Historia jednej sprawy

Poniżej publikujemy historię jednego zdarzenia, które miało miejsce rok temu w Poznaniu. Obrazuje ono standardowy sposób poprawiania przez policję statystyk wykrywalności wykroczeń poprzez nakładanie mandatów „na oślep” – byle wyrobić nałożone normy. Obrazuje też typowy przebieg postępowania dowodowego przed sądem, wszczętego na skutek odmowy przyjęcia mandatu karnego.

Policjanci zdają sobie sprawę, że każdy sędzia da wiarę wszystkiemu co padnie z ust funkcjonariusza. Nie muszą troszczyć o żadne dodatkowe dowody winy.  Doskonale wiedzą, że polski proces wykroczeniowy nie rządzi się zasadą prawdy obiektywnej, lecz został przez system zredukowany do „procesu obdarzania wiarą zeznań funkcjonariuszy”. I nawet wówczas, gdy te zeznania nie są zbyt jasne i przekonywujące, to sędzia sam podpowie, jak należy je skorygować…

Dnia 3 października 2013 roku (piątek) pomiędzy 21:30 a 22:00 wracałem do domu przechodząc przez przejście dla pieszych od strony Nowe Garbary Office Centre
w kierunku ulicy Piaskowej w Poznaniu. Po drodze przechodziłem przez przejście dla pieszych na ul. Garbary.

Dwukrotnie byłem zmuszony zatrzymywać się przed każdą z dwóch jezdni ul. Garbary ze względu na zapalające się tam czerwone światła. Po przejściu przez ul. Garbary skierowałem się w lewo na pobliski przystanek autobusowy z zamiarem dotarcia do domu autobusem linii 74. Podczas przemieszczania się chodnikiem drogę zajechał mi radiowóz z włączonymi niebieskimi światłami. Radiowóz ten chwilę wcześniej znajdował się na ulicy Estkowskiego stojąc na światłach niemalże naprzeciw mnie.

Siedzący w radiowozie dwaj policjanci o numerach służbowych 838531 oraz 838649 zarzucili mi przechodzenie przez pasy na czerwonym świetle. Była to nieprawda. Po okazaniu dowodu osobistego próbowali oni nałożyć na mnie mandat w wysokości 100 zł. Ponieważ absolutnie nie zgadzałem się z postawionym zarzutem (przez przejście dla pieszych przeszedłem na zielonym świetle wraz z grupą pieszych) – odmówiłem jego przyjęcia. Obaj funkcjonariusze twierdzili ponadto, że całe zdarzenie zostało nagrane za pomocą rejestratora umieszczonego w radiowozie a także na pewno zarejestrował je monitoring miejski. Poprosiłem zatem o jego zaprezentowanie. Funkcjonariusze odmówili i zapowiedzieli, że skoro nie chcę przyjąć mandatu, zatem z nagraniem zapoznam się w sądzie i będę długo czekał na wypisanie formularza opisującego rzekome wykroczenie z wnioskiem o ukaranie oraz zostanę przesłuchany na komendzie (odmówiłem podania danych korespondencyjnych twierdząc, że w dowodzie osobistym znajdują się wszystkie niezbędne dane). Po wypisaniu formularza podpisałem się pod nim, dowód osobisty został mi zwrócony a ja wróciłem do domu.

Następnego dnia udałem się do Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu przy ul. Szylinga i tam złożyłem pisemną skargę na funkcjonariuszy. Domagałem się w niej: zabezpieczenia zapisów z monitoringu miejskiego, wszczęcia postępowania wyjaśniającego oraz ukarania funkcjonariuszy za bezzasadną interwencję. Takich pism wysłałem w sumie cztery (po dwa do Komendy Miejskiej w Poznaniu oraz Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu oraz jedno do Komendy Głównej w Warszawie).

Wszystkie moje apele pozostały bez echa. Niczego nie wyjaśniono, nagrań z monitoringu nie zachowano, zaś funkcjonariusze nie ponieśli żadnych konsekwencji. Po raz kolejny żądałem zachowania monitoringu (piąta próba kierowana do policji) podczas przedstawiania mi zarzutu na Komendzie Miejskiej w Poznaniu. Bez skutku.

Sprawa sądowa toczyła się przed Sądem Rejonowym Poznań-Stare Miasto przy ul. Młyńskiej (każdorazowo rozprawę prowadził SSR Rafał Parnowski w sali 106).
Policjanci z patrolu zmotoryzowanego, który zatrzymał mnie przy ul. Piaskowej zeznający przed sądem nie tylko nie pamiętali zdarzenia lecz nawet złożyli częściowo sprzeczne zeznania. Mianowicie: kierujący radiowozem  Piotr Porzycki zeznał najpierw, iż nie wie w jakim celu został wezwany przed sąd, następnie zeznał, że przyjąłem mandat, który wypisał (to absolutnie nieprawda, gdyż rozprawa toczyła się z powodu odmowy przyjęcia mandatu). Następnie, po usłyszeniu podpowiedzi udzielonej przez sędziego powiedział, iż prowadząc radiowóz ulicą Estkowskiego podczas skrętu na zielonym świetle w prawo w ulicę Garbary w kierunku Cytadeli Poznańskiej ujrzał wraz z kolegą z patrolu mnie przechodzącego pieszo przez pasy dla pieszych i przecinając ich tor jazdy na czerwonym świetle. – To również nonsens, gdyż światła na tym skrzyżowaniu działają według prostego algorytmu: gdy skręcające w prawo samochody ruszają po zapaleniu się zielonego światła, muszą zatrzymać się przed przejściem dla pieszych, gdyż również tam zapala się zielone światło dla pieszych.

Aby dowieść, że zeznania te nie mogą być zgodne z prawdą, nagrałem film, na którym widać cykl zmiany świateł na tymże skrzyżowaniu. Widać na nim wyraźnie, że w żadnym momencie nie jest możliwe przejście na czerwonym świetle na pasach dla pieszych, gdy skręcające w prawo z ul. Estkowskiego w ul. Garbary w stronę Cytadeli Poznańskie mają zielone światło.

Drugi z policjantów złożył nieco inne zeznania: twierdził, iż radiowóz stał za kilkoma samochodami przed skrzyżowaniem. Z tego miejsca (zapewne oddalonego od skrzyżowania) rzekomo ujrzeli mnie przechodzącego przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle. Ta wersja zdarzeń jest częściowo sprzeczna z wersją Piotra Porzyckiego, gdyż oba wydarzenia nie mogły wystąpić równocześnie (podczas mojego przechodzenia przez przejście dla pieszych, ich radiowóz nie mógł jednocześnie skręcać w prawo na skrzyżowaniu i stać w kolejce za innymi samochodami).

Mimo tych rozbieżności, policjanci zgodnie stwierdzili, że widzieli mnie przechodzącego na czerwonym świetle przez przejście dla pieszych, a czynność ta nie stwarzała zagrożenia na drodze, zaś całe zdarzenie widzieli dokładnie. Ponadto znajdując się za dwoma lub trzema samochodami stojącymi przed skrzyżowaniem, policjanci mieliby duży problem
z obserwacją przejścia dla pieszych ze względu na zasłaniający to miejsce róg kamienicy przy skrzyżowaniu ulic Garbary i Estkowskiego (ten właśnie róg kamienicy, tablice z nazwami ulic oraz sygnalizatory zostały zarejestrowane na filmie, który dołączyłem do akt prawy).

SSR Rafał Parnowski w ogóle nie uznał tego dowodu twierdząc, że nie jest kompetentny by interpretować to krótkie trzyminutowe proste nagranie. W zamiast zarządził sporządzenie przez zaprzyjaźnionego biegłego (biegły z zakresu ruchu drogowego) kosztownej ekspertyzy. Podobnież moja pisemna prośba do sądu o potwierdzenie faktu niezmienności algorytmu sterującego światłami opisywanym skrzyżowaniu od 01. października 2013 do dnia 09 lutego 2014r.) nie została uwzględniona. Takie potwierdzenie wraz z treścią materiału filmowego, który zarejestrowałem byłoby ważnym dowodem potwierdzającym moją wersję wydarzeń. Sędzia jednak robił wszystko aby do tego nie dopuścić. Nie wykonał także żadnych istotnych działań wyjaśniających (między innymi mógł przeprowadzić na przykład eksperyment procesowy, polegający na osobistej obserwacji cyklu zmiany świateł przedmiotowym skrzyżowaniu znajdującym się nota bene blisko sądu). Jednocześnie, bezkrytycznie przyjął do wiadomości bzdury, które opowiadali funkcjonariusze.

Podejrzeń sędziego nie wzbudziły ani moje wielokrotne monity kierowane do policji przed rozpoczęciem sprawy sądowej, ani luki w pamięci jakimi wykazali się policjanci podczas wypytywania ich przeze mnie i przez sędziego odnośnie szczegółów zdarzenia, ani fakt, iż policja usunęła materiał video z monitoringu miejskiego pomimo moich wielokrotnych pism z żądaniem zabezpieczenia nagrań. Infantylne tłumaczenia policjantów zgodnie twierdzących, iż materiał filmowy nie zawierał żadnych istotnych szczegółów stanowi według mnie niedopełnienie obowiązków służbowych, co zdefiniowane jest jasno w artykule 132 Ustawy o Policji. Jednocześnie postępowanie takie nosi, moim zdaniem, znamiona matactwa procesowego.

Policjantów, którzy skasowali nagranie z monitoringu miejskiego, czym przyczynili się do zniszczenia dowodu w sprawie, a także mataczących w zeznaniach funkcjonariuszy z patrolu zmotoryzowanego, na których złożyłem skargę, jak również wszystkich innych policjantów, którzy nie stawiali się na rozprawy – nie spotkały żadne konsekwencje. Ponadto, faktem bezspornym jest, iż policjanci nie są sędziami ani biegłymi i nie mają prawa oceniać zawartości nagrania. Ta czynność musi odbyć się podczas prowadzenia sprawy sądowej i musi ją wykonać sędzia lub powołany biegły.

Rozpraw zarządzono w sumie pięć z czego jedna nie odbyła się. Sędzia przeciągał całe postępowanie rozkładając je na możliwie jak największą liczbę rozpraw. Typowym przykładem było przerwanie przedostatniej rozprawy ze względu na rzekome opóźnienia czasowe tuż przed ogłoszeniem wyroku. Skutkiem tego ostatnia rozprawa odbyła się tylko po to by ogłosić wyrok i trwała zaledwie 3-4 minuty.

W końcowym efekcie zapadł wyrok skazujący, określony przez sędziego, jako wyrok, w podjęciu którego „sąd nie miał żadnych wątpliwości”. Jeszcze większym zaskoczeniem jest wysokość kary w odniesieniu do wagi zarzucanego czynu. Jest to 300 zł grzywny powiększone o 1300 zł kosztów sądowych. Kolejnym aspektem jest również czas trwania procesu (ponad osiem miesięcy).

Uzasadniając wyrok (w formie ustnej) sędzia przyznał, iż w wyniku toczącego się postępowania nie udało się co prawda ustalić przebiegu wydarzeń i każda z obu wzajemnie sprzecznych wersji jest prawdopodobna. Argumentem przekonującym sędziego są zeznania dwóch osób, które pracują w policji, co zdaniem sędziego jest gwarantem prawdziwości ich wersji.

Na koniec sędzia uznał, że skoro w roku 2013 zostałem raz skazany za spowodowanie drobnej kolizji drogowej (jedyny mój taki przypadek w historii), świadczy to o moim braku wiarygodności. Wymieniona sprawa oczywiście nie jest w żaden sposób związana z omawianym tu problemem. W tej sprawie, oskarżyciel, poza bełkotliwymi zeznaniami policjantów nie przedstawił przeciwko mnie żadnego dowodu. Sędzia zaś, wydając wyrok oparł się w zasadzie tylko na tychże zeznaniach, których wartość w mojej ocenie jest niska.

Na portalu Facebook, opisałem całą sytuację i poprosiłem o zgłaszanie się świadków zdarzenia. W wyniku ogłoszonego apelu (publikowanego także przez Gazetę Wyborczą dnia 24 lipca 2014r.) zgłosił się jeden z użytkowników, który jak twierdził, gotów był potwierdzić moją wersję wydarzeń twierdząc, iż widział całe zdarzenie.

Od wyroku I instancji złożyłem apelację. W Sądzie Okręgowym złożyłem ponadto dwa wnioski dowodowe: zgłoszenie się świadka w tej sprawie oraz wniosek o przedstawienie aktualnych badań lekarskich obydwu funkcjonariuszy. Dodatkowo złożyłem także uzupełnienie wniosków apelacyjnych zarzucając wyrokowi obrazę prawa materialnego w kilku istotnych aspektach.

Pierwsza rozprawa odbyła się 11.09.2014r. Sędzia Sądu Okręgowego Ewa Taberska odrzuciła wszystkie wnioski twierdząc, iż służą one wyłącznie przedłużaniu postępowania. Wyrok w tej sprawie został ogłoszony 18.09.2014r. kiedy to ostatecznie zasądzono wyrok skazujący oraz obciążenie łączne kosztami w kwocie 777 zł (uwzględniono część wniosków apelacyjnych).

Wygląda zatem, iż za niewinność zmuszony będę zapłacić prawie osiemset złotych, jako haracz na rzecz obecnego postkomunistycznego reżimu. Opisany przypadek niezbicie dowodzi, iż tak zwana „sprawiedliwość” w Polsce to fikcja, zaś sądy i policjanci działają według z góry zaprogramowanego schematu, którego celem jest łupienie pieniędzy od podatników oraz uzasadnianie swojego istnienia.

Na szczególną uwagę zasługują: stronniczość sędziego pierwszej instancji (całkowita ignorancja wobec zgłaszanych przeze mnie wniosków dowodowych a w zamian gorliwe podsycanie zarzutów na kanwie zeznań policjantów), bezczelność i obłuda policjantów składających fałszywe zeznania przed sądem, utrudnianie postępowania poprzez świadome zniszczenie dowodu w sprawie (odmowa zachowania nagrań monitoringu) oraz kumoterstwo przejawiające się zlecaniem przez sędziego Rafała Parowskiego wykonania kosztownej ekspertyzy swojemu znajomemu, która to ekspertyza niczego nie rozstrzygnęła, gdyż przeprowadzona była przez niewłaściwego rzeczoznawcę.

                                                                                                                           Obywatel p.z.k.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Policja, Postępowanie dowodowe, Postępowanie przed sądem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na Historia jednej sprawy

  1. Labrador pisze:

    Znów się Parnowski popisał, coraz gorsi sędziowie co to się dzieje w tym nieszczęśliwym kraju…. bandycie lokatorowi który jest winien 400 tys zł czynszu zagroziłem ze go wreszcie usune jeśli w 7 dni nie zapłaci. Tak się bandyta tym przejął ze nie zapłacił ani złotówki. Sędzia Parnowski nie wie co to jest groźbą karalna. Niech się cofnie na studia. To chyba powinien już wiedzieć nawet zanim poszedł na studia..

  2. Krzysiek pisze:

    Pojawiła się pierwsza jaskółka zwiastująca wiosnę w polskiej policji będącej spadkobierczynią nkwdosko-milicyjnej formacji rodem z czasów bolszewizmu:
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17666994.html#MTstream

    Jak wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale zawsze musi być ta pierwsza !
    Cieszy fakt, że tą „pierwszą jaskółką” jest młody podoficer, który nie będzie się „kłaniał w pas” i „stawał na baczność”, a tym bardziej słuchał BANDYCKICH ROZKAZÓW ŁUPIENIA OBYWATELI !
    Rozkazów dodajmy wydawanych przez komediantów rodem ze stanu wojennego i o takich kwalifikacjach zarówno zawodowych jak i moralnych.
    Osobną kwestią jest stan psycho-umysłowy P.O. rzecznika policji o nazwisku zbliżonym do nazwy miejscowości znanego producenta wędlin. Może to być przypadek albo i dziwny zbieg okoliczności (znak) wskazujący, że to co się znajduje w czaszce tegoż niedorzecznika bardziej jest zbliżone do kaszanki niż organu znajdującego się u normalnych ludzi. No i kogo tu wysyłać na badania psychiatryczne towarzyszu niedorzeczniku ?….

  3. Jontek pisze:

    Z Sędzią Parnowskim mam podobne doświadczenia. By nie opisywać całej sprawy powiem tylko, że funkcjonariuszka nie pamiętała zupełnie zdarzenia zaś funkcjonariusz „chyba był przekonany”. Kuriozalny wyrok w pierwszej instancji jest obecnie rozpatrywany przez innego sędziego.

    • 31węzłowy Burke pisze:

      Re Jontek : podaj na adres Redakcji forum o co bliżej chodzi a prezesa proszę aby przesłał mnie Twoje namiary. Nie poddawaj się.31

  4. 31węzłowy Burke pisze:

    A w sądzie w Poznaniu w roku 1983 lub 1984 Pani Sędzia zjechała ubeków za składanie fałszywych zeznań i oskarżonego o próbę obalenie socjalizmu siłą ( czy jakoś podobnie) uniewinniła. Nie podamy tu nazwiska tej niewiasty aby jej czasem dzisiejsza sitwa nie wykończyła….31

  5. 31węzłowy Burke pisze:

    Znów Poznań tyle że tym razem nie SM ale milicja. Poznań staje się powoli synonimem reżimowego zła i manipulacji : a to słynny film Pana Emila o tańczących z kupami, potem o „napadzie” na dziennikarza SM i judaszowej postawie milicji , potem napad milicji na dziennikarza TVN, potem ” Sąd znęca się na inwalidą „, teraz kolejna kompromitacja ” sondów” i milicjantów….Co dalej ? Czy muszą kogoś zabić? Ludzie obeznani w temacie twierdzą że i „sendzia” Taberska i ” sendzia ” Parnowski są typowymi dyspozycyjnymi aparatczykami którzy wypełniają polecenia. A to tego Parnowski nie po raz pierwszy zleca kolesiom ekspertyzy …za darmo to czyni ? To taka stara szkoła postsowiecka. Ale też porażająca jest postawa obu policjantów którzy są już tak zdegenerowani i zdemoralizowani że nie cofną się przed największą podłością w pogoni za statystyką i prowadzą wyścig szczurów do szefowskiego odbytu. Panie Autorze, brak jest nazwiska drugiego milicjanta – kłamczuszka ? Dlaczego ? 31

    • Lubuszanin pisze:

      Historia pokazuje, że jak lud dobierze się za rozliczanie władzy to topór wali na oślep. Niewątpliwie i ten etap historii zostanie rozliczony.

      • Adi pisze:

        To taki lud Tobie idzie co teraz walczy z policją na marszu Niepodległości w W-wie?

        • deV pisze:

          Kiedy policja przestaje służyć społeczeństwu (ciekawe, czy nasza kiedykolwiek mu służyła, czy zawsze okupantom) spotyka się z takimi dowodami wdzięczności na jakie sobie zasługuje.

          • Adi pisze:

            Rozumiem, że powinni po bandytach sprzątać naprawiać znaki i remontować bruk. Tzn. bez mydła wkręcać się w 4 litery. A wolny lud będzie korzystał z dobrodziejstw wolności na modłę zbirów z owego marszu.

          • Lubuszanin pisze:

            @Adi. Jak władza posieje … tak zbierze. Za PZPR na ulice wychodzili robotnicy. Za PO wyszły zbiry/bandyci.
            Ale nie dramatyzujmy. Luknąłem na portal GW i jakdla mnie to jakieś fajtłapy wyszły na ulice. Jak by wyszły prawdziwe zbiry to byś oglądał w TVNie plecy policjoli z rekordami na 100 m.

        • Lubuszanin pisze:

          Nie wiem jaki lud chodzi po Warszawie. Dwa tygodnie temu odłączyłem się od telewizora. Z każdym dniem mam się lepiej 😉

  6. BB pisze:

    To ja dorzuce jeszcze ciepły materiał również o karaniu na oślep: https://www.youtube.com/watch?v=kRi1TjyJTvE
    Zero dowodów tylko 1 pytanie: Przyjmuje Pan mandat czy nie. Jak nie, to nie zdąży Pan na pociąg. Hurtowe wystawianie „stówek”. W 1 godzine więcej mandatów niż przez cały rok.

Skomentuj deV Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *