Dziś będzie o niezwykłych ogólnie, ale zwykłych w Polsce, przygodach pewnego obywatela, chwilowo nazwiemy go Marco Polo, który strażom biznesowym się nie kłania i nic nie wskazuje, aby się to miało zmienić.
Pewien pan Marco jest właścicielem firmy, która posiada swój tabor samochodowy, aby mogła przywozić materiały wsadowe do produkcji, a następnie gotowe już wyroby rozwozić do odbiorców. Nic niby szczególnego, ale to, zdawałoby się logiczne rozwiązanie, przyniosło jemu pewnego rodzaju dyskomfort psychiczny, związany z nadczynnością przysadki mózgowej, a może nawet hemoroidów, u pewnego komedianta drabów wiejskich, czyli straży gminnej – biznesowej w wiosce, nazwijmy ją ulotnie, Zadupie Wielkie, a leżącej w zagłębiu bałwanów, bławatów i innych klocków czyli na Pomorzu, czyli na Dzikich Polach.
Tenże komediant (którego umownie nazwiemy tu Zwis Lada Męski ), uroił sobie, że będzie zasadzał się na podróżnych jak Czarne Stopy na bizona, a zresztą podobny do tych stóp przecież jest… I do tego jeszcze z pełnej zasadzki, aby się podróżny nie zorientował, że mu właśnie komediant wraził tyle, że strzałę z fotoradaru w rzyć …
No i stało się: samochód z firmy pana Marco wiózł w głąb kraju towar właśnie przez Dzikie Pola zwane, dla zmylenia przeciwnika zapewne, Pomorzem, a prowadziło go na zmianę trzech woźniców. Towar zawieziono i wydawałoby się, że to już koniec tej w końcu banalnej historyjki. Ale nie na Dzikich Polach i nie w Zadupiu Wielkim i nie z komediantem Zwisem Męskim…. Otóż po pewnym czasie do pana Marco przyszło groźne pismo od komedianta drabów wiejskich z Zadupia Wielkiego, w którym tenże domaga się …wskazania. Ale czego? Ano komediant Zwis Lada Męski machnął samochodowi akt z fotoradaru właśnie swoją ulubioną metodą, czyli od tzw. tylca (czyli z broni odtylcowej jakby, ale jednak odprzodowo ładowanej…), a na tym akcie widać było jeno tylną tablicę, czyli tenże tylec i to jeszcze bardzo niewyraźnie.
Ale co to za pytanie? – mógłby zapytać ewentualny czytelnik. Pytanie otóż było takie: „kto prowadził pojazd w chwili, gdy komediant Zwis Lada Męski zrobił ten akt?”
Zapadła głęboka cisza, no bo takich kursów jest w każdym miesiącu wiele, a komediant pytał o sytuację sprzed iluś miesięcy. Pan Marco Polo najpierw myślał, że ten Zwis Lada Męski, to jest niezły trefniś, a może nawet naciągacz, i poprosił go o przesłanie aktu z przodu, to się przyjrzy, co to za ewentualny hulaka ewentualnie prędkość (wg Zwisa) przekroczył … Ale tenże takowego nie przysłał, no bo go zapewne nie miał, bo i po co…?
Co zaś dalej z korespondencją pana Marco z komediantem Zwisem Męskim? Długo by o tym mówić, ale nie chcemy zbytnio nużyć ewentualnego czytelnika i powiemy tylko, że po wielu perypetiach, w końcu sprawa trafiła do sądu w miejscowości Śrem. Czyli, nie obrażając mieszkańców Śremu, na pewno nie do Nowego Jorku, na przykład, co miało dość przykre konsekwencje, ale i było pouczające dla pana Marco Polo (i nie tylko). Albowiem tam sędzina (nazwijmy ją roboczo Pelagia Ociepiec) ku wielkiej konfuzji pana Marco i jego woźniców uznała, że nie spełnił on obywatelskiego obowiązku i nie wykazał się przenikliwością porucznika Columbo czy Kubusia Puchatka i nie wykrył złoczyńcy, czyli woźnicy, który miał śmignąć rzekomo przed Zwisowym fotoradarem… Tym bardziej, że żaden z woźniców nawet tej jazdy nie pamiętał, bo przecież odbywają tych jazd setki rocznie.
Nie będziemy się tu znęcać więcej nad sędziną Pelagią Ociepiec i tyle tylko powiemy, że „skazała” pana Marka na jakąś niewielką grzywnę – chyba po to tylko, aby jemu pokazać, kto faktycznie w sondzie sondzi (tak ma być) albo sonduje. Także uzasadnienia tzw. wyroku nie będziemy tu zamieszczać, ani nawet tylko cytować, albowiem nie mamy zamiaru w żaden sposób propagować mądrego inaczej rozumu sędzi. Za klasykiem, sławnym Panem Bogdanem z kabaretu Tey, powtórzymy jeno, że sądy są w Polsce niezawisłe, bo jeszcze żaden sędzia nie zawisł… Przy okazji, zdrowia życzymy Panie Bogdanie !!!
A teraz krótki rys historyczny jako dawniej bywało, a co ma związek ze sprawą. I to jak najbardziej …
Jak powszechnie wiadomo, historia, w jakimś zakresie, nieraz się powtarza, a więc teraz będzie jakby historyczna dygresja, pozornie nie mająca związku z wyżej opisaną sprawą.
Pierwowzorem dla twórców art. 96 par.3 Kodeksu wykroczeń był zapewne Pawlik Morozow, dziecię komunizmu w jego najdzikszej postaci. Historia ta jest powszechnie znana, a więc tylko wspomnimy, że dokładnie, wręcz wzorowo, zastosował się do ówczesnego art.96 par. 3 komunistycznego prawa i wskazał swoją rodzinę …. A potem już poszło z górki i za pieniądze wskazywał masowo innych …
Następnie będzie historia rodziny Ulmów bestialsko zamordowanych (w tym 6 dzieci !) przez Niemców pod dowództwem porucznika Eilerta Diekena podczas okupacji niemieckiej w 1944 roku. Pytanie dlaczego okupant dopuścił się tak okrutnej zbrodni? Ano dlatego, że wbrew obowiązującemu wtedy prawu niemieckiemu, a ściślej zarządzeniu gauleitera Hansa Franka, nie wskazał tata Ulma uprawnionemu organowi, przechowywanych w swoim gospodarstwie Żydów. Czyli taki niemiecki art. 96 par. 3 KW w państwie nazistowskiego prawa.
Ponieważ wina Ulmy nie budziła wątpliwości, a zeznania denuncjatora i świadków były spójne, logiczne i zgodne z doświadczeniem życiowym, to kapturowym wyrokiem nakazowym skazano całą rodzinę, zgodnie z prawem oczywiście, na okrutnie wykonaną karę śmierci. Aby zaś nie znużyć ewentualnego czytelnika losami wszystkich zabójców, powiemy tylko tyle, że porucznik Eilert Dieken uniknął jakiejkolwiek odpowiedzialności i pracował po wojnie… jako oficer policji w Niemczech. I tamże dokonał swojego żywota, żyjąc dostatnio, zapewne także z rzeczy zagrabionych w Polsce. No i przemalowany na demokratę, tejże demokracji strzegł….
Zauważmy przy tym że ci którzy wskazywali (zgodnie oczywiście z prawem, a niektórzy pod wpływem zagrożenia karą z ówczesnego odpowiednika art. 96 par. 3 ) ludzi ściganych przez okupanta w ich ręce, otrzymywali za to określone korzyści materialne. I ci co karali też.
Czy ktoś widzi tu jakieś podobieństwo do naszej obecnej rzeczywistości?
Trzecia historia jest równie ponura, a może nawet więcej, i także wiąże się z obowiązującym prawem i wymaganiem denuncjacji, tyle że w innym wymiarze, co oczywiście w żaden sposób nie umniejsza przewin Diekena. Równie ponura, albowiem to samo zarządzenie Hansa Franka obowiązywało w całej Generalnej Guberni, w tym w gettach żydowskich. Tyle, że w gettach okupant niemiecki rzecz denuncjacji doprowadził wręcz do doskonałości. W praktyce polegało to na tym, że zorganizował tzw. policję żydowską w gettach, której głównym zadaniem było przeprowadzanie polowań na swoich rodaków i dostarczanie 10 ludzi dziennie przez jednego żydowskiego policjanta na tzw. Umschlagplatz, a stamtąd pociągiem do komór gazowych. Za wykonanie planu dostawali nagrody, premie np. dodatkowe przydziały żywności, a mundur i legitymacja chroniły ich (ale do czasu) przed wywozem do Oświęcimia, na przykład. Za niewykonanie planu groził los wywożonych, a więc denuncjowali swoich rodziców, dzieci, żony itd. – byle tylko wykonać plan (szeroko i przerażająco na ten temat Makower, Czerniakow, Arendt itd.).
Można więc powiedzieć, że ówczesny art. 96 par. 3 tamże obowiązywał i był realizowany z żelazną konsekwencją. Czy ktoś widzi jakieś podobieństwo do naszej obecnej rzeczywistości?
Może ktoś zapytać, dlaczego aż takie dalekie porównania i jaki jest tego sens skoro szaleństwa komunistyczne, czy niemieckie są tylko historią, a żyjemy przecież w „demokratycznym państwie prawa”? No to spieszę z wyjaśnieniem: tu nie chodzi o to jak się nazywa mundurowy z różnych epok, ale o próbę wyjaśnienia mechanizmów, które z człowieka mogą zrobić pachołka, zbrodniarza czy „tylko” denuncjatora, który zgrabnie próbuje się wykpić hasłem: „Działałem zgodnie z prawem i wykonywałem rozkazy”. A tenże mechanizm jest zawsze podobny czyli marchewka i kij albo tylko kijek. Czyli ktoś wysoko ustanawia w czyimś interesie jakieś prawo i załatwia przez aparat państwowy jego realizację .
W w/w przypadkach z czasów okupacji jest to prawo niemieckie, które żąda pod groźbą kary wskazania osób uznanych przez tego okupanta jako te, które nie dostosowały się do tegoż prawa. Jeśli nie wskażesz, to represje. Bardzo podobne mechanizmy panowały przez cały okres PRL, aż do 1989 r., kiedy je formalnie, ale w praktyce tylko częściowo, zniesiono.
Podobnie poruczników Diekenów rodem z PRL po 1989 r. też nie spotkały żadne przykrości i nadal pracowały, pracują dla „demokratycznego państwa prawa”, także w SM/SG czy policji. Czyż w innym niż zbrodniczym, w rzeczy samej, umyśle mógł powstać zamysł art. 96 par.3 KW? I dalsze pytanie: ale jakie to mechanizmy, czy ich brak pozwoliły ten wytwór chorej wyobraźni uchwalić, wcielić w życie i zaangażować tak potężny aparat przymusu w postaci straży, policji, sądów, itd. Komu i dlaczego aż tak odbiło?
Po tej, jak najbardziej uzasadnianej dygresji , wracamy na scenę główną informując szanowną publiczność, że pan Marco, prawdopodobnie jedyny zdrowy na umyśle, w przeciwieństwie do Pelagii Ociepiec i Zwisu Męskiego, z tym „wyrokiem” się nie zgodził i sprawa trafiła do sądu w mieście Poznań. Ponieważ temat wspaniale się rozwijał, to pełni nadziei na równie wspaniałe przedstawienie w sądzie, tam się stawiliśmy, ale życie niespodziewanie pokrzyżowało plany i tu zaś, jak na razie, niewiele się działo, albowiem adwokat pana Marco Polo, z przyczyn od nikogo niezależnych, nie mógł się na rozprawę stawić, mimo, że zrobił wszystko, aby do Poznania jednak dojechać. I na wniosek pana Marco Polo sprawę sąd odłożył w czasie i to bardzo odległym.
Będziemy na bieżąco informowali, co dalej w tej niewątpliwie kluczowej dla dalszego istnienia świata sprawie, która zapewne wstrząśnie opinią publiczną tegoż całego cywilizowanego świata… Ale będzie to dopiero następnego Roku Pańskiego.
31 węzłowy Burke
(…)
A co do kary tego „Marco” to mu się należało przez to że (…) nie potrafi jechać zgodnie z przepisami. Jak już się ma firmę to może niech sobie założy zeszycik i notuje komu i gdzie daje samochód jak mają problemy z pamięcią.
Pytanie zasadnicze do Krzyśka : masz to opanowane więc napisz kto , z nazwiska i stanowiska , był prawdziwym inicjatorem art. 96 ? Czyli kto za to ponosi odpowiedzialność ? Albowiem MUSI ponieść za to konsekwencje . Pozdro. 31
Na temat art.96 par.3 wiele mówi poniższy naukowy tekst prawniczy:
http://www.repozytorium.uni.wroc.pl/Content/42792/10_Dariusz_Wasiak.pdf
W przypisach podana jest informacja:
Art. 96§3 dodany został w dniu 31 grudnia 2010 r. przez art.2 pkt 2 ustawy z dnia 29 października 2010 r. o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw (Dz. U z2010 r. Nr 225, poz. 1466)
Nie wnikając w moją „kuchnię śledczą” podam od razu link do opisu przebiegu procesu legislacyjnego:
http://orka.sejm.gov.pl/proc6.nsf/0/F08639FCC49496BEC12577D1004F463B?OpenDocument
a konkretnie sprawa została rozpoczęta tym wnioskiem:
http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/0/A4F90CCEF7518763C125774C003CAA97/$file/3179.pdf
Tam też wskazany jest przewodniczący Komisji Infrastruktury:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_Rynasiewicz
oraz poseł sprawozdawca:
http://www.tchorzewski.pl/
To tyle.
Wnioski pozostawiam Czytelnikom do indywidualnej oceny.
Z tym pociąganiem „za konsekwencje” może być problem. Rynasiewicz sam się wycofał na z góry upatrzone pozycje (gdy się wydało, że prowadzi podwójne życie), a pan (nomen omen) Tchórzewski jest w ekipie aktualnych zwycięzców. Przy okazji: to ten sam Tchórzewski, który przez ostatnie osiem lat, będąc w „opozycji”, gasił światła mijania (ale tak, aby ich przypadkiem nie zgasić – pisałem o tym na tym portalu). Teraz jest u żłobu, więc pewnie i tych manewrów poniecha.
przypomnij o tych światłach.31
Sprawa banalnie prosta do wytłumaczenia i znana już od czasów sprzed naszej Ery.
Czym jest donosicielstwo i z czego się wywodzi opisano tutaj:
http://www.pawlowicz.opoka.org/slowo.htm
a dokładniej w tym fragmencie:
„3.2. Donosicielstwo
Donosicielstwo należy do tych grzechów, o których bardzo rzadko się mówi, jeszcze rzadziej się z niego spowiada, ale często spotyka w połączeniu z „lizusostwem” czy pochlebstwem. Polega ono na przekazywaniu „w zaufaniu” (tylko nikomu o tym nie mów) wiadomości o bliźnim, które objęte są sekretem. Donosicielstwo stoi w jawnej sprzeczności z miłością bliźniego. Donosicielstwo przede wszystkim podcina zaufanie społeczne, niszczy harmonię panująca w danej społeczności wprowadzając strach. W starożytnym Rzymie donosicielstwo było surowo karane, aby w ten sposób zapobiec obniżaniu się poziomu moralnego społeczeństwa. Donosicielstwo tym bardziej godne jest potępienia, że wśród motywów, którymi kieruje się donosiciel najczęściej spotyka się: chęcią zysku, chęć przypodobania się ludziom w celu zrobienia kariery, chęć zemsty lub zazdrość[9].”
Właściwie wszystko i zwięźle na temat donosicielstwa ten fragment wyjaśnia.
Jest jeszcze jeden aspekt donosicielstwa – ZAWSZE jest propagowany przez USTROJE TOTALITARNE, które zarazem zwalczają RELIGIĘ, w tym w szczególności Chrześcijaństwo. Zarówno bowiem wspomniany Eilert Dieken był funkcjonariuszem państwa narodowo-socjalistycznego (być może nawet członkiem NSDAP lub jej zbrojnego ramienia SS), jak i Pawko Morozow „wychowywał się” w atmosferze jedynie słusznej partii bolszewickiej z tow. Leninem i Stalinem na czele.
Oba te systemy polityczne zwalczały wszelką religię jako bezpośrednie zagrożenie.
Oba te państwa były również de facto „państwami przestępczymi” wobec własnych Obywateli, gdyż zarówno sporo Niemców było szykanowanych przez swoje własne władze, a „ludzie radzieccy” – tu już ich los woła o pomstę do Nieba, gdyż DZIESIĄTKI MILIONÓW zostało najpierw uwięzionych w lagrach a następnie w ten czy inny sposób (głównie morderczą pracą i głodem) zamordowani.
Tak więc wyrok grzywny wydany przez wspomnianą funkcjonariuszkę państwa przestępczego wobec swoich Obywateli, jakim jest obecne wcielenie państwa polskiego , całkowicie wypełnia znamiona przestępczości zarówno ustroju hitlerowsko-nazistowskiego jak i bolszewickiego stalinizmu.
Tu nie ma nawet o czym dyskutować, bo takie są FAKTY, a o FAKTACH się nie dyskutuje.
Tym samym moja teza autorska o prawdziwym obliczu „demokratycznego państwa prawa” zwanego aktualnie III RP jest całkowicie i bezdyskusyjnie udowodniona.
Dziękuję za uwagę.
Głównie jednak komunistycznej bo niemiecka trwała „tylko” 6 lat. A może się mylę ? Nie generalizuj sprawy bo to zdziczenie obecnego „państwa prawa” nie dotyczy wszystkich mundurowych i nie -mundurowych ale jakiejś ich części . Jakiej jednak nie wiemy. Nie na darmo Sienkiewicz ogłosił kultowe już Ch.j d.pa kamieni kupa. Pytanie podstawowe jest takie : jak zmienić aby to , w części przestępcze państwo, zaczęło nareszcie służyć społeczeństwu ? Masz jakiś pomysł ? 31
No cóż – z jednym trzeba się zgodzić – zawsze może być gorzej niż jest, a jeśli może być, to zapewne będzie.
W miarę poprawnie opisał Pan „rzeczywistość niealternatywną” z jaką mamy obecnie do czynienia odnoście celów i metod działania tej „demokratycznie wybranej władzy”. Właśnie co dopiero mieliśmy „to szczęście” wybrać ją w „wolnych i demokratycznych wyborach” idąc do urn bez przymusu fizycznego czy moralnego jak za PRL.
Niemniej chciałbym przypomnieć, że niejaka NSDAP swego czasu też wygrała „demokratyczne wybory” i utworzyła jak najbardziej legalny rząd, który zrobił co zrobił.
Podobnie w CCCP władza poszła „w ręce ludu” i nikt o zdrowych zmysłach nie twierdzi, że CCCP nie był państwem „demokratycznym” , bo był, tylko „demokratycznym inaczej”.
Co do cenzury już prawie w wydaniu bolszewickim, to proszę zajrzeć na stronę http://www.gazeta.pl/0,0.html
gdzie z troski o dobro co niektórych Obywateli posiadających ponoć swobodę przekonań i wypowiedzi zastosowano cenzurę profilaktyczną polegającą na …. zablokowaniu możliwości komentowania !
Tak, tak – w obecnym „demokratycznym państwie prawa” zamyka się ludziom gęby po to tylko, żeby ich …uchronić przed ich własną „mową nienawiści” no i a jakże – karą za „mowę nienawiści” !
Tak więc proszę mi odpowiedzieć na pytanie: czym w takim razie różni się obecna cenzura w Polsce AD 2015 od tej w byłej III Rzeszy czy też nie istniejącym już CCCP ?
Odpowiedź oczywista: wtedy lądowało się w KZ albo w gułagu, w najlepszym przypadku oczywiście.
Teraz grozi jedynie oskarżenie o „mowę nienawiści”.
Efekt jest jednak zadziwiająco podobny. Bo odległość między prawdziwą tyranią a „polityczną poprawnością” doprowadzoną do absurdu jest zdecydowanie mniejsza, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.
Co do prawa rozumianego jako system prawny to trzeba jasno powiedzieć: albo prawo jest, albo prawa nie ma !
Czym jest bowiem prawo, które mówi z jednej strony, że Obywatel NIE MUSI ZGODNIE Z PRAWEM czegoś dokonywać, a z drugiej strony ten sam system „prawny” KARZE Obywatela za skorzystanie z jego prawa ?
Przecież to jest kompletny nonsens logiczny !
To już lepiej niech ta władza napisze wprost: Obywatel ma obowiązek denuncjować każdą osobę, nawet najbliższych, a odpowiednie „fikcyjne prawo” wykreślić z kanonu praw obywatelskich.
No i rzeczywiście wg pana toku rozumowania dzisiejsi Obywatele III RP powinni być wdzięczni tej władzy za to, że mogą sobie w necie „popyskować”, bo przecież zawsze może być gorzej i mogliby na ten przykład zostać wsadzeni do pierdla za „głupie gadanie” lub „lżenie władzy”.
Taki jest tok pańskiego myślenia ??? ….
Re: Olorin.
Tu chodzi o zasady.
Nie ufa się organizacji, która nawet własnych praw nie przestrzega.
Dziś robią „akcję trzeźwość”, jutro będą rewidować Ci dom profilaktycznie w ramach „akcji pedofil”. Potem aresztować za myślozbrodnię. A jacy oni są można sobie posłuchać m.in. na nagraniach u Sowy. Ufasz im?