Zabieranie praw jazdy celem nadrzędnym, czyli słów kilka o policji i sądzie w Brodnicy

Piotr Jakubiak

          Naturalną konsekwencją ruchu drogowego i ludzkich ograniczeń kierujących jest to, że powstają zdarzenia drogowe, dzielone na dwie ka­tegorie – tzw. „stłuczkę” (brak rannych i ofiar) i wypadek. W pierwszym przypadku można (ale nie trzeba) wezwać policję, która na podstawie okoliczności i przepisów powinna wskazać winnego.

          Niestety, zdarza się, że policjanci przybyli na miejsce zdarzeń wyka­zują się brakiem nawet elementarnego przygotowania do funkcji bez­stronnego arbitra. Kiedy popełnią błąd i zostanie to wykazane, często zamiast sprostowania, następuje obrona wadliwej decyzji, także przez in­nych funkcjonariuszy – w imię fałszywie pojętej solidarności zawodowej. Pomaga w tym i sąd, który jakże często bezkrytycznie „przyklepuje” wnio­ski, które policja mu podrzuci.

  1. Zdarzenie

          9 lutego 2016 roku, korzystając z uroków łagodnej zimy, pan Sebastian wybrał się na prze­jażdżkę po Brodnicy i okolicach swoim motocyklem. Około 15:40 jechał ulicą Sienkie­wicza, którą dotarł do skrzyżowania z ulicą Sądową. Zjechał z niego na położoną przy stacji paliw Statoil drogę wewnętrzną, która posiadała ustanowioną strefę ruchu (usytuowana jest na wydzielonej geodezyjnie do celów komunikacyjnych dział­ce nr 47/17) .

          W odległości około 50 metrów od wjazdu na ww. drogę wewnętrzną, znaj­duje się jej połączenie z terenem posesji zajmowanej przez restaurację McDonald’s, zajmują­cą oddzielną działkę nr 47/13. Kiedy p. Sebastian dojeżdżał do tego miejsca, z terenu fast fo­od’u wyjechała nagle biała Toyota Avensis. Mimo gwałtownego hamowania motocyklisty, nie udało się uniknąć kolizji. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu McDonald’s.

  1. Stan prawny

          Zgodnie z art. 4 ust. 2 Ustawy o drogach publicznych (Dz.U. 1985 Nr 14 poz. 60) pojęcie droga oznacza:

(…) budowlę wraz z drogowymi obiektami inżynierskimi, urządzeniami oraz instalacja­mi, stanowiącą całość techniczno-użytkową, przeznaczoną do prowadzenia ruchu drogo­wego, zlokalizowaną w pasie drogowym”

Natomiast pas drogowy to zgodnie z art. 4 pkt. 1 ww. ustawy:

Wydzielony liniami granicznymi grunt wraz z przestrzenią nad i pod jego powierzchnią, w którym są zlokalizowane droga oraz obiekty budowlane i urządzenia techniczne zwią­zane z prowadzeniem, zabezpieczeniem i obsługą ruchu, a także urządzenia związane z potrzebami zarządzania drogą”.

          Droga wewnętrzna, na która wjechał p. Sebastian, spełnia więc ustawowe wymogi. Co więcej, wjazd na nią był oznakowany znakiem D-52, określonym w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 28 marca 2011 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie szczegóło­wych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeń­stwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Mamy więc do czynienia z drogą, na której obowiązują przepisy aktów prawa o ruchu drogowym, a znajdujący się na niej kie­rujący są uczestnikami ruchu drogowego. Natomiast posesja, zajmowana przez restaurację McDonald’s, to odrębna działka geodezyjna, bez wytyczonego na niej pasa pod infrastruktu­rę komunikacyjną, czyli nie jest terenem  posiadającym status drogi.

Miejsce kolizji Brodnica

          Z przytoczonych powyżej norm prawnych wynika, że kierowca samochodu osobowego, wyjeżdżając z terenu zajmowanego przez restaurację na drogę, którą jechał motocyklista, zgodnie z art. 17 pkt 1 ust. 1 Prawa o ruchu drogowym, był włączającym się do ruchu, i zgod­nie z punktem 2 ww. artykułu zobowiązany był do bezwzględnego ustąpienia pierwszeństwa przejazdu wszystkim pojazdom znajdującym się na drodze.

  1. Co zarejestrowała kamera monitoringu

          Zapis kamery bezpieczeństwa obejmuje nie tylko samo zdarzenie, ale także znacz­ny interwał czasu przed i po nim. Wynika z niego, że kierowca Toyoty już wcześniej poruszał się po całym terenie stacji paliw i restauracji, a na chwilę przed kolizją wjechał na posesję McDonald’s wykonując dziwny manewr, okrążył miejsca postojowe, ustawił się przed połączeniem z drogą wewnętrzną, po chwili przepuścił dwa poruszające się nią samochody i gwałtownie wyjechał dopiero wprost przed motocyklistę.

          Po zderzeniu kierowca Avensisa zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie i sprzecznie z prawem – nie wysiadł i nie sprawdził, czy nie należy kierowcy jednośladu udzielić natychmia­stowej pomocy, czy nie odniósł on jakichś obrażeń, i bez upewnienia się, czy poszkodowany nie znajduje się pod kołami samochodu, od razu rozpoczął manewr cofania. Po zatrzymaniu wysiadł i bez większego zainteresowania stanem poszkodowanego, rozpoczął zbieranie porozrzucanych elementów pojazdów.

          Toyota nie miała lekkiego wgniecenia, ale dosyć spore uszkodzenia lewej strony. Pan Se­bastian był w szoku powypadkowym, miał kłopoty z poruszaniem się, był cały obolały. Wska­zywało to, że mógł odnieść jakieś obrażania, które przecież nie zawsze są natychmiast widocz­ne, ale ujawniają się po kilku – kilkunastu minutach od doznania urazu. Nie zaniepokoiło to jednak kierowcy auta, który po chwili znudził się staniem w miejscu kolizji i odjechał na pobliskie miejsce parkingowe.

  1. Ustalenia dokonane przez policjantkę z RRD KPP w Brodnicy

          Na miejsce zdarzenia po kilku minutach przybyli funkcjonariusze z RRD KPP w Brodnicy i karetka pogotowia ratunkowego. Na szczęście wstępne badanie nie wykazało jakichś poważniejszych obrażeń motocyklisty.

          Sprawę badała st. sierż. Izabela Rapicka. Sądząc po stopniu służ­bowym, nie jest ona nowicjuszką w policyjnej służbie i można było oczekiwać, że posiada od­powiednią wiedzę do oceny zaistniałego zdarzenia i prawidłowego ustalenia sprawcy. Jednak, ku zaskoczeniu p. Sebastiana, to jego, wbrew przepisom o ruchu drogowym i faktom, uznała za winnego doprowadzenia do zderzenia pojazdów, gdyż jak stwierdziła, to on w „sytuacji równorzędnej” (sic!) nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu. Co więcej, za rzekome stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym, polegającego na jeździe na tzw. „jednym kole”, zatrzymała jego prawo jazdy. W swoich zapiskach służbowych stwierdziła, że motocyklista się do tego przyznał (absolutnie nie miało to miejsca), a fakt ten ustaliła na podstawie oświadczenia ko­biety, która była rzekomym świadkiem zdarzenia, bo widziała wszystko ze  swojego auta stojącego za Toyotą.

          Sęk w tym, że monitoring całkowicie zaprzecza wersji świadka. Jak wynika z zapisu, moto­cykl cały czas jechał na dwóch kołach, nie ma żadnego auta, które wjeżdżałoby i stało za Toyo­tą, po zderzeniu pani świadek wyłania się z głębi parkingu, cały czas chodzi i rozmawia z kierowcą oso­bówki, chwilę przed przyjazdem policji gwałtownie ucieka z miejsca zdarzenia, by po wyjściu funkcjonariuszy z nieoznakowanego radiowozu podejść ponownie i – jak wynika z relacji poszkodowanego – nachalnie oferować swoją relację, w której padły oskarżenia o szaleńczą jazdę. Co więcej, po wpisach w mediach, opisujących p. Sebastiana jako drogowego bandy­tę, wyeliminowanego z ruchu przez dzielną policję z Brodnicy (jak widać toruńskie Nowości i ich brodnicki portal 7 dni lubią takie niesprawdzone newsy), zgłosił się faktyczny przypadkowy świadek, który z pobliskiego przystanku widział całą sytuację, i zaprzeczył, aby motocykli­sta poruszał się w sposób niebezpieczny, sprzeczny z prawem. Rodzi to pytanie, czy w tym przypadku nie mamy do czynienia z tzw. „ustawką”, czyli celowym działaniem zmierzającym do spowodowania kolizji, np. w celu wyłudzenia odszkodowania komunikacyjnego. O swoich wątpliwościach p. Sebastian powiadomił brodnicką prokuraturę.

  1. Postępowanie w sprawie podjęte przez policję i Sąd Rejonowy w Brodnicy

          Pan Sebastian i jego rodzina po zdarzeniu sami wzięli się za zbieranie dowodów, bo poli­cja nie kwapiła się np. do zabezpieczenia nagrania z monitoringu restauracji (nagrywanie od­bywa się w tzw. pętli, po pewnym, krótkim czasie, stare nagrania są kasowane przez nadpisa­nie nowymi). Uzyskali w Starostwie Powiatowym w Brodnicy kopię mapy geodezyjnej miejsca zdarzenia z zaznaczonymi działkami. Wszystkie te materiały postanowili przekazać policji licząc, że pomoże to szybko sprostować błędne ustalenia st. sierż. Rapickiej i skierować postępowanie wobec faktycznego sprawcy kolizji.

          Niestety, zachowanie funkcjonariusza prowadzącego postępowanie jest – delikatnie mó­wiąc – nacechowane sporą niechęcią wobec p. Sebastiana i jego rodziny. Podczas przekazy­wania uzyskanych dowodów wobec ojca motocyklisty padały nieuprzejme uwagi, odbiór i kwitowanie dokumentów odbywało się „na kolanie” na korytarzu, a pan komendant KPP w Brodnicy nie znalazł czasu na przyjęcie obywatela, który zwracał się z prośbą o interpretację przepisów ruchu drogowego (takich problemów nie miał komendant KPP z Iławy, który nie tylko przyjął od razu interesanta, ale tez sporządził na jego prośbę ‘od ręki” opinię na piśmie).

          KPP w Brodnicy jeszcze w dniu zdarzenia skierowała do Sądu Rejonowego w Brodnicy wniosek o zastosowanie środka prewencyjnego w postaci zatrzymaniu prawa jazdy moto­cyklisty. Wniosek wyjątkowo lakoniczne uzasadniono informacją o stworzeniu zagrożenia przez p. Sebastiana przez wymuszenie pierwszeństwa przejazdu, a jedynym dowodem była notatka służbowa st. sierż. Rapickiej, w której powieliła w kilku linijkach tekstu swoje całkowicie błędne ustalenia. Posiadanie tak skąpego i wątpliwego materiału dowodowego nie powstrzymało SSR w Brod­nicy Aliny Jabłonowskiej do wydania w dniu 12-02-2016 r. postanowienia sygn. akt II Ko 165/16 o zatrzymaniu prawa jazdy kierowcy jednośladu. Nie pierwszy raz spotykamy się z sy­tuacją, że sąd bezkrytycznie „przyklepuje” wszystko, co policja mu podeśle, zapominając, że podstawową rolą wymiaru sprawiedliwości jest rzetelne rozpoznanie sprawy na podstawie możliwego do zgromadzenia materiału dowodowego. Na powyższe postanowienie złożone zostało zażalenie, ale jak na razie sąd nie spieszy się z jego rozpatrzeniem, mimo, że na skutek ewidentnie błędnych decyzji, pozbawiono obywatela części jego praw.

          W dniu 19-02-2016 r. motocyklista postanowił dać policji możliwość honorowego wyj­ścia z sytuacji i naprawienia błędów, poprzez złożenie przez siebie wniosku o umorzenie po­stępowania na podstawie art. 5 § 1 pkt 1 kpow („nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy czynu nie popełniono albo brak jest danych dostatecznie uzasadniających po­dejrzenie jego popełnienia”). Niestety, KPP w Brodnicy wciąż dąży do skierowania wniosku o ukarania przeciwko p. Sebastianowi. Jak widać ciężko jest przyznać, że koleżanka po­pełniła tak karygodny, niewytłumaczalny błąd.

          SPnD objęło monitoringiem to postępowanie. O dalszych etapach będziemy informo­wać.

Aktualizacja 01-03-2016.

Dziś p. Sebastian był przesłuchiwany, Siłę policji reprezentowało 3 funkcjonariuszy zadających pytania. Jest też nowość – pojawił się świadek, który zeznał, że motocyklista przejeżdżając skrzyżowanie Sienkiewicza z Sądową ominął stojące pojazdy przejeżdżając przez P-4, wjechał na czerwonym i poruszał się po obszarze wyłączonym z ruchu. Wow, a jaki ma to związek z kolizją? P. Sebastian zaprzecza tym „rewelacjom”, wyciągniętym jak królik z kapelusza. Acha, świadek ten jako miejsce zatrudnienia podaje, że jest funkcjonariuszem KPP w Brodnicy. Ale czy to ma znaczenie?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Czynności wyjaśniające, Kolizja drogowa, Policja, Postępowanie przed sądem, Zatrzymanie prawa jazdy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

37 odpowiedzi na Zabieranie praw jazdy celem nadrzędnym, czyli słów kilka o policji i sądzie w Brodnicy

  1. mark pisze:

    deV. Nie obrażaj mojego czworonoga który jest mądrzejszy od „psów”

  2. Lubuszanin pisze:

    Sprawa z daleka smierdzi gnojem.

  3. ksioc pisze:

    Spoko motocyklista wygra sprawę, mieliśmy podobny przypadek , sprawa a właściwie sprawy trwały 2 lata ale wygraliśmy,wszystko zaocznie.Gliny mogą kręcić ale do czasu dopóki biegły sądowy nie zapozna się z materiałem wideo.Fałszywe usta zamilkną.Nie ma sensu się spinać.A to miejsce to faktycznie można uznać za ciekawe do „wymuszonej” kolizji i wymuszenia odszkodowania.

    • Krzysiek pisze:

      „A to miejsce to faktycznie można uznać za ciekawe do „wymuszonej” kolizji i wymuszenia odszkodowania.” – i to jest najprawdopodobniej właściwy trop.
      Jeśli weźmiemy pod uwagę, że policjanci to zwyczajni ludzie (tylko ubrani na koszt podatnika w mundurki) i „grzeszą” jak wszyscy:
      http://epoznan.pl/news-news-7797-Policjanci_wyludzali_odszkodowania
      to ta „łamigłówka” zaczyna się układać się w logiczną całość ….
      Co do biegłego sądowego to zachowałbym daleko idącą ostrożność. Wśród biegłych sądowych z dziedziny rekonstrukcji miejsca wypadku jest wielu czynnych lub byłych policjantów. Jeśli zlecenie na opinię wystawi policja (swojemu obecnemu lub byłemu koledze – tak jak w moim przypadku) to opinia zostanie sporządzona „pod zleceniodawcę”. Nie muszę chyba nikomu wyjaśniać jaka to będzie opinia ….

    • pioter pisze:

      I co miałby wyjaśniać tu biegły? W tym zdarzeniu nie jest konieczna do ustalenia winnego rekonstrukcja wypadku, tylko kwestia właściwej interpretacji przepisów, czyli biegłym jest sędzia 😀

  4. losot pisze:

    winnym może być też zarzadca drogi o ile nie dopełnił obowiazku prawidłowego oznakowania drogi. np skradziono znak przed rondem i dojdzie do kolizji, kto jest winny ? jadacy po rondzie czy wjeżdzajacy na nie ? a może zarządca drogi ? myśle ze praktycy będa wiedzieli. Mam więcej przykładów a jeden mój sobisty z Piaseczna skrzyzowanie Puławskiej z ul.Energetyków. Awaria sygnalizacji, światła na żółtym pulsujacym na ul. podporzadkowanej zgodnie z projektem organizacji ruchu brak znaku A-7, dochodzi do kolizji, i bądź tu mądry

  5. stawros pisze:

    Tylko trzeba spojrzeć na to z innej strony. Jeżeli motocyklista jechał na jednym kole to toyota go nie mogła widzieć i ruszyła. Mieszkam w Brodnicy i wiem ze tam można się rozpędzić. Pozdrawiam wszystkich wzruszony całym zajściem ale uważam że motocykliści jeżdżą za szybko a niestety motocykl nie zatrzyma się tak szybko jak auro.

    • losot pisze:

      a jest zakaz jazdy na jednym kole motocyklem chyba nie, nawet kierujący nim nie musi trzymać rąk na kierownicy, co innego rowerzysta ten może też jechać na jednym kole, ale musi trzymać nogi na pedałach i co najmniej jedna rękę na kierownicy ( art. 33 ust. 3 pkt 2 ustawy prawo o ruchu drogowym) a co do zdarzenia to jeśli był znak oznaczajacy droge wewnetrzna to muszą być znaki oznaczajace jej koniec i ustawienie ich należy do obowiazków zarządcy drogi podziały geodezyjne widoczne tylko na mapach katastrzlnych w terenie sa niewidoczne.

    • pioter pisze:

      Jak wynika z artykułu, to monitoring potwierdza, że motocyklista jechał na dwóch kołach. A nawet gdyby jechał na jednym, to nie widzę powodu, przez który kierowca Toyoty miałby go nie zauważyć, szczególnie z odległości kilkudziesięciu metrów. Ja byłem kilkakrotnie w tym miejscu i raczej tam nie ma się gdzie rozpędzić, bo ta cała droga ma około 100 metrów i kończy się nieużytkami.

  6. ciekawy pisze:

    Szanowny Panie autorze artykułu. To, że różnimy się w opiniach na temat przez Pana opisany, nie powinno chyba Pana upoważniać do robienia „osobistych wycieczek” typu: „skoro wykształceni nauczyciele nie dali rady”. Ja nie oceniam ani Pańskiego wykształcenia, ani Pana, a jedynie zgłaszam, moim zdaniem uzasadnione, uwagi do tego co Pan napisał w miejscu do tego przeznaczonym. Jeżeli nie ma Pan ochoty odpowiadać, lub uważa Pan poziom pytań/uwag/wątpliwości za niewarty udzielenia odpowiedzi, proszę po prostu nie odpowiadać, a nie pisać takie teksty…
    Pozdrawiam Pana serdecznie

  7. Maksymilian pisze:

    Normalnie powinien być proces, skazanie, wydalenie, uwięzienie bądź ukatrupienie funkcjonariuszy. Bezczelnie krzywoprzysiężnych by wtedy również nie było.

    • Krzysiek pisze:

      Ależ „demokratyczne państwo prawa III RP” na KŁAMSTWIE i KRZYWOPRZYSIĘSTWIE stoi !
      TW Bolek właśnie zapowiada „wojnę domową” w obronie opitej i przyklepanej w Magdalence umowy włącznie z poproszeniem o „bratnią euro-kołchozową pomoc” !
      Dla polskiego sędziego w inkwizycyjnym modelu postępowania karnego dowód ze świadka jest Darem Niebios, gdyż zwalnia sędziego z wszelkiej odpowiedzialności za wyrok jaki by on nie był ! Pisałem już o tym.
      Jest oskarżony + jest świadek oskarżenia = oskarżony winny i skazany.
      Tak to działa !
      Znajomi sędzia i sędzina w mojej sprawie dokładnie tak samo mi „doradzali” – musisz przyprowadzić „swojego świadka” – w domyśle „świadka mówiącego prawdę inaczej”…
      To jest dokładnie tak jak w anegdocie o adwokacie, który zapytany przez Klienta:
      Czy mam przyprowadzić świadka ?
      odpowiedział:
      Nie potrzeba, mam swoich sprawdzonych ! 🙂

      Jak widać policja w Brodnicy ma „swoich sprawdzonych świadków”, z których właśnie jeden ujawnił się w 7 dni po zdarzeniu, bo widocznie dostał takie „zlecenie”.
      Trzeba koniecznie monitorować tę sprawę, bo na wokandzie będą się „cuda wianki działy” o jakich się filozofom nie śniło 🙁

  8. loki pisze:

    Państwo policyjne. To przeciez nienormalne ze mogą komuś zabrać prawo jazdy a w komentarzu napisać niebezpieczna jazda….. Niedługo będą uzasadniać zadrand praso jazdy dzniem tygodnia….. Powód zabrania prawo jazdy…… Bo piątek. Wydaje mi się ze wlazciciel tego Awensisa to nie jakiś zwykły obywatel…. Od tego należałoby zacząć. Bo jak juz wiadomo…. Ręka rękę myje.

  9. egon pisze:

    I debile w mundurkach daja się robić jak dzieci .Kiedy w tym kraju w sądach zasiądą ludzie którzy z zasady będą traktować każdego polucjanta jako …łgającego na zimno ? Ja tymczasem czekam aż będę miał ,,przyjemność się spotkać z niebieskimi bo zdecydowanie za długo był spokój i więcej niż pewne że wkrótce coś uknują .

    • kwiatul pisze:

      A ja troche z innej beczki. We czwartek, przechodzac kolo godziny 20 przez przejscie na Palcu Zawiszy w Warszawie pomiedzy przystankami tramwajowymi na wysokosci Dworca ochota zobaczylem lapanke. Stalo sobie w cieniu dwoje gliniarzy. Parka, dzieciaki-chlopak z jedna belka, dziewczyna bez- z golymi pagonami. no i polowali sobie na gapy, przechodzace na czerwonym swietle przez przejscie dla pieszych pomiedzy peronami przystankow tramwajowych. Byli bardzo agresywni, na moich oczach zlapali mlodego chlopaka, ktory sie zagapil i przeszedl. Ne stanowil zagrozenia w ruchu, nie bylo zadnego tramwaju. ale, ze malolactwo w mundurkach bylo agresywne, poszedlem, przedstawilem sie i wyjasnilem, ze wlasnei jestem kontrola spolezczan z e Stowarzyszenia Prawo Na Drodze. i tu zaczely sie wykrety, ze ze mna oni nie rozmawiaja, ze dziewczyna przedstawila sie zatrzymanemu, ale ne ma obowiazku legitymowania sie, lepek obok zaczal plesc jakies farmazony o trojkacie bezpieczenstwa, chociaz bylo ich dwoje.i agresja, bo maja plan. Mowie, to wezwijmy wewnetrznych, bo nie wylegitymowaliscie sie panstwo, nie przestawiliscie powodu zatrzymania i legitymowania mlodego czlowieka i naduzywacie stanowiska. A w tym czasie takich wykroczn odbylo sie juz kilkanascie. Dziewczyna wbija sie ze mna w dyskusje, odpowiadam.. bo widzi pani, jak bezie pani miala juz cos na tych pagonach to zmieni pani punkt widzenia- na co ona mi odpowiada… bo ja mam, tylko sobie nie przepielam. i to jest policja? to moze chirurg tez powinien wpasc na sale operacyjna w dersiku, bo akurat nie zdazyl sie przebrac. i te pajace nie rozumialy co sie do nich mowi, ze maja obowiazek wylegitymowania sie, ze nie moga byc przebierancami polujacymi na ludzi, bo nie dosc, ze nie maja blachy to jeszcze nie wiadomo z kim sie rozmawia-zapomniala przewiesic sobie pagnow- i jak sie nie bac utrzymywanych przez nas idiotow? bardzo byli zdziwieni, ze jest takie stowarzyszenie, a chlopalka pouczyli. kogo my utrzymujemy!

      • deV pisze:

        Jak się pomyśli dlaczego policjanci i milicjanci nazywani są psami to można dojść do tego kogo utrzymujemy.

      • Krzysiek pisze:

        Jak to – kogo my utrzymujemy ?
        Przecież utrzymujemy najlepszych z najlepszych, którzy przeszli najgęściejsze sito kwalifikacji na policjanta !
        http://praca.policja.pl/
        Jest to praca „dla tych, którzy chcą robić w życiu coś pożytecznego, czuć wyjątkowość swojej profesji i mieć stałość zatrudnienia” i właśnie dla nich Komendant Główny Policji ma bardzo dobrą propozycję – możesz zostać policjantem.
        I teraz tych dwoje policjantów warszawskich dokładnie odpowiada temu opisowi:
        – postanowili zrobić coś pożytecznego i uratować przechodzącym na czerwonym świetle życie;
        – zdecydowanie czuli wyjątkowość swej profesji, gdyż od raz podjętego zamiaru nie odstępowali;
        – no i byli absolutnie pewni tego, że nikt im nic nie zrobi, bo z policji można wylecieć tylko za „fikanie” przełożonemu, ale nie Obywatelowi.
        Nie dziwi zatem nikogo, że do policji walą tłumy chętnych, ale jak donosi:
        http://finanse.wp.pl/kat,1013819,title,Gigantyczna-rekrutacja-do-policji,wid,16549708,wiadomosc.html
        „Chętnych będzie prawdopodobnie o wiele więcej, ale przez ciężkie postępowanie kwalifikacyjne przejdą tylko nieliczni.”
        I teraz niech Obywatel kwiatul zamelduje koniowi, pardon komediantowi miejscowego posterunku, że „taka a taka NN policjantka oraz taki a taki NN policjant” odstąpili byli od ukarania mandatem innego Obywatela, który popełnił wykroczenie przejścia na czerwonym świetle czym uszczuplili Skarb Państwa na kwotę od 50 do 500 złotych, którą to kwotę powinni teraz solidarnie wnieść do kasy Skarbu Państwa z własnej kieszeni.

        • kwiatul pisze:

          Krzysku,
          dajesz nadzieje, ze jeszcze sa tutaj(mowie o naszej pieknej Ojczyznie) normalni ludzie z poczuciem humoru. Dziekuje
          Obywaltel Kwiatul

  10. ciekawy pisze:

    Oczywiście w wyżej opisanej sprawie „organy” jak to zwykle bywa nie zrobiły tego do czego są zobowiązane, w tym wnikliwie i w sposób należyty nie zbadały okoliczności sprawy. Należałoby wyjaśnić prawdopodobieństwo „ustawki” i prześwietlić gościa z toyoty, czy ma na koncie więcej przypadków tego typu zdarzeń.
    Niemniej chciałbym zwrócić się do wszystkich z pytaniem. Kto z Państwa przed podjęciem decyzji o tym czy to Państwo, czy może inny uczestnik ruchu ma pierwszeństwo w przypadku przecinania się kierunków jazdy dwóch pojazdów, zasięga wiedzy z zakresu geodezji i przeprowadza analizę, który odcinek, której drogi, leży na której działce….?
    Nie do końca też rozumiem, czym się różni droga wewnętrzna przy stacji paliw Statoil od drogi wewnętrznej k. McDonald’sa.
    Czy przypadkiem definicja pasa drogowego zaczerpnięta z Ustawy o drogach publicznych nie odnosi się tylko do dróg publicznych? Czy właściciel terenu, na którym jest wg autora usytuowany pas drogowy w przypadku jego zajęcia w celu wykonania jakichś prac będzie zobowiązany do wnoszenia opłat z tytułu jego zajęcia? Chyba nie, prawda?
    Czy jest zgodne z zasadami logiki, że na drodze która miałaby się znajdować w pasie drogowym konieczne jest dodatkowe ustawianie znaku D-52, aby obowiązywały na niej przepisy ruchu drogowego? Pytanie kolejne: kto jest uprawnionym do ustawiania w/w znaku, a kto go rzeczywiście ustawił (vide sprawa Patryka z Kościana)?

    • jerzy.lelon@gmail.com pisze:

      Bardzo dobre pytania. Pozdro.

    • PJ pisze:

      1. Oczywiście obywatel może nie wiedzieć, jaki jest podział geodezyjny na danym terenie, stąd często przyjmowane mandaty za wjazd na jakiś teren prywatny który drogą nie jest, na którym ktoś postawił sobie znak B-1. Ale policjant ruchu drogowego w swoim mieście powinien się doskonale orientować w układzie dróg i co nią jest, a co nie. Nawet jeśli pani st. sierżant popełniła błąd na skutek nieznajomości terenu (co można zrozumieć), to po ustaleniu rzeczywistej sytuacji, powinna przyznać się do błędu, a zamiast tego mamy obronę Częstochowy.
      2. Rożni się tym, że przy stacji paliw JEST DROGA i nią poruszał się motocyklista, a przy McDonald;s jej NIE MA, jest zwykły plac, dlatego każdy wyjeżdżający z tego placu na drogę włącza się do ruchu. Właściciel teren wyodrębnił dwie działki (widoczne na mapce) pod drogi – wzmiankowana 47/17 i 47/18, sporządził dla nich organizację ruchu i ustanowił strefę ruchu. Działka zajmowana przez McDonald’s 47/13 nie jest przeznaczona pod infrastrukturę drogową, ma taki sam status jak np. teren koło domu na osiedlu domków jednorodzinnych, które są położone przy osiedlowej drodze wewnętrznej – wyjazd za bramę posesji jest włączaniem się do ruchu. Tu po prostu McDonald’s nie ma ogrodzonego terenu i bramy, ale nic to nie zmienia w kwestii ustalania zasady obowiązku ustąpienia pierwszeństwa przejazdu.
      3. Droga wewnętrzna jest drogą niepubliczną, przeznaczoną do ruchu pojazdów. nie musi być oznakowana znakiem D-46. Znajduje się ona w zarządzie właściciela danego terenu i to on, zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków zarządzania ruchem na drogach oraz wykonywania nadzoru nad tym zarządzaniem, powinien dla niej sporządzić organizację ruchu, dbać o jej należyty stan techniczny i umieszczonej infrastruktury. Droga wewnętrzna ma swój pas drogowy, jest nią wydzielona pod nią odrębna działka (jeśli takiej działki nie ma, to nawet ustawiony przez właściciela znak D-46 czy D-52 nie powoduje powstania drogi i strefy ruchu). Na drodze wewnętrznej obowiązują znaki drogowe, ale nie obowiązują nakazy (poza zasadą unikania niebezpieczeństwa), można poruszać się bez dokumentów, niezarejestrowanym autem, itp., a wyjeżdżając z drogi wewnętrznej na drogę publiczną włączamy się do ruchu. Zarządca drogi wewnętrznej może ustanowić na niej strefę ruchu – wtedy zmienia się jej status i OBOWIĄZUJĄ wszystkie przepisy praw o ruchu drogowym, można być ukaranym za każde wykroczenie. Zgodnie z art. 17 PoRD wyjeżdżający z jakiejś posesji jest zobowiązany ustąpić pierwszeństwa przejazdu jadącemu taką drogą wewnętrzną.

      • ciekawy pisze:

        W artykule mowa jest o tym, że wjazd na drogę wewnętrzną był oznakowany znakiem D-52, a zatem mamy do czynienia z drogą, na której obowiązują przepisy aktów prawa o ruchu drogowym. Dlaczego Autor artykułu nie przytacza zatem definicji drogi z w/w aktu prawnego, która brzmi: „droga – wydzielony pas terenu składający się z jezdni, pobocza, chodnika, drogi dla pieszych lub drogi dla rowerów, łącznie z torowiskiem pojazdów szynowych znajdującym się w obrębie tego pasa, przeznaczony do ruchu lub postoju pojazdów, ruchu pieszych, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt” (art. 2 pkt 1 prawa o ruchu drogowym). Nie ma tu gdziekolwiek mowy o tym, by obszar ten był wydzielony GEODEZYJNIE. Wg mnie może być wydzielony chociażby poprzez ułożenie kostki brukowej czy krawężnikiem.

        Definicja drogi wewnętrznej wg prawa o ruchu drogowym brzmi: „Drogi, drogi rowerowe, parkingi oraz place przeznaczone do ruchu pojazdów, niezaliczone do żadnej z kategorii dróg publicznych i niezlokalizowane w pasie drogowym tych dróg są drogami wewnętrznymi.”

        Z definicji tej wynika wprost, że drogi wewnętrzne są zlokalizowane są POZA PASAMI DROGOWYMI. Z powyższego wydaje się wynikać, że dowodzenie jakoby droga wewnętrzna usytuowana na działce 47/17 znajdowała się na wytyczonym i ograniczonym granicami tejże działki pasie drogowym jest nietrafione, gdyż w takim przypadku droga ta nie miałaby statusu drogi wewnętrznej!
        Z powyższego wynika także, że droga wewnętrzna prowadząca z Mc Donald’sa (wg powyższej definicji to jest także droga wewnętrzna!) i droga na działce 47/17 ma ten sam status, co skutkuje w świetle obowiązujących przepisów prawa o ruchu drogowym, koniecznością ustąpienia na skrzyżowaniu takich dróg pierwszeństwa kierowcy pojazdu znajdującego się z prawej strony.

        • PJ pisze:

          Panie ciekawy, sam Pan udziela odpowiedzi, a potem o nią pyta: droga – wydzielony pas terenu. Teren pod drogę wydziela się nie przez położenie kostki czy rozpięcie sznurka do suszenia bielizny, tylko przez wyodrębnienie działki. Powtarzam ponownie – działka zajmowana przez fast food nie jest wyodrębniona do celów komunikacyjnych, więc nie jest droga wewnętrzną, bo takiej nie ustanowił na niej właściciel terenu. Gdyby kierować się pańską teorią, to wyjeżdżając spod mojego domu (mam podjazd 10×25 wyłożony kostką brukową, więc co – mam drogę wewnętrzną!) przez bramę miałbym pierwszeństwo przed nadjeżdżającymi osiedlową uliczką z mojej lewej strony …

          • ciekawy pisze:

            Podałem w moim komentarzu konkretne definicje i argumenty. Pan na przeciw wysuwa kompletnie chybiony przykład z wyjeżdżaniem pojazdu z posesji.
            Art. 17 PoRD zatytułowany WŁĄCZANIE SIĘ DO RUCHU, ma brzmienie:
            1. Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu:
            1) na drogę z nieruchomości, z obiektu przydrożnego lub dojazdu do takiego obiektu, z drogi niebędącej drogą publiczną oraz ze strefy zamieszkania;
            2) na drogę z pola lub na drogę twardą z drogi gruntowej;
            3) na jezdnię z pobocza, z chodnika lub z pasa ruchu dla pojazdów powolnych;
            3a) na jezdnię lub pobocze z drogi dla rowerów, z wyjątkiem wjazdu na przejazd dla rowerzystów lub pas ruchu dla rowerów;
            4) pojazdem szynowym – na drogę z zajezdni lub na jezdnię z pętli.

            2. Kierujący pojazdem, włączając się do ruchu, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu.

            Jaki włączanie się do ruchu ma związek z opisywanym zdarzeniem – ŻADEN! I wynika to chociażby z tego faktu, że nie mamy tutaj do czynienia z „rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego”

            Czy przeprowadzał Pan kiedyś procedurę wydzielenia nowej działki? Wie Pan może ile to trwa i z jakimi opłatami się wiąże?
            Wg mojego nosa 99% dróg wewnętrznych w Polsce nie jest wydzielonych geodezyjnie.

            Na jakiej podstawie pisze Pan o przeznaczeniu działki „na cele komunikacyjne”?
            Czy zna Pan aktualne zapisy MPZP dla tych działek, jeśli są one w ogóle nim objęte?
            Jeśli nie to czy zapoznał się Pan z decyzjami ustalającymi Warunki Zabudowy przedmiotowych działek?
            Czy zapoznał się Pan z wypisami z Ewidencji Gruntów, Budynków i Lokali dotyczącymi przedmiotowych działek?
            Zapoznał się Pan może z mapą zasadniczą terenu (sytuacyjno-wysokościową)?
            Czy droga na działce 47/17 powstała niejako przy okazji budowy stacji Statoil, czy może była realizowana w oparciu o decyzję ustalającą lokalizację inwestycji celu publicznego?
            Skąd Pan czerpie wiedzę, jakoby działka 47/17 miałaby zostać wydzielona pod drogę? A może ona była wydzielona przed zrodzeniem się w ogóle koncepcji budowy stacji Statoil i zlokalizowanie drogi przez projektanta na tej działce jest dziełem przypadku? Zna Pan może treść decyzji o jej wydzieleniu (działki 47/17)?

            Czy zna Pan może strukturę właścicielską przedmiotowych działek? A może należą one do jednego właściciela?

            Gdyby to co Pan napisał miało mieć związek z rzeczywistością to wiele osób nawigację musiałoby zamienć na tablety w włączonym geoportalem, aby śledzić w czasie jazdy po drogach wewnętrznych granice działek, by wiedzieć czy ustępować pierwszeństwa czy nie. Czy nie dostrzega Pan, Panie Piotrze groteskowości tej sytuacji?

          • Krzysiek pisze:

            @ciekawy
            Wykazał Pan w sposób nadzwyczaj rzeczowy, że WŁĄCZAJĄCYM się do ruchu był kierowca Toyoty

          • PJ pisze:

            @ciekawy
            Sorry, ale czy potrafi Pan przeczytać ze zrozumieniem to, co sam Pan napisał? Pięknie Pan przytoczył, że włączanie się do ruchu następuje, zgodnie z art. 17.1.1. PoRD, przy przy wjeżdżaniu na drogę z nieruchomości. A jeżeli w opisywanym przypadku nie widzi Pan zatrzymania kierującego Toyotą i rozpoczęciu przez niego jazdy po tym zatrzymaniu, które nie wynikało z warunków lub przepisów ruchu drogowego, to ja już nic na to nie poradzę, skoro wykształceni nauczyciele nie dali rady.
            Co do wydzielania działek – tak, przeprowadzałem taką procedurę, nie trwało to długo i nie kosztowało majątku. Dostrzegam też groteskowość sytuacji związanych z drogami wewnętrznymi, ale takie mamy prawo – nie musi ona być oznakowana znakiem D-46, a na styku z drogą publiczną tworzy połączenie, a nie skrzyżowanie, co skwapliwie wykorzystują wszelkiej maści łupieżcy w czarnych uniformach, przez wlepianie mandatów osobom, które zaparkowały pojazd sądząc, że było wcześniej skrzyżowanie i znak zakazu został nim odwołany.
            I proszę wybaczyć, ale to moja ostatnia odpowiedź dla Pana w tym temacie, bo każdy argument zbija Pan dodatkowymi absurdalnymi pytaniami, za chwile poprosi Pan o uchwałę Sejmu, czy na terenie stacji paliw mogą być drogi wewnętrzne.

  11. motoMati pisze:

    To jest Polska to juz chyba wiecej tlumaczyc nie trzeba.
    Policja zamiast pomagac stara sie jak najbardziej zaszkodzic!…

  12. losot pisze:

    fajny szkic, ale mało przydatny ze względu na brak zaznaczenia kierunków ruchu uczestników i miejsc posadowienia posadowienia znaków D52, istotnym też jest kto jest zarzadcą drogi wewnętrznej .

    • Krzysiek pisze:

      Najbardziej istotne w tej sprawie jest fałszywe zeznanie rzekomej świadek – dokładnie tak jak w mojej sprawie i we wszystkich sprawach z udziałem fałszywych świadków.
      Obaj kierujący mieli obowiązek zachować szczególną ostrożność, ale jeden z nich (kierowca Toyoty) mógł jechać tak jak jechał, a drugi – ten „sprawca” jest absolutnie wszystkiemu winny i już, bo ktoś musi być winny – więc potwierdzi to każdy policyjny „biegły sądowy” od „rekonstrukcji” wypadków drogowych. Po wytypowaniu przez policjantkę „sprawcy”, który „w sytuacji równorzędnej nie ustąpił pierwszeństwa” oraz w relacji „naocznej świadek” (której monitoring nie zarejestrował w momencie zdarzenia) każdy biegły sądowy nie będzie miał innego wyjścia jak wydać opinię, że było tak w istocie.
      Wszystko teraz zależy od tego, czy „niezawisły sąd da wiarę” – tak – „da wiarę” w to co widzi na monitoringu.
      O ile oczywiście zechce w swej łaskawości uznać nagranie z monitoringu za dowód w tej sprawie.
      Bo równie dobrze może tego nagrania za dowód nie uznać i kto i co sędziemu za to zrobi ? ….

    • PJ pisze:

      Motocyklista jechał od drugiej siódemki w numerze działki 47/17, Toyota wyjeżdżała z miejsca znajdującego się koło widocznych parkujących aut nad wymienioną cyfrą siedem. Kamera monitoringu jest tam, gdzie cyfra 3 w numerze działki 47/13 i jest skierowana na miejsce kolizji.
      W artykule dodano aktualizację. Na ostatnie pytanie ciśnie się odpowiedź ze skeczu KMP, jedno słowo cudowanie wypowiadane przez Mikołaja Cieślaka: „Przypadek?!?”

      • Krzysiek pisze:

        Wszystko idzie w kierunku wykazania, że nagranie z monitoringu przedstawia kolizję innej Toyoty z innym motocyklistą i tym samym nie może być uznane za dowód w tej sprawie.
        Jedynymi dowodami będą zatem dowody ze „świadka-policjanta” i „świadek-kierującej pojazdem podążającym za Toyotą” (oczywiście nie za Toyotą z nagrania).

  13. deV pisze:

    Aż chciało by się zanucić: „bo tutaj jest jak jest” …

  14. Michal.moto pisze:

    I takimi sprawami utwierdzacie mnie w przekonaniu, że jeżdżąc zawsze z włączoną kamerką robię sobie w razie W ogromną przysługę.
    Co do opisanej sprawy: aż się pięść zaciska jak się czyta taki przebieg zdarzeń i że trzeba takich kierowców wyciągać z kłopotów bo ktoś postanowił sobie zrobić z nich kozła ofiarnego…a odpowiednie służby nie widzą w tym nic złego.

    • Krzysiek pisze:

      Tak się zastanawiam, czy będąc świadkiem jakiegoś zdarzenia i mając to nagrane na wideorejestratorze warto od razu zatrzymać się i czekać na przyjazd policji czy też raczej w zaciszu domowym wykonać na spokojnie „kopię bezpieczeństwa” tegoż nagrania i dopiero wtedy przesłać ją policji ?
      Mając na uwadze powszechnie znane fakty napaści mundurowych na Obywateli posiadających jakiekolwiek nagrania, wyrywania im siłą telefonów i usiłowania kasowania nagranego materiału, a także wszystkim znaną historię Pana Emila – myślę, że ta druga opcja jest najwłaściwsza.

  15. Krzysiek pisze:

    Kolejny dowód na moją tezę, że „III RP to państwo przestępcze wobec własnych Obywateli, a niektórzy jej funkcjonariusze to pospolici bandyci”.
    SSR przyklepująca zatrzymanie prawa jazdy nawet nie zapoznała się z materiałem dowodowym.
    Wszystko wskazuje na to, że jest to ustawka pod wyłudzenie odszkodowania a „świadek” zeznająca wbrew zapisom monitoringu to wspólniczka kierowcy Toyoty.
    Ale takich skur…nów jest w Polsce mnóstwo, niestety ….

Skomentuj Lubuszanin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *