czyny w ogóle miały miejsce. Załóżmy jednak, że miały. I rozważmy, czy pani Marzena J. miała się czego bać i czy rzeczywiście się bała?...

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bezstronność sądu, Groźby karalne z wnętrza samochodu, Jawność postępowania, Prokuratura Krajowa | 10 komentarzy

Sąd Okręgowy w Lublinie bezprawnie ogranicza jawność oraz unicestwia ustawę o petycjach

Artur Mezglewski

Sędzia Magdalena Kurczewska-Śmiech z Sądu Okręgowego w Lublinie nie udzieliła zezwolenia dziennikarzowi na rejestrowanie video przebiegu jawnej rozprawy – bez wskazania jakichkolwiek podstaw prawnych, jak również faktycznych odmowy. Art. 357  § 1 k.p.k. nie pozostawia sędziemu żadnego wyboru. Według powyższego przepisu przewodniczący składu orzekającego MUSI wydać takowe zezwolenie. Pani sędzia stawia się jednak ponad prawem…

W powyższej sprawie SPnD skierowało petycję do Prezesa Sądu Okręgowego w Lublinie, ale ów jej w ogóle nie rozpatrzył. Nie, bo nie. Prezes nie zamieścił petycji na stronie Sądu Okręgowego, pomimo jednoznacznego brzmienia art. 8 ust. 1 ustawy o petycjach. Nie zamieścił też petycji w zbiorczej informacji o petycjach – wbrew art. 14 w/w ustawy. Tak kasta się broni przed jawnością.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bezstronność sądu, Dziennikarstwo obywatelski, Jawność postępowania, Petycje, Sąd, Sądownictwo, Stowarzyszenie Prawo na Drodze | 10 komentarzy

Policja zaprzestała używania wideorejestratorów PolCam, ale sprawy w sądach nadal się toczą. Zapadły kolejne wyroki uniewinniające kierowców. Jednak nie wszyscy wygrywają…

Artur Mezglewski

Powoli kończymy projekt śledczego monitorowania postępowań dotyczących pomiaru prędkości  zarejestrowanych prędkościomierzem kontrolnym typu PolCam. W ostatnim czasie zapadły dwa kolejne wyroki uniewinniające: w Miliczu oraz w Gdańsku. W sumie mamy już 7 takich wyroków (ich wykaz zamieszczamy poniżej). W dniu 7 listopada br. zakończy się kolejna sprawa w Sądzie Okręgowym w Kielcach. Pozostanie jeszcze w obserwacji  postępowanie toczące się przed Sądem Rejonowym w Mogilnie.

Dla kierowców najważniejszą informacją jest ta, że policja w końcu zaprzestała nielegalnych pomiarów tym podejrzanym ustrojstwem. Ale cóż z tego, skoro w sądach nadal toczy się kilkadziesiąt spraw sprokurowanych takim pomiarem, a większość z nich kończy się wyrokami skazującymi. Wygrywają tylko ci, którzy w sądzie udowodnią swoją niewinność. W pozostałych przypadkach sądy stosują typową dla polskiego wymiaru sprawiedliwości zasadę „lepiej kogoś skazać, niż nie”.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Domniemanie winy, PolCam, Wideorejestratory | 7 komentarzy

Sąd Okręgowy w Olsztynie zmienił kuriozalny wyrok Sądu Rejonowego w Bartoszycach, skazujący obywatela za czyn, który wykroczeniem nie jest …

Straże miejskie/gminne zostały powołane po to, by wspierać – na szczeblu lokalnym – działania policji w sprawach utrzymania porządku i bezpieczeństwa. Niestety, możliwość zasilania budżetów samorządów wpływami z mandatów szybko doprowadziło do tego, że spora część tych formacji skupiła się praktycznie wyłącznie na działaniach związanych z ruchem drogowym, często wręcz w formie przydrożnej bandyterki  i w mętnych układach, bo to tam były do zgarnięcia największe „konfitury”.  Udało się co prawda doprowadzić do zlikwidowania najbardziej patologicznego obszaru tej zbójowskiej działalności, czyli likwidacji formacji fotoradarowych, ale to nie znaczy, że temat łupienia kierowców został odpuszczony. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Monitoring miejski, Monitoring sądów powszechnych, Niewskazanie kierującego, Organizacja ruchu, Postępowanie przed sądem, Sąd, Straż gminna (miejska), Uncategorized, Wniosek o ukaranie, Wskazanie kierującego (art. 96 par. 3 kw), Znaki drogowe | 14 komentarzy

Zawiadamiamy o stosowaniu tortur wobec zatrzymanego

Artur Mezglewski

Policjanci z Komendy Powiatowej Policji torturowali na stacji benzynowej pana Marcina S. Od tego momentu mijają już trzy lata. Pomimo, iż całe zdarzenie zostało nagrane kamerą znajdującą się na budynku stacji ORLEN – do tej pory nikt nie wszczął w tej sprawie żadnego śledztwa. Dlatego też pokrzywdzony oraz Stowarzyszenie Prawo na Drodze złożyli w lipcu bieżącego roku złożyli zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa.  

Poniżej publikujemy fotokopie złożonych zawiadomień, w których szczegółowo zostały opisane nadużycia kraśnickich policjantów. Niech każdy się przekona, czego prokurator nie widzi. Czytelnicy naszego czasopisma mają też okazję zweryfikować każde słowo zawarte w zawiadomieniu, gdyż udostępniamy poniżej w link do nagrania z monitoringu, który zarejestrował policyjną bijatykę. Zamieszczamy też skany ewidentnie fałszywych zeznań, jakie trzy lata temu złożyli policjanci. Na podstawie tych fałszywych zeznań  pobity przez policjantów pan Marcin został skazany za czyny, których na pewno nie popełnił. Każdy może porównać tekst zawiadomienia z nagraniem z monitoringu oraz fałszywymi zeznaniami policjantów.

O sprawie pisaliśmy tutaj:

Jak obowiązek noszenia maseczek w Kraśniku wprowadzano

I. Zawiadomienie pokrzywdzonego o uzasadnionym podejrzeniu popelnienia przestępstwa

 

II Zawiadomienie Stowarzyszenia Prawo na Drodze o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa

 

III. Nagranie zdarzenia z dnia 10 października 2020 roku

Fałszywe zeznania funkcjonariusza Bartłomieja Falkowskiego

Fałszywe zeznania funkcjonariusza Damiana Szmita

 

III. Reakcja Prokuratury Generalnej oraz Prokuratury Regionalnej w Lublinie na zawiadomienie o torturowaniu zatrzymanego przez kraśnickich policjantów

 Prokuratorzy z Kraśnika od samego początku mieli dostęp do nagrania torturowania pana Marcina na stacji ORLEN i do tej pory  nie zrobili niczego, aby sprawców tego czynu pociągnąć do odpowiedzialności. Nagranie to widzieli nie tylko kraśniccy i lubelscy prokuratorzy, ale także wszyscy sędziowie orzekający w wydziale karnym kraśnickiego sądu. W  opublikowanych na naszych łamach materiałach  wykazano (i to na podstawie dokumentów), że w Kraśniku działa potężna grupa towarzyska, do której należą sędziowie, prokuratorzy oraz policjanci. Nikt się z tym nie kryje.  Pani sędzia, przy świadkach,  na korytarzu sądowym, zwraca się do policjantów „per ty” i umawia się z nimi na grilla. Do tego dochodzą stosunki towarzyskie kraśnickich sędziów z kraśnickimi prokuratorami (a na pewno z jednym). Oni w ogóle się z tym nie kryją i uważają za coś normalnego. Skala zjawiska jest ogromna i nieporównywalna z żadnym innym polskim miastem. Nie ma tu miejsca na wstyd, ani na przyzwoitość. Sprawą (i charakterem) tych powiązań dawno powinna się zainteresować ABW.

Dlatego prosiliśmy Prokuratora Generalnego, aby do prowadzenia sprawy przeciwko policjantom z Kraśnika wyznaczył jednostkę prokuratury spoza okręgu lubelskiego. Pisaliśmy, dzwoniliśmy… Na nic. Zero reakcji. Prokuratura Generalna nasze pismo „spuściła” do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, a ta z kolei przekazała sprawę do okręgu lubelskiego. Ostatecznie nasze zawiadomienie wylądowało w Kraśniku.

Warto zwrócić uwagę na rzecz znamienną. Pismo Prokuratury Regionalej w Lublinie podpisała pani prokurator Prokuratury Okręgowej w Lublinie – Aldona Stefańczak. Czyli pani Aldona Stefańczak, która jest prokuratorem Prokuratury Okręgowej w Lublinie (na delegacji w Prokuraturze Regionalnej) przekazała sprawę do Prokuratury Okręgowej w Lublinie…. Nie mieć dyszla, to mało powiedziane…

Oto pisma z Prokuratury Generalnej oraz z Prokuratury Regionalnej:

 

 

 

Skoro nie znaleźlimy pomocy w kraju, będziemy jej szukać za granicą. Poszukujemy kogoś, kto przetłumaczy fachowo nasze zawiadomienia na inne języki europejskie.  Ze sprawą z Kraśnika przebijemy się do europejskich mediów. O torturach w Polsce będą mówić wszyscy!

Sprawą z Kraśnika – w innym kontekście – zajmuje się Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.

Wniosek o kasację do Sądu Najwyższego w sprawie pobicia pana Marcina przez policjantów z Kraśnika

 

 

 

 

 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Bezstronność sądu, Kasacja, Prokuratura, Prokuratura Krajowa, Rzecznik Praw Obywatelskich | 9 komentarzy

Wojna zastępcza. Prokuratura walczy z wolnymi mediami

Jędrzej Kitowicz

Proces czterech policjantów z poznańskiej policji trwa od 15 lutego 2022 roku i wygląda na to, że przekształca się w konflikt zastępczy … Czy w demokratycznej Polsce jest miejsce na standardy białoruskie i rosyjskie?
Ale kogo z kim? Ano wygląda na to, że niektórzy oskarżeni i ich prawnicy wywołują i potem kierują furor iudex przeciw obserwującym posiedzenia dziennikarzom.

A sąd jest uprzejmy i wyrozumiały na momentami nieelegancką wręcz postawę prawników i oskarżonych wobec i sądu, i dziennikarzy. Niektórzy z dziennikarzy są częstowani nieeleganckimi wręcz gestami, a nawet określeniami, tyle, że poza salą … Sąd, tak wrażliwy na wykorzystanie sprzętu audio-wideo przez dziennikarzy, nie reaguje na ostentacyjne wręcz używanie sprzętu przez niektórych obrońców i oskarżonych. A niektórzy z tej ławy nawet nie kryją, że ważniejsze są dla nich ekraniki sprzętu, niż obserwacja i czynny udział w rozprawach.

Jeden wyjątek rzeczywistości nie zmienia. Niejeden z obrońców nie zadaje żadnych pytań, nie bierze udziału w sprawie, ale nader często i ochoczo posyła radosne uśmiechy w stronę „przyjaznego” sprzętu audio-wideo. Sądowi to nie przeszkadza, natomiast gwałtowną i nerwową reakcję wywołuje samo spojrzenie jednego z oskarżonych w stronę dziennikarzy.  Reakcję niczym nie uzasadnioną …

Od pierwszej rozprawy niektórzy oskarżeni i obrońcy nie ukrywają, że nie chcą mediów i podejmują brutalne próby wyeliminowania ich z sali sądowej. A przecież czterej policjanci (oskarżeni przez prokuraturę o ciężkie przestępstwa z 2019 roku), ich obrońcy oraz Sąd powinni być żywotnie zainteresowani obecnością mediów. Ale tak nie jest, budzi wręcz nasze zdumienie nieukrywana i widoczna wzajemna życzliwość obrońców i Sądu (który również w stosunku do świadków zachowuje się z kulturą i wyrozumiałością – przesłuchano ich już ok. 20 i to nie koniec). Nigdy wcześniej na żadnej sali sądowej nie spotkaliśmy się z taką sytuacją. Również zadziwiający jest ostentacyjny brak życzliwości dla prasy, też dotychczas niespotykany na żadnej innej sali sądowej.

Dodatkowego smaczku dodaje niezwykła tolerancja Sądu dla poziomu „ekspresji” okazywanej składowi orzekającemu przez niektórych obrońców i oskarżonych. Usłyszeliśmy wielokrotnie niewybredne i wulgarne komentarze, np. kiedy Sędzia pomyliła się lub przejęzyczyła zostało to skwitowane komentarzem: „co ona pierd***?” Lub bardziej pieszczotliwe:  „pojeb*** babę„. Żadnej reakcji, uwagi, o karze porządkowej za obrazę Sądu nawet nie wspominamy.

Dodamy przy tym, że dotychczas nas salach sądowych nigdy nie stawiano żadnych przeszkód w rejestrowaniu audio-wideo. Niezwykle rzadko sądy żądały okazania legitymacji dziennikarskich, wymownym gestem wskazując miejsce gdzie, można postawić statyw i gdzie są gniazdka zasilania. Co najwyżej uwaga, by praca związana z relacjonowaniem przebiegu postępowania nie utrudniała jego procedowania. Powiemy więcej: były przypadki, gdy sądy zwracały się do dziennikarzy z prośbą o udostępnienie nagrań z rozpraw. I je otrzymywały. Dlatego, że zdziwieniem i niedowierzaniem, przyjęliśmy decyzję sądu zakazującą rejestracji audio-wideo na rzecz tylko audio. Z takim zakazem nigdy przedtem się nie spotkaliśmy. Istnieje pogląd, że Sąd uległ słowotokowi jednego z obrońców (a nawet dał się wprowadzić w przysłowiowe maliny), który potem śmiał się w twarz dziennikarzom.

Nie możemy nie wspomnieć o gigantycznej wręcz pracy, jaką włożyła w tę sprawę pani prokurator ze Świebodzina (prokuratura z Poznania wyłączyła się ze sprawy). Odczytany przez nią w dniu 15 luty 2022 akt oskarżenia wobec 4 policjantów poraża swoją zawartością, a skala zarzucanych przestępstw jest niespotykana i przerażająca. Sprawa budzi zrozumiałe zainteresowanie społeczeństwa, bowiem dotyka jednego z najbardziej istotnych obszarów naszego życia – jak funkcjonują służby, których zadaniem jest ochrona ładu i porządku publicznego. Dlatego media mają wręcz obowiązek w sposób obiektywny relacjonować, jak proces przebiega. I tak się dzieje, o sprawie ukazały się liczne artykuły, np. w:

1. Głosie Wlkp. (15 maja 2019 r., 20-21 lutego 2021, 6 września 2021 r. i 17 lutego 2022 r.;
2. Auto Świecie (19 sierpnia 2021 r.);
3. Gazecie Wyborczej (16 lutego 2022 r. – pod znamiennym tytułem: Policjanci wrobili kierowcę w uszkodzenie radiowozu. Bagno w poznańskiej drogówce);
4. Onet Poznań (16 lutego 2022 r.);
5. Onet Wiadomości (17 lutego 2022 r.);
6. WTK (12 maja 2022 r.);
7. Fakcie (15 lutego 2022 r.);
9. Skarga.com;
10. Wydawnictwie Stowarzyszenie Prawo na Drodze.

Dochodzi do tego obszerna ilość relacji zamieszczonych w mediach społecznościowych, stacjach radiowych oraz w stacjach telewizyjnych (dotarły do nas informacje, że o sprawie wspominano także za granicą, m.in. w ZDF i BBC – z komentarzami o bezkarności policji w Polsce). Wszystkie te materiały są ilustrowane ujęciami z sali rozpraw, na których oprócz relacji o meritum sprawy pokazano „przestrzeganie prawa” przez część oskarżonych i reprezentujących ich prawników. Policjo, sądzie, prokuraturo, do dzieła…

A przecież to stróże prawa! Co prawda trzech z nich to obecnie emeryci, ale Przemysław Kusik, były już Naczelnik WRD w Poznaniu, wciąż jest policjantem w służbie. Tyle, że ci trzej emeryci w pewnym sensie nadal są policjantami, albowiem w każdej chwili można ich przywrócić do służby – w celu wykonania określonych zadań.

Ale gdzie tu standardy białoruskie i rosyjskie ?

Już wyjaśniamy. Jeden z oskarżonych, Maciej K., na którym ciążą bardzo poważne zarzuty prokuratorskie, miał donieść do prokuratury, że jakoby przetworzono jego dane osobowe bez upoważnienia – co miało naruszyć art.107 ust. 1 Ustawy o ochronie danych osobowych.

I , o dziwo, prokuratura w Poznaniu przyjęła takie zawiadomienie (zamiast ponownie wyłączyć się ze sprawy – jak to było z przekazaniem śledztwa do prokuratury w Świebodzinie) i zleciła prowadzenie czynności… poznańskiej policji, w której przecież pracował Maciej K., a Przemysław Kusik nadal pracuje. Niejako przy okazji okazało się, że oskarżony Maciej K. jest bardzo blisko spokrewniony z którymś z obrońców. Natomiast założyciel kancelarii niegdyś miał się chwalić (wg naszego źródła), że ma świetne relacje z prokuratorami.

Nie wiadomo, co to właściwie znaczy, a więc tym bardziej należało sprawę skierować do prowadzenia daleko od Poznania, aby uniknąć ewentualnych podejrzeń. Ale tak się nie stało, choć było to narzucające się wręcz rozwiązanie… Dlaczego tak się nie stało? Są też sugestie, że może chodzić tu o wykorzystanie aparatu państwa do zamknięcia ust wolnej (jeszcze) prasie.

I rozpętało się piekiełko. Komisariat Policji Poznań-Grunwald wysłał wiele wezwań na różne osoby o tym samym nazwisku, ale innym imieniu (bo co, może „uda się” trafić?). Owe pisma były sygnowane przez jedną osobę – aspirant Magdalenę S. Nie udało się. A więc wysłali „w bój” policjantkę z komisariatu Jeżyce, którą tu nazwiemy „Alicją z krainy czarów”, której też nie udało się ustalić, o kogo chodzi. Jak zaś długo i fantazyjnie to ustalanie trwało, długo by o tym (a była to ewidentna kompromitacja policji) mówić, to temat na osobny artykuł. Aby ulżyć cierpieniom działań organu, na usilne prośby policjantki, znany z samarytańskiego serca dziennikarz, udał się w końcu do aspirant Magdaleny S. 30 września 2022.

Tamże wypytywano go, nie podając mu, w jakim charakterze on tam przebywa, o różne niesamowite historie, których miał być ponoć świadkiem, np. sugerując, że może chodzić o kolizję drogową niedaleko sądu, której dziennikarz rzeczywiście był świadkiem. Tyle, że dopiero po ok. 1,5 godzinnej rozmowie, w której głównie usiłowano wyciągnąć tajemnice pracy dziennikarskiej, czyli ok. 10.30 – po wielokrotnych monitach – aspirant Magdalena S. wypisała odręcznie wezwanie do stawienia się o godz.9.00 w dniu 30 września 2022 r. w roli … świadka. Ale nikt nie chciał, nie umiał, powiedzieć świadka czego… Tyle tylko, że w wezwaniu z mozołem udało się odczytać, że w sprawie przetwarzania danych osobowych Macieja Karubala lub Karubabe lub Karubade, Karbala a może Barbapapy itd. bez upoważnienia (art. 107 ust. 1 ustawy Ochronie Danych Osobowych).

Policjantka Magdalena S. wiedziała, że świadek jest dziennikarzem, bo wylegitymował się dwoma legitymacjami prasowymi, a więc do przesłuchania dziennikarza jako świadka konieczna jest zgoda sądu na zwolnienie dziennikarza z tajemnicy dziennikarskiej. Mimo to próbowano nadal przesłuchiwać dziennikarza, nawet stosując nacisk psychologiczny w postaci sugestii użycia siły, jeśli nie udostępni telefonu do przejrzenia – bo takie haniebne przecież żądanie wystawiła na piśmie asesor prokuratury… A taką zgodę Sąd Rejonowy  Poznań Grunwald i Jeżyce wydał dopiero w dniu 22 listopada 2022 roku.

Według naszej wiedzy, dziennikarzowi – świadkowi nie pokazano żadnego konkretnego materiału, aby mógł się do niego odnieść jako świadek. Wyjątkiem miała być próba wyświetlenia z CD kawałka jakiegoś nagrania z jednego z czterech ponoć plików, która zakończyła się sromotną klęską, bo policyjny  sprzęt ponoć poległ (choć nie jesteśmy o tym przekonani). W ocenie świadka przerwano ten pokaz, gdy zauważył ciekawe sytuacje niewygodne dla policjantki i sprzeczne z jej tezą. A poległ w momencie prośby o cofnięcie materiału … Co takiego było na ekranie skoro nagle sprzęt poległ? Taka prośba o okazanie materiału nie została spełniona. Także dziewięć miesięcy później.

Myliłby się ktoś, gdyby sądził, że to koniec ewidentnych prób wywierania nacisku na wolność prasy, bo pewnego dnia zadzwonił na prywatny numer dziennikarza sierżant Radosław P. z Komisariatu Policji Poznań Grunwald (pytanie, w jaki sposób wszedł w posiadanie numeru, bo dziennikarz policji go w żaden sposób nie przekazał). Sierżant stwierdził, że ma wypisane wezwanie i że jak się dziennikarz u niego stawi na komendzie w dniu 16 czerwca o godz.11.00, to je okaże. Okazało się to nieprawdą – bo nie pokazano wzywanej osobie pisemnego wezwania, odmówiono również wskazania zdarzenia, o którym miałby zeznawać świadek. Za to okazano kolejne już postanowienie wcześniej wzmiankowanej asesor o przeszukaniu świadka, jego rzeczy, itp.

Na pytanie, w jakim charakterze dziennikarz został wezwany i dlaczego nie przesłano mu pisemnego wezwania, sierżant Robert P. z pewną dozą emfazy oświadczył, że „przecież pan się ochotniczo i dobrowolnie zgłosił na komisariat” …

To było, panie sierżancie, delikatnie mówiąc – nieeleganckie. Jest też promyk nadziei, albowiem drugi z policjantów, Filip K., godnie milczał i wstydu policji nie przyniósł. Jak twierdzi dziennikarz, podczas ok.1,5 godz. pobytu w komisariacie sierżant wychodził ok. 8 razy, aby skonsultować się z kultową już asesor prokuratorską. To z tego dziennikarza może  jakiś zbrodniarz? A może chodzi o jakąś wiedzę tajemną związaną z tym słynnym policyjnym granatnikiem ? Kto to wie …

Policjo, prokuraturo, do dzieła. Wyjaśnijcie, kto przetwarzał dane osobowe dziennikarza bez jego zgody, czyli naruszył prawo. Kto przekazał policji jego prywatny numer telefonu?

Informujemy, że ostatnia rozprawa w sądzie, dotycząca czterech oskarżonych policjantów, odbyła się w dniu 21 czerwca 2023. Trwała króciutko, po przesłuchaniu jednego świadka i wymianie wzajemnych uprzejmości Sąd wyznaczył następny termin posiedzenia na 11 października 2023 r., o godz. 9.30 sala nr 10.

NIE dla rosyjskich czy białoruskich standardów wobec wolnej prasy. Ten białoruski numer, czyli zastraszanie prasy, nie przejdzie, i nie pomogą tu żadne groźby – także te zawoalowane, bezpośrednie i pośrednie typu: takie śmieci jak wy zutylizujemy, niedługo kurwo pożyjesz, ty pisowska kur**, itp. I te ciągłe grzebanie w smartfonie, bezczelne i chamskie wykradanie danych, podsłuchy i wrzucanie tzw. fejków, fałszywe wiadomości i SMS, tzw. głuche telefony, podsyłanie profili pornograficznych, próby śledzenia, itd. To w zasadzie przestępcze działania. Przypominamy tu Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997r. w tym art.14 : Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. I przesadzili fachowcy od granatnika, bo tzw. smartfon zaczął dymić i palić się podczas jazdy samochodem, niczym rasowe auto elektryczne. Tylko zimna krew, a także szczęśliwy przypadek, spowodował, że nikomu nic się nie stało, bo smartfon wylądował w pojemniku z wodą. A co by było, gdyby to się stało np. w tłumie ludzi?

Policjo, prokuraturo! Waszym zadaniem jest podjęcie czynności celem ujawnienia, kto stoi za w/w działaniami. Czy to próba zniszczenia niewygodnych materiałów dziennikarskich? Te próby zastraszania trwają od pierwszej rozprawy, która miała miejsce w lutym 2022 r., a nawet wcześniej. Komuś bardzo zależy, aby na sali sądowej nie było wolnej prasy…

Czyżby tak pozornie banalna sprawa rozbitej szyby w policyjnym radiowozie miała drugie dno? Po wyroku Sądu poznamy. Obojętnie kiedy, ale przecież jakiś wyrok musi w końcu zapaść. A przynajmniej taką mamy nadzieję, bo ta umiera ostatnia.

Wnioski końcowe

1. Jeśli państwo coś od ciebie chce, np. policja, prokuratura itd. reaguj tylko na wezwania, czy zawiadomienia przekazane wyłącznie w formie pisemnej za pomocą listu poleconego. Nie reaguj na żadne emaile, faxy, sms, telefony itd. A także próby wręczenia ci pisma np. przez patrol policji. Telefony nieznane i podejrzane po prostu zablokuj i nie odbieraj.
2. Reagując na pisma sprawdź ich legalność i zgodność z prawem. Zdarza się, że np. nie ma sygnatury, ani czytelnego podpisu, albo w jakim charakterze jesteś wezwany – bo od tego zależą twoje prawa i obowiązki.
3. Nie podpisuj niczego, czego nie rozumiesz.
4. Zwróć uwagę, czy nie pozostawiono tzw. pustych rubryk.
5. A najlepiej nic nie podpisuj, bo nie masz takiego obowiązku.
6. Rób swoje notatki i nagrywaj rozmowę. Masz takie prawo! Obecnie prawie wszystkie smartfony mają funkcję dyktafonu i nagrywania obrazu.
7. Jeśli nie musisz, nie zabieraj niepotrzebnych rzeczy na komendę lub do prokuratury.
8. Nie daj się zastraszyć, możesz przecież nie pamiętać, nie kojarzyć zdarzeń z przeszłości.
9. Nie podawaj numeru do kontaktu – nie masz takiego obowiązku.
10. UWAGA. Takie w/w postępowanie, czyli przesłuchanie świadka połączone z zastraszaniem, służy jedynie temu, aby następnie świadka postawić w roli oskarżonego. Nie dajcie się nabrać na uśmiechy, gesty – bo cel uświęca środki.
11. Powiadom rodzinę i sąsiadów, aby nie odbierali za ciebie korespondencji.

Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego artykułu. Informujemy też, że materiał dowodowy, zebrany przez dziennikarzy śledczych, został zabezpieczony przynajmniej w kilku znanych w Polsce kancelariach. Pozdrawiamy także służącym złej sprawie.

Ps. Furorę w przestrzeni publicznej robi: „Redaktorzy naczelni w obronie wolności mediów w Polsce. Oświadczenie”. A więc w końcu problem kneblowania wolności mediów został dostrzeżony.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 10 komentarzy

Sępy poznańskie (gyps posnaniensis)

Zaszufladkowano do kategorii Kontrola drogowa, Policja, Znaki drogowe | Jeden komentarz

Dwie mentalnie niesprawne bomby

Cezary Bąk

Czy strażnik miejski powinien nałożyć na samego siebie mandat karny, jeśli w jego radiowozie, który stoi na zakazie B 36 są popsute „bomby”? Taka  oto bowiem sutuacja wydarzyła się w Lublinie: 

Odpowiedź na powyższe uzależniamy od pewnego „zależy”. Bo zależy, po co taka straż miejska w ogóle jest?

Jeśli straż jest po to, aby pilnować porządku i urzeczywistniać zasadę państwa prawa – to mandat, albo symboliczne pouczenie, są potrzebne – chociażby po to, aby wdrożyć obywatela-strażnika do poszanowania obowiązującego prawa.

Jeśli natomiast straż jest jedynie formacją (a raczej zbieraniną osób), której celem jest osiąganie  określonych zysków dla miejscowego magistratu oraz innstyucją, w której można dać zatrudnienie wszelkiego rodzaju „znajomkom” – to mija się z celem poddawanie członków tej formacji jakiejkolwiek formacji – intelektualnej, czy etycznej. W takiej sytuacji włączanie i wyłączanie bomb, to zwyczajna strata czasu, który może zostać lepiej wykorzystany w celach łupieżczych.

Zaszufladkowano do kategorii Dziennikarstwo obywatelski, Kontrola drogowa, Parkowanie, Straż gminna (miejska), Znaki drogowe | Jeden komentarz

Człowiek leżący na drodze ginie pod kołami samochodu. Kto jest winny? Metodyka pracy prowincjonalnego prokuratora, który chce awansować

Artur Mezglewski

W dnu 7 września 2019 r. ok. godz. 21.55 w miejscowości Bezwola (lubelskie), na drodze powiatowej nr 1126L, w pobliżu skrzyżowaniu z ul. Komarowską,  nieustalony pojazd najechał na leżącego na jezdni nietrzeźwego mężczyznę (3,32‰ alkoholu we krwi). Mężczyzna ten leżał w miejscu nieoświetlonym – co oznacza, że nikt, kto jechał tędy w kierunku Wohynia, nie był w stanie go zauważyć i w porę zareagować.  Takie postępowania po prostu się umarza.

Prokurator z Radzynia Podlaskiego – prawdopodobnie powodowany chęcią wykazania się statystycznym osiągnięciem wykrycia i ukarania „przestępcy” –  postawił jednak zarzuty spowodowania wypadku Michałowi K., który zatrzymał swój samochód w miejscu zdarzenia, chociaż żadne ślady nie wskazywały w sposób jednoznaczny, że to właśnie on najechał na leżącego. Zarzut był kuriozalny, a nawet idiotyczny: wina Pana Michała miała polegać na tym, że jechał swoim pasem ruchu, ale zbyt blisko osi jezdni – co miało stanowić przyczynę wypadku…

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Biegli sądowi, Kolizja drogowa, Opinie biegłych, Organizacje społeczne, Postępowanie dowodowe, Prokuratura, Wypadki drogowe | 6 komentarzy

Swawolny Zyzio znowu w akcji – tym razem w Bartoszycach

Na naszych łamach wielokrotnie opisywaliśmy wyczyny „eterycznego znakologa”, czyli Swawolnego Zyzia. Rozpoczęliśmy śledzenie jego poczynań w stolicy Wielkopolski, potem „badaliśmy” jego twórczość w Olsztynie, Suwałkach, Ostródzie, nie tak dawno opisywaliśmy, jak płatał psikusy w pomorskiej gminie Szemud. Sprytny, zwinny, ustawia sobie znaki jak chce, jakie chce i gdzie chce – a ty kierowco bądź mądry i rozpoznaj, co jest przy drodze „na legalu”, a co wynikiem jego nieograniczonej swawoli.

Ostatnio znowu trafiliśmy na „zyziowy” ślad – tym razem w Bartoszycach, czyli w mieście, które już wielokrotnie gościło na naszych łamach, i jak widać – tęsknią tam za nami. Opisywaliśmy, jak Strefę Płatnego Parkowania wyznaczono tam tak, że jej nie było, ale pieniądze zbierano i kary wlepiano tak, jakby była, później informowaliśmy o tym, jak policja wystawiała „lewe” mandaty za postój na niebieskiej kostce brukowej na prywatnym terenie – ku uciesze lokalnego skarżypyty.

W 2017 r. rozpoczął się proces „rewitalizacji” bartoszyckiej starówki (mała litera – z szacunku do Starówek w Krakowie czy Gdańsku). Była ona przeprowadzona z duchem „nowoczesności”, czyli wycięto dorodne drzewa, zlikwidowano trawniki i ścieżki wokół nich, a cały plac wyłożono kostką granitową i zabetonowano. W trakcie remontu teren budowy opuściła ekipa, która wygrała przetarg, kolejna chciała dodatkowych pieniędzy, planowany budżet pękł jak bańka mydlana, później sprawa remontu stała się też przedmiotem postępowania w Sądzie Okręgowym w Olsztynie (oskarżono wykonawcę o nieprawidłowości w pracach). W końcu, po trzech latach, nastąpił koniec remontu – nastała era zgodna z kanonami „nowourbanizacji”, czyli równo jak na stole, bez skrawka cienia, bez miejsca dla ptaków, ale za to z „uwypukleniem rysu architektonicznego zabudowy”.

Skoro było po remoncie, to takiej okazji nie mógł przepuścić nasz Swawolny Zyzio, który wpadł do miejscowego magistratu i zaczął podszeptywać – „budżet przekroczony, ale odkuć się da! Zrobimy to i owo ze znakami, posadzimy dzielnego strażnika przed monitorem i biznes zacznie się kręcić! Zobaczycie, kasiorka już wkrótce wartkim strumieniem zacznie zasilać konto miasta!

Zyzio tchnął pomysł w głowę bartoszyckich znakologów, a ci pomysł podchwycili – zróbmy taką organizację ruchu, żeby dać zajęcie naszym dzielnym strażnikom miejskim! Po co mają szwendać się po ulicach, patrolować, jeździć – spala się drogie paliwo, buty się zużywają, same koszty, a korzyści małe. Lepiej niech siedzą w ciepłym i przytulnym gabineciku przed monitoringiem, my przygotujemy znakowe pułapki i będzie „high life”!

Jak pomyśleli, tak zrobili – i wprowadzili organizację ruchu miłą sercu Swawolnego Zyzia.  Na wjeździe na Plac Konstytucji 3 Maja od ul. Bema ustawili znak B-1, z kilkoma wyłączeniami jego rzekomego obowiązywania. Jest on jednak posadowiony tak, że stanowi misterną, nielegalną pułapkę, zastawioną na niczego nieświadomych kierowców. Na „wpadkowiczów” czeka przed monitorem nieugięty funkcjonariusz, którego zajęciem jest „cykanie” zarejestrowanego przez kamerę monitoringu obrazu. A potem już standardzik – wezwanie dla właściciela, nakłonienie do powiedzenia „kto” i zaproszenie do programu „płać i zbieraj punkty”.

Czas odpowiedzieć na pytanie – a jak w tym maczał paluszki nasz Swawolny Zyzio? Popatrzcie więc na te fotografie:

Jest to wjazd na „zrewitalizowaną” bartoszycka starówkę najbardziej uczęszczaną trasą – czyli od ul. Bema. Kiedy dojeżdżamy do Placu Konstytucji 3 Maja, na końcu ulicy Bema widzimy na latarni miniaturowy znak C-2 „nakaz jazdy w prawo za znakiem” oraz jakąś niebieską tabliczkę z użyciem wzoru znaku A-5 „skrzyżowanie równorzędne”. Czemu „jakąś tabliczkę”? Ponieważ Rozporządzenie w sprawie znaków i sygnałów drogowych nie przewiduje „strefy skrzyżowań równorzędnych”! Stref może być tylko sześć – ograniczonego postoju (znak B-39), ograniczonej prędkości (B-43), zamieszkania (D-40), płatnego parkowania (D-44), ruchu (D-52) i czystego transportu (D-54). Ww. tabliczka przypomina znak D-48 „„zmiana pierwszeństwa”, ale nim nie jest, bo wspomniany D-48 ma ostrzegać przed wprowadzoną zmianą w pierwszeństwie przejazdu, a nie o „strefie”, powinien też zawierać datę wprowadzenia nowej zasady pierwszeństwa.

Po nakazanym skręcie w prawo kierowca wjeżdża na starówkę i wtedy ma nielichy rebus do rozwiązania. Znajduje się na skrzyżowaniu, na środku którego stoją znaki D-3 „droga jednokierunkowa” i B-36 „zakaz zatrzymywania się”, kawałeczek dalej (na zjeździe) przedmiotowy B-1 „zakaz ruchu”, wypełniony tak licznymi informacjami o czasie obowiązywania, że użyto czcionki o wielkości dającej się odczytać z pojazdu tylko osobom o sokolim wzroku. Pod owym znakiem jest umieszczona tabliczka „nie dotyczy służb miejskich”, pod nią znak D-6 „przejście dla pieszych”, pod którym jest tabliczka „Nie dotyczy pojazdów posiadających zezwolenie zarządcy drogi” (czyli ktoś, kto ma zezwolenie od zarządcy, może jeździć pojazdem po przejściu). Do tego kierowca ma zachować szczególną ostrożność, obserwować ruch pieszych, pojazdów. Ufff …

Obydwie konstrukcje, na których posadowiono obie grupy znaków, oddalone są od siebie o 8,5 m – czyli brak jest minimalnej wymaganej odległości 10 m od siebie (zgodnie z punktem 1.5.2 Załącznika nr 1 do Rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Już ten jeden fakt sprawia, że posadowienie znaku niezgodnie z wymogami prawnymi (w tym przypadku zbyt mała odległość od poprzedzającego znaku) skutkuje jego „nieważnością” w zakresie wywołania skutków prawnych za niezastosowanie się do jego treści. To ugruntowane stanowisko w linii orzeczniczej polskich Sądów –  wyrażone np. w wyrokach Sądu Najwyższego z 23 kwietnia 2008 r. syg. III KK 445/07, z 24 kwietnia 2013 r. syg. IV KK 99/13, z 14 czerwca 2013 r. syg. IV KK 140/13, z 17 marca 2016 r. syg. V KK 34/16, a także Sądów Okręgowych – w Szczecinie z 7 listopada 2016 r. syg. IV Ka 1559/16, Poznaniu z 11 września 2017 r. syg. IV Ka 815/17 czy Opolu z 20 września 2017 r. syg. VII Ka 562/17.

Ale to nie wszystko – ów B-1 jest nielegalny po raz kolejny. Otóż wspomniany powyżej Załącznik nr 1 w punkcie 3.2.1 JASNO OKREŚLA, jak należy oznakować skrzyżowanie, kiedy na jego wylocie umieszczono znak B-1. Otóż prawodawca sformułował to tak:

Jeżeli znak B-1 jest umieszczony na wylocie ze skrzyżowania, to na wlotach pozostałych dróg, odpowiednio do warunków lokalnych, stosuje się znaki dopełniające: zakazu B-21 i B- 22, znaki nakazu od C-1 do C-8 lub znaki F-6. W przypadku gdy pod znakiem B-1 umieszczono tabliczkę z napisem „Nie dotyczy…”, wówczas pod zastosowanymi dopełniającymi znakami zakazu lub nakazu należy również umieścić tabliczki z takimi samymi napisami„.

Niestety, na wspomnianym skrzyżowaniu takiego oznakowania nie ma (są tylko w jego połowie wzmiankowane D-3 i B-36), a umieszczony na ul. Bema znak C-2 niejako sugeruje, że trzeba jechać w prawo, „w zakaz”, niezależnie od pory dnia/nocy oraz tygodnia.

Powyższe ustalenia wskazują, że wszystkie dotychczasowe postępowania, prowadzone przez straż miejską w Bartoszycach o rzekome niezastosowanie się do zakazu wynikającego z opisanego powyżej znaku B-1, NIELEGALNE I POZBAWIONE JAKICHKOLWIEK PODSTAW PRAWNYCH! Oczekujemy, że po poznaniu powyższych faktów funkcjonariusze tejże formacji, z komendantem Jerzym Szostakiem na czele, złożą natychmiast odpowiednie wnioski do bartoszyckiego Sądu zgodnie z art. 101 § 1 kpow: „Prawomocny mandat karny podlega niezwłocznie uchyleniu, jeżeli grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym jako wykroczenie (…). Uchylenie następuje na wniosek (…) organu, którego funkcjonariusz nałożył grzywnę (…)”.

I żeby nie było tak kolorowo, że Swawolny Zyzio namaścił tylko miejsce skrzyzowania Placu Konstytucji 3 Maja i ul. Bema – zrobiliśmy audyt oznakowania w całej okolicy bartoszyckiej starówki i zyziowych śladów jest dużo więcej, oj dużo. Wkrótce przedstawimy nasze sprawozdanie.

Zaszufladkowano do kategorii Droga wyłączona z ruchu, Monitoring miejski, Organizacja ruchu, Samorząd terytorialny, Straż gminna (miejska), Uchylenie mandatu, Zarząd dróg, Znaki drogowe | 8 komentarzy