Nie ma niepoprawnych pomiarów prędkości…

Artur Mezglewski

W dniu 29 czerwca 2018 r. o godz. 11.00 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli (ul. Kocjana) ogłosi wreszcie wyrok w sprawie pomiaru prędkości wykonanego w dniu 5 stycznia 2016 r. nielegalnie zalegalizowanym urządzeniem Rapid 1a.

Sąd wobec faktu nielegalnej legalizacji przeszedł do porządku dziennego i postanowił zasięgnąć opinii biegłego Andrzeja Jąderki.

Biegły Jąderko znany jest z tego, że nie wydał dotąd ani jednej opinii uznającej pomiar RPM za nieprawidłowy, a w ogóle to uważa, że nieprawidłowych pomiarów prędkości nie ma…

Oto syntetyczna relacja z procesu.

  1. Pomiar prędkości będący przedmiotem postępowania

W dniu 5 stycznia 2016 r. ok. godz. 10.20 Pan Paweł, kierując samochodem osobowym, przejeżdżał ul. Powstańców Śląskich w Warszawie. Jego samochód poruszał się w grupie trzech pojazdów – nie licząc aut jadących na dwóch przeciwległych pasach ruchu. Jechał ostrożnie (odwoził dziecko do szkoły) i niezbyt szybko.

Tuż za wiaduktem, który znajduje się nad trasą S8, niespodziewanie został zatrzymany do kontroli drogowej w związku z rzekomym przekroczeniem prędkości o ponad 70 km/h.  Pomiar wykonany został przez sierżant Ewę Czubak ręcznym miernikiem prędkości typu Rapid-1a.

Oto nagranie z dnia zdarzenia. Ewa Czubak dokonuje kolejnych pomiarów:

Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że Ewa Czubak nie posiadała żadnego przeszkolenia w zakresie obsługi miernika Rapid-1a.  Prawdopodobnie w dniu 5 stycznia 2016 r. używała Rapida-1a pierwszy raz w życiu.

Sierżant Ewa Czubak dokonała zatrzymania Panu Pawłowi prawo jazdy oraz zaproponowała mandat karny, którego kierujący nie przyjął. Pan Paweł usłyszał w tym momencie, jak jeden z policjantów opowiedział do drugiego: „To co? Jeszcze trzech?…”

2. Sprawa o zatrzymanie prawa jazdy w postępowaniu administracyjnym

Po ponad dwóch latach walki sąd administracyjny w końcu orzekł, że decyzja o zatrzymaniu prawa jazdy była nieprawidłowa. Wyrok ten opublikowany został w poprzednim materiale.

Przełomowy wyrok NSA w sprawie o zatrzymanie prawa jazdy na trzy miesiące!

 

3. Przebieg sprawy wykroczneniowej

Sprawa wykroczeniowa o czyn z art. 92a k.w. powinna się skończyć na pierwszej rozprawie – wobec oczywistego faktu, że urządzenie Rapid 1A nie miało prawa być użyte do pomiarów w ruchu drogowym. Problem ten wyjaśnia poniższa opinia prawna, która była dowodem w postępowaniu przed NSA:

Opinia prawna w sprawie prawnej kontroli metrologicznej mierników typu Rapid-1A

Sąd postanowił jednak skorzystać z opinii biegłego Jąderki. Popularność tego biegłego wśród sędziów jest zrozumiała. Jąderko na pewno wyda opinię niekorzystną dla obwinionego, gdyż uważa, że nieprawidłowych pomiarów prędkości nie ma. W chwili obecnej jest on najbardziej rozchwytywanym przez polskie sądy biegłym od pomiarów prędkości.

Jego metody pracy są specyficzne. Otóż przed wydaniem opinii Jąderko umawia się z policjantami (bez wiedzy obwinionego i jego obrońcy) na miejscu zdarzenia i tam dokonuje rzekomego sprawdzenia miernika prędkości. Jeśli obwiniony pisze pismo, że chciałby uczestniczyć w czynnościach, to sąd mu odpisuje, że czynności już były…

A oto poglądy biegłego Jąderki co do poprawności pomiarów prędkości in genere:

W sprawie Pana Pawła było nie inaczej. Biegły Jąderko uznał, że pomiar wykonany Rapidem-1A przez sierżant Czubak na dwujezdniowej szosie, po której jechały inne samochody – był prawidłowy i dotyczył samochodu obwinionego…

Okazało się jednak, wykorzystane do opinii dane były zupełnie dowolne – niezgodne z rzeczywistością, co skrzętnie wyłuskał adwokat w trakcie przesłuchania świadka – sierżant Ewy Czubak. Oto nagranie przesłuchania:

W związku z powstałymi wątpliwościami wezwano biegłego Jąderkę do ich wyjaśnienia przed sądem. Oto te wyjaśnienia:

Ponieważ biegły Jąderko nie rozwiał wątpliwości Sądu co do możliwości zatrzymania się pojazdu jadącego z prędkością co najmniej 116 km/h przed patrolem Policji, Sąd powołał kolejnego biegłego  (Wojciech Pasieczny), którego zadaniem było obliczenie drogi hamowania.

Biegły Pasieczny stwierdził w swojej opinii, że:

„Jeśli obwiniony decyzję o hamowaniu podjął w chwili dostrzeżenia sygnału do zatrzymania (…), to jadąc z prędkością 116 km/h i hamując w sposób nawet bardzo gwałtowny nie miał możliwości zatrzymania pojazdu na wysokości ul. Dywizjonu 303”.

Tym samym biegły Pasieczny wykluczył, że dokonany pomiar był prawidlowy.

Sąd jednak nie zadowolił się powyższą opinia, lecz powołał kolejnego biegłego. Został nim biegły Mariusz Malec z listy biegłych Sądu Okręgowego  Lublinie. Malec najpierw twierdził, że sprawa jest skomplikowana, następnie przez pół roku nie przysyłał opinii, aż w końcu przynaglony przez sąd, napisał „na kolanie” coś, co nawet opinii nie przypomina.  Biegły Malec nie odniósł się większości pytań, jakie sformułował Sąd. Nie odniósł się ani jednym słowem do zarzutu obrońcy, dotyczącego drogi hamowania. Nie odniósł się ani jednym słowem do opinii biegłego Jąderki. A konkluzję dał negatywną…

Konkluzje biegłego Malca są nad wyraz ciekawe, dlatego ich zacytuję:

I. Biegły nie znalazł w materiale dowodowym przesłanek podważającym zgodność pomiaru urządzeniem Rapid 1a prędkości pojazdu z zasadami metrologii oraz instrukcji obsługi

III. Urządzenie Rapid 1A zawsze wskaże prędkość pojazdu z największą prędkością lub pojazdu o największych parametrach poprzecznych.  Pomiar prędkości pojazdu jadącego za innym pojazdem nie jest prawdopodobny z tego tytułu ponieważ jego sylwetka będzie zasłonięta przez sylwetkę pojazdu poprzedzającego. Algorytm obróbki odbitej wiązki radaru od obiektu jest odwrotnie proporcjonalny do czwartej potęgi odległości od obiektu. Zatem zawsze zostanie zmierzona prędkość pojazdu znajdującego się bliżej urządzenia. Po analizie materiału dowodowego brak jest przesłanek do twierdzenia, że zmierzona została prędkość innego pojazdu niż wskazanego przez osobę dokonującą pomiar.

IV. (…) Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego oraz instrukcji obsługi można stwierdzić, że przebieg linii napowietrznej energetycznej i tramwajowej nie miały jakiegokolwiek wpływu na wynik pomiaru prędkości urządzenia Rapid 1A

Chciałbym aby z konkluzjami tej opinii zapoznali się inni biegli, a następnie, aby zapoznał się z nimi prokurator…

4. Rozprawa w dniu 22 czerwca 2018 r.

Kiedy w dniu wczorajszym Sędzia Przewodnicząca udawała się wraz z Protokolantką do sali rozpraw – była zadowolona i uśmiechnięta. Trzymała pod pachą akta sprawy wraz z opinią biegłego Malca, no i zapewne wydrukowany wyrok skazujący…

W czasie rozprawy adwokat podniósł wobec tej opinii cały szereg istotnych zarzutów i złoył do akt wyrok NSA.

Nagle Pani Przewodniczącej przeszła ochota na skończenie sprawy. Po kilkakroć pytała obrońcę i obwinionego czy nie zgłaszają jakichś wniosków oraz czy nie żądają odroczenia rozprawy. A oni twardo mówią, że nie…

Wobec tego Pani Sędzia zamknęła przewód sądowy i odroczyła ogłoszenie wyroku do dnia 29 czerwca 2018 r. A kiedy kończyła sprawę jej humor był krańcowo różny od tego przed rozprawą….

W dniu 4 stycznia 2019 r. sprawa Pana Pawła może się przedawnić, a przed nami jeszcze potyczka przed Sądem Okręgowym. Kończ Pani Sędzio i wstydu oszczędź! Ogłoszenie wyroku zostanie zarejestrowane. Będzie Ci patrzeć w oczy tysiące kierowców. Czujesz ten wzrok?…

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

56 odpowiedzi na Nie ma niepoprawnych pomiarów prędkości…

  1. Theodore K. pisze:

    A co odpowie Pan Jąderko na fakt, że wykonując pomiar popularnym w naszym kraju urządzeniem (które ma homologację na Ukrainę, a na Polskę nie ma) budynek Urzędu Miasta w Zabrzu osiągnął prędkość 23 km/h???

    • Piotr pisze:

      Jeżeli fakty świadczą o błędzie urządzenia – tym gorzej dla faktów! 🙂

    • Game Gear pisze:

      Czy materiał z odczytania wyroku jest gdzieś dostępny? No i jaki jest finał sprawy?

      • redakcja pisze:

        Wyrok skazujący. Materiał z ogłoszenia wyroku opublikujemy, gdy będzie już gotowe uzasadnienie pisemne (lub wcześniej).

        • Krzysiek pisze:

          Czyli rada Pana Emila, aby zawsze mieć włączoną kamerkę i to najlepiej z GPS rejestrujacą również prędkość jest PODSTAWĄ jakiejkolwiek jazdy autem w tym nieszczęśliwym kraju. Wtedy i dzielna policjantka szybiutko przypomniałaby sobie gdzie stała, pan „przebiegły” nikomu do niczego nie byłby potrzebny, a sąd nie musiałby dukać do protokołu wynurzeń obu wymienionych. I aż dziw bierze, że nasze „demokratyczne państwo prawa” nie stać na zainstalowanie w służbowych limuzynach dla VIPów takich kamerek, które uwieczniłyby tych „miszczów kierownicy” z BORu oraz ich „wyczyny”. No cóż – czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku.

          • skazany pisze:

            „Czyli rada Pana Emila, aby zawsze mieć włączoną kamerkę i to najlepiej z GPS rejestrujacą również prędkość jest PODSTAWĄ jakiejkolwiek jazdy autem w tym nieszczęśliwym kraju.”
            Obwiniony posiadał kamerę w samochodzie, i była ona włączona podczas zdarzenia.
            Nagranie z „kamerki” nie jest dla sądu dowodem, zresztą Wysoki Sąd zwykle nie zawraca sobie głowy takimi bzdetami i po prostu nie dopuszcza tego typu dowodów. A jeśli ewentualnie dopuści, to tylko w celu sporządzenia stosownej ekspertyzy przez … no kogo? Biegłego!

            Powiem tak: obejrzałem pełny zapis rozprawy, mam jedną uwagę formalną. Wysoki Sąd zdaje się nie był na szkoleniu z „Wykorzystania Procesowego Informatycznych nośników danych”, albo nie słuchał co mówią prowadzący. Sąd dopuścił jako dowód wydruk z materiału cyfrowego, pomimo że nośnik nie został zabepieczony jako dowód i poddany analizie informatycznej. To bardzo niedobrze, ponieważ średnio sprytny uczeń wyższych klas podstawówki może na zdjęciu cyfrowym wkleić np Kaczora Donalda w dowolnym miejscu. I to w taki sposób, że na pierwszy i drugi rzut okiem fałszerstwo nie będzie widoczne.

            „I aż dziw bierze, że nasze „demokratyczne państwo prawa” nie stać na zainstalowanie w służbowych limuzynach dla VIPów takich kamerek,”
            Wszystkie nowsze limuzyny VIP używane przez przez SOP (dawniej BOR) posiadają kamery oraz rejestratory parametrów pojazdu („czarna skrzynka”). Ale nawet gdyby miały pięć kamer, to i tak nigdy nie zobaczysz ani kawałka materiału przez nie nagranego. Z dwóch powodów:
            – tajemnica państwowa
            – wyłączona kamera niczego nie zapisuje
            Te dane są tak tajne, że nawet Prezydent nie ma do nich dostępu. Dobra, zły przykład!
            O, wiem – dowódca SOR też nie ma dostępu do tak tajnych materiałów.

            [objaśnienie]
            Powyższy tekst ma charakter satyryczny, i nie ma na celu znieważania poniżania prześladowania nękania ośmieszania ani szykanowania kogokolwiek gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób umyślny lub nieumyślny.

          • Krzysiek pisze:

            @kazany – wiem doskonale, że „niezawisły” sąd może manipulować dowodami jak tylko zechce, ale lepiej mieć dobre jakościowo nagranie niż nie mieć o czym osobiście przekonał się Pan Emil (bo bez tego nagrania gniłby pewnie w lochu).

  2. Piotr pisze:

    Ja mam inne pytanie. Rozumiem, że obrona ma film z kamery zatrzymanego (z tego dnia) Tak przynajmniej mówił Pań obrońca (wskazując, że policjantka stoi w jakimś tam miejscu)

    Skoro tak – to czemu nie posłuży się tym nagraniem, żeby udowodnić, że to nie było 116km/h (mijany barierki po prawej mają w równych odstępach złączenia. Te złączenia są w odległości X. Czas potrzebny na to, żeby pojawił się słupek w kadrze i pojawił się następny słupek to Y. Prędkość pojazdu to X/Y. To przecież podstawowa matematyka/fizyka)

    Oddzielne pytanie? Kiedy wkroczymy w XXI wiek i zaczniemy korzysta w sądach z „nowinek”technicznych. Np. automatycznego rozpoznawania głosu i tłumaczeniu go na tekst. Ja wiem, że nie było by 100% poprawności.

    Ale jak patrzę na te rozprawy…. Jak by zliczyć ile kosztuje godzina prowadzenia rozprawy (pensje sędziego, obrońcy, oskarżyciela, ochrony, etc., wynajem sali) to pewnie wyszły by tysiące (a możę dziesiątki tysięcy) Oglądając te filmiki to:
    a) 90% czasu sędzia dyktujue protokolantowi
    b) 10% czasu dzieje się „cokkolwiek”

    Pomysł 1) – zrezygnujmy z protokolantów. Być może naoglądałem się amerykańskich filmów ale nie zauważyłem, żeby w USA np. sędzia co chwila dyktował to co mówi obrońca/zeznający.

    Pomysł 2) – jeśli nie można z nich zrezygnować, to może część przelewania słów na papier przenieśmy na inny etap postępowania. Wystarczy zatrudnić 10 studentów, którzy bedą odsłuchiwali nagrania i przepisywali na papier (a najlepiej jak by byli wspierani właśnie już napisanym tekstem przez automatyczne translatory i tylko uzupełniali/poprawiali to czego maszyna nie wykryła) Oczywiście taka praca „przepisywacza” była by możliwa tylko pod nadzorem i w siedzibie sądu:)

    Przecież gdyby coś takiego zrobić to zamiast X rozpraw dziennie można by robić 2X rozpraw dziennie.

    • skazany pisze:

      „Ja mam inne pytanie. Rozumiem, że obrona ma film z kamery zatrzymanego (z tego dnia)
      Skoro tak – to czemu nie posłuży się tym nagraniem, żeby udowodnić, że to nie było 116km/h”
      Mam swoją teorię, ale przed ogłoszeniem wyroku (29 czerwca 2018 r. o godz. 11.00) nic na ten temat nie napiszę.

      „mijany barierki po prawej mają w równych odstępach złączenia. Te złączenia są w odległości X. Czas potrzebny na to, żeby pojawił się słupek w kadrze i pojawił się następny słupek to Y. Prędkość pojazdu to X/Y. To przecież podstawowa matematyka/fizyka)”
      Bez ekspertyzy takie wyliczenia nie są żadnym dowodem. Po pierwsze trzeba sprawdzić integralność nagrania (czy nie zostało zmanipulowane, nagrania cyfrowe można stosunkowo łatwo modyfikować), po drugie ustalić czy urządzenie nagrywające zachowywało stałą liczbę klatek na sekundę (kluczowy dla obliczenia prędkości parametr) oraz czy jedna sekunda nagrania zgodna jest z wzorcem czasu i czy ewentualne odchylenia są stałe lub zmienne (kolejny kluczowy czynnik). Po trzecie sprawdzić czy w/w elementy krajobrazu rzeczywiście są rozmieszczone na tym odcinku drogi w stałych odstępach (co wcale nie jest regułą).
      Proste wyliczenie (o którym piszesz) jest mało precyzyjne, przy krótkich nagraniach błąd może być nawet +/- 30% -> mało fragmentów otoczenia (o znanej długości) do porównania, i jednocześnie mogą wystąpić duże różnice czasu pokonania odcinka. W przypadku materiałów z kamer „amatorskich” potrzeba kilku minut filmu żeby zacząć coś obliczać a nie zgadywać.

      „Pomysł 1) – zrezygnujmy z protokolantów. Być może naoglądałem się amerykańskich filmów ale nie zauważyłem, żeby w USA np. sędzia co chwila dyktował to co mówi obrońca/zeznający.”
      W USA korzystają z systemów automatycznego zapisu, ale to w dużych (federalnych) sądach i też nie zawsze. Normalnie siedzi gdzieś stenotypistka, i protokołuje w czasie rzeczywistym. Jak komputer zapisuje to też siedzi sobie gdzieś obok stołu sędziowskiego, ale tylko patrzy w ekran. Nie uwierzysz jak szybko można zapisywać w systemie uproszczonym (stenografia), sam byłem pod dużym wrażeniem. U nas po wprowadzeniu „komputeryzacji” protokolantki używają zwykłych klawiatur na których nie da się pisać szybciej niż X znaków na sekundę, a nie klawiatur specjalnych. Poczytaj sobie:
      xxxx://tachygrafia.blogspot.com/2010/12/wprowadzenie-do-stenografii-maszynowej.html
      (http zamiast xxx na początku linku)
      O ile wiem w naszych sądach stenografia zniknęła w latach ’70 ubiegłego wieku, a obecnie żaden sąd tej techniki nie stosuje do protokołowania. Jest jedna wada – z zapisu stenograficznego nie da się zrobić kopiuj/wklej do edytora tekstu bez wcześniejszej korekty.

      „Pomysł 2) – jeśli nie można z nich zrezygnować, to może część przelewania słów na papier przenieśmy na inny etap postępowania. Wystarczy zatrudnić 10 studentów, którzy bedą odsłuchiwali nagrania i przepisywali na papier”

      Jedno pytanie: kto odpowie za błędy w obróbce tekstu będącego ważnym dokumentem sądowym? Załóżmy że sprawa trafia do wyższej instancji (w wyniku odwołania jednej za stron przykładowo), i na rozprawie przy odczytaniu zapisu poprzedniej rozprawy (zeznania świadków np) okazuje się że świadek powiedział „meee” a protokole jest „beee”. Strony pamiętają żeby było powiedziane „mee”, ale protokół … rozumiesz problem?

      PS Nie jesteś pierwszym ani jedynym który ubolewa nad stanem „zapisywania protokołów” w naszych sądach. Zapytaj młodych stażem sędziów (starzy przyzwyczaili się do realiów) co o tym myślą, określenia „średniowieczne metody” i „totalna amatorszczyzna” na pewno pojawią się w takiej rozmowie.

      OK, ciekawe czy tym razem uda się wysłać komentarz. To jakaś gra losowa? czy są reguły?

      • Piotr pisze:

        Skazany

        Ja rozumiem że film z kamerki wymaga weryfikacji i niech nawet będzie tenbłąd pomiarowy. Alena tego co rozumiem w tej rozprawie mówimy o tym że ktos jechał niewiele więcej niż można. Załóżmy nawet ze to było 70 km/h po ograniczeniu do 50 (powiedzmy że tyle z filmiku wyszło) dodajmy do tego nawet te 30% Bałtyku o ktorym mówisz i cały czas nie wychodzi to 118 km/h

        Odnośnie stenotypistki czy jakkolwiek to się nazywa i czegokolwiek on/ona używa. Założenie jest takie że powinna być „niewidoczna” na tej rozprawie widać że ciągle coś stuka a sędzia coś dyktuje (to co ktoś przed chwilą już powiedział i za każdym razem wstrzymuje rozprawę) staram się znaleźć jakieś wyjście. Cały czas uważam że moja propozycja jest dobra.
        Argument: „A co jak student potem zapisze beee zamiast meeee” jest słaby. Odwrocie kota ogonem: A co jak zapisze „beee zamiast meeeee” podczas rozprawy będąc w stresie bo jej sędzia dyktuje i wszyscy na nią czekają? Odpowiedź na to pytanie A ja wtedy odpowiem na twoje (twoja odpowiedzią:) j

        • skazany pisze:

          „Argument: „A co jak student potem zapisze beee zamiast meeee” jest słaby. Odwrocie kota ogonem: A co jak zapisze „beee zamiast meeeee” podczas rozprawy będąc w stresie bo jej sędzia dyktuje i wszyscy na nią czekają? Odpowiedź na to pytanie A ja wtedy odpowiem na twoje (twoja odpowiedzią:) j”
          Protokolant (sekretarz sądowy) jest zaprzysiężonym urzędnikiem państwowym. Nie stresuje się (przeważnie), bo zawsze może rzucić tą pracę i poszukać czegoś lepszego. To sędzia ma problem jeśli dostanie nowego (niedoświadczonego) protokolanta, dlatego dyktuje słowo po słowie i sprawdza na swoim monitorze co zostało zapisane w protokole. Musi tak robić, bo w protokole nie może być błędów.

          „Ja rozumiem że film z kamerki wymaga weryfikacji i niech nawet będzie tenbłąd pomiarowy. Alena tego co rozumiem w tej rozprawie mówimy o tym że ktos jechał niewiele więcej niż można. Załóżmy nawet ze to było 70 km/h po ograniczeniu do 50 (powiedzmy że tyle z filmiku wyszło) dodajmy do tego nawet te 30% Bałtyku o ktorym mówisz i cały czas nie wychodzi to 118 km/h”

          Wysoki Sąd nie ma kompetencji do oceny prędkości na podstawie filmu. Może przyjąć film jako dowód i zlecić wykonanie ekspertyzy.
          W pokazanym tu przypadku obrona nie użyła filmu jako dowodu, bo miała po temu ważny powód. Ale gdyby nawet, to bez korzystnej dla obwinionego ekspertyzy takie nagranie nie wystarczy żeby wygrać sprawę. Sporadycznie, w przypadkach kiedy rzecz nie dotyczy prędkości tylko np. pozycji pojazdów, nagranie z kamery może być „ostatecznym dowodem” (ale to też da się odkręcić / zmanipulować).

          • MF pisze:

            „A co jak zapisze „beee zamiast meeeee” podczas rozprawy będąc w stresie bo jej sędzia dyktuje i wszyscy na nią czekają?”

            Dlatego sędzia ma swój monitor i na bieżąco sprawdza dyktando.

            „Protokolant (sekretarz sądowy) jest zaprzysiężonym urzędnikiem państwowym. Nie stresuje się (przeważnie), bo zawsze może rzucić tą pracę i poszukać czegoś lepszego. ”

            Radzę nie wypowiadać się na tematy, o których nie ma się większego pojęcia. To ludzie przepracowani i w silnym stresie, na dodatek bardzo słabo opłacani.

            Zgadzam się, że powinni to być ludzie wyszkoleni w co najmniej pisaniu bezwzrokowym, ale widać nikomu nie chce się tego zmieniać (choćby dlatego, że to kosztuje, a poza tym po takim szkoleniu mogliby poszukać lepszej pracy za lepsze pieniądze…).

          • Krzysiek pisze:

            @MF
            Aż dziw człowieka bierze, że sędziowie nie rzucają swej roboty i nie idą do innej, bo to przecież tacy „fachowcy” że ze świecą szukać i spokojnie gdzie indziej zarobią ze 2-3 razy tyle co w sądzie.
            Podobnie jest z pozostałymi urzędnikami państwowymi – ich „fachowość” widać od razu po wejściu do jakiegokolwiek urzędu. Tak więc droga wolna – jak sąd tak mało (bo faktycznie mało…) płaci protokolantce, to niech idzie do Biedronki układać towar na półkach. Zarobi więcej i całkowicie bezstresowo. Po co mają tam mieć pracę Ukrainki, które nawet po polsku nie mówią ? ….

  3. Tomek pisze:

    Pan Jąderko nie powinien być biegłym skoro nie potrafi dokonać prostych obliczeń matematycznych i nie zna praw fizyki.

  4. Tomek pisze:

    Polskie Sądy i sędziowie to w dużej części chore towarzystwo, które klepnie każdy wyrok bo przecież jest kryte przez wiele opinii powołanych biegłych. Sprawy są trawione bardzo długo, koszty rosną ale przecież o to chodzi bo ktoś później zapłaci koszty sądowe, a jak wiemy pracownicy sądów są opłacani z budżetu państwa. Nie widzę dobrej woli do zmiany tej sytuacji, nie widzę też logicznego myślenia u wielu sędziów.

  5. wuj pisze:

    Ale to nie tylko w sprawach ruchu drogowego czy sądów karnych . W SĄDACH ADMINISTRACYJNYCH urzędy łamią prawo a sąd twierdzi że postepują właściwie i nie ma znaczenia że sami się przyznają do złamania prawa w odpowiedzi na skargę jak i w uzasadnieniu wydanej decyzji . Mało tego ten sam sąd w innym składzie wydaje wyrok przeciwny …dokąd oszołomy będą tego bronić? Tak oszołomy bo żani obrońcy demokracji .

  6. Krzysiek pisze:

    Proszę zapoznać się z moimi tekstami:
    https://prawonadrodze.org.pl/zalozenia-do-spolecznego-projektu-ustawy-o-bieglych-sadowych/
    https://prawonadrodze.org.pl/projekt-ustawy-o-bieglych-sadowych/
    Po wprowadzeniu mojego projektu ustawy byłby bat i na biegłych, nie tylko na kierowców.
    Z uszanowaniem
    KT

    • skazany pisze:

      Znam te teksty, czytałem wtedy kiedy były publikowane (sprawdziłem teraz, zauważyłem jeden czy dwa „zepsute” linki, ale bez szkody dla meritum).

      Problemy z tymi projektami są dwa główne i milion drobnych. Główne są takie:
      – sikanie pod wiatr
      – brak grupy wsparcia
      Po pierwsze primo każdy projekt zmian w funkcjonowaniu którejkolwiek instytucji wymiaru sprawiedliwość powoduje że tzw Obrońcom Demokracji jeży się sierść i szczerzą zęby, a potem zaczynają się opluwać. Środowiska prawnicze (te „opiniotwórcze”) nie tkną tematu nawet kijem owiniętym w cynfolię, za duże ryzyko podpadnięcia „kolegom po fachu”. Większość instytucji opiniujących (dla niepoznaki nazywanych „konsultantami społecznymi”) jest materialnie i mentalnie zainteresowana wyłącznie zachowaniem status quo.
      Po drugie secundo: te projekty są sierotami społecznymi. Nie istnieje grupa społeczna żywotnie zainteresowana zmianą obecnego stanu rzeczy. W każdym razie grupa w wymiarze statystycznie znaczącym, bo parę osób się znajdzie (co widać choćby tu). Co więcej, ludzi znających temat lepiej niż na zasadzie „słyszałem że w sądzie są jacyś biegli” jest (nie licząc prawników i ich rodzin) mniej więcej tylu ilu skazanych na podstawie opinii biegłego sądowego. Sam przyznasz że osoby skazane prawomocnym wyrokiem nie są raczej grupa chętnie używaną jako przykład pozytywny przez polityków albo media.
      Czyli mamy genialny negatywny piar (PR), i do tego sporą i „umocowaną” grupę aktywnych przeciwników.

      No powiem że przy takich warunkach początkowych szukał bym sponsora z grubą kasą i większościowym udziałem w globalnych mediach. Albo zaczął tworzyć struktury konspiracyjne i partyzantkę … w sumie nie wiem co pewniejsze jeśli chodzi o efekt końcowy.

      O problemach drobniejszych nie piszę, bo po przeczytaniu tego co przed chwilą napisałem jestem wystarczająco zdołowany. Może później, teraz idę poszukać zakopanej w ogrodzie butelki z wiśniówką (normalnie nie piję, ale w tych okolicznościach … jest okazja!).

      [objaśnienie]
      Powyższy tekst ma charakter satyryczny, i nie ma na celu znieważania poniżania prześladowania nękania ośmieszania ani szykanowania kogokolwiek gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób umyślny lub nieumyślny.

      • Lubuszanin pisze:

        🙂 🙂 🙂

      • Krzysiek pisze:

        Już myślałem, że faktycznie „nasikałem sobie w oczy”, ale jak dotarłem to tego fragmentu – „O problemach drobniejszych nie piszę, bo po przeczytaniu tego co przed chwilą napisałem jestem wystarczająco zdołowany. Może później, teraz idę poszukać zakopanej w ogrodzie butelki z wiśniówką (normalnie nie piję, ale w tych okolicznościach … jest okazja!). – to też mnie naszła chęć na odkopanie mojej śliwkówki 🙂
        PS: zatem pozostaje „ostateczne rozwiązanie tej kwestii” a’la 31wB czyli porucznik „jak mu tam” ….

        • skazany pisze:

          „PS: zatem pozostaje „ostateczne rozwiązanie tej kwestii” a’la 31wB czyli porucznik „jak mu tam” ….”
          Ja tego nie napisałem. Podsłuch na telefony już i tak mam, a ta strona jest monitorowana przez abwehre (czy tam inne trzyliterowe służby).

          Jeśli chodzi o projekty (sejmowy, społeczny i twój), to każdy z nich ma pewne wady i zalety. Jest kilka kwestii formalnych / legislacyjnych do rozwiązania, są drobne nieścisłości (do usunięcia albo doprecyzowania). Czyli trzeba by przy nich podłubać więcej niż trochę żeby któryś z nich był spójny (wewnętrznie i z innymi aktami prawnymi) i nadający się do wdrożenia. Twoja wersja jest „najświeższa”, i dzięki temu stanowi najlepszą podstawę do dalszych prac. Ale jak już pisałem – nikt tego nie tknie, nie ma opcji żeby tego typu projekt trafił pod głosowanie w dającej się przewidzieć przyszłości. Nie ma siły politycznej która by to „popchnęła”, co w demokracji oznacza „niewykonalne”. Może się mylę, chciałbym się mylić, nie wiem.

          Dzieckiem będąc wiele razy rozmawiałem z moim pradziadkiem. Znaczy głównie on mówił, a dzieci słuchały tych opowieści. Był prostym człowiekiem, ale żył w „ciekawych czasach”. Za cara został wzięty w kamasze, i brał udział w dwóch rewolucjach i kilku wojnach (w tym obu światowych). Generałem nie został, ale przynajmniej przeżył.
          „Kiedy jest rewolucja? rewolucja jest wtedy, jak ulicami płynie krew, a kawalkada furmanek z trupami sięga po horyzont.”
          I to by było na tyle jeśli chodzi o rewolucje.
          Pogadanka na temat demokracji następnym razem.

          • Krzysiek pisze:

            Rewolucji też nie będzie, bo naród generalnie zniewieściał i jest mu obojętne komu daje się wy….ć. Co najwyżej komuś puszczą nerwy jak temu porucznikowi i iluś tam „pustym dzbanom” uszy się pourywają.
            Nigdy nie twierdziłem, że mój projekt ustawy o biegłych sądowych jest kompletny, bo miał on stanowić punkt wyjścia do dyskusji. Jak widać żadnej dyskusji nawet na tym Forum nie podjęto.
            Piszesz: …”Ale jak już pisałem – nikt tego nie tknie, nie ma opcji żeby tego typu projekt trafił pod głosowanie w dającej się przewidzieć przyszłości. Nie ma siły politycznej która by to „popchnęła”, co w demokracji oznacza „niewykonalne”. Może się mylę, chciałbym się mylić, nie wiem.”
            Nie – nie mylisz się.
            I to jest właśnie najgorsze, bo oznacza, że będzie jak jest a nawet jeszcze gorzej.

  7. Życzliwy grypser pisze:

    Ja siedzę po drugiej stronie stołu , nie można wymagać żeby sędzia mial wiedzę ze wszystkiego…to nierealizowalne! Po to są biegli aby mieli wiadomości specjalne! Tutaj doskonale by sprawdzili się ławnicy, u nas w okręgu mamy lekarzy ławników i zdażyło się, że wykryli niepoczytalność w trakcie wypowiedzi oskarżonego! Ten biegły wykorzystuje to, że sędzia nie zna się na technice, może ławnik inżynier by się znał , ale po coś też jest obrońca! Tutaj sprawa jest jasna adwokat gościa skasował…ja rozważyłbym wniosek o wykreślenie biegłego z listy biegłych…i bym mu nie wypłacił wynagrodzenia (temu drugiemu zresztą też)! Sędzia nie zastępuje stron w aktywności i obronie… oczywiście konsultuje się z kimś kto ma wiedzę, czy go biegły nie kantuje, co przy rekonstrukcjach wypadków i błędach w sztuce medycznej jest zmorą! Proponuje aby stowarzyszenie zrobiło czarną i białą listę biegłych , one i tak funkcjonują w sądach! (dotyczy to np. Urzędówek spytajcie swojego adwokata, za takie pyskowanie, założę się, że nie dostaje żadnej urzędówki a i nazwisko nie sędziowskie :-))

    • redakcja pisze:

      Sędziego prowadzącego tę sprawę nie oceniamy źle. Rozprawy prowadzone są dobrze – w sposób wyważony, spokojny i zgodnie z procedurą. Biegłego prawdopodobnie sędziemu wybrał prezes. Problem w tym, że do podjęcia prawidłowej decyzji potrzeba dużej odwagi cywilnej. Zwykły rzemieślnik może nie wystarczyć.

    • Krzysiek pisze:

      @Życzliwy grypser – ależ nikt z nas nie wymaga od sędziów wiedzy specjalistycznej, lecz tylko i aż zwykłej UCZCIWOSCI polegającej na dopuszczeniu dowodów obrony, a nie ich oddalaniu !
      Wierzę, że w sądach funkcjonują „czarno-białe listy biegłych sądowych”. Pytanie tylko, jacy biegli są na „białej” czy „czarnej”. Po patrząc po wynikach procesów, to raczej kolory dla sedziów i oskarżonych są dokładnie odwrotne.

      • Ela pisze:

        Jak to jacy, tacy co dają podkładkę na skazanie, tak jak obrońcy z urzędu, co mają sprawy jak nie piszą skutecznych apelacji…. oczywiście są wyjatki i jest dużo uczciwych sędziów ale system jest do … a uczciwość jest w wymiarze sprawiedliwości tam gdzie i sprawiedliwość! (Jak ktoś nie wie to tam gdzie kultura z dowcipu). Łatwiej uniewinnić winego niż niewinnego! Niewinny mówi jak było a potem dzwoni do adwokata, winny dzwoni do adwokata i mówi tyle ile pozwoli adwokat… biegły dobry i dobry z urzędu to taki co pozwoli skazać! Jak nie wierzycie obejzcie nagranie z 50 zł a potem posłuchajcie sędziego No przygotowali go jak Naymara / Ronaldo w szkole aktorskiej 🙂 co do oddalania dowodów trzeba umieć zgłosić wniosek dowodowy , sama słyszałam jak ten adwokat 5 czy 6 razy zgłaszam to samo pytanie albo ten sam dowód punktując oddalenie sądu, aż ten ustępował!

    • micra pisze:

      Ale wiedza z zakresu fizyki szkoły podstawowej (8 klasowej) nie jest wiedzą specjalistyczną. Nie przykrywajmy braku znajomości podstaw fizyki słowami o wiedzy specjalistycznej.

      O ile ja rozumiem problem – jako osoba nie posiadająca „wiedzy specjalistycznej” – suma czasów potrzebnych na:
      – złożenie się do pomiaru;
      – wykonanie pomiaru;
      – podjęcie decyzji o zatrzymaniu;
      – wykonanie gestu zatrzymania pojazdu;
      – podjęcie decyzji o zahamowaniu przez kierującego;
      – zadziałanie układu hamującego;
      – zatrzymanie się pojazdu

      jest zbyt duża przy założeniu, że pojazd poruszał się min. 116 km/h. Bo jeżeli tak było to w najlepszym wypadku kierujący mógłby w tym czasie zacząć hamować mniej więcej na wysokości mierzącego prędkość policjanta.

      • Krzysiek pisze:

        Po studiach prawniczych w głowach (wielu, zbyt wielu…) prawników (a w szczególności, niestety, sędziów…) nie ma już miejsca na wiedzę z fizyki z zakresu szkoły podstawowej. Pozostają jedynie odruchy Pawłowa, jakie zademonstrował pewien sędzia na stacji benzynowej. Ot i cała tajemnica ….

        • skazany pisze:

          Jedyny sposobem dokładnego określenia drogi zatrzymania pojazdu jest wykonanie niezwłocznie po zdarzeniu eksperymentu. W tym samym miejscu, z różnymi prędkościami. Wszelkie inne metody to lepsze albo gorsze przybliżenie. Istnieją kalkulatory podające przybliżoną drogę hamowania i zatrzymania zależnie od kilku parametrów, choćby taki:
          http://www.prawko-kwartnik.info/kalku/zatrzymanie.html
          (akurat ten podaję jako przykład, bo znam algorytm z którego korzystna skrypt na stronie i sam skrypt też kiedyś widziałem)
          Zmienna w polu [Deceleration] jest tak naprawdę sposobem na uwzględnienie kilku czynników mających wpływ na wynik obliczeń, jeśli się wie co tam wpisać to wynik będzie zbliżony do rzeczywistości. Ale co by tam nie wpisać wynik i tak będzie tylko przybliżeniem, ze sporym marginesem błędu.
          Temperatura otoczenia, stan opon i amortyzatorów, temperatura układu hamulcowego (głównie elementów wykonawczych), rodzaj użytych materiałów ciernych i stopień ich zużycia, siła i kierunek wiatru, kondycja fizyczna kierującego, algorytm działania układów ABS (specyficzny dla modelu/rocznika pojazdu), całkowita masa pojazdu, manewry wykonywane podczas hamowania … wymieniać dalej czy wystarczy? To nie są wszystkie czynniki mogące wpłynąć na drogę hamowania/zatrzymania (poza uwzględnianymi przez kalkulator).
          Ja bym się nie odważył od ręki zrobić ekspertyzy dotyczącej drogi hamowania pojazdu X w dniu Y, ani powiedzieć że „to musiało być xx metrów” zeznając pod przysięgą. Dobra sztuczka obrońcy, ale na miejscu Wysokiego Sądu ja bym tego nie łyknął. W każdym razie nie na podstawie oświadczenia strony.

          • Krzysiek pisze:

            Dlatego metody obliczania drogi hamowania wg współczynnika hamowania oraz prędkości z wielkości uszkodzeń pojazdy wg odpowiednich wzorów są na świecie traktowane jako przestarzałe.
            Obecnie wiodącą metodą są właśnie eksperymenty wykonywane w warunkach jak najbardziej zbliżonych do rzeczywistych i to one stanowią bazę porównawczą do sporządzania opinii.
            Metodą „na wzór matematyczny” mozna udowodnić każdą dowolna tezę na dowolne zapotrzebowanie, tak jak to zrobił „(prze)biegły w mojej sprawie. Sąd oczywiście uznał jego opinię „za swoją”, bo odpowiadała oczekiwaniom sądu. I tyle w temacie.

      • Marcin Krugły pisze:

        Poniżej przedstawiam przykład, jak traktowana jest elementarna wiedza z podstawówki w polskich sądach. W związku z długotrwałym i uporczywym ignorowaniem w postępowaniu o wypadek drogowy (syg. akt VIII K 650/14) elementarnych praw fizyki z zakresu 7-mej klasy szkoły podstawowej przez „biegłego” sądowego Jacka Złotorzyńskiego, jak również sędzię Monikę Louklinską, pozwoliłem sobie zadać (w trybie dostępu do informacji publicznej) Prezesowi Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów sędzi Joannie Pąsik, m.in. następujące pytanie (aby Prezesowi było łatwiej odpowiedzieć, to podręcznik wysłałem pocztą):

        „Czy ignorowanie lub niepojmowanie przez sędziego SR Warszawa-Mokotów elementarnych praw fizyki (podręcznik WSiP „FIZYKA – świat fizyki” dla klasy 7-mej szkoły podstawowej, Wydanie I z roku 2017, rozdział 6.4 Energia potencjalna i kinetyczna, strona 213-14) mieści się w granicach rozumianej przez Prezesa Sądu niezawisłości sędziowskiej?”

        Poniżej fragment odpowiedzi, której udzielił mi Wiceprezes ds. karnych Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa sędzia Grzegorz Krysztofiuk:

        „W nawiązaniu do Pana wystąpienia z dnia 29 maja 2018 roku nadesłanego drogą elektroniczną informuję, iż żądane informacje nie dotyczą spraw publicznych, a tym samym nie wyczerpują definicji informacji publicznej. Raz jeszcze podkreślam, że decyzje podejmowane przez Sąd na rozprawie objęte są sferą niezawisłości sędziowskiej i nie podlegają nadzorowi Prezesa Sądu. […]”

        Pozostawię to bez komentarza. Warto jednak przypomnieć, że mamy XXI wiek… smartfony, loty w kosmos, samoloty naddźwiękowe, Internet, itp, itd. Tymczasem jak słucham wypowiedzi „biegłego” i sędzi Louklinskiej, to zastanawiam się jak to jest możliwe, że z takim poziomem wiedzy z zakresu fizyki w ogóle skończyli podstawówkę. Więcej, „biegły” Złotorzyński zdobył nawet dyplom inżyniera, co w opisywanych okolicznościach zakrawa na CUD! Formalnie jednak wszystko gra i postępowanie proceduje, bo „biegły” jest na liście biegłych, a sędzia Louklinska jest przecież NIEZAWISŁA (piszę dużymi literami, bo dowiodła, że nawet od praw fizyki!). Tylko ja jestem „hamulcowym”, bo przeszkadzam im w wymierzeniu sprawiedliwości jakąś tam energią kinetyczną, którą wkłada się dzieciom do głowy w 7-mej klasie podstawówki. BRAWO WY! 😉

  8. Fan mecenasa pisze:

    Świetny adwokat… chapeau bas!

  9. Mirek pisze:

    Możecie wyszydzać, śmiać się, złośliwie komentować i irytować się !!! Ale ten cyrk jedzie dalej a kierownictwo cyrku ma WAS W DUPIE !!! swoje robi i domaga się Najwyższej Aprobaty Społecznej uważając się za elitę tego GRAJDOŁU ! Sprawa jest prosta radar nie ma prawidłowej legalizacji, osoba obsługująca nie ma przeszkolenia, wniosek o ukaranie powinien być przez Sędziego oddalony i koniec sprawy. Gdyby była społeczna instytucja nadzorująca pracę Sędziów to taki Sędzia otrzymał by jedno ostrzeżenie, drugie ostrzeżenie przy trzecim won ze Sędziowskiego stolca i zakaz wykonywania zawodu na określony czas z egzaminem dopuszczającym do ponownego wykonywania zawodu. Bo jak tuman nie potrafił orzekać zgodnie z prawem to z pewnością ma baraki w wykształceniu prawniczym które trzeba uzupełnić. ALE NIE bo Sądy są instrumentem władzy i każdy z plebsu który idzie do Sądu ma BYĆ nie pewny wyroku ! Tak było z Królów tak było za I-wszej Rzeczypospolitej, II Rzeczypospolitej, tak było za komuny i tak jest za Polin jak Duda bredzi !

  10. Krzysiek pisze:

    ….”I tu mamy problem, bo osoby że tak powiem „techniczne” dostają w czasie zeznań niektórych „biegłych” kolki ze śmiechu (powstrzymywanego usilnie), a Wysoki Sąd nie. Bo Wysoki Sąd nie ma pojęcia o czym mowa, i jest z tego dumny.” – i dlatego gamoniowaty technicznie sąd łyka wszystkie brednie wypowiadane przez przebiegłego jak pelikan zdechłe rybki. Ale w rzeczywistości jest jeszcze gorzej, bo fałszywe opinie begłych są najważniejszym dowodem w sprawie i fakrtycznie doprowadzają do skazania niewinnych osób.

  11. Lubuszanin pisze:

    „Algorytm obróbki odbitej wiązki radaru od obiektu jest odwrotnie proporcjonalny do czwartej potęgi odległości od obiektu.”
    I dlatego zostanie zmierzona predkosc pojazdu najblizszego.

    Po pierwsze algorytm nie moze byc odwrtonie proporcjonalny ani proporcjonalny. Jedynie wielkosci fizyczne mogą byc w relacji do siebie proporcjonalne lub odwrotnie proporcjonalne. Macie może ten wzóŕ ktory pokazuje że coś jest odwrotnie proporcjonalne do czwartej potęgi odległości?

    • Krzysiek pisze:

      Słuszna uwaga, ale jak równie słusznie zauważa @skazany „wysoki sąd” z poważną miną łyka te brednie jak pelikan zdechłe rybki , co jest moim zobrazowaniem stanu intelektualno-umysłowego członków „nadzwyczajnej kasty”.
      Zapewne przebiegłemu chodziło o MOC odbitej wiązki radarowej, a dlaczego „do czwartej potęgi” to już wynika z odpowiedniego wzoru, notabene do znalezienia w 5 sekund w internecie.
      Tak więc sformułowanie „algorytm obróbki odbitej wiązki …” dowodzi jedynie, że „przebiegły” postanowił sparaliżować intelektualnie „wysoki sąd” do tego stopnia, żeby nie był w stanie wydusić z siebie nawet westchnienia – dodajmy „westchnienia nad swoją bezdenną niewiedzą i niekompetencją”.

      • Lubuszanin pisze:

        Jeżeli moc jest odwrotnie proporcjonalna do odległości w czartej potędze to różnica w mocach wiazki odbitej od dwoch pojazdow ktore jada jeden za drugim jest wyraźna i można by przyjac ze jesli miernik analizuje najsilniejszy sygnal to bedzie to sygnał pojazdu z przodu. Problem jednak w tym jak auta jada obok siebie. Generalnie mozna tez uznac ze ten algorytm jest poprawny tylko dlaczego jak Emil celowal miernikiem w budynki to one sie poruszaly z predkoscia 40 km/h?

        • skazany pisze:

          „dlaczego jak Emil celowal miernikiem w budynki to one sie poruszaly z predkoscia 40 km/h?”
          Piszesz o filmie na którym Emil Rau używał Iskry?

          Urządzenie Rapid-1 ma inną konstrukcję, ale na tyle prymitywną że nie jest całkowicie odporne na błędy użytkownika. Oczywiście można te błędy urządzenia wykorzystać w niecnym celu, ale taka wiedza specjalistyczna jest przekazywana młodym adeptom Misiowania Krzakowego dopiero na drugim patrolu.

          Dobra, powiem w czym rzecz. Promieniowanie radarowe (jak większość fal elektromagnetycznych) ma zdolność odbicia od przeszkody nieprzenikalnej. Coś jak woda, lejesz z góry a ona po uderzeniu w ziemię odbija się na jakąś wysokość. Teoretycznie takie promieniowanie odbite nie powinno wrócić do nadajnika/odbiornika, a nawet jeśli wróci to nie powinno wpływać na wynik pomiaru. Ale wpływa, bo to są prymitywne urządzenia i jeśli antena odbiorcza wyłapie jakikolwiek sygnał który zidentyfikowany zostanie jako „swój” (pochodzący z nadajnika tego urządzenia) to sygnał ten zostanie przetworzony i pokaże się wynik pomiaru. Wystarczy że gdzieś tam (w odległości nawet ponad kilometra) poruszał się z prędkością 40 km/h pojazd (najlepiej duży, im większy tym łatwiej) żeby Iskra pokazała wynik „pomiaru prędkości budynku”. Banalne, wystarczy chałupa / płot z siatki (albo jeszcze lepiej pełny) / tablica reklamowa, nawet bariera energochłonna – i już możesz „mierzyć” prędkość pojazdów z lewej celując w prawo. Można też zamontować na budynku wiatraczek (którego „prędkość” urządzenie ochoczo zmierzy, bo to przecież „obiekt ruchomy”), albo wycelować w wentylator (klimatyzację?), ale to sztuczka dla leszczy.
          Da się? da się!

          Powiem tak: łatwiej zmierzyć radarem lotniskowym (obserwacji dookólnej) prędkość wszystkich pojazdów (*) poruszających się w promieniu 20 km od lotniska, niż zmierzyć poprawnie Iskrą-1 prędkość JEDNEGO samochodu na ulicy o średnim natężeniu ruchu i z typową miejsko-wiejską infrastrukturą. Mam nadzieję że to obrazuje skalę prymitywizmu technicznego tych „mierników prędkości”.

          (*) trzeba wyłączyć niektóre filtry (cyfrowe) odrzucające „szumy tła” i użyć wbudowanego w urządzenie algorytmu pomiaru prędkości. Pomiary każdego ruchomego obiektu będą widoczne na ekranie operatora prawie w czasie rzeczywistym (limitowane to jest prędkością obrotu anteny), z tym że w przypadku obiektów naziemnych wystąpią chwilowe zaniki spowodowane przeszkodami terenowymi. Skrajnie upraszam to objaśnienie, mam być zrozumiałe dla laika a nie „poprawne technicznie”.

          • Lubuszanin pisze:

            Jak dla mnie, fizyka wyjasnil to Pan znakomicie. W czym zatem Rapid jest lepszy od Iskry?

          • skazany pisze:

            Rapid-1 nie jest „lepszy” do Iskry.
            Iskra podaje wynik pomiaru najszybszego obiektu w polu widzenia anteny, a Rapid1 prędkość największego (ruchomego). I to też nie zawsze, bo w obu przypadkach mogą pojawić się niezgodne z podstawowym algorytmem. Rapid nie rozpoznaje kierunku ruchu, to trochę bardziej „toporne” urządzenie.
            Tyle bez zagłębiania się w szczegóły techniczne (których zresztą nie znam wszystkich), oba mierniki już w momencie wprowadzenia nie były szczytem techniki. A do kompletu ich instrukcje pomijały ważne techniczne warunki prawidłowego pomiaru prędkości, co powodował u (niedoszkolonych) użytkowników przekonanie o „100% pewności pomiaru”.

        • Lubuszanin pisze:

          @skazany. Zrozumialem roznice, rzecz w algorytmach. Jeden i drugi nie spelnia jednak podstawowego warunku tj jednoznacznej identyfikacji namierzonego pojazdu

          • skazany pisze:

            Problemem nie są urządzenia pomiarowe, problemem jest to kto i jak ich używa.

            Dopóki używa ich milicja (dla zmylenia przeciwnika przemianowana na „policję”) w celu wykonania planu mandatów, to gwarantuję że nie ma na świecie takiego ręcznego miernika prędkości który uniemożliwi operatorowi urządzenia pomiarowego wykonanie w/w planu.

  12. pioter pisze:

    To nie biegły Jąderko, to prze-biegły Jajcarz ….

  13. No kur..akako pisze:

    Nie No wymyśliliście to? To nie prawda , taka sprawa i taki biegły nie istnieją?to nie mogło się stać! Piszecie bajki! Wynajeliscie aktorów i to jest zagrane!

    • redakcja pisze:

      Mamy aktualnie 10 spraw z udziałem tego biegłego. Tylko niektóre rozprawy są nagrane. Zawsze tak samo.

      • skazany pisze:

        Prawidłowo, jak łgać to tak żeby nie dać się złapać na zaprzeczaniu samemu sobie. Czyli trzymać się jednej wersji, nawet jeśli coś się rypnie.

        Panowie: biegły to biegły.
        Potencjalnie jedyna osoba na sali sądowej która ogarnia te wszystkie te kąty, częstotliwości i promienie zasięgu. Przecież na tym polega cała idea powoływania przez sąd specjalisty w jakiejś (dowolnej) dziedzinie jako osoby potrafiącej ocenić materiał dowodowy – czyli właśnie biegłego sądowego.
        Nie ubliżając nikomu, ale … większość prawników to techniczni ignoranci, i – co więcej – są z tego dumni. I tu mamy problem, bo osoby że tak powiem „techniczne” dostają w czasie zeznań niektórych „biegłych” kolki ze śmiechu (powstrzymywanego usilnie), a Wysoki Sąd nie. Bo Wysoki Sąd nie ma pojęcia o czym mowa, i jest z tego dumny.
        Poważnie, widziałem osiągnięcia szkolne latorośli rodów prawniczych (od co najmniej trzech pokoleń „w branży”), i z naukami ścisłymi u nich wszystkich było cieniutko. Taka tradycja, najwidoczniej przekazywana z pokolenia na pokolenie.

        Nie wiem gdzie (*) wykopaliście adwokata który odróżnia kilowat od megahertza i stopień Celsiusza od stopnia kątowego, ale gratuluję szczerze.

        Wyrazy współczucia dla Wysokiego Sądu, który nie dość że ledwo rozumiał o czym mowa to jeszcze próbował nie dopuścić do obnażenia niekompetencji biegłego (ostatni film). Biegły który podczas rozprawy otwarcie stwierdza że nie posiada wiedzy z zakresu będącego przedmiotem jego opinii to musi być dla Wysokiego Sądu przypadek trudny i smutny zarazem.

        Swoją drogą po co Sąd się tak przejmuje? Jest opinia biegłego dołączona do akt sprawy, w ostateczności pytania obrony można pominąć w protokołach (praktyka spotykana w SR/SO, szczególnie jak nie było publiczności a nagranie przebiegu rozprawy „się zepsuło”), jak komuś nie spodoba się wyrok (w góry znany sądowi, czyli taki jak zwykle w podobnych sprawach) to może się odwoływać. A jak się odwoła to sprawą nie będzie się już musiał zajmować Wysoki Sąd we własnej osobie, czyli problem zostanie rozwiązany. Ku Chwale Sprawiedliwości!

        (*) dobra, wiem, znam okoliczności 😉

        [objaśnienie]
        Powyższy tekst ma charakter satyryczny, i nie ma na celu znieważania poniżania prześladowania nękania ośmieszania ani szykanowania kogokolwiek gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób umyślny lub nieumyślny.

        • Marcin Krugły pisze:

          @skazany

          Uśmiałem się z Pana tekstu, a w szczególności tego fragmentu „Bo Wysoki Sąd nie ma pojęcia o czym mowa, i jest z tego dumny.”, który pokrywa się z moim własnym doświadczeniem z sali sądowej. Też Warszawa, ale w tym przypadku Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, a nie Wola. Sędzia przewodnicząca Monika Louklinska w sprawie VIII K 650/14.

          Przez wiele miesięcy próbowałem wytłumaczyć Pani sędzi, że „biegły” z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych Jacek Złotorzyński oblicza w swoich opiniach oczywiste bzdury, które m.in. naruszają elementarne prawa fizyki (E=1/2*m*V^2) wkładane dzieciom do głowy w 7-mej klasie podstawówki. Specjalnie dla niej zrobiłem slajdy z kolorowymi obrazkami, bo myślałem, że ona po prostu nie rozumie. Niestety, okazało się, że Pani sędzia bardziej nie chce rozumieć… Moje tłumaczenia (jestem inżynierem), że obliczenia biegłego Złotorzyńskiego łamią podstawowe prawa fizyki nie zostały zaprotokołowane, a sędzia Louklinska ku uciesze wszystkich zgromadzonych na sali (sam się śmiałem z bezsilności…) oświadczyła, że z fizyką miała, cytuję „ostatni raz do czynienia w szkole średniej, zresztą z małym zainteresowaniem i zrozumieniem”. Biegłego nie tylko nie wykluczyła z postępowania, ale jeszcze wypłaciła mu wynagrodzenie za opinie w oczywisty sposób fałszywe! Cóż, najwidoczniej prawo do bycia ignorantem jest zawarte w niezawisłości polskiego sędziego… BRAWO WY!

          Dodam, że za uporczywe podtrzymywanie tychże idiotycznych obliczeń „biegły” Złotorzyński utracił komercyjne/zawodowe uprawnienia rzeczoznawcy samochodowego, którym był przez około 15 lat, w efekcie czego Ministerstwo Infrastruktury skreśliło go z prowadzonej przez siebie listy rzeczoznawców samochodowych. Niestety, dla sędzi Louklinskiej to nie są argumenty, bo jej zdaniem tylko ona może oceniać opinie „biegłego”, choć jednocześnie sama przyznaje, że nie ma do tego kompetencji… Farsa! Jakby tego było mało, to „biegły” wciąż jest na listach biegłych Sądu Okręgowego w Warszawie i Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, choć prezesi obu sądów od kilku miesięcy wiedzą o całej sytuacji, a „biegły” powoływał się na utracone uprawnia rzeczoznawcze w procesie administracyjnym o ustanowienie biegłym sądowym. Więcej szczegółów pod koniec tego artykułu: http://www.rp.pl/W-sadzie-i-urzedzie/306099985-Biegli-sadowi-fachowcy-za-grosze-czyli-gorsze-wypiera-lepsze.html Czy to jest normalne?! Nie sądzę.

          • Krzysiek pisze:

            ….”Czy to jest normalne?! ” ….. ależ Panie Marcinie jak najbardziej normalne w rzeczywistości jaką funduje nam Unia Europejska walcząc całym swoim – pożal się Boże – „autorytetem” !
            Przecież taka niekumata z fizyki sedzia Loukulińska to prawdziwy sędziowski skarb, który wydrukuje każdy wyrok byle był zgodny z „zapotrzebowaniem geniuszy prawnych z Brukseli”. Dlatego jakakolwiek próba podważenia „niezawisłości nadzwyczajnej kasty” – w tym w szczególności „niezawisłości nawet od rozumu i wiedzy” z góry jest skazana na niepowodzenia a co najmniej na ogromne potępienie brukselskich towarzyszy, co to się sami wybrali.
            Powtarzam z uorem maniaka: system prawny w Polsce został dopięty na ostatni guzik. Biegły moze pleść dowolne bzdury, byleby pasował pod tezę wyroku jaki sobie od początku założył „wysoki sąd”. Jeśli który biegły nie klepie pierdół pod „tezę procesową” to zwyczajnie przestaje być biegłym i/lub powołuje się następnego, któr „rozumie swoją powinność”.
            Teraz już wiecie dlaczego Bruksela nie da skrzywdzić polskich sędziów .

          • skazany pisze:

            Dziękuję. Pisanie nie jest mocną mocną stroną, ale staram się żeby było przynajmniej śmiesznie (pisanie „mądrze” zostawiam innym).

            „Cóż, najwidoczniej prawo do bycia ignorantem jest zawarte w niezawisłości polskiego sędziego… BRAWO WY!”
            Jest, niestety. Chciałbym jednak powiedzieć że znam (osobiście) sędziów, którzy prowadząc trudne postępowania (gdzie występowały specjalistyczne opinie na temat aspektów technicznych) potrafili się zwrócić do znajomych o „korepetycje” z danej dziedziny. Bo zdają sobie sprawę co „biegli z listy” potrafią nawywijać, i chcą jakaś wiedzę przed wydaniem wyroku w sprawie. Bez zrozumienia „jak to działa” nie da się ocenić np jaki udział w wywołaniu katastrofy przemysłowej mieli uczestnicy. Ale to nie są członkowie „Nadzwyczajnej Kasty”, z tego co wiem te osoby były raczej zaskoczone publicznym użyciem takiego sformułowania bo nie uważają się za „nadzwyczajnych” (do „kasty” się przyznają, bo sędziami zostali z wyboru i nie wstydzą się tego).

            Problem z samą instytucja biegłego sądowego jest taki, że w obecnym kształcie pasuje tylko do modelu procesu inkwizycyjnego (co jest zrozumiałe, bo taka formuła obowiązywała „zawsze”), natomiast kompletnie nie pasuje do procesu kontradyktoryjnego.
            Biegły „z listy” jest w zasadzie świadkiem oskarżenia, podobnie jak sędzia jest „nadoskarżycielem” w procesie inkwizycyjnym. To powoduje że strony postępowania nie są równe, a właściwie można powiedzieć że mamy do czynienia z sytuacją „obrona vs sąd”. Co zresztą nikomu nie przeszkadzało przez długie lata, ponieważ (jak w pewnym dowcipie) „nie można narzekać”.
            W takim postępowaniu rola „biegłego sądowego” jest prosta, ma wygłosić opinię zgodną z tezami oskarżenia. Pisze co trzeba, potwierdza osobiście przed sądem, dostaje wynagrodzenie (niemałe, bo biegli nauczyli się rozmnażać roboczogodziny nawet w przypadku opinii w sprawach banalnych). Tak to wygląda obecnie.
            Natomiast w procesie kontradyktoryjnym instytucja biegłych sądowych w obecnym kształcie nie ma racji bytu. Oskarżenie i obrona powinny mieć równe prawa i możliwości powołania „specjalisty”, więc ograniczanie się do jakiejś arbitralnej „listy jedynie słusznych biegłych” można nazwać kpiną ze sprawiedliwości.
            Jednak nawet w procesie kontradyktoryjnym istnieje nisza dla „biegłych sądowych”. Tam gdzie strony powołały swoich specjalistów, a złożoność albo szczegółowość zagadnienia uniemożliwia ocenę tych opinii laikom. Sąd powinien mieć możliwość powołania „własnego” ZAUFANEGO specjalisty dla oceny czy przedstawione przez strony opinie mają sens i dlaczego tak. Tylko i wyłącznie taka powinna być rola „biegłego sądowego”, to ma być osoba zaufana która POMAGA sądowi w zrozumieniu spraw które nie są oczywiste dla „niefachowca”.
            Taka jet moja opinia, ale prawnikiem nie jestem.

            Pewne jest że funkcjonowanie instytucji „biegłych sądowych” w obecnej formule nie służy interesowi społecznemu. To są układy i układziki, wzajemne zależności nawarstwione przez dziesięciolecia, coś co pasuje raczej do układów mafijnych niż Państwa Prawa.

          • Krzysiek pisze:

            @skazany
            Myślę, że pisanie jest jednak Pana mocną strona, bo napisał Pan to co ja już od dawna twierdzę i piszę na tym Forum o tzw „biegłych sądowych”.
            W obecnym systemie inkwizycyjnym biegły sądowy jest swoistą „polisą ubezpieczeniową” dla sędziego na wypadek wadliwego wyroku. Jednak „przebiegli” nie są nawet w takiej sytuacji na straconej pozycji, ponieważ o tym, czy opinia biegłego jest prawdziwa czy fałszywa decyduje no kto moi mili ? – oczywiście sam sąd !
            Nie ma żadnej instytucji, która byłaby uprawniona do WERYFIKACJI opinii biegłych sądowych z jakiejkolwiek dziedziny !
            Już to pokazuje jaką FARSĄ są w XXI wieku procesy sądowe, które de facto niczym się nie różnią od procesów za czasów Inkwizycji.
            Pisałem już na tych łamach teksty o biegłych sądowych, ale jak widzę, to tak naprawdę nikogo to nie rusza, bo nikt nic nie robi w tym kierunku, a ja sam to mogę sobie co najwyżej palcem w nosie podłubać.
            Dziękuję za uwagę.

          • Lubuszanin pisze:

            @skazany. W punkt. 10/10.

    • Życzliwy grypser pisze:

      Niestety są tacy, nie ma procedury weryfikacji bycia biegłym sądowym, a sąd ma ograniczone możliwości podważyć kompetencje bieglego

      • Krzysiek pisze:

        O tym były moje teksty dotyczace ustawy o biegłych sadowych.
        Przysłowiowy „pies z kulawą nogą” się tym nie zainteresował.
        A dlaczego to wyjaśnił dzisiaj @skazany

        • Marcin Krugły pisze:

          Panie Krzysztofie, ależ ja się tą kwestią bardzo interesuję i na ile mogę to sporo w niej robię, choć chwilowo skupiam się głównie na moim ulubionym „ekspercie”… tym niemniej zależy mi na poprawie systemu. To się po prostu w głowie nie mieści, aby w XXI wieku polski sąd działał jak święta inkwizycja, albo i gorzej – w oderwaniu od faktów/dowodów, elementarnej wiedzy, itp. To w dużej mierze zasługa naszych (prze)biegłych, choć oczywiście sędziowie czy prokuratorzy też nie są kryształowi. Zawsze trafi się taki, który z matactw (prze)biegłego będzie chciał skorzystać, bo mu to akurat na rękę, aby np. umorzyć niewygodną sprawę… Na jednym ze spotkań z sędziami i prokuratorami usłyszałem ostatnio od młodego prokuratora, że oni dobrze wiedzą, jak poważny jest problem z biegłymi i którzy z nich wypisują bzdury. Ta wiedza to jedno, ale co z nią robią w konkretnych przypadkach to moim zdaniem zupełnie inna kwestia. 😉

          • Krzysiek pisze:

            No i w ostatnim zdaniu zawarł Pan całe sedno sprawy. Biegłych sądowych (oraz policjantów) zarówno prokuratorzy, a przede wszystkim sędziowie mogliby wręcz błyskawicznie ustawić do pionu tak, aby jedni i drudzy nawet na myśl, żeby sporządzić fałszywą opinię czy zeznać banialuki dostali skrętu kiszki stolcowej i mieli miękko i ciepło w gaciach. Jest jednak całkowicie odwrotnie i zarówno biegli jak i policjanci DOSKONALE WIEDZĄ czego od nich oczekują prokuratorzy i sędziowie. Taki jest UKŁAD i zmienić go mogą tylko prokuratorzy i sędziowie. Ale widocznie jest im dobrze z tym jak jest obecnie. Tak więc młody „procek” niech nie zmyśla, bo problem jest nie z biegłymi czy policjantami, ale właśnie z „prockami i sendziami” !
            Co do biegłych to jeszcze jedna uwaga – nie pomogą żadne nawet doskonałe procedury wyłaniania biegłych jeśli każdy biegły nie będzie miał nad sobą topora w postaci merytorycznej WERYFIKACJI każdej swojej opinii. Pisałem o tym w moim projekcie – opinie mają być weryfikowalne i weryfikowane przez odpowiednie komisje. Idę o zakład, że groźba takiej weryfikacji opinii podziała na (prze)biegłych jak zimny prysznic, bo przy jakiejkolwiek wpadce byłby wypad z grona biegłych, a kto wie czy nawet nie zarzuty prokuratorskie. Dzisiaj żaden biegły nie podejmie się sporządzenia „opinii o opinii” innego biegłego, bo to jest KORPORACJA, która jak każda jest swoistą kastą i chroni swoich członków.

Skomentuj Lubuszanin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *