Kierowca zagapił się i rozjechał człowieka na przejściu. Prokurator nie obejrzał nawet nagrania wypadku i umorzył sprawę…

W miejscowości Annopol miał miejsce wypadek drogowy. Kierowca Citroena zbliżając się do przejścia dla pieszych nie obserwował przedpola jazdy i nie zauważył, że na pasy wszedł człowiek. Zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamerę zainstalowaną na jednym ze sklepów.

Wypadek, jak wypadek. Każdemu może się przytrafić, że się zagapi. Poruszające jest jednak to, w jaki sposób potraktowała sprawę Prokuratura Rejonowa w Kraśniku. Prokurator umorzył postępowanie przeciwko kierowcy i nawet  nie obejrzał nagrania, bo stwierdził, że płyta jest pusta….

Poniżej publikujemy nagranie tej pustej płyty. Publikujemy także opinię prawną, dotyczącą oceny zaistniałego zdarzenia.

 

Epilog

Człowiek potrącony na pasach nie dostał ani grosza odszkodowania, gdyż sprawę przeciwko kierowcy nawet nie skierowano do Sądu. W dodatku policjantka z Annopola asp. Anna Dolecka kieruje wniosek o ukaranie do Sądu przeciwko potrąconemu pieszemu  i zamierza z ofiary wypadku zrobić sprawcę. Czy może być coś dobrego z Annopola?… (J 1,47 – parafraza).

A oto oryginał prokuratorskiej notatki, poświadczającej, że płyta z nagraniem, które obejrzeliście jest pusta:

Notatka prokuratora

Zamieszczamy opinię prawną jaka załączona została do wniosku do Prokuratora Generalnego o podjęcie prawomocnie umorzonego postępowania w trybie art. 237 par. 1 k.p.k.

Opinia prawna

Miejsce zdarzenia z perspektywy kierowcy, który zbliżał się do przejścia dla pieszych

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Biegli sądowi, Opinie biegłych, Policja, Prokuratura, Przejście dla pieszych, Wypadki drogowe i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

35 odpowiedzi na Kierowca zagapił się i rozjechał człowieka na przejściu. Prokurator nie obejrzał nawet nagrania wypadku i umorzył sprawę…

  1. cieciu pisze:

    Najpierw policja postawiła kobiecie zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Według relacji brd24.pl, kobieta sama przyznała się do winy. Twierdziła, że nie zauważyła mężczyzny, który przechodził przez pasy. Później postępowanie umorzono, pomocna była opinia (nie)biegłego.
    Będzie ciąg dalszy…..

    więcej —-> https://www.onet.pl/informacje/onetszczecin/smiertelny-wypadek-w-szczecinie-tej-decyzji-nikt-sie-nie-spodziewal/dbpp0bj,79cfc278

  2. oburzony pisze:

    Pozwolę się nie zgodzić z opinią, a jako kontrargument podam wyrok SN z 7.11.1996 (II KKN 90/96): „Sam fakt przebywania pieszego przy krawędzi jezdni, zwłaszcza w warunkach ruchu miejskiego, nie stanowi okoliczności nakazującej kierującemu utratę zaufania do tegoż współuczestnika ruchu”. Czyli nawet, gdy pieszy zbliża się do przejścia z ewidentnym zamiarem przekroczenia jezdni, kierowca ma prawo założyć, że ów pieszy będzie stosował się do przepisów ruchu drogowego (art. 14 pkt. 1 lit. a PoRD), chyba że jest to np. dziecko, osoba pijana lub biegnąca w stronę przejścia z telefonem w ręku. Nie rozumiem też oburzenia odnośnie skierowania wniosku o ukaranie pieszego, skoro sam Autor opinii przyznaje, że pieszy również złamał przepisy i przyczynił się do wypadku.

  3. cieciu pisze:

    Jako kierowca widzę wielu pieszych bezmyślnych, ale nie brakuje też kierowców, którzy nie chcą zauważyć pieszego…. Nie chcąc mieć na sumieniu gamonia-pieszego zacząłem jeździć wolniej. W filmie dokumentalnym na temat zmian dot. bezpieczeństwa na drogach w USA pokazano jak zrezygnowano z budowy szerokich , prostych i wielopasmowych jezdni na rzecz dróg z łukami i wieloma ograniczeniami tak by w efekcie zminimalizować liczbę wypadków. W filmie tym wypowiadał się również kierowca kilkutonowego SUVa, sprawca wypadku, w którym zginęły osoby z innej osobówki. Twierdził, że czuł się na tyle bezpiecznie za kierownicą swojego samochodu, że nie rozważał kwestii bezpieczeństwa innych kierowców. Mając wyrzuty sumienia, przesiadł się do zwykłego auta. Uważał, że gdyby np. auta miały przed zderzakiem przednim zbiornik paliwa to kierowcy , siłą rzeczy, musieliby jeździć wolniej….

    PS. Byłem kilka lat temu oburzony zmianami o ograniczeniu prędkości do 50 km w obszarze zabudowanym. Byłem przekonany,że to chory pomysł. Myliłem się.

    • Krzysiek pisze:

      Obszar zabudowany nie jedno ma imię – co oznacza, że na całym tym obszarze są miejsca, gdzie to 50 km/h jest o wiele za szybko, ale równocześnie jest mnóstwo miejsc, w których tak naprawdę nawet przy prędkości 70-90 nie ma najmniejszego zagrożenia. Tak właśnie funkcjonują debilne ograniczenia administracyjne, których celem nie jest żadne tam zwiększenie bezpieczeństwa ruchu drogowego, a jedynie danie brzytwy w łapę „małpy” ubranej w mundurek ! Jak myślicie – w którym miejscu ustawią się „dzielni stróże prawa” ze swoimi suszarkami, na dodatek odpowiednio „zmotywowania” rozkazem swojego komedianta, żeby bez przyniesienia tylu-a-tylu mandatów „za prędkość” nie pokazywali mu się na oczy ???? Może przed przejściami dla pieszych w centrum miasta lub obok szkół ? Aż tak naiwni jesteście ??? Otóż ustawią się gdzieś obok tablicy oznaczającej koniec/początek obszaru „zabudowanego polami, łąkami i lasami”, bo tam właśnie jest największe prawdopodobieństwo, a wręcz pewność, że „plan mandatowy” wykona się „łatwo, szybko i przyjemnie”. Takie właśnie „prawo” oraz jego „egzekucja” jest przyczyną tego, że w środku miasta piraci za kółkiem zapieprzają nawet po 130 km/h i masakrują pieszych na przejściach.

    • Leszek pisze:

      Zasada zachowania szczególnej ostrożności jak również zasada ograniczonego zaufania obowiązuje wszystkich uczestników ruchu.W mojej ocenie pojazd był zbyt blisko przejścia ,aby pieszy mógł na nie bezpiecznie wkroczyć.Natomiast sam zamiar lub sygnalizowanie zamiaru przejścia nie daje pieszemu pierszeństwa.Pieszy powinien zatrzymać się na chodniku , zasygnalizować zamiar przejścia, a gdy upewni się że pojazd wyraźnie zwalnia wejść na przejście.Kierujący pojazdem nie jest zobligowany do ustąpienia pierszeństwa pieszym oczekującym na możliwość przejścia w wyznaczonym miejscu.Częstym błędem jest uważanie chodnika za integralną część przejścia dla pieszych , a tak nie jest.Kierowca pojazdu zeznał ,że nie widział pieszego , wiec nie dość uważnie skupił uwagę na obserwacji przedpola , tym samym stwrzył zagrożenie w ruchu drogowym.Obydwaj uczestnicy tego zdarzenia nie są bez winy.
      Ponadto uważam , że nie można obarczać kierujących pojazdami przewidywaniem niestandardowych zachowań innych uczestników ruchu drogowego , to mogłoby tamować ten ruch, ani tym bardziej za takie zachowania karać …co się stanie jeżeli trafimy np. na samobójcę , mało prawdopodobne , ale możliwe…

      • redakcja pisze:

        Nawet jeśli przyjmiemy, że pieszy stworzył zagrożenie i naruszył przepisy p.r.d., to już później nie mógł on uniknąć wypadku. A kierowca takie możliwości miał. Mógł wykonać manewr hamowania. Trudno powiedzieć, czy był w stanie się zatrzymać, ale na pewno mógł zwolnić. To by wystarczyło, aby pieszy bezpiecznie przeszedł na sąsiedni pas. Jestem przerażony tym, że tak wielka rzesza ludzi nie rozumie przepisów p.r.d. – a w szczególnosci nie rozumie zasad bezpieczeństwa. To jest główna przyczyna wypadków w Polsce: niewiedza i brak należytej ostrożności. Dotyczy to wszystkich użytkownikow dróg – nie tylko kierujących.

        • Leszek pisze:

          Witam Panie redaktorze.
          Oczywiście ma Pan rację co do zasad bezpieczeństwa i w tutaj jesteśmy zgodni co do meritum.Natomiast chcę dodać , że nie zakładam .że pieszy złamał zasady bezpieczeństwa – jest to dla mnie oczywiste , tak samo jak te zasady złamał kierowca.W tym przypadku obie strony wywarły swoim zachowaniem wpływ na to, co się póżniej stało . Od wielu lat prowadzę pojazdy i bywam też pieszym, zapewniam , że nigdy w taki sposób nie wchodzę na przejście dla pieszych jak ten poszkodowany i nie polecam innym , jak również dojeżdżając pojazdem do przejść dla pieszych uważnie obserwuję drogę przed pojazdem jak i pobocze oraz zwalniam , jeżeli ktoś znajduje się w pobliżu .Takie zachowanie pozwoliło mi niejednokrotnie uniknąć przykrych następstw będąc w roli kierowcy jak i pieszego. Ustawodawca tworząc p.r.d zintegrował w nich wzajemne zachowanie uczestników ruchu kierując się właśnie zasadami bezpieczeństwa . Jednym z największych zagrożeń są kierowcy- potencjalni zabójcy tzn po alko , po narko, bez wyobraźni, rajdowcy itd.Tak jak nie każdy kucharz dobrze gotuje, tak nie każdy powinien być kierowcą , dość wymowny jest fakt , gdy niektóre osoby podchodzą kilkadziesiąt razy do zdania egzaminu, aby otrzymać prawo jazdy, ale czy naprawdę powonni je otrzymać?
          Moim zdaniem brak jest właściwej edukacji.Kierowcy muszą znać przepisy , ale piesi nie są edukowani wystarczająco .Proszę zauważyć ile jest reklam zachęcających nas do kupna czego kolwiek , a ile jest spotów propagujących bezpieczeństwo na drogach, a takich powinno być więcej , opisujących w przystępny sposób właściwe zachowanie się pieszych i kierowców.Panie redaktorze p.r.d. są dość precyzyjne , ale widocznie nie dość skoro np w ocenie tego samego zdarzenia Policja uznaje winę pieszego.Prokurator natomiast wskazuję na winę kierowcy , a Sąd uznaje za winnych obydwóch uczestników uczestników . Tak się nieraz zdarza i to na podstawie tych samych przepisów.Więc skoro eksperci mają problemy z właściwą oceną to czego oczekiwać od laików.Mała dygresja proszę zauważyć że w Sejmie coś co jest oczywiste dla jednych , niekoniecznie znajdzie zrozumienie dla innych , a mówimy przecież tym samym językiem.Biorąc pod uwagę powyższe , uważam, że niepotrzebnie Pan się aż tak bardzo irytuje bo szkoda zdrowia, a Polacy są jacy są Trzeba edukować i tyle .Miło że poświęca Pan swój czas na odpowiedzi, ponieważ na innych portalach komentarze żyją swoim życiem .Tutaj byłem zaskoczony , ale pozytywnie.
          Dziękuję za uwagę i Pozdrawiam.

          • redakcja pisze:

            Mógłbym coś odpowiedzieć, ale sprawa wypadku na przejściu była już traktowana jako prawomocnie zakończona, jednak…. okazało się, że się toczy. Na razie zatem tajemnica dochodzenia…

          • Krzysiek pisze:

            Cytat:
            „Panie redaktorze p.r.d. są dość precyzyjne , ale widocznie nie dość skoro np w ocenie tego samego zdarzenia Policja uznaje winę pieszego.Prokurator natomiast wskazuję na winę kierowcy , a Sąd uznaje za winnych obydwóch uczestników uczestników . Tak się nieraz zdarza i to na podstawie tych samych przepisów.Więc skoro eksperci mają problemy z właściwą oceną to czego oczekiwać od laików”.
            Już blisko 600 lat temu Mikołaj Rej napisał słynną rozprawę o tym, że ” Pan wini Wójta, Wójt Księdza, a nam (Obywatelom) zewsząd nędza”. Jak widać pomimo upływu już blisko 600 lat absolutnie nic nie uległo zmianie – „władza” robi co i jak chce kłócąc się przy tym między sobą siejąc zgorszenie. Od dawna usiłuję wszystkim wytłumaczyć, że życie na tym łez padole nie jest zero-jedynkowe i to nie jest zazwyczaj tak, że ktoś jest absolutnie winny, a drugi absolutnie niewinny. Oczywiście zdarzają się takie sytuacje, ale to jest margines. W tym przypadku pieszy nie dał kierowcy najmniejszych szans . Gdyby w moim przypadku , który szczegółowo opisałem , ta dziewczynka wtragnęła mi pod koła tylko jedną sekundę później, to sorry, ale „byłoby po zawodach” i okrzyknięto by mnie „mordercą dziewczynek na przejściach dla pieszych” oraz zapewne wydano na mnie wyrok śmierci 🙁
            Bez najmniejszej refleksji nad tym, że oczekiwano by ode mnie rzeczy NIEMOŻLIWYCH ! Dowolny sędzia może sobie za przeproszeniem pierdolić banialuki o „obowiązkach upewnienia się” itp , ale to są tylko banialuki, bo jak przychodzi '”co do czego” (znaczy się oskarżony jest jakimś „celebrytą”) no to „sami wicie rozumicie” – „baba sama wlazła mu pod koła”…
            Tak więc proszę obu Panów, aby nie podniecać się tym tematem, bo naprawdę nikt z Was prochu nie wymyśli …. PS: ja również.

          • redakcja pisze:

            Nikt nie ma problemów z ocena. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Tylko interesy bywają rózne.

        • 31węzłowy Burke pisze:

          Pełna zgoda!!!31

  4. Mirek pisze:

    Niestety ale to jest wina pieszego ! Zachował się jak typowy pieszy idiota wchodząc na pasy i ignorując pojazd jadący z lewej strony poświęcając całą swoją uwagę na pojeździe jadącym z prawej strony !!! Na badaniach psychotechnicznych dla kierowców jest test który ma sprawdzić czy oczy kierowcy prawidłowo potrafią odczytać odległość co jest niezmiernie ważne przy wyprzedzaniu !!!! Ten pieszy ma prawdopodobnie wadę wzroku uniemożliwiającą mu prawidłową ocenę odległości i dlatego wszedł pewnie na przejście. Winny jest również kierowca bo się zagapił ale poszkodowanym jest pieszy bo w starciu z samochodem płaci swoim zdrowiem. Prawo prawem a zdrowie zdrowiem i powinniśmy swoich najbliższych uczyć, że zanim wejdziesz na jezdnie to się rozglądaj i nikomu nie ufaj !!!! Kierowca może mieć w tej chwili zawał albo udar i może być po moim życiu !!

    • Krzysiek pisze:

      Już w PRL-owskiej podstawówce ponad 50 lat temu uczono mnie, że aby przejść jezdnię w dowolnym miejscu, również na przejściu dla pieszych należy:
      1- spojrzeć w lewo
      2 – spojrzeć w prawo
      3 – raz jeszcze spojrzeć w lewo
      i jeśli nic nie nadjeżdża ani z lewej, ani z prawej to wtedy można wejść na jezdnię i przechodzić.
      To było w czasach gdy aut było tak ze 20 razy mniej, a pieszych tyle samo co obecnie.
      I to właściwie wszystko w temacie

      • redakcja pisze:

        Ta wypowiedź nic nie wnosi. O tym już było. A przede wszystkim ta wypowiedź pomija zasade ograniczonego zaufania.
        Proszę sobie poczytać material Krzysztofa Thola, zamieszczony na naszej stronie. Autor artykułu, respektując zaadę ograniczeonego zaufania (oraz bacznie obserwqując przedpole jazdy) uratował życie dziewczynki, ktora nagle i niepsodziewanie zawróciła się na przejściu dla pieszych. Czy coś się zmieniło od tego czasu w zapatrywaniach na temat zasad bezpieczeństwa w rcuhu drogowym?;

        https://prawonadrodze.org.pl/istota-trzech-podstawowych-zasad-bezpieczenstwa-ruchu-drogowego/

        Gdyby kierujacy pojazdem – tak jak Krzydsztof Thol – obserwował przejście oraz widząc człowieka zbliżającego się do przejścia zwolnił prędkość do minimalnej – uchronił by pieszego i unoiknął by zderzenia.

        W opisywanej sprawie postępowanie prawdopodobnie zostanie wznowione. Prawodpodobnie też zostanie wywołana uzupełniajaca opinia biegłego. Wrócimy do dyskusji za pół roku. Po wyroku skazującym – co jest oczywiste.

        • Krzysiek pisze:

          Droga Redakcjo ! To są dwie różne sytuacje. Bardzo dziekuję za przypomnienie mojego tekstu i nic z niego nie zmieniam. Tak było i to jest dowód na moje stosowanie zasady ograniczonego zaufania wobec pieszych, dzięki czemu potrafiłem naprawić ewidentny błąd tej dziewczynki i jej ojca. Ale jest druga strona medalu dokładnie taka sama. Jeśli ja idąc ulicą mając nawet pierwszeństwo na przejsciu i widzę, że jakiś pojazd wali prosto na mnie to nie pcham się na pewną śmierć ! To jest dokładnie ta sama zasada ograniczonego zuafania. Raz ja – innym razem ktoś inny zastosuje tę zasadę i uchroni mnie od nieszczęścia. Uważam ponadto, że w takiej sytuacji jak ja opisałem nie byłem wyjatkiem i bardzo wielu kierowców ma w swoim doświadczeniu takie sytuacje. Czy z tego powodu mamy być wyjątkowi ? W jakimś sensie napewno tak, ale w końcu ja czy inni zrobililiśmy tylko to co tak naprawdę powinniśmy ! I teraz gdybym ja wtedy się „zagapił” to efekt byłby zbiliżony do tego co obsewrwujemuy na pomawianym filmie. Fakt jest jedank taki, że zarówno w moim przypadku jak i tym komentowanym mieliśmy do czymienia z ewidentnym wtargnieciem pieszego na jezdnię. Ja zdołałem uniknąć kolizji, a ten z dowczawkaka jednak nie. Jak widać granica między „bohaterstwem” a „zbrodnią” jest naprawdę bardzo cienka….

  5. losot pisze:

    czy pieszy był trzeźwy w momencie wtargniecia na jezdnię ?

  6. Piotr pisze:

    Ten przypadek od razu przyciąga mi na myśl inny wypadek, którym ostatnio żyje cała Warszawa:

    https://wiadomosci.wp.pl/warszawa-wypadek-na-bielanach-wzruszajacy-wpis-zony-mezczyzny-ktory-zginal-pod-kolami-bmw-6438558254712449a

    Siadam i zaczynam myśleć nad całym problemem. Zawsze dochodzi do konfrontacji dwóch frontów w tego typu zdarzeniach:
    a) kierowca powinien zachować ostrożność – jest winny
    b) pieszy powinien zachować ostrożność – jest winny

    W ścieraniu tych dwóch frontów, niestety jestem za opcją b) (dlaczego o tym za chwilę) Ponieważ tak postawiłem sprawę, teraz następuję frontalny atak zwolenników opcji a)
    Ale, że jak pieszy??? Ma przejście dla pieszych ??? Kierowca nie dostosował prędkości!!! (jak mówimy jeszcze o sytuacji wymienionej powyżej czyli wyprzedzaniu na pasach) to dochodzi argument – przecież kierowca złamał przepisy!!!

    Taka ciekawostka, nie wiem dlaczego, ale zwykło się przypisywać opcję a) zwolennikom PO a opcję b) zwolennikom PIS (wystarczy poczytać komentarze, pod artykułami jak ten co wkleiłem – żeby się utwierdzić w takim przekonaniu) To też trochę niesamowite 🙂

    Więc od razu mówię, nie jestem zwolennikiem PIS:D

    Przejdźmy do sedna. Czemu jestem zwolennikiem opcji b)? Odpowiedź jest bardzo prosta –> Bo mi zależy na ludziach, nie na racjach. Jestem zwolennikiem radykalizacji przepisów prawa o ruchu drogowym. O zapisaniu tam, że każdy wypadek z samochodem jest z winy pieszego! Ktoś spyta – ALE CZEMU???!!! Jak samochód jedzie 120 na godzinę, kierowca pijany i to ma być wina pieszego? Odpowiadam ponownie: „Bo mi zależy na życiu człowieka” Taka zmiana w prawie spowoduje, że pieszy NIGDY nie wejdzie na ulicę, nie upewniszy się 1000 razy czy na nią może wejść. Będzie czuł się na drodze jako intruz (i tak ma się czuć) Ma czuć, że ma przepraszać, że przekracza drogę. Tak ma być? Padnie znowu pytanie –> DLACZEGO TAK MYŚLISZ. Powtórzę po raz kolejny. Bo mi zależy na jego życiu.

    Niestety na drodze jest jak w dżungli. I powinno tu funkcjonować prawo dżungli. Wyobrażacie Sobie, żeby ktoś w dżungli mówił: „spokojnie, podejdź do Lwa. Ustaliliśmy ustawę, że Lew nie może Cię zjeść”? Wyobrażacie Sobie? Bo ja nie:) Przenosząc to na podwórko dróg. Wszystkie kłotnie na końcu skupiają się na tym czyja to wina była. Tylko czy te kłótnie zwrócą życie ludziom?

    W tym wypadku w Warszawie, wyprzedzał na przejściu dla pieszych, zostanie uznany winnym. Czy to zwróci życie ojca rodziny? Czy raczej zrujnuje jedno kolejne życie, kogoś głupiego, bez wyobraźni, poza zniszczeniem życia rodziny bez ojca?

    W tej sytuacji – znowu, zwolennicy opcji a) powiedzą: „nie no jasne. Niech łamie przepisy, jeździ 200 na godzinę i wyprzedza na przejściu dla pieszych” A ja odpowiadam – od tego są służby. Ale jeśli przez zmianę mentalności/prawa – spowoduje to dalsze życia ojca rodziny (bo od małego dziecka będzie miał wpajane – synu – wchodzisz na pasy, pamiętaj, jesteś tam intruzem, miej oczy dokooła głowy. Nie pozwól nawet na sekundę rozproszyć się na pasach. Jak Cię puszcza samochód upewnij się czy nikt inny nie jedzie – bo jesteś niechcianym elementem na drodze. Jak tak zostanie wychowany to spowoduje to JEDNĄ zmianę, w stosunku do dzisiaj. Po prostu będzie żył)

    Osobny akapit mógłbym poświęcić osobom, które na drodze dwupasmowej „puszczają” pieszych. Na prawdę brak mi słów dla takich osób. Nie wiem czy potrzebują dowartościowania, które mogą zrealizować jedynie w samochodzie, czy mają inne problemy. Mogę jedynie powiedzieć, że są odpowiedzialne za śmierć tysięcy osób. Śmierć w białych rękawiczkach, bo żaden sąd je za to nie skaże.

    Ja w takiej sytuacji (jadąc prawą stroną, widząc duży ruch z lewej strony) ZAWSZE jadę dalej. Czasem może widzę groźny wzrok przechodnia. Mam świadomość, że straci 30 sekund życia w oczekiwaniu na przejście. Wiem, że będzie na mnie kurwił. Ale przyjmę to na klatę. Z jednej prostej przyczyny. WIEM, ŻE BĘDZIE ŻYŁ.

    Z drugiej strony mamy kierowcę który zatrzymuje się. Co on Sobie myśli? No myśli Sobie tak:
    „Albo kierowca z lewej strony będzie odpowiedzialny i się zatrzyma i będzie super, albo nie, to skażemy go za złamanie przepisu wyprzedzaniu na skrzyżowaniu – HAHAHHAH, super” To nic, że w tej alternatywie ktoś traci życie. ALE SKAŻEMY KOGOŚ. Super!!!
    Oczywiście prawda jest taka, że takie osoby po prostu nie myślą. A potem jak zdarzy się tragedia to bronią się, że były „uprzejme” i się zatrzymały. BŁAGAM WAS LUDZIE – myślcie.

    BŁAGAM WAS LUDZIE – nie zatrzymujcie się w takich sytuacjach. Teraz zawsze pada ulubiony argument grupy a) „Nie no jasne, niech każdy łamie przepisy, nic z tym nie róbmy, pozwalajmy na to na poziomie prawa. Piętnujmy ofiary tego procederu a nie oprawców”

    Odpowiadam jedną prostą rzeczą: „Jeśli to sprawi, że ojciec rodziny przeżyje” –> jestem za tym fatalnym pomysłem…. Debile byli, są i będą. Z tym nic nie zrobimy. Możemy jedynie zrobić coś z tym, żeby nie zabijali osób.

    • Krzysiek pisze:

      W mojej ocenie z nagrania wynika, że w momencie wejścia pieszego na jezdnię odległość auta dostawczego od przejścia wynosiła około 25-30 metrów (+/- 5 metrów). Auto jechało prawdopodobnie z prędkością zbliżoną do przepisowej czyli około 50 km/h. Proszę sobie te wartości wpisać do Kalkulatora Drogi Hamowania i wszystko będzie jasne: https://www.prawko-kwartnik.info/kalku/zatrzymanie.html
      Kierowca nie miał najmniejszych szans na zatrzymanie przed pieszym, ale wykonał to co był w stanie. I proszę sobie wyobrazić, że po wprowadzeniu zmian dających pieszemu pierwszenństwo już przed wejściem na pasy takich wypadków nagle będzie minimum 10 x więcej niż obecnie, bo piesi będą włazić na przejścia bez względu na odległość w jakiej znajduje się nadjeżdżający pojazd ! Jeśli już chcemy zadbać o bezpieczeństwo pieszych na przejściach to należy:
      1) przed każdym przejściem namalować na jezdni w odległości 50 metrów przed przejsciem żółtą linię, która ma informować pieszego o odległości z jakiej auto jadące z przepisową prędkością zdążt zahamować
      2) zobowiązać pieszych do nie wchodzenia na przejście, jeśli widać, że jadące auto przekroczyło już żółtą linię.
      Proste, banalnie proste rozwiązanie, trochę żółtej farby i „po zawodach”.
      Oczywoiście to w przypadku przejść bez sygnalizacji świetlnej.
      Notatka prokuratora to oczywiście kpina i jako podatnik co go utrzymuje natychmiast wywaliłby m go na zbity ryj. Niech zbiera puste flaszki i puszki po piwie – z tego też można wyżyć. Nie każdy musi być koniecznie prokuratorem.
      Moim zdaniem to było wtargnięcie pieszego na przejście dla pieszych wprost pod nadjeżdżający pojazd.

      • redakcja pisze:

        Biegły wyliczył prędkość samochodu na 33 km/h. Wyliczenia te wyglądają na wiarygodne. Wystarczyło, żeby kierowca obserwował przedpole jazdy i rozpoczął reakcje obronne widząc przechodnia zbliżającego się do przejścia. Nawet gdyby nie wyhamował na zero, pieszy zdążyłby przejść na drugą stronę. Kierowca się zagapił – co sam zeznał.
        Proszę wziąć stoper i rozliczyć kierowcę, co mógł zrobić w ciągu co najmniej 3 sekund, jadąc 33 km/h – a więc od momentu, kiedy pieszy dał znak ręką, zę wchodzi na przejście. A następnie proszę zobaczyć, co mógł zrobić w 5 sekund – bo tyle czasu minęło od momentu, w którym mógł zobaczyć pieszego zbliżającego się do przejścia.
        Nie mamy prawa zabijać ludzi, którzy zachowują się bezprawnie.

        • Krzysiek pisze:

          Jeśli biegły wyliczył prędkość auta na 33 km/h to tym gorzej, ale dla pieszego ! Wynika z tego, że wszedł na jezdnię w momencie gdy auto było zaledwie 15 metrów od przejścia ! Nie wiem z czego mam rozliczać kierowcę, ale jest za co rozliczyć pieszego. Przede wszystkim szedł wprawdzie chodnikiem w kierunku przejścia, ale zamiar przejścia został okazany dopiero w samym momencie gdy już wszedł na przejście. To jest zupełnie inna sytuacja w ocenie ze strony kierowcy niż gdy pieszy zbliża się do przejścia w miarę prostopadle, bo to od razu wskazauje na zamiar skorzystania z przejścia. W tym przypadku pieszy mógł równie dobrze pójść dalej równolegle do jezdni. Pieszy dał znak ręką, że chce wejść już w momencie samego wejścia na przejście, więc to jest już tak naprawdę „musztarda po obiedzie”. Oczywiście zgadzam się, że nie mamy prawa (my kierowcy) zabijać ludzi, którzy zachowują się bezprawnie. Co mają jednak zrobić kierowcy, którym w drogę wchodzi samobójca ? ….

          • Krzysiek pisze:

            W uzupełnieniu i w celu zakończenia tematu – wielokrotnie podkreślam, że jestem zarówno kierowcą jak i pieszym. I jako pieszy nigdy bym tak nie wszedł na przejście jak na omawianym filmie, bo wiem, że tego kierowcę postawiłbym w sytuacji beznadziejnej. I tak pomimo „zagapienia” zrobił wszystko co do niego należało. Pieszy idąc dość szybko pokonuje około 1,5 m/s co daje prędkość 5,4 km/h. Auta w mieście jadą przeciętnie 10 x szybciej czyli jakieś 15 m/s ! Człowiek może zatrzymać się nawet w pół kroku czyli na odcinku raptem góra pół metra, a auto potrzebuje na to aż ponad 30 metrów ! Proszę mi pokazać szkołę, w której informuje się uczniów o tych FAKTACH ?! Uczy się pierdyliona bzdur nikomu do niczego potrzebnych, ale tak ELEMENTARNYCH rzeczy jak podstawowych praw fizyki z przełożeniem ich na codzienną praktykę absolutnie nikt nie potrafi uczyć ! I powtem się dziwimy, że jest tyle wypadków i ludzkich tragedii. Powiem inaczej – powinniśmy się dziwić, że jest ich tak mało …..

    • egon pisze:

      Tylko taka uwaga, kierowca dysponuje prawem jazdy które można zabrać i teoretycznie znajomością przepisów więc jest kogo karać . Pieszy w zasadzie może przepisów nie znać i nie ma takiego obowiązku więc karać już nie za bardzo jest jak . Kierowca ma pojazd więc go stać by płacił ,pieszy niekoniecznie . Żyjemy w takim a nie innym kraju i stąd kierowca w takich sytuacjach będzie winien . Pieszemu łatwiej się zatrzymać niż kierowcy i m in dlatego na przejeżdzie kolejowym pociąg ma pierwszeństwo .

      • Krzysiek pisze:

        Co do pieszych to ponoć nieznajomość prawa szkodzi. Przede wszystkim pieszemu nawet jak popełni wykroczenie czy swoim zachowaniem doprowadzi do wypadku nikt w żaden sposób nie zabroni nadal chodzić, ani tym bardziej nie pozbawi go „prawa chodzenia”. Kierowcę moża złupić na mnóstwo sposobów, można mu za byle co zabrać prawo jazdy i w ten sposób najczęściej doprowadzić go do utraty pracy i pozbawienia środków do życia. To „demokratyczne państwo prawa” w swym obłędzie karania i rabowania własnych Obywateli dawno przekroczyło wszelkie granice przyzwoitości. Oczywiście są państwa bardziej totalitarne i wrogie swoim obywatelom, ale zawsze trzeba równać do najlepszych, a nie do najgorszych. Jest jeszcze jedna sprawa, której w czasach histerii związanej z rzekomym „ociepleniem klimatu” oraz „zanieczyszczeniami powietrza” nikt jakoś dziwnie nie porusza. Mianowicie każde zatrzymanie i ponowne ruszenie do poprzedniej prędkości ważącego w przypadku aut osobowych średnio 1,5 tony pojazdu generuje policzalne straty energii, która ulatnia się wprost do atmosfery podobnie jak dodatkowa porcja spalin. Jedno i drugie powoduje wzrost efektu cieplarnianego i zanieczyszczenia powietrza. Ponoć panaceum na to mają być auta elektryczne tylko, że tzw „ślad węglowy” dla aut elektryczneh jest obecnie i jeszcze bardzo długo będzie większy niż dla aut spalinowych. Tak więc gdyby tak to wszystko przemyśleć to okazuje się, że żyjemy w niezłym domie wariatów 🙁

  7. Irek pisze:

    A może prokurator jest tak zdolny ze nie potrafi odtworzyć nagrania na CD.

    • Krzysiek pisze:

      W mojej ocenie prokurator zamiast płyty z nagraniem wypadku włożył do napędu zwykłą czystą płytę (w notatce pisze, że płyta nie była opisana) więc go komputer poinformował, że płyta jest pusta. Jakby jednak nie była pusta to jeszcze bardziej pusta jest łepetyna tego skończonego gamonia 🙁

  8. Szymon pisze:

    Wybaczcie, ale stwierdzenie, że kierowca jest jedynym winnym jest dziecinną naiwnością, pieszy „pcha się” pod koła, do uderzenia dochodzi w momencie gdy pieszy jest na drugim pasie przejścia (schodzi z niego), dodatkowo na nagraniu widać, że pieszy próbuje biec i zatrzymuje się, więc ma pełni rozeznanie, że błędnie ocenił prędkość i odległość samochodu. Przyczyną zdarzenia były istotne błędy popełnione przez pieszego.Warto, aby ludzie zdali sobie sprawę, że przechodząc przez jezdnię mają też obowiązki, a nie tylko prawa. Po drugie, trzeba pamiętać, że nawet jak wejdą prawidłowo i błędy popełni jedynie kierujący (nie dotyczy tej sytuacji), to na nagrobku będzie można taką adnotację dodać. 90% pieszych chodzi jedynie z prawami, ale bez obowiązków, a później krzyk. Praw fizyki nie oszukamy, rękę podnieść się zdąży, ale masy 1500 kg w tym czasie nie da się zatrzymać. Ogólnie, wnioski „biegłych”, że przy opóźnieniu 0,5 sekundy nie doszłoby do zdarzenia nie mają nic wspólnego z wnioskami, są jedynie z góry skazanymi na porażkę próbami zakrzywienia czasoprzestrzeniu, równie dobrze można postawić wnioski, że gdyby jechał szybciej nie doszłoby do zdarzenia.
    W tym konkretnym przypadku to błędy po stronie pieszego w istotny sposób się przyczyniły do zdarzenia i szukanie na siłę winy w kierowcy jest błędem. Przy konstrukcji prawnej, gdzie jest obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, przy zdarzeniu zawsze można powiedzieć, że nie została spełniona, ponieważ doszło do zdarzenia. Natomiast przy wnioskowaniu trzeba zachować rozsądek w dodawaniu kolejnych ograniczeń, które można (teoretycznie, analizując sytuację po jest łatwo wskazywać te możliwości), już kiedyś były zakusy, aby nieoświetlone przeszkody w nocy dostrzec i się przed nimi zatrzymać. Na szczęście SN dostrzegł absurd w tym.
    Na nagraniu ponadto widać, że w momencie kiedy tył samochodu widoczny jest w kadrze, ma aktywawane światła hamowania, tj. rozpoczęło się już hamowanie, więc dostrzec pieszego musiał istotnie wcześniej niż metr przed samochodem i treść takiego zeznania była uproszeniem ze strony kierującego.
    Niech ludzie zrozumieją, że fizyki nie da się oszukać i należy wchodzić na jezdnię w taki sposób, że samochód ma wyhamować normalnie, a nie hamować awaryjnie. Przy 50 km/h 3 sekundy przy dobrych warunkach to hamowanie awaryjne.
    Ponadto proszę zwrócić uwagę, że do stłuczek dochodzi też przy prędkościach < (10)20 km/h (typowo w korkach), więc prędkość to nie wszystko, jeszcze jest odległość. Pamiętajcie i żyjcie.

    • redakcja pisze:

      czy w opinii prawnej jest napisane, że jedynym winnym jest kierowca? Prosz czytać dokładnie.

      • Kruger pisze:

        Czy w komentarzu wyżej jest napisane, że winnym jest kierowca?
        Panie redkacja, proszę czytać dokładnie i ze zrozumieniem.

        Otóż to nie kierowca lecz pieszy popełnił czyn zabroniony i wtargnął na jezdnię pod nadjeżdżający pojazd, łamiąc tym samym nakazy, które nakłada na niego art. 13 i 14 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Nawet jeśli udałoby się wykazać, że kierowca nie zachował szczególnej ostrożności to i tak główny ciężar winy ciąży na tym, kto wymusza pierwszeństwo nie posiadając go. Kierowca prawdopodobnie powiedział, że nie widział pieszego bo błędnie założył, że jak powie, że jednak go widział to pogorszy swoją sytuację i tyle. Nie można jednak wyciągać z tego zbyt daleko idącego wniosku, że nie zachował szczególnej ostrożności i przyczynił się do wypadku bo widać na nagraniu, że jego reakcja była natychmiastowa.

        Prawdopodobnie zwolnił też zbliżając się do przejścia dla pieszych, bo jechał z prędkością mniejszą niż dopuszczalna, mimo że prawo nie nakazuje mu tego.

        Istnieje co prawda rozporządzenie rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych, które nakazuje kierowcy zmniejszyć prędkość na tyle, aby mógł się zatrzymać przed przejściem – jeżeli pieszy na nim się znajduje lub na nie wchodzi, ale już dawno wykazano, że pozostaje ono w sprzeczności z Prawem o ruchu drogowym, w myśl którego pierwszeństwo przed pojazdem ma tylko pieszy na przejściu.
        Ustawa nie przekazuje też do uregulowania w rozporządzeniu zasad zachowania się uczestników ruchu w miejscach oznaczonych znakami drogowymi więc rozporządzenie to jest tylko opinią i to wydaną niezgodnie z prawem.

        Tyle w temacie. Jedynym winnym tego wypadku jest pieszy.

        • redakcja pisze:

          Nie rozumie Pan podstawowej rzeczy: za spowodowanie wypadku odpowiada nie ten, kto naruszył przepisy, ale ten kto naruszył zasady bezpieczeństwa. Czasem zdarza się tak, że w celu uniknięcia wypadku trzeba „złamać przepisy”. Jeśli np. jakiś kierowca wyprzedzając „na trzeciego” jedzie prosto na Pana, a Pan – mając taką możliwość – nie wykona manewru obronnego i nie zjedzie mu z drogi – to będzie Pan winny spowodowania wypadku.
          Tych prostych zasad nie rozumie tysiące pieniaczy – do których i Pana zaliczam.

          Proszę sobie przeczytać poniższy wyrok, w którym Sąd orzekał na analogicznym stanie faktycznym:
          http://www.orzeczenia.poznan.so.gov.pl/content/$N/153510000002006_IV_Ka_000175_2019_Uz_2019-04-30_001

          PS. Wstrzymalem się z publikacją jednego zdania z Pańskiej wypowiedzi. Opublikuję go, jeśli przekaże mi Pan swój adres. Będzie mi on potrzebny do przygotowania pozwu.

          • pieszy pisze:

            Zasady bezpieczeństwa bezsprzecznie naruszył pieszy. Kierowca wykonał to co mógł, czyli hamowanie, ale było już za późno żeby uniknąć potrącenia. Nie było to żadne „przejechanie”.

          • Krzysiek pisze:

            Nie ma o co się kłócić, bo życie nie jest zero-jedynkowe. Aktualna nagonka na kierowców skończy się doprowadzeniem represji wobec nich do absurdu, ale w końcu i tak piesi zostaną zmuszeni do wchodzenia na jezdnię wtedy, gdy będą mogli. Kto z pieszych tego nie zrozumie może mieć przykrość, a wtedy żaden sąd mu życia nie wróci. I to właśnie w najbardziej szeroko rozumianym pojęciu własnego bezpieczeństwa pieszy ma patrzeć gdzie i jak lezie, bo faktycznie jest najsłabszym, najwolniejszym, najlżejszym i najmniej chronionym uczestnikiem ruchu drogowego. Na papierze możemy nadać pieszym wszelkie prawa i przywileje jakie tylko sobie prawnicze głowy wymyślą, ale na drodze czy chodniku obowiązują bezwzględnie prawa fizyki, których większość prawników niestety nie rozumie. Dobry przykład to prawnicze pojęcie „szczególnej ostrożności”. Ja bym poradził prawnikom, a szczególnie sędziom, żeby wydając wyroki właśnie dopełnili tej „szczególnej ostrożności” i orzekali w oparciu o prawdę materialną, a nie konfabulacje świadków. Ja już miałem kiedyś takie bardzo awaryjne hamowanie i udało mi się uniknąć nieszczęścia nie przeze mnie zawinionego, co też publicznie opisałem. Niemniej gdyby dziecko wtargnęło na jezdnię o jedną sekundę później to na 100% do wypadku by doszło pomimo mojej szczególnej ostrożności i pomimo zachowania prędkości administracyjnej. Bo ani ja ani nikt nie jest w stanie praw fizyki zmienić, chyba, że kiedyś UFO zdradzi nam swoje tajemnice w tej materii. No a wtedy byłbym „piratem wiozącym śmierć”, „mordercą dziecka na pasach” – wogóle część internetowych trolli zwanych szumnie „opinią publiczną” już by mnie powiesiła albo przynajmniej w szambie utopiła. I to za co ? Ano – „za niewinność” …. Co do manewrów obronnych to bardzo często ich skutki są gorsze niż gdyby manewru nie podjęto i mimo wszystko doprowadzono do kolizji. Były już wypadki śmiertelne, bo kierowca chciał ominąć psa czy kota i wylądował w rowie zabijając siebie czy pasażerów. Są cwaniacy co pędzą na oślep i kiedy nie dają rady wyhamować przed jadącym przed nimi, to wykonują „manerwr obronny” i walą hej „w pisdu” przykładowo w kościół. Potem twierdzą, że im „zajechano drogę” i nawet znajdują na to świadka, który opowiada takie same brednie nie umiąc odpowiedzieć na proste pytanie dotyczące konkretnego szczegółu ze zdarzenia. Sądy łykają takie banialuki jak pelikan ryby, bo sądy są tak „zawalone robotą” (czytaj: sprawami o kradzież batonika przez bezdomnego), że klepią wyroki jak ksiądz pacierze bez oglądania się na ich FAKTYCZNE skutki społeczne, a te są TRAGICZNE ! I na koniec: zarówno piesi czy kierowcy ruszając w drogę powinni pamietać o starodawnej maksymie: „memento mori” i tak iść lub jechać, żeby nie musieć się o prawdziwości tej mądrości przedwcześnie przekonać. Dziękuję za uwagę.

  9. 31węzłowy Burke pisze:

    Ja …p…!!!Kasta ma się dobrze..31

Skomentuj 31węzłowy Burke Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *