Piotr Jakubiak
Jednym z warunków prawidłowej kontroli fotoradarowej jest oznakowanie odcinka drogi znakiem D-51 („automatyczna kontroli prędkości”), na którym dokonywane są pomiary. O ustawieniu takich znaków decyduje zarząd drogi.
Straż Gminna w Sannikach wpadła jednak na pomysł, że znaki ustawi sobie sama – bez żadnej łaski zarządcy drogi. Przecież wystarczy metalowa tablica w kształcie znaku informacyjnego, magnesik z nadrukiem i wałek malarski….
1. Prawny obowiązek prawidłowego oznakowania miejsca kontroli fotoradarowej
W § 8 ustęp 3 z Rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 14 marca 2013 r. zostało określone, że miejsce dokonywania pomiarów musi być oznakowane znakami D-51, spełniającymi wymogi wynikającymi z przepisów o znakach i sygnałach drogowych oraz warunkach technicznych dla znaków i sygnałów drogowych.
Z kolei warunki rozmieszczenia znaków określa Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 23 września 2003 r. Zgodnie z powyższym aktem normatywnym, umieszczenia znaków może wykonywać wyłącznie zarządca drogi – na podstawie zatwierdzonej organizacji ruchu.
Znak drogowy nie może być też wykonany w sposób dowolny. Musi bowiem spełniać ścisłe wymogi, takie jak: wygląd, wymiary, krój liter, kolorystykę, typy folii odblaskowych itd.
2. „Magnetyzm” w Sannikach
Straż Gmina w Sannikach doszła do przekonania, że stałe oznakowanie miejsca kontroli fotoradarowej musi skutkować spadkiem dochodów z danej lokalizacji. Aby zapobiec utrwaleniu w świadomości kierowców miejsc, gdzie może czaić się funkcjonariusz w swojej nieoznakowanej Skodzie Yeti, wymyślono prosty patent – jest to znak D-51 w wersji „pojawiam się i znikam”.
Jak to wygląda? Na terenie dróg publicznych gminy Sanniki umieszczono w pasie drogowym pionowe, metalowe rury, do których przytwierdzono w górnej części metalowe tablice kształtem odpowiadające znakom informacyjnym. Ktoś zamówił w jakimś zakładzie duże folie magnetyczne typu „na lodówkę”, na których umieszczono grafikę imitującą znak D-51 – i gotowe. Teraz strażnicy z Sannik mogą już się bawić w zarządcę drogi i umieszczać pseudo-znak – na wcześniej umieszczonych podstawach.
Aby pułapka była bardziej wyrafinowana, plansze udające D-51 są umieszczane tuż przed rozpoczęciem „łapanki” i błyskawicznie zdejmowane po jej zakończeniu.
Magnetyczny proceder w Sannikach sprawdził łowca fotoradarów Emil Rau. Podczas realizacji programu pan komendant Jacek Chodorkowski (bo to on nalepiał magnetyczne folie), oświadczył, że posiada stosowne pozwolenie na umieszczanie takich znaków – wydane przez zarządcę drogi.
Stowarzyszenie Prawo na Drodze postanowiło to sprawdzić. Pismem z dnia 21 lipca 2015 Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich Rejon Drogowy Gostynin – Płock poinformował, że pan komendant nie jest upoważniony przez zarządcę drogi do umieszczania jakichkolwiek znaków na drogach wojewódzkich. Oznacza to jasno, że umyślnie, w sposób ciągły, popełnia on wykroczenie z art. 85 § 1 kw, które jest zagrożone poważnymi sankcjami, do kary aresztu włącznie.
Brak spełnienia wszystkich wymogów, jakich należy dochować podczas kontroli prędkości przez strażników, sprawia, że zarejestrowany materiał nie może być podstawą do wszczynania postępowań przeciwko kierującym pojazdami.
Dodatkowego smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że pomiary są dokonywane przy pomocy ręcznego miernika prędkości Integra B, czyli tak naprawdę radaru Iskra-1, z dodaną kamerą i nowym softem. W opinii Stowarzyszenia jest to proceder nielegalny, bo uprawnienia strażników miejskich (gminnych) ograniczają się do stosowania automatycznych urządzeń rejestrujących, a ręczne mierniki prędkości nimi nie są.
Postawili fotoradar i …. nikogo nie złapali.
http://plock.wyborcza.pl/plock/1,35710,19163042,na-sienkiewcza-nikt-nie-przekracza-predkosci-przynajmniej-przy.html#BoxLokPlocLink
Zaraz po wejściu stosownych aktów prawnych w sprawie oznakowania fotoradarów lud pracujący oburzał się na pozostawianie oznaczonych miejsc mimo iż strażnicy nie dokonywali kontroli prędkości. Tutaj jest idealna,sytuacja. Przyklejony znak, to kontrola jest. Brak znaku, to kontroli „niet” i można butować bez opamiętania. Niestety ten pozytywny stan rzeczy skwitować można przysłowiem, że ciulowej baletnicy, to i rąbek przy spódnicy…
Ale tu nie jest specjalnym zarzutem, że znak pojawia się tylko podczas pomiarów, tylko to, że ktoś podobno stojący na straży prawa sam je permanentnie łamie, bawiąc się w zarządcę drogi ustawianiem jakiejś planszy, bo znakiem to nie jest. Jeśli tu panie baoba widzisz rąbek, to pański post jest na zasadzie „a u was to murzynów biją”.
Rzeczywiście pomył jest przedni i ten „pozytywny stan rzeczy” warto byłoby rozszerzyć. Przykładowo następnymi znakami, którymi można by „wg potrzeb” manipulować byłyby: „obszar zabudowany”, „ograniczenie prędkości” i „zakaz zatrzymywania i postoju”. I tak jadąc w różnych porach dnia raz jechalibyśmy w obszarze zabudowanym, a wieczorem (lub rano dla odmiany) poza nim.
Przed południem obowiązywałoby ograniczenie prędkości do „70”, w samo południe do „30” (bo słońce oślepia), a wieczorem można byłoby gnać „90” !
Ubaw byłby po same pachy 🙂
Mam nawet naukową nazwę na ten „wynalazek” – dynamiczna organizacja ruchu drogowego !
W rzeczy samej panowie. Tylko po co było się produkować, jak z góry wiadomo, co każdy z was napisze. Brakuje tylko lingwisty, ale wierzę w was.
Stan pomroczny jasny już kiedyś był grany. Historia zatoczyła koło.
Panowie. Jak widzieliście juz dziwne uzasadnienia to takiego na pewno jeszcze nie widzieliście: http://autovoyager.pl/najnowsze/kuriozalny-wyrok-sadu-straz-miejska-nie-przekroczyla-uprawnien-bo-ich-nie-miala/
Białostocki Sąd Okręgowy uznał, że w świetle przepisów Kodeksu Karnego nie można uznać winy strażników ze względu na brak przepisów nadających straży miejskiej uprawnienia do prowadzenia postępowań w sprawie wykroczeń zarejestrowanych fotoradarem.
Zdaniem sędzi Chojnowskiej podstawą takiego wyroku jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z marca 2007 roku, które mówi, że uprawnienia strażników dotyczące kontrolowania prędkości i wystawiania mandatów są sprzeczne z Konstytucją.
No tak – zgodna z Konstytucją wg TK jest kradzież Obywatelom kasy z OFE, natomiast niezgodne z tą samą Konstytucją jest wystawianie mandatów za prędkość przez SG/SM.
Są zatem tylko dwie możliwości: albo Konstytucja nadaje się na makulaturę, albo TK do likwidacji.
Żeby się czasem nie okazało, że pan komendant zostanie uniewinniony od zarzucanych mu czynów bo przecież nie przekroczył uprawnień bo ich nie miał (dot. umieszczanie znaków) ;P
Jest to ewentualność granicząca z pewnością. Tak samo zapewne nie popełni przestępstwa wlepiania bezpodstawnych mandatów na podstawie wskazań ręcznego miernika prędkości, bo nie ma uprawnień do jego stosowania. Zycie po wyroku białostockiego sądu robi się genialne – od dziś kupuję bilety z maksymalną zniżką, bo skoro jej nie posiadam, to nie można mnie będzie karać za skorzystanie z ulgi.
Możesz dać namiary na wyrok sądu?
http://wpolityce.pl/kryminal/270596-straznicy-miejscy-uniewinnieni-chodzi-o-zdjecia-z-fotoradaru
Posiada ktoś namiary na wyrok, a nie artykuł o nim. Bo prasa tez potrafi pokręcić to co sąd napisał w uzasadnieniu ;/
Myślę, że ten wyrok wpasowuje się idealnie w nową rzeczywistość i jest odpowiedzią na zapotrzebowanie…
Oto Mariusz Kamiński został skazany nieprawomocnie za przekroczenie uprawnień i właśnie wnióśł apelację. Myślę, że sądowi pozostanie uniewinnienie.
To już nawet przestaje być śmieszne.
Pioter po co chcesz kupować ulgowe bilety?
Czy nie możesz korzystać z ulgi 100% na podstawie ustawy z dnia 20 czerwca 1992 r. o uprawnieniach do ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego ? 😉
Prokurator bardzo się ucieszy z zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez SG w Sannikach 🙂
Mam nadzieję 😀
Chyba nie nadążam. O jakim przestępstwie mowa wyżej?
Mówimy tu o wykroczeniu tj. czynie, o którym mowa w art. 85 par. 1 kodeksu wykroczeń.
Skoro pomiar odbył się z naruszeniem prawa, to nie może być podstawą do wszczęcia postępowania, a jeśli takowe zostało przeprowadzone i obywatelowi „wciśnięto” mandat, to mamy przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę obywatela.
art.231 kk:
http://gazeta.policja.pl/997/inne/tylko-sluzba/87020,Sad-wyznaczyl-granice-odpowiedzialnosci-Nr-96-032013.html
szczególnie ten fragment:
„To oznacza obowiązek wykazania przez organ procesowy, przedstawiający zarzuty i kierujący następnie do sądu akt oskarżenia, że sprawca nie tylko nadużył uprawnień lub nie dopełnił obowiązków, ale działał przy tym z zamiarem konkretnego narażenia na niebezpieczeństwo powstania szkody w interesie publicznym lub prywatnym”
Czyli kierując wniosek do prokuratury należy wskazać, że zamiarem funkcjonariuszy SG w Sannikach było uzyskanie nielegalnej korzyści majątkowej w postaci mandatów karnych nałożonych na kierujących pojazdami.
Michal.moto pisze:
5 listopada 2015 o 09:42
Żeby się czasem nie okazało, że pan komendant zostanie uniewinniony od zarzucanych mu czynów bo przecież nie przekroczył uprawnień bo ich nie miał (dot. umieszczanie znaków) ;P