Ujawniamy niejawne nagranie policjantów, którzy namawiają się jak wrobić w wykroczenie niewinnego człowieka

Artur Mezglewski

Gdy pisaliśmy o tym, jak policjanci chronią pijanego traktorzystę i jak chcą wrobić w wykroczenie niewinnego człowieka – nikt nam nie wierzył. Na wykopowym forum całe stado policyjnych trolli poddawało w wątpliwość informacje publikowane na naszym portalu.

No to macie. Publikujemy tajne nagranie rozmowy telefonicznej dwóch policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Kraśniku, którzy umawiają się „jak załatwić tę sprawę”. Tak się sprawy załatwia w Policji:

Po wysłuchaniu nagrania wypada przedstawić rozmówców oraz okoliczności zdarzenia.

Otóż osobą dzwoniącą jest sierż. szt. Sylwester Fiszczuk z Komisariatu Policji w Annopolu, zaś jego rozmówcą jest st. asp. Artur Szot z Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Kraśniku.

Sierżant Fiszczuk pojechał „na kolizję”, w której uczestniczył znajomy traktorzysta. Traktorzysta – włączając się do ruchu – wyjechał wprost pod koła najeżdżającego samochodu – a w dodatku był pijany. Sierżant Fiszczuk najpierw przeprowadził badanie trzeźwości wszystkich uczestników zdarzenia, a następnie dzwoni na Komndę Powiatową, aby sprawie nadać właściwy bieg.

Warto przypomnieć jak wyglądało to badanie trzeźwości. Oto link do materiału.

Policja chroni pijanego traktorzystę. Cz. I

W konsekwencji zabiegów sierżanta Fiszczuka Policja oskarżyła o sprawstwo kolizji kierowcę Opla, który, aby ratować się przed zderzeniem z traktorem musiał wykonał gwałtowny manewr – taranując w konsekwencji dwa płoty ogrodzeniowe. A traktorzysta był głównym świadkiem oskarżenia….

Szerzej pisaliśmy o tym w poniższym materiale:

Policja chroni pijanego traktorzystę. Cz. II

Na skutek interwencji Stowarzyszenia Prawo na Drodze sprawa przybrała jednak nieoczekiwany obrót. Otóż fałszywie oskarżony kierowca został przez Sąd uniewinniony! Wyrok jest prawomocny. A oto jego  treść oraz sentencja opinii biegłego w sprawie.

 

Czasem coś nam się udaje…

 

 

I jeszcze jeden link dla przypomnienia:

Zakres władzy dyskrecjonalnej policjanta

Ten wpis został opublikowany w kategorii Badanie trzeźwości, Bezstronność sądu, Biegli sądowi, Czynności wyjaśniające, Kolizja drogowa, Policja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

34 odpowiedzi na Ujawniamy niejawne nagranie policjantów, którzy namawiają się jak wrobić w wykroczenie niewinnego człowieka

  1. Piotr pisze:

    Jak wam się udało zdobyć to nagranie??? Ja też bym chciał, bo w dwóch sprawach mnie udupili i tępy sąd oczywiście im wiery bezgranicznie.

  2. malibu pisze:

    „Gdy pisaliśmy o tym, jak policjanci chronią pijanego traktorzystę i jak chcą wrobić w wykroczenie niewinnego człowieka….”jednak z nagrania nie wynika że traktorzysta był pijany i tu już jest przegięcie z waszej strony. Jak dla mnie starszy kolega instruuje młodszego (być może nowego) jak powinno to wyglądać. Śladów traktora na drodze brak, wynika z tego że traktorzysta mówił prawdę.

    • redakcja pisze:

      Panie sierżancie. A dlaczego z nagrania ma wynikać, że traktorzysta był pijany? Albo, że mówił prawdę? Nadinterpretacja.
      To, że były ślady wynika choćby z akt sądowych i z opinii biegłego. To, że traktorzysta kłamał wynika z całokształtu akt. To, że nie zbadano go na zawartość alkoholu wynika z zeznań świadków. A to ile wypił tego dnia ustalono na podstawie śledztwa dziennikarskiego (bo innego dochodzenia w tym przedmiocie nie było).

    • skazany pisze:

      Nawet na podstawie tego co jest na nagraniu ci „policjanci” powinni dostać po łapach. Już nie mówię o całej tej sprawie, i pozostałych zeznaniach oraz dowodach, bo to się nadaje do prokuratury. Która oczywiście nic nie zrobi, bo nie będzie zadzierać z policją.
      I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie, dopóki nie wkurzą kogoś kto naśle na nich (skutecznie) BSW i Prokuraturę Krajową. Albo dopóki policjanci z AchiwumX nie wyciągną im jakiegoś trupa zza szafy, bo jak się okazuje w większość niewykrytych zbrodni byli zamieszani policjanci.

      Schemat znany od lat, tak wygląda prawdziwy obraz „praworządności” w wersji RP 3 i 1/2.

  3. Jas pisze:

    Brawo za „ochronę” danych osob. oskarżonego i unniewinionego :p

  4. mjozwiak6 pisze:

    Fiszczuk nawet w rozmowie z Szotem skłamał że nie było śladów hamowania. Fiszczuk sam nie potrafi rozwiązać problemu, dzwoni do starszego kolegi z pytaniem jak załatwić młodego chłopaka! Wiadomo było że dowolność policjanta w zatrzymaniu prawa jazdy zrodzi patologię – to jest sposób zastraszania obywateli. Załóżmy ze SPnD nie zareagowało by w sprawie – człowiek został by skazany, Fiszczuk i Szot uchodziliby za wyborowych policjantów, Szot jak mentor i nauczyciel dla niedoświadczonych policjantów. Nasuwa się pytanie ilu takich Szotów deprawuje młodych niedoświadczonych policjantów? Fiszczuk i Szot zapewne mają się dobrze, chcieli dobrze ale wyszli na zwykłych podwórkowych prostaków.

  5. citizen pisze:

    Czy ten knajacki język policjantów w prezentowanym materiale jest normą w formacji która ma chronić praworządność w Rzeczpospolitej?

    • Krzysiek pisze:

      TAK – to jest PN czyli Policyjna Norma….

    • Marian pisze:

      A co cię obchodzi jakiego języka używają bagiety między sobą? No powiedz, co cię to obchodzi? Ty używasz podpisu, którego w języku polskim nie ma. W języku, za który ginęli ludzie. Tak trudno było napisać „obywatel”? Za mało „cool”, co? I ty śmiesz się wypowiadać na temat słownictwa Rzeczpospolitej?

  6. Mirek pisze:

    Tego całego szota to nie można oskarżyć o nadużywanie stanowiska służbowego, zastraszanie ?? W tym nagraniu oficjalnie instruje żeby Fiszczuk zastraszył pokrzywdzonego w celu przyznania się poszkodowanego do winy za wypadek !! Czy to przypadkiem nie jest sprawa karna ??? dyscyplinarna na pewno !!

    • Krzysiek pisze:

      Już nagrania kelnerów u „Sowa & Przyjaciele” pokazały, że można pleść duby smalone udowadniające „who is who” i do czego tak naprawdę się nadaje, a i tak dostanie status „pokrzywdzonego”. Tak więc istnieje spora szansa na to, że ten Arturek (zbieżność imion przypadkowa) otrzyma taki status , bo ktoś go „skrzywdził” nagrywając jego skur…stwo. Po co komu takie „demokratyczne państwo prawa” co nadaje takie „statusy” to chyba ch… jeden wie ? …..

  7. Stanisław pisze:

    Arturku cytuję. (Trzeba było walić w traktor A nie w ogrodzenie ) a gdyby tam wyszla jakaś babcia, dziadziuś, dziecko to także mial walić w nich, opamietaj się troszeczkę. A gdyby tam wyleciało twoje dziecko … pomysl zanim powiesz.

    • Piotr pisze:

      Stanisław – sytuację można odwrócić. A co gdyby poboczem na które zjedzie samochod, żeby wyminąc traktor będzie szło dziecko (może twoje?) W dynamicznych sytuacjach na drodze nigdy nie wiadomo. Jeżeli mamy przed sobą możliwość zderzenia z samochodem a jedną wielką niewiadomą co się stanie w momencie gdy zaczniemy „uciekać” to akurat zgadzam się – że trzeba iść w to co „wiadome” (dać maksymalnie po heblach i uderzyć) niż kombinować co może się skończyć śmiercią przechodniów (albo twoją jak niefortunnie uderzysz w coś betonowego albo stalowego)

      Ostatnio mój kolega miał „podobną” historię. Jechał drogą dwupasmową. W którymś momencie na drodze dochodzi prawy pas dla samochodów wjeżdżających na tą drogę. Jechał prawym pasem. Nagle widzi, że z prawej strony włącza się samochód. Nie ma problemu, zmienił pas na lewy. Ale w tym samym momencie z tego trzeciego pasa dołączył się jeszcze jeden samochód (od razu za tym pierwszym, który wjeżdżał) I oczywiście nie skorzystał z prawego pasa – o nie 🙂 Musiał koniecznie od razu skosić dwa pasy i znaleźć się na lewym wprost przed moim kolegą. Mój kolega wybrał tak jak kierowca z tego artykułu. Zaczął uciekać i walnął w jakiś filar betonowy.

      Prędkość była niewielka (mój kolega jechał przepisowo) i kolega z tych przezornych – miał kamerę. Przyjechała policja, obejrzałą filmik, stwierdziłą winę samochodu, który się oddalił z miejsca.

      Wydawało się, że niby szkoda niewielka, że naprawi się samochód z OC tamtego kierowcy (na nagraniu są tablice)

      Okazało się potem, że… SZKODA CAŁKOWITA. Znowu, mój kolega przezorny, miał na leasingu ubezpieczenie od utraty wartości vs spłacane raty. Więc finansowo wyjdzie totalnie na zero – tylko musi szukać nowego samochodu. Tylko, że jak zadzwonił na policję (to też ciekawa historia – żeby dodzwonić się do „właściwiej osoby” przeszedł przez chyba 4 numery 🙂 ) to dowiedział się, że jego to może przesłuchają w listopadzie a właściciela tamtego samochodu to w grudniu…. (wydarzenie było pod koniec września….)

      Do dziś kolega pluje sobie w brodę…. mówi: Jak bym w dupę mu wjechał, był by od razu na miejscu. Miał bym od razu OC jego, nie było by szkody całkowitej, już dawno bym o sytuacji zapomniał….

      • mjozwiak6 pisze:

        Jest jeden problem, człowiek z reguły podświadomie ucieka od przeszkody (ciągnika), cały wywód jest pozarozumowy!

      • Krzysiek pisze:

        Jest mnóstwo przykładów potwierdzających tezę, że próba uniknięcia kolizji z innym pojazdem czy zwierzęciem, które nagle wtargnęło na jezdnię – Z REGUŁY kończy się tragiczniej niż gdyby do kolizj jednak doszło. Bardzo podobny do opisanego przypadku był wypadek polskiego autokaru na Berlinerring, gdzie kierowca autokaru próbował uniknąć kolizji, do której jednak mimo to doszło : https://www.tvn24.pl/raporty/wypadek-polskiego-autokaru-w-niemczech,307
        Było mnóstwo wypadków nawet z ofiarami śmiertelnymi ponieważ kierowca chciał uniknąć zderzenia z kotem czy psem lub innym zwierzęciem wbiegającym na jezdnię – chociażby na DK1 pod Częstochową gdzie młody kierowaca tak „omijał psa”, że zginęło dwoje pasażerów jego auta. Sam miałem sporo takich przypadków i za każdym razem potrafiłem zapanować nad podświadomością i „z zimną krwią” jechałem prosto z maksymalnym hamowaniem. Często dzięki temu zwierz dał radę czmychnąć, niestety byli tacy co nie dali rady …
        Raz tylko jeden w Niemczech już po zmroku ścigał się ze mną pewien niemiecki borsuk, ale zbyt późno rozpoczął manewr przebiegnięcia drogi w poprzek, więc lekko odbiłem w lewo ratując mu jego marne szwabskie życie.
        I ostatni przykład – w wypadku za który zostałem skazany rzekomo poszkodowany uciekł przed kolizją z moim autem w tak „świetny” sposób, że przejechał po chodniku i walnął z impetem w kościół ! Gdyby na chodniku byli piesi to mogłoby być po nich ! Mało tego – prędkość kolizji z kościołem była zbliżona do prędkości prób zderzeniowych, natomiast gdyby do kolizji z moim autem doszło, to odejmując moją prędkość – prędkość kolizyjna byłaby sporo mniejsza. Dwa auta a nie jedno byłyby uszkodzone, ale zdecydowanie mniej niż to jedno po kolizji z kościołem. No i pasażerka nie doznałaby obrażeń, mimo nie zapięcia pasów bezpieczeństwa. Można zatem powiedzieć, że rzekomo poszkodowany z premedytacją doprowadził do większych szkód niż gdyby do kolizji między pojazdami doszło. Ale takimi „głupotami” polskie sądy „niezawisłe i sprawne umysłowo inaczej” nie zajmują swoich „nadzywczajnych jestestw”.

        • skazany pisze:

          Krzysiek pisze:
          „Sam miałem sporo takich przypadków i za każdym razem potrafiłem zapanować nad podświadomością i „z zimną krwią” jechałem prosto z maksymalnym hamowaniem. ”

          Taaa, zimna krew … ja po czymś takim robię przerwę. Na kilka minut, tyle żeby adrenalina opadła.

          Nie jestem jakimś „mistrzem kierownicy”, ale jak byłem młody i głupi (co nie znaczy że teraz jest dużo mądrzejszy) jeździłem amatorsko w rajdach, a oprócz tego jeździłem dużo i „wszystkim co ma koła i silnik”. Tak że jakieś tam doświadczenie mam, i to też pomaga. Nie skręcam przy dużej prędkości, nawet jeśli widzę że nie wyhamuję do zera przed przeszkodą. ABS pomoże, bo da się wykonać manewr (unik) nawet w ostatniej chwili, a ponieważ prędkość będzie wtedy dużo mniejsza to i szanse na ominięcie wszystkiego wzrastają. Czyli dopóki się nie zapier[biiip]la nie patrząc na drogę (albo mało co widząc) są duże szanse że ani siebie ani nikogo nie zabijemy, a straty materialne będą małe.
          Teraz chyba niewielu już pamięta jak się jeździło różnymi parchami za komuny i tuż po, kiedy „dobry stan techniczny” i „dobre opony” to były pojęcia abstrakcyjne (przeważnie). Drogi zresztą też nie wyglądały tak jak dziś. Było śmiesznie, dzisiejsi „mistrzowie prostej” szybko by się przesiedli na komunikację zbiorową. Przedni napęd i ABS oduczyły większość kierowców pewnych nawyków, które może faktycznie są obecnie zbędne (w normalnej codziennej jeździe), ratujących tyłek w sytuacjach awaryjnych.

          Już wtedy (sto lat temu) unikanie kolizji było przeważnie złym wyjściem, pomimo że natężenie ruchu było wielokrotnie mniejsze. Samochody bez systemów wspomagania hamowania i kontroli trakcji nie wybaczają błędów, wpadasz w poślizg i to jest dla większości kierowców koniec aktywnego udziału w zdarzeniu. Współczesne samochody (większość) dają większą swobodę manewru, o ile kierujący wie co chce zrobić. Przeważnie nie wie, bo na kursie uczą jak jeździć a nie „jak nie zginąć w wypadku” (spowodowanym przez innego kierowcę albo „okoliczności”).
          Ja chyba już wcześniej pisałem o zdarzeniu drogowym kiedy każdy wybór (unikać kolizji czy walnąć) powodował zgon pasażera?
          To był przypadek dość wyjątkowy, zwykle nie wozimy pasażerów z tętniakiem mózgu (niezdiagnozowanym). Ale zdarza się i tak, mając do wyboru dwie opcje musimy … wybrać. Dla mnie nie jest problemem zniszczenie auta, z doświadczenia wiem będzie bolało ale prawdopodobnie przeżyję. Natomiast u większości ludzi działa odruch, na zasadzie takiej jak uchylamy się przed lecącą piłką. Dziewięciu się uchyli, a jeden przyjmie na główkę. Bo umie, panuje nad odruchem, ma opcje do wyboru. Problem polega na tym, że większość kierowców nie ma opcji. Nie mają wystarczającego wyszkolenia ani doświadczenia. A co gorsza wielu z nich wydaje się że mają wiedzę/doświadczenie, i że wiedzą jak się zachowa ich samochód w takiej ekstremalnej sytuacji. Po czym okazuje się że owszem, może by się udało, ale:
          – oponki mają 3-4 mm bieżnika, a jezdnia mokra
          – hamulce były dobre jak samochód wyjechał z fabryki
          – zawieszenie nadal świetnie sprawuje się na gładkiej prostej drodze … i w żadnych innych warunkach

          I co z tego że zadziałał ABS ASR i jeszcze ze dwa skróty? (o ile były sprawne, co w samochodach składanych z ćwiartek czy połówek nie jest wcale oczywiste)
          Kierowcy pozostaje liczyć na to że zadziała również SRS, i że na drodze jego pojazdu nie znajdzie się pieszy drzewo albo ściana.
          Czyli dokładnie tak jak było 20+ lat temu >> jak się kierowcy wydaje że umie, to trzeba auto z rowu wyciągać. I oby tylko tyle.

          Reasumując.
          Ja też nie polecam unikania kolizji. A przynajmniej nie każdemu i nie w każdych warunkach.
          Można, czasem się uda, ale nie zawsze. Zaś te przypadki kiedy „nie udało się” są zawsze bardzo groźne w skutkach.

          • redakcja pisze:

            To zdarzenie nie było groźne w skutkach, bo wbrew twierdzeniom Policji kierowca Opla nie jechał zbyt szybko. Gdyby jechał 80 km/h lub więcej – nie mielibyśmy do czynienia z kolizją, tylko z wypadkiem…

          • skazany pisze:

            Widzę że nie jechał tyle ile mu przypisują członkowie zorganizowanej zbrojnej grupy przestępczej działający wspólnie i w porozumieniu (w skrócie: policjanci).
            Gdyby jechał szybciej, to każda opcja (walnąć / ominąć) zakończyła by się dużo gorzej. Problem polega na tym że jechał ZA szybko. Gdyby nie wyjechał pijany furman, to pewnie nic by się nie stało. Warunki drogowe nie były tragiczne, w sam raz takie żeby o te kilka km/h przesadzić. Każdemu się zdarza, niech mi tu nikt nie opowiada bajek że „ja nigdy, przenigdy”. Nie mam na myśli jazdy z prędkością „ziiiiuuuu” tylko drobny błąd w ocenie przyczepności i możliwości pojazdu.
            Gdyby było te 10-15 km/h mniej, to prawdopodobnie w ogóle nie było by o czym pisać. Ewentualnie wchodzi w grę pobicie (oklep należał się temu pijaku jak psu buda), ale to już inna bajka.
            Tam jest prosta droga, ruch niewielki, wydaje się że można jechać szybciej. Latem z tego co pamiętam nikt tam nie jeździ zgodnie z przepisami, i ciągle jest problem z maszynami rolniczymi bo co chwilę coś się snuje a wyprzedzać muszą (kto jeździ za traktorem? cała wieś by się śmiała).
            Zimą jest nieciekawie, co zresztą widać na fotce z dnia zdarzenia. W takich warunkach nawet 20-30 km/h może być „niedostosowaniem prędkości do warunków”, bo są miejsca gdzie żaden ABS ani inny wynalazek nie pomoże jeśli trzeba nagle zahamować. Te wydumane 80 na godzinę nie ma sensu (patrząc na skutki), ale że było „za szybko” też widać. Szczęście że akurat nikt nie szedł ani nic nie jechało z przeciwka, tyle dobrego w tym nieszczęściu.

          • Krzysiek pisze:

            @skazany pisze: „Ja też nie polecam unikania kolizji. A przynajmniej nie każdemu i nie w każdych warunkach.
            Można, czasem się uda, ale nie zawsze. Zaś te przypadki kiedy „nie udało się” są zawsze bardzo groźne w skutkach.”
            Zasady są takie:
            – jeśli na drogę wbiega niewielkie zwierzę typu pies, kot, lis, zając – to dajemy po hamulcach ale jedziemy prosto, jak zwierz ucieknie to jego szczęście, a jak nie, no to trudno 🙁
            – jak wbiega większe zwierzę jak sarna, łoś czy koń a także Człowiek – to dajemy ostro po hamulcach i jeśli nie ma szans na wyhamowanie to w ostatnim momencie próbujemy wykonać manewr ominięcia przeszkody. Prędkość powinna być już zdecydowanie mniejsza, więc ewentualna kolizja z innym pojazdem czy drzewem też mniejsza w skutkach. Tę umiejętność trzeba jednak wytrenować najlepiej na jakimś pustym placu targowym w zimie, kiedy jest dodatkowo ślisko. Czasem widzę takich kierowców co trenują (parę razy też sobie kiedyś poćwiczyłem), ale jest ich nawet mniej niż promil promila ….
            Kiedy byłem bardzo początkującym kierowcą udało mi się ten manewr wykonać nawet bez treningu tylko od razu w realu, kiedy nie mogąc na niemieckiej autostradzie wyhamować przed stojacymi w korku autami (moja wina: za duża szybkość plus zbyt późne hamowanie) w ostatniej chwili puściłem hamulec (auto bez ABS) i wjechałem pomiędzy dwa stojące obok siebie auta wymijając je oba – szczęśliwie było na to miejsce 🙂
            – jeśli z podporządkowanej wyjeżdża nam inny pojazd to jak wyżej – czyli awaryjnie hamujemy do końca z ewentualnym unikiem w ostatniej chwili, ale jeśli z naprzeciwka jedzie coś większego od nas lub możemy unikiem wjechać w ludzi – to zdecydowanie walimy w tego co nam drogę zajechał !
            – jeśli z naprzeciwka pędzi nam na czołówkę jakiś TIR czy nawet inna osobówka no to sorry – ale opuszczamy drogę z tym, że nie bezmyślnie waląc w drzewo jak palant z rządowej limuzyny w Oświęcimiu, lecz „z wyczuciem” – o ile mamy na to czas, a czasu jest naprawdę mało, bo sekunda lub dwie, a raczej mniej.
            No i na koniec – obowiązkowe wyposażenie to jak powiada Emil kamerka z przodu i najlepiej również z tyłu, bo nigdy nie wiadomo jaki wariat za nami pędzi.

          • Piotr pisze:

            Widzę, że rozpętała się dyskusja – i prawidłowo bo temat na pewno warty przegadania. Większość się zgadza, że w takich sytaucjach trzeba raczej uderzać niż omijać – bo omijanie może być tragiczne w skutkach. Zderzenie czołowe to chleb powszedni wszystkich crash testów i większość samochodów jest na to więcej niż przygotowana. Nikomu nic się nie powinno stać.

            Co do samej rozmowy nagranej, przesłuchałem jej… ale szczerze? Nie pachnie mi to jakąś straszną aferą i ustawką. Myślałem, że tam gorsze rzeczy. Jedyny moim zdaniem kontrowersyjny moment to ten z „postraszeniem chłopaka” Reszta – nie kruszył bym kopii.

            Ostateczny wniosek z całej dyskusji, to że nam wszystkich brakuje często doświadczenia za kółkiem. Niby każdy potrafi prowadzić, ale jechać do przodu, hamować, względnie czasami skręcić. Tak ekstremalne sytuacje to rzadkość – a to reakcja w takich sytuacjach może nam uratować życie (a nie parkowanie prostopadłę „na raz”) Tym bardziej dziwi, że nie jest położony większy akcent na takie umiejętności na kursach na prawo jazdy. No ale możę ktoś kiedyś pójdzie po rozum do głowy 🙂

          • Krzysiek pisze:

            @Piotr – na kursach na prawo jazdy mają nauczyć normalnie i przepisowo jeżdzić. I o wszystko i aż wszystko czego można i nalezy od nich oczekiwać. Na doskonalenie umiejętności jazdy przychodzi czas później. Niedawno był głośny przypadek w Szaflarach, kiedy egzaminator postanowił „sprawdzić” umiejętności egzaminowanej. Problem w tym, że on sam tego egzaminu nie zdał, a raczej nigdy egzaminatorem, a nawet instruktorem jazdy, nie powinien zostać.

          • skazany pisze:

            @Krzysiek
            Kurde, jak ja nie lubię tego systemu komentarzy typu shitbox!
            Nie da się zrobić jakiegoś np forum żeby podyskutować jak ludzie cywilizowani? No dobra, prawie cywilizowani, z kulturą wypowiedzi czasem mijam się w drzwiach …

            Egzaminatorzy i ogólnie WORD to temat na długą dyskusję, i horror sam w sobie.
            To jest państwo w państwie, totalna patologia, legalna mafia.
            Oni sami sobie wymyślają jakieś „zasady ruchu drogowego” które egzekwują na egzaminach. I nikt odgórnie tego nie ogarnia. Co prowadzi to sytuacji kiedy w połowie WORD każą migać lewym na rondzie, a drugiej połowie dają za to minusa. W jednych każą się zatrzymywać przed przejściem (pieszy dwa metry od pasów), w innych jest za to -1.
            I co z tego że egzaminowany ewentualnie wygra w sądzie? (były przypadki)
            Sąd unieważni egzamin, czyli trzeba zdawać ponownie. No już widzę jak pacjent o który plotkuje cały WORD zdaje egzamin praktyczny, żeby się nie zdziwił!
            Łapownictwo było na skalę bizantyjską, do tego stopnia że jak wchodził prokurator to miesiącami nie było komu egzaminować. Nie w jednym ośrodku, w KAŻDYM który został przetrzepany pod kątem łapownictwa. Teraz jest „lepiej”, to znaczy biorą więcej i tylko przez zaufanych pośredników. Znaczy stosują metody znane wszystkim policjantom. Co nie jest dziwne, bo kadry WORD to głównie milicja (ci starsi) i policja.

        • Krzysiek pisze:

          @skazany – akurat przywołany przeze mnie WORD to był literowo MORD – Małopolski Ośrodek Ruchu Drogowego.
          Gdyby jeszcze tylko w WORDach była nadreprezentacja byłych misiów to jeszcze byłoby pół biedy. Cała bieda jest w sądach, bo tam misiaczki bardzo się starają być nadreprezentowani również wśród tzw „biegłych sądowych”.

  8. ptk pisze:

    A najgorsze jest to, że koszty sądowe i zwrot kosztów będą z budżetu, czyli z naszych pieniędzy. To ci policjanci powinni za to zapłacić!

  9. kwiatul pisze:

    A jak sie nazywaja ci czlonkowie zorganizowanej grupy przestepczej o charkaterze zbrojnym , dzialajacy w zmowie i porozumieniu?
    Moze ich rodziny bylyby dumne? Dzieci pekalyby z dumy przed kolegami w szkole?
    Dlaczego kryjemy i chronimy oplacanych przez nas przestepcow?

  10. skazany pisze:

    Poproszę link do pliku audio w postaci linku. Najlepiej na serwerze znajdującym się w Kazachstanie albo Iranie, albo na wyspach Hula-Gula. Z wiadomych względów.

    Plik ściągnąłem, bo to nie jest trudne. Ale i tak zróbcie wrzutkę na serwer który jest poza zasięgiem naszych trzyliterowych służb.

  11. pioter pisze:

    Dobrze, że Arturek nie kazał staremu Sylwkowi „gnoi” zastrzelić za próbę ucieczki ….

  12. 31węzłowy Burke pisze:

    Niezły numer. To na wuj nam taka policja? Powinni wylecieć na zbity pysk.Ale nie wylecą….😫31

    • Krzysiek pisze:

      Powiedzenie „wylecieć na zbity pysk” wyzwoliło we mnie pewne skojarzenie z niedawno czytanym tekstem: https://www.rp.pl/Historia/310169958-Zbrodniarze-hitlerowscy-umierali-dlugo-i-w-meczarniach.html
      Nie tylko porucznik „Jak Mu Tam” (por. Jack Bushyhead) wiedział jak się postępuje z kanaliami, ale również bohater linkowanego tekstu nie był w ciemię bity. Sierżant John Woods – amerykański kat – wiedział bowiem doskonale co zrobić, żeby chociaż w sposób prawie symboliczny pomścić ofiary swoich „klientów”. Tak się „śpieszył” z wykonaniem swojej mokrej roboty, że aż „popełnił błędy” – hahahaha – on fachman nad fachmany ! – skutkujące tym, że jego „klienci” zamiast szybkiej i lekkiej śmierci najpierw „spadli na zbity pysk” by następnie długo zdychać jak wilk we wnykach. Czapki z głów Panowie przed sierżantem Johnem Woods 🙂

Skomentuj Krzysiek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *